Z wlasnej autopsji

Obrazek użytkownika Tymczasowy
Blog

To zartobliwe okreslenie jednego z licznych blogerow piszacych o wytwarzaniu alkoholu w zaciszu domowym. Jest ono tylko czesciowo sluszne, gdyz w ciagu paru lat powstal olbrzymi swiat stron internetowych i grup dyskusyjnych, gdzie mozna obficie korzystac ze skumulowanego doswiadczenia pracowitych ludzi. Patrzac na to mozna umocnic swoja wiare w niepohamowany postep ludzkosci. W jezyku polskim mozna zaczac np. od hasla: "destylacja alkoholu", ktore przyniesie 7 650 tekstow. Probowac mozna inne hasla, w rodzaju "bimber" itp. Jezeli ktos oczekuje wiekszej precyzji, to prosze bardzo: "http://bimber.ovh.org/". Najbardziej pomocne jest "Yahoo". Wystarczy kliknac: "home-distilling" i ukaze sie naszym oczom lista 3 820 000 tekstow na ten niewatpliwie interesujacy i pozyteczny temat. Szczegolnie pozyteczny przed swietami i w obliczu nadciagajacej recesji. Jezeli moge kogos polecic na poczatek, to kanadyjski klasyk z Ottawy o nazwisku Ian Smiley (website: home-distilling.com) dobrze sie do tego nadaje.

Lektura jest przyjemna. Autorzy tekstow przescigaja sie w pomocnych radach, dowcipie i uprzejmosciach. Krotko mowiac: "Francja - elegancja!". Dyskusja pokrywa wszystkie podstawowe obszary sztuki pedzenia samogony. Podstawa jest oczywiscie aparatura. Mozna wybierac kierujac sie potrzebami i mozliwosciami finansowymi. Klikajac: "home-distilling, equipment" dostajemy 808 000 tekstow na temat aparatury. Ludzie skromni i zarazem nowoczesni moga siegnac po elegancki aparat wygladajacy jak ladny czajnik. Kosztuje troche ponad $200. Piekno tej konstrukcji zdradza nazwa: "Turbo Air Still System". Tak jest, nie mylicie sie panstwo. Jest to cudko chlodzone powietrzem. Nawet na cechujacej sie bezwodnoscia, pustyni mozna oddac sie omawianej przyjemnosci. Wydajnosc - 1 litr na dwie godziny. Jak ktos ma troche wieksze potrzeby, to moze nabyc aparat wielkosci 30 l. za $379. Jeszcze wieksze - 50-litrowy za $509. Jak robimy wesele, to kupujemy 100-gallonowca za $6 000. Nawet nie wspominam o smokach kosztujacych $14 561. Tak dalece moja wyobraznia, choc nie pozbawiona odwagi, nie siega.

Nastepny obszar, to receptura. Informuje uprzejmie, ze wlasnie dokonuje sie rewizja historii Polski, a mianowicie, trafnosci daty bitwy pod Grunwaldem. Do niedawna profesjonalisci uznawali recepture: 1410. Nawet dziecko wie, ze oznacza to 1 kg. cukru, 4 litry wody i 10 dkg. drozdzy. Korekte wprowadza sie w ostatnim skladniku. Podana ilosc drozdzy jest, jak sie okazuje, za duza. Lepiej z suszonych drozdzy zrobic roztwor noszacy nazwe "matki drozdzowej".

Nie da sie, ot tak sobie, wyczerpac w tym miejscu tego fascynujacego tematu. Rzuce tylko kilka przykladow tematow poruszajacych dyskutantow. Czy drozdze moga wytrzymac stezenie alkoholu przekraczajace 18%? Okazuje sie, ze moga. Sa rasy zmutowane wytrzymujace 19-20%. Czy mozna zrobic alkohol, gdy w nastawie, czyli zacierze, nie ma cukru i drozdzy? Mozna, z bardzo slodkich owocow. Jak zrobic alkohol absolutny, 100%, czyli bezwodny? Itd., itp.

Smacznego!

Brak głosów

Komentarze

Kraina bimbru to wg mnie białostocczyzna.
Moja Mama ś.p., szlachcianka spauperyzowana przez stalina na kresach musiała sie tym zając na dużą skalę. W czasie wojny opanowała tę sztukę, aby chłopcom z lasu było czym rany/ i nie tylko/ dezynfekować. Zresztą robiła podobno najprzedniejszy,nie żałowała składników, nie przyśpieszała procesu. Bimberek za Niemca był najlepsza monetą. Jedynie "świnki" go przebijały.
Po wojnie za sowieta bimber tez był pozostał najlepsza walutą, ale i ryzyko wielokroć większe niż za Niemca.
Potem już w Polsce, za linią Curzona, profesja ta została zarzucona przez moja rodzinę. Zresztą ojciec był totalnym abstynentem.
Co rusz odwiedzam mojego przyjaciela/ ze ślachty podlaskiej/, pędzi rakiję, śliwowicę 70-75 potęga w smaku. Opanował do perfekcji technologię. Tylko na potrzeby własne. i koleżeństwa. Ledwo mu starcza od jednego zbioru śliwek do następnego roku. Zawsze martwi się przed trzema ogrodnikami.
pozdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#7608

Ja tez lubie te problematyke. Samego bimbru, jako takiego, nie lubie. Kojarzy mi sie z odorem drozdzy. Sam pedzilem ze dwa razy w czasach "kartkowej wodki". Po dwoch pedzeniach samogona miala ponad 70%. I nie cuchnela. Kiedys zrobilem piwo, ale duza ilosc taniego alkoholu wymuszala konsumpcje i pilem to swietne piwko prawie dzien w dzien.
Jednakowoz trzeba przyznac, ze sa fachmani. Jeden z nich to posel PO, ktory wczesniej byl poslem innych partii. Jego umiejetnosci poznalem przed wielu laty, gdy mu sie jeszcze nie snilo, ze bedzie poslem. Spotkalismy sie w trojke w jego domku. Tym trzecim byl pewien prawnik, ktory mial reprezentowac nasz uniwersytet na zjezdzie "Solidarnosci". My dwaj mielismy go wyprofilowac. No i gospodarz zaczal przynosic rozne wodeczki i nalewki wlasnej roboty. Z lisci roznych drzew i innych skladnikow. Miod w gebie.
Inny mistrz nauczyl sie rzemiosla do perfekcji na kontraktach w Libii. Znalem jego wyroby przez znajomych. Ta wodka jest dobra na trzustke, tamta na zoladek, a jeszcze inna na serce. I prosze mi uwierzyc, ze poznalem na pewnym przyjeciu tego perfekcjoniste. Nie to, zeby ktos mi go przedstawial. Zobaczylem pare o jakichs szaro-ciemnych twarzach. Od razu sie domyslilem i zapytalem rzeczonego. Potwierdzil slusznosc mojej oceny. Kolor ich twarzy wynikal stad, ze tania produkcja stymulowala konsumpcje. Flaszka tak wytworzonej wodki kosztowala producenta tyle co butelka wody mineralnej. Guru wraz zona zaczynali dzien od "setki".

Vote up!
0
Vote down!
0
#7612

Generalnie lubię alkohol dobry. Na wyspach irlandzka, ale szkocka nie pogardzam. Ilości pod kontrolą i dobre towarzystwo.
Dobry alkohol dobrze się konweniuje z dobra kompanią!
Charchary/ podłej gorzały/ i chamstwa "nie zniesę", więc i cuchnący samogon odpada.
W czasach studenckich wyboru wielkiego nie było więc i kubki smakowe moje i moich towarzyszy raczej w stany ekstazy nie wpadały. I buzunki, patyczaki szły.!Choć w przypływie
nastroju i potrzeby robiliśmy w piątek , po zajęciach taka miksturę diabelską; ćwiartka spirytusu + butelka 0,75 półsłodkiego jabolka;mieszało się w kloszu z lampy pokoju w akademiku około południa, owijało się w kocyk, aby klosz się nie chibnął. I tak się przegryzało przez pare godzin , potem rozlewało się do butelek, był litr mocnej, piekielnej gorzały.
Następnie butelki pod prysznic, schładzanie ostre. I ok. !8 w piątek imprezka, pod dobrą zagrychę, bo nasze mamy zawsze dbały aby biedni i głodni studenci otrzymali w piątek paczkę z wałówką.Oczywiście zaproszone nasze glorie, ale nigdy dużo one nie piły, zresztą wódka im nie służyła. Oczywiscie dobra muzyka/ pamietam Jethro Tull, Est of Edean, Led Zeppelin, Humble Pie, The Doors,jakiś modern jazz z Florą Purin, Ray Manzarek. Ale się rozmarzyłem. Dyskusja-literatura latinoamerykanska, czy coś w tym stylu. Potem tańce w jakimś klubie jak dotarliśmy. Ale bez chamstwa, wulgarności.
Ostatnio dostałem mały prezent od moich Krzysi co wędrowali po Krymie, Rosji; Rzadki Niemiroff plus kaviar w trzech kolorach.Wódeczka dobzre zmrożona, kaviar taeż, plus świeżą bułeczka i wiejskie masełko! A do tego dobrze towarzystwo czyli bużki, które miło sie widzi na tzreżwo, to i po wodeczce się toleruje!
Nie znoszę np smirnofa, Piotr Smirnoff w grobie się przewraca. PIotr smirnoff na rosję a Baczyński wodka na Galicję to były czasy.

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#7624

Bimber robiony przez fachowcow, na przyklad tych przeze mnie wspomnianych, nie odbiega od "kupnej" wodki. Czasem jest ciekawszy ze wzgledu na pomyslowosc producentow. Mysle o bimbrze robionym przez nieukow i leniuchow. Whisky nie cierpie i oddaje znajomym, gdy dostane w prezencie od kogos. Moze dlatego, ze jak wiadomo, jest ona "na myszach?".Ja przez wieki pilem glownie piwo, dochodzac w miedzyczasie do pewnego znawstwa. Napisalem na temat piw pare artykulow. Nawiasem mowiac, polecam pilznerka o nazwie "Urquell". Dla mnie jest on najlepszym piwem swiata. A w dodatku, dolina o tej nazwie jest matecznikiem pilznera.Dopiero pare lat temu cos mi sie odkrecilo i wypijam w czasie posiedzenia jeden litr tego samego czerwonego 20% winka. Akurat tyle, by poczuc sie dobrze,a jednoczesnie potrafic jeszcze pisac na internecie. Choc nie zawsze jest to pod kontrola. Wczoraj mnie znow zbanowali mimo groznej, artyleryjskiej ksywy: "Acht komma acht".Nawet nie pamietam za co, choc mam jakies przeczucie, ze znow pogonilem Pana E. Barbura i pewnie jakis "antysemityzmus" wyszedl. Jako "Tymczasowy" jestem skasowany na S24 do polowy, tzn. nie moge robic komentarzy.
Wracajac do picia, jak zachomikuje troche pieniedzy w tajemnicy przed Zona, to pije dwie flachy ciemnego i ciezkiego "Porto" i "Madeiry".Producenci dodaja do nich w procesie alkohol, tak, ze maja one po 16 voltow.
Pic z ludzmi nie lubie. Wole pod internet, wybierajac sobie adresatow zyczliwosci i adresatow niecheci.
Wypada zakonczyc toastem: Zdrowie na budowie! Po szklanie i na rusztowanie!

Vote up!
0
Vote down!
0
#7634

Zanim wyruszę w niedzielne obowiązki;
piwo czeskie lubię, to kraj, który nie pozwolił zniszczyć swoich lokalnych marek.
co do whisky, nawet tych myszowatych, to zgody między nami nie, protokół rozbieżności a z Twej strony deklaracja intencji, że spróbujesz np 21 Ballantines.a!Choć i zwykła irlandzka Power, czy Bushmille ma się dobrze.
Wino,znawcą nie jestem, ale ostatnio rozsmakowałem się w rtych z doliny Bekaa/ np libańskie Ksara.
Szklaneczka Porto przed obiadem, czemu nie!
Madeira za ciężka dla mnie, choć kto wie, gdybym się rozsmakował to kto wie.
Co do banowania, to czekiści sa b. czujni na salonie 24, taki pryszczaty gniewo to chyba nawet nie zasypia i banuje takich jak ty.
Ja mam niemal zapis na wp, moderator nie puszcza od kilku lat ,oich opinii, czasem jedynie udawało misie na tematyy giełdy, ale i tak pewien mozny gracz giełdowy, któremu deptałem po pietach za;atwił mi blokadeu tych moderatorów niedouków. Uczciwie przyznaję, że na wyborczej moge szaleć, od lat, nawet jak ostro dorzucam do pieca michnikowi i jego chłopakom. Czsem usunie mnie jakis głuptak, jak ostatnio za ostre wyzwanie od szynkowo-paszportowych kapusi prof. honoris donosicielo-kapuś czyli Wolszczana i kusa .
Pozdr , bo Dzień Boży ma tez swoje prawa z obowiązkami." Pamietaj, po sześciu dniach, dnia siódmego, ty, twoja rodzina, twe slugi i twoje woły będa odpoczywać.." to takie nieudolne przywołanie niedzielnych obowiązków.

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#7635

Co prawda to prawda, Dzien Bozy ma swoje prawa. Koncze wiec toastem.
"Pewnego razu hr. Orlow, kochanek carycy Katarzyny zachorowal i nie mogl wypelniac swoich obowiazkow kochanka wlasnie. Bojac sie o swoja glowe, poprosil aktora Bielowa, ktory wygladal jak jego blizniak jednojajeczny. Aktor chetnie zastapil hrabiego. A pozniej wszystko wrocilo do normy. Jednakze Orlow w chwili szczerosci opowiedzial carycy o incydencie. Caryca nie tylko, ze sie nie obrazila, to nawet kazala poslac po Bielowa.Aktor odpowiadajac carycy stwierdzil, ze chetnie by robil z nia to co robil, zastepujac Orlowa, ale nie moze teraz tego robic, bo tak naprawde, to jest impotentem. NIECH ZYJE SZTUKA AKTORSKA!".

Vote up!
0
Vote down!
0
#7639

pozdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#7644