Już 64% niezadowolonych?! Coś musi być na rzeczy, bo i u mnie coś drgnęło...

Na dzisiejszej niezaleznej.pl wyczytałem właście jak w tytule. Myślę sobie, walnęli się chyba i musi że o zawartość 46% się rozchodzi, czytając wspak po niemiecku: vierundsechzig. Dobry żart, tynfa wart. Oby nie (funta) kłaków. Patrząc teraz ze swojej berlinskiej posesji, też musze odnotować zmiany w nastrojach właśnie na opak. Czyżby ludziom klapki sie wreszcie odemkły? Gdy wczoraj wpadłem do swoich znajomych na Wilmersdorfie, jechałem ze Spandau (25 kaemów)jak zwykle czujny, zwarty i gotowy. A tu prosze, po urlopie familijnym w Gdansku, gdy myślałem że przyjadą znów napompowani matolskim kit-bajerem, słysze, że: drożyzna, syf na drogach, kawa na Monciaku po 4 euro i niedobra, nachalni żebracy i wokół narzekajacy, klnący rodacy i to na każdym kroku. No ale na kogo i co, pytam w dopełniaczu. Na tych burakow z z magistratu i prezydium, w Gdansku i Sopotu - sumarują zgodnie. A Gdynia? - wrzuciłem celowo bieg wsteczny. Inny swiat, ale też jakoś drożej. Pewnie ludzie są uśmiechnięci, jest czysto, jak zwykle od ośmiu lat - oceniam. Nie wytrzymał koleś (od 40 lat) i mięsem zarzucił paroma szuflami. Jako że przyniosłem ze sobą halbę żołądkowej, tańszą niż w na gdańskim Manhatanie, bo kupioną w Berlinie, bez naklejonej akcyzy, z niższym podatkiem gorzelnianym, uratowałem ich obu od trzęsawicy ogólnej. W dwie godziny odżyli i byli very happy. Dolożymy matołowi 9 pazdiernika - uzgodniliśmy jednoglośnie. Małe zwyciestwo, ale jak cieszy!