Sprezentowali rowerek, założyli okularki... Co my na to?

Obrazek użytkownika Mirosław Dakowski
Idee

Sprezentowali rowerek, założyli okularki... Co my na to?

 

Isia rok temu „sprezentowała rowerek”, czy też „założyła okularki” Cibulkowej [6:0, 6:0] . Bardzo nam się to wtedy podobało. A Dominika wzięła to do serca – i potem ciągle łoi Isię nawet, gdy ta ostatnia ma trzy piłki meczowe.

Biorę to jako motto, bo w ostrej walce często się zdarzają podobne sytuacje.

Można by powiedzieć: Po co takie wodolejstwo, napisz po prostu: „Co cię nie zabije, to cię uzdrowi”. Nie, to ostatnie jest rodzajem bierności. W sytuacjach skrajnych ważny jest skrajny upór (czy ślepota?? powiedziałby pesymista)  nie pozwalający zobaczyć,  że przegrałeś, ostatecznie przegrałeś. Taka konstatacja kusi. Do bierności. Ale – Dominika wybroniła trzy piłki meczowe – i wygrała mecz. Bardzo rzadka cecha, ale do wyrobienia. Ten skrót „Co cię nie zabije, to cię uzdrowi” też to jednak jakoś oddaje.

Moja Strona ruszyła siedem lat temu, na Prima Aprilis. Po kolejnej próbie umieszczenia w kilku poważnych pismach artykułu (o roli Konecznego dla Polski  i świata w XXI wieku). Oraz po próbie umieszczenia ważnej notki o roli wody w efekcie cieplarnianym w pismach naukowych. „Teraz trendy są inne , panie profesorze. Musimy podkreślać antropogenną emisję CO2” – powiedział zaprzyjaźniony redaktor. Katolickie radio też się odcięło. Była jakaś prowokacja ze strony „wrogich narodowców” z ZChN - oszczercza, ale skuteczna. Itp...

Więc klasyczny „Rowerek”. Skreślili „na wszystkich frontach”.

Ucieczką od zupełnego zakneblowania stała się ta Strona. Niedawno miałem występ w TV bez wizji, a w Radio - bez fonii. W obu miejscach za otwarcie odpowiadałem na zadane mi pytania. Przywykli, że przecież rozmówca „wie, co należy powiedzieć”. Już mnie to nie bolało -  mogłem wyśmiać []]>TV bez wizji, radio bez fonii ]]>] - bo mam tę stronę

Na początku była dla znających mnie ludzi, z którymi utrzymywałem korespondencję. W pierwszych latach wzrost popularności nieznanej Strony był gwałtowny – ale na poziome setek czy tysięcy wejść. Przez trzy pierwsze lata przyrost był ogromny: doszło do stu tysięcy otwarć artykułów na miesiąc.

Teraz, w marcu 2014, taki przyrost (100 tys.) mieliśmy... w jeden miesiąc, czyli 36 razy szybciej. Wykres poczytności strony, który na początku, dla pierwszych lat, zrobiłem na kartce A4, rozrósł się w górę na przeszło dwa metry. Doklejam kolejne kartki.

A tygodnik, który stale gubił moje teksty „niech pan może prześle kopię, zobaczymy” [ciągle zipie, jest na stałej kroplówce] ma teraz mniejszą poczytność, niż moja (przecież naprawdę skromna) strona.

Zabawne: „Dwie siekierki” wiszą mi nad karkiem na cienkim sznurku zawieszonym na jednym kołku - a strona okazuje się być w dziecięcej fazie rozwoju: Podwojenie poczytności następuje co rok –półtora. Taka krzywa wzrostu nazywa się eksponencjalną. Zwykle (np. w biologii – wzrost zwierząt czy roślin) ma miejsce tylko we wczesnej młodości, po niej następuje nasycenie czyli krzywa logistyczna

Czemu tak długo utrzymuje się część eksponencjalna?

 

Widzę dwie przyczyny: Strona startuje (ciągle jeszcze startuje?)  bez wsparcia medialnego, jest więc dla potencjalnych czytelników nieznana. A z tempa wzrostu wynika, że takich poszukujących jest jeszcze bardzo dużo. Po drugie szybko narastająca nawała kłamstwa i dezinformacji w me®diach powoduje, że więcej ludzi gorączkowo szuka prawdy. Eksponowany jest „tragiczny pożar” w Złotoryi i podejrzenia strażaka, jak do niego doszło. Oraz wrażenia sąsiadki.

O „podboju pokojowym” Polski milczą. O rabunku ziemi, lasów, powietrza, moralności. A przy tym – brutalnie i coraz bezczelniej straszą nas wojną, zaborem, rozbiorem.

No i to tempo. Obecnie w me®diach nawet uzgadnianie wersji do pokazania trwa dłuugo. Często się zdarza, że wiadomość „wisząca” u mnie od rana – jest podawana (okrojona czy zdeformowana) jako njus... dopiero w Teleekspresie, czy w Wiadomościach po 1930.

 

Burzliwy, właśnie eksponencjalny rozwój internetu powoduje więdnięcie czytelnictwa gazet, słuchania radia a nawet zwykłej telewizji. No i ten gnój reklamowy i tandeta... Podobnie chyba dzieję się w filmie: Filmy Grzegorza Brauna , nie dopuszczane do TV, zrobiły tej TV niesamowitą konkurencję właśnie w Internecie. To dla nas szansa.

 

            Tyle uwag osobistych, od których co jakiś czas nie mogę się powstrzymać. Może zachęcą czytelnika do pomocy, kopiowania artykułów, jak często sugeruję – na różnych, a najlepiej na wrażych stronach?

 

To o stronie ]]>www.Dakowski.pl]]> oczywiście...

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (1 głos)