Niesiołowski, rzecznik Tuska (jak się PO z demokracją kłóci)

Obrazek użytkownika rosemann
Kraj

Ja nie wiem czy w przeddzień starcia o przywództwo w Platformie Obywatelskiej rozsądnym jest tworzenie wrażenia, że twarzą tej części partii, na której czele stoi Donald Tusk, jest Stefan Niesiołowski. To znaczy z mego punktu widzenia jest to krok we właściwą stronę. Krok na przód partii, która stoi nad przepaścią… Nie będę natomiast twierdził, że dla zwolenników PO to też znakomicie bo za panem Stefanem po prostu przepadają. Jakoś nie wierzę by można było mieć tak wynaturzona estetykę. Musiałbym podejrzewać, że zastępuje im zakazane walki psów.
 
Prawdę mówiąc pan Niesiołowski byłby świetnym rzecznikiem kogoś takiego jak Cyrankiewicz albo Gomułka. Każde doświadczenie z nim w roli głównej zwiększa mój podziw dla tych, którzy wpuszczają go na wizję. Przecież ryzykują, że w końcu się na kogoś rzuci i zwyczajnie odrąbie „rękę podniesioną na władzę ludową”. Znaczy na „obywatelską”.
 
Rozmowa o Platformie między Niesiołowskim i Żalkiem to spektakl smutny, pokazujący, że jest to starcie Platformy, jaką ona w rzeczywistości jest z tą, jaka miała być. Jaka rodziła się ponoć pamiętnego dnia w Olivii. Słuchając argumentów Niesiołowskiego, których nie powstydziliby się PRL-owscy propagandziści, szczujący na wszystko, czemu z PRL-em, PZPR-em a zwłaszcza z drogimi przywódcami było nie po drodze. To ten sam język i ten sam jad. Ci, którzy PRL noszą w sercu z zazdrością muszą chyba patrzeć na tego rzecznika Tuska myśląc, że to oczywisty, samorodny talent i istny skarb. Ich propagandziści byli świetnie opłacanymi cynikami, którzy doskonale wiedzieli, że łżą. On w to, co wygaduje, święcie wierzy. I za to, co robi, nie bierze dodatkowego wynagrodzenia. Tyle samo co jakiś tam anonimowy gościu z szóstego rzędu poselskich ław.
 
Od jakiegoś czasu na forach, gdzie trwają polityczne spory, popularnym postulatem jest odebranie partii rządzącej drugiego członu jej nazwy. Trudno zaprzeczyć że na takie stanowisko najbardziej zapracował właśnie Donald Tusk zarówno swym apelem do Warszawiaków o specyficzną formę „świadomej demokracji” jak i teraz, gdy uchyla się już nawet nie od debaty ze swym konkurentem ale nawet od zajęcia jasnego stanowiska w tej sprawie. I pouczać go o tym , że debata to „uświęcony zwyczaj dojrzałej demokracji” musi jakiś tam Żalek, gołowąs. A dopuszczenie do tego, by w jego sprawie i w jego obronie stanowisko zajmował właśnie Niesiołowski to już nawet nie wizerunkowe potknięcie lecz widowiskowy „upadek na ryj”.
 
Proszę sobie wyobrazić co może pomyśleć szeregowy członek Platformy gdy słyszy jak Niesiołowski klaruje.
 
„- Nie widzę najmniejszego powodu, żeby premier spotykał się z panem Gowinem. Nie zasługuje na to, żeby przewodniczący z nim dyskutował.”
 
Taki szeregowy członek z miejsca pomyśli, na co to on mógłby liczyć, gdyby miał jakąś gorącą sprawę do przewodniczącego-premiera. Skoro kontrkandydat w walce o przywództwo, nadto poseł i do niedawna minister, nie zasługuje by z nim premier i przewodniczący w jednym dyskutował, to jego by chyba normalnie na kopach wynieśli. I nawet nie na kopach Niesiołowskiego tylko jakiegoś tam Olszewskiego albo nawet i nie to.
 
Oczywiście daleki jestem od tego, by pouczać PO w sprawie tego, jak się otrząsnąć z tego wszystkiego, co skutkuje zjazdem poparcia. Mnie ono jakoś szczególnie a w zasadzie w ogóle nie przeszkadza. Ale ciągle pamiętam sugestię, której niegdyś często, dość łatwowiernie czy tam naiwnie używałem apelując do polityków. Więcej finezji Panowie!

* Wytłuszczenia za: http://wyborcza.pl/1,75478,14302058,Niesiolowski__PO_broni_Polakow_przed_PiS__Byly_juz.html#ixzz2ZU3LGomo

Brak głosów