Ostatnia prosta czyli lęki trefnisia i króla mediów

Obrazek użytkownika rosemann
Kraj

Ja właśnie te wybory już wygrałem. Bez względu na ich faktyczny wynik i to, kogo będzie on promował w zbliżających się miesiącach czy tam latach. Każdy ma inne priorytety gdy decyduje się popierać tego czy innego polityka. Ja na przykład…

Tak zacząłem tekst napisany wczoraj tuż przed tym, gdy zauważyłem informacje o wizycie prezesa PiS u redaktora Lisa. Wyjaśnię to później bo pozostało jak najbardziej aktualne.

Samą rozmowę oglądałem w jej schyłkowym stadium więc tylko mogę założyć, że wcześniej była to kulturalna i profesjonalna robota dziennikarska. Sam tego nie widziałem. Widziałem lekko zdenerwowanego Kaczyńskiego. I dziwię się, że tylko lekko bo pan redaktor gonił w piętkę. Ten „dziennikarz roku” z urzędu prezentował się zaiste jak Monika Olejnik w apogeum PMS-a, odpytująca samego Adolfa Hitlera. Oczywiście będą tacy, którzy ów profesjonalizm widzieli ale bez wątpienia inaczej rozumiemy znaczenie tego pojęcia.

Ale ja nie o tej rozmowie. Jeśli już to o jej atmosferze, będącej fragmentem czegoś, co pozwolę sobie nazwać „atmosferą ostatniej prostej”. Kto uprawiał sport ten wie, że w tym momencie tylko najtwardsi mistrzowie potrafią zachować zimną krew. Słabeuszy ponosi co najczęściej kończy się ich przegraną a nierzadko i kompromitacją.

Elementem tej właśnie atmosfery jest dla mnie pozbawiona choćby kropli zimnej krwi i bez wątpienia idiotyczna w swej treści wczorajsza wypowiedź pana Tuska, w której połączył swój atak na polityczną konkurencję z apelem by sprawy, w której to zrobił, nie wykorzystywać politycznie. Facecja i śmiesznostka taka. A pan Tusk oczywiście śmieszny ale czy jeszcze facet…?

Na tę atmosferę składa się też osobliwy apel pana Jakuba Wojewódzkiego. Nie przeszedłem z nim oficjalnie na „Kuba” więc tak oficjalnie. To już nie jest śmiesznostka tylko groteska.  Ów manifest zaczyna się już na okładce tygodnika „Wprost” i przybiera formę smutnego oblicza najlepiej opłacanego trefnisia III RP. I tu pierwszy zgrzyt. Ktoś, kto konsekwentnie od lat budował swoją pozycję na fundamencie braku powagi i manifestowanego rozbratu z dorosłością próbuje teraz startować w roli ni to mądrego Stańczyka ni to arcymądrego Wernyhory. Nie dziwię się, że apel swój adresuje do przedziału wiekowego 18 – 24 bo tam jest sporo takich co gotowi są przysięgać, że Wernyhora to ta laska z trzeciego piętra, którą na ostatniej imprezie solidnie obmacali. Tacy kupią Kubę – Wernyhorę bez targów. Byle było tanio. I jest tanio. Można nawet powiedzieć, że tandetnie.

Przez ostatnie lata ów, jak sam publicznie przyznawał, przyjaciel dzieci Donalda Tuska, nie przepuścił żadnej okazji by wmawiać tym z przedziału 18 – 24 (choć sądzę, że prędzej 10 – 15), że Kaczyński to tchórz, wariat, i na dodatek psychopata. Zasługujący a w zasadzie tylko po to istniejący by pan Wojewódzki sam lub w parze z panem Figurskim mieli z kogo dworować. Słowem marniutka postać nadająca się, niczym kuc, by go nasi dwaj dzielni chłopcy dosiadali przy każdej okazji i traktowali „kowbojskim” ostrogami. A czasem i bez okazji.

I teraz nagle pan Jakub Wojewódzki na dwóch stronach rysuje straszną wizję tego, co ów kucyk tak beztrosko przez niego dotychczas dosiadany może nam wszystkim zrobić.

Moja znajoma twierdzi, ze na facebooku krąży ta wizja kucyka - ludojada pożerającego młodych, z przedziału 18 – 24. Krąży budząc grozę wśród nich. A wśród całej reszty powinna wzbudzić zażenowanie. Bo nawet nie chodzi o wiarę tych z przedziału 18 – 24 w to, że jakiś niezdolny już do niczego i, wedle słów i autorytetu pana Kuby z którym, jak przypominam, na „Kuba” nie jestem, żałosny typek nagle przeobraża się w straszliwą bestię. To przecież nie jest nawet kino klasy C tylko gdzieś z samego końca alfabetu.

Nie chodzi o luki w tym panajakubowym scenariuszu. Tu mi się przypomina taki jeden kolega z dzieciństwa co lubił chadzać drażnić patykiem uwiązanego na łańcuchu ostrego wilczura. Któregoś razu machnął i… zauważył, że łańcucha nie ma. Skończyło się tylko na przyduszeniu „bohatera” do ziemi przez psa i na zerżnięciu się tamtego w gacie.

 Chodzi więc o to, że pan Kuba machał kijkiem póki był przekonany, że przed tamtym broni go omnipotencja taty jego koleżeństwa, pana Donalda co to niby nie miał z kim przegrać. Więc pan Kuba czuł się pewniaczkiem gdy tym patyczkiem machał.

No i nagle okazało się, że omnipotencja pana taty jest jakby nieco naciągana więc patyczek z rączek panu Kubie wypadł a szelmowski uśmiech z oblicza zniknął. Tyle, że mroczne oblicze pana Jakuba jest tak samo błazeńskie i autentyczne jak to bohaterskie wyglądanie za pleców pana, co to „nie miał z kim przegrać”

Podobnie jest z panem Lisem. On też na ostatniej prostej postawił na szali znacznie więcej niż miał. Postawił swą zawodową reputacje i przypisywany tu i ówdzie względny obiektywizm. Gdybyż to jeszcze zrobił z klasą. Ale nie, na to już mu czegoś nie starczyło. Chyba tej klasy właśnie. Mimo mej niechęci do pana Lisa i tak żal mi było patrzeć jak z zaciętą miną usiłował przebić gardę przeciwnika uciekając się do ewidentnych fauli. W efekcie otrzymaliśmy spektakl, w którym na wierzch wywleczone zostały zawodowe wnętrzności pana Lisa i okazało się, że jednak trawi je choroba. Wyszło na to, że zgłaszana tu i ówdzie troska o ich stan nie była bez podstaw.

To, co łączy idiotyczny przekaz pana Tuska, komiczną powagę i lęk Jakuba „Kuby” Wojewódzkiego i zawodowy strip tease pana Lisa to uczucie autentycznego strachu. To coś, co nazywa się nagłym zamieraniem uśmiechu na twarzy. Zamarł im bez dwóch zdań. Ten tak pewny pana Tuska, gdy mówił wcale nie dawno o braku konkurentów do zwycięstwa, ten bezczelny pana Jakuba gdy przy każdej okazji robił „bekę” z „kaczora” i ten wyrachowany pana Lisa gdy sądził, że jest panem każdej sytuacji.

I chyba właśnie o to mi chodziło przede wszystkim w tych wyborach. Tego chciałem doczekać i to oglądać. Kiedy czytałem nielegalnie (wszak już się w ustalonym przedziale nie mieszczę i ABW powinna coś z tym chyba  zrobić!) wynurzenia pozbawionego patyczka pana Kuby łzy obfite mi do oczu napłynęły. Zaraz po tym jak mocno zacisnąłem kolanka by się w gacie nie zlać. Jednakże drogi czytelniku nie ze strachu. Nie ze strachu… To już za nami a przed nimi. I z tego powodu wybory dla mnie właśnie zostały wygrane.

Brak głosów

Komentarze

Dałabym więcej ale się niestety nie da.
Czuję tak samo.
Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#188723

Kapitalnie się czyta, dycha. Pozdrawiam, proszę o jeszcze.

Vote up!
0
Vote down!
0
#188733

Sorki, dwa razy poszło,  net mi muli.

Vote up!
0
Vote down!
0
#188735

Zgadzam się- świetny tekst! ;)
Zastanawiam się, czemu taką mendę jaką jest Lis, trzymają w TVP... nie rozumiem tego. Na Kubę szkoda śliny. Smutne jest to, że tak wiele osób w tym właśnie przedziale wiekowym bierze go sobie za pewnego rodzaju autorytet. Ja mam szesnaście lat i gościa nie trawię :/
Niech się boją, mają o co :)
Pozdrawiam serdecznie!

Vote up!
0
Vote down!
0
#188743