III RP pod parasolem (wersja 2011)

Obrazek użytkownika rosemann
Kraj

Wyobraźmy sobie taki eksperyment. Poddajemy, powiedzmy że gdzieś na przełomie 2006 i 2007 roku, hibernacji kogoś, kto nie zwykł zgłębiać zbyt szczegółowo tego, co w polityce a jeszcze bardziej w życiu społecznym się dzieje zaś swą wiedze o świecie i okolicach czerpał łatwowiernie z mainstrimowych mediów. Odczekujemy  trochę i dziś, AD 2011 wybudzamy go i wypuszczamy na ulicę. Cóż skonstatowałby ów nieszczęśnik, któremu ukradliśmy ponad cztery lata życia?

Sądzę, że mógłby być, na tej dokladnie podstawie co zawsze, przekonany, że stracił ledwie kilka dni. A przecież tak wiele się ponoć zmieniło!

Fenomenem ostatniego czasu wedle mojej oceny jest to, że tak radykalnie źle przedstawia się medialny przekaz dotyczący rządów Donalda Tuska i jego ekipy.  Ten fenomen zawiera się w tym, że mamy wszak wyborczy rok i można nie tylko sądzić ale wręcz oczekiwać, że z dnia na dzień obecna władza będzie jawić nam się w coraz lepszym świetle, z korzystnie dobranymi profilami…  Nie od dziś przecież się mówi i o tym, że obecna ekipa posiada parę „zaprzyjaźnionych stacji” oraz życzliwe „gazety lub czasopisma”. Określono to nawet jako rozłożony nad rządem Tuska „parasol ochronny”. Co prawda jakiś czas temu sugerowano, że został on złożony ale jestem przekonany, że to był tylko chwilowy wypadek. I za jakiś czas powinniśmy znów doczekać się jakiejś okładki z wezwaniem „Tusku musisz! 2.0”.

Cóż zatem sprawia, ze ten hipotetyczny nieszczęśnik z naszego eksperymentu chodziłby po ulicach przekonany, ze przemierza złowrogą IV RP. Nie wiem.

Bo jeśli wziąć ten „parasol”, te wszystkie zaprzyjaźnione” media to kupy się ów przekaz, z którego wizję świata ułożyłby sobie nasz odmrożony świeżo przyjaciel nie trzyma się kupy.

Mamy oto akcję dyscyplinowania administratora serwisu żartującego sobie z pana prezydenta, która lestat szanowny porównał do zdarzenia z 2007 a kolega laluś starał się przekonywać (niegrzecznie acz nieskutecznie), że obie miały równie brutalne znamiona*.

Całkiem jakoś obok zainteresowania opinii komentatorów przeszła sprawa raportu Naczelnej Rady Adwokackiej zwracającego uwagę na to, że jest Polska obecnie tym krajem Unii Europejskiej, w którym obywatele są w największym stopniu inwigilowani**. Tu (zauważę przy okazji tak…) kłania się  medialny spór między panem Mellerem, który to podnosił i panią Olejnik, twierdzącą, że mu się „pozajączkowało”. Widać dla pani Olejnik z inwigilacją mamy do czynienia tylko wtedy, gdy chodzi o panią Olejnik.

Co dzień, jak w czasach towarzysza Bieruta, demaskowany jest kolejny nazista i tylko czekać kiedy zacznie się nosić ich kukły zgodnie z tradycją ówczesnych „teatrzyków Trumanillo”.

Wreszcie prawdziwa wojna rządu z kibo… z obywatelami. I to nie jakaś pyskówka lecz „kombat” na różne „niebezpieczne narzędzia”. Czyli, mrowiąc wprost, pałki kontra… jeden nóż.

Ale wróćmy do rozważań na temat tego, co sprawiać może, że się nasz wymyślony przyjaciel wprost z zamrażarki nie zorientuje, że jak czyta gazetę to za ten bezmiar zbrodni , wyłaniający się ze szpalt wcale nie odpowiada żaden tam Kaczyński i jego „chore idee”.

Oczywiście nie wierzę, i mam podstawy nie wierzyć, w to, że nagle „zaprzyjaźnione stacje” oraz przychylne „gazety lub czasopisma” przejrzały na oczy i postanowiły że teraz ważna jest „cała prawda całą dobę”. Tak dobrze to nie ma. Owszem, może być tak, że się jakiś tam magnat medialny poboczył trochę za stadion, co mu go Premier osobiście zamknął. Ale zaraz z pełnością uświadomił sobie, że przecież nie ma alternatywy. Że jak przyjdzie ten drugi to… To mu ten stadion zamknie bardziej!

Nie wierzę, ze tego parasola już nie ma. Zresztą to nawet nie jest kwestia wiary. Wystarczy tylko patrzeć. I wcale nie trzeba się mocno wpatrywać.

Wydaje mi się, i jest to naprawdę niepokojące, że przyczyna leży w czym innym. W skali. Jest tak, że na nasze szczęście większość mediów jest przedsięwzięciami biznesowymi. Żyje z tego, co zechcą za oferowane usługi zapłacić zainteresowani nimi klienci. I przede wszystkim nie ma tam mechanizmu sprawiającego, że jakieś partyjne plenum będzie rozpisywało poszczególne punkty programu i kolejność serwisowych wiadomości. Poza tym, co pewnie zdecydowanie istotniejsze, takie media, będące w końcu na garnuszku mniej lub bardziej wybrednego klienta na „jazdę po bandzie” pozwolić sobie nie mogą. Bo klient (pomijając może naszego wymyślonego gościa, który świeżo wyszedł z lodu) szybko złapie się na tym, że mu to za oknem nijak się nie zgadza z tym, co w telewizyjnym okienku. I uzna, ze nie będzie płacił za jakąś piramidalną i toporną ściemę.

Myślę, ze te wszystkie straszne dla obecnej ekipy wieści, które sączą się także i z tych pasm i łamów, które są ewidentnie „zaprzyjaźnione” to efekt oczywistej taktyki „sorry Winnetou, biznes jest biznes” i założenia nieco bardziej przepuszczalnego sita. Parasol jest, jak był ale nie wszystko jest w stanie przesłonić. Jak co jest za wielkie i ni cholery się nie mieści to trzeba pozwolić by się przez sito przecisnęło.

Bo ci, co ten parasol kiedyś zdecydowali się rozłożyć wiedzą albo mają nadzieję, że wiele rządów jeszcze się pojawi i wiele upadnie a ich interes będzie się kręcił i może nawet kwitł. To nie jest przecież żadna tam „Armia Zbawienia” i jak by oni nie lubili tego Tuska to pewnie za niego nie oddadzą nawet guzika gdyby na to przyszło. Choć może guzik to jeszcze, ale niewiele więcej.

 

* http://lestat.salon24.pl/308528,internauta-obrazil-prezydenta-rok-2007

** http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/336878,tusk-zauwazyl-problem-ukroca-mozliwosc-inwigilacji.html

Brak głosów