Warszawski Zarząd Miejski (2)

Obrazek użytkownika Godziemba
Historia

Na skutek spadku w początkach okupacji produkcji przemysłowej, jak również likwidacji większości urzędów centralnych, ogromna liczba robotników i urzędników znalazła się bez pracy.

 
Wiele zakładów i warsztatów uległo zniszczeniu podczas działań wojennych, a znaczna liczba jedynych żywicieli – oficerów, pracowników cywilnych urzędów i instytucji centralnych – dostała się do niewoli lub opuściła kraj. W tej sytuacji osoby zamożne wyprzedawały swe przedwojenne mienie, na masową skalę podejmowano się handlu, robotnicy sprzedawali wyniesione z pracy surowce lub narzędzia, podejmowali się także prywatnie prac z zakresu swej specjalności zawodowej.
 
Pierwsze przydziały kartkowe rozdzielono w Warszawie już w październiku 1939 roku, ale właściwy system kartkowy został wprowadzony 15 grudnia tegoż roku. Wprowadzono  różne kartki dla Niemców, Polaków i Żydów, później ustanowiono różne przydziały dla dorosłych i dzieci 10 lat. Przydziały kartkowe przysługiwały jedynie pracującej ludności miejskiej, względnie uznanym za niezdolnych do pracy i ich rodzinom. Wysokość przydziału żywności zależała także od miejsca zatrudnienia (wyższe racje przysługiwały osobom zatrudnionym w ważnych dla Niemców zakładach przemysłowych).
 
Rozdziałem żywności zajmowały się Miejskie Zakłady Aprowizacyjne, będące komórką Zarządu Miejskiego. Miały one za zadanie zorganizować sieć rozdzielczą oraz rozdział kart, a potem kontrolować działalność placówek rozdzielających. Nie miały jednak żadnego wpływu na wysokość przydziałów, a te zostały ustalone poniżej wszelkiego minimum fizjologicznego, które – wedle Komisji Ekspertów Ligi Narodów z 1932 roku – dla człowieka niepracującego wynosiło 2400 kalorii dziennie. Tymczasem kaloryczna wartość dziennej racji żywności dla Polaków wahała się od 400 do 1000 kalorii, a dla Żydów od niecałych 200 do 500. Ponadto stale pogarszała się jakość produktów przydziałowych – przy produkcji chleba stosowano w coraz większej ilości domieszkę otrębów i trocin, zamiast cukru wydawano sacharynę, zamiast masła margarynę, a mięso nie pojawiało się prawie wcale.
 
Wobec niewystarczających przydziałów ludność musiała zaopatrywać się w dodatkową żywność na czarnym rynku, gdzie ceny produktów rosły w oszałamiającym tempie (w latach 1939-1942 ceny żywności wzrosły nawet stukrotnie). Żywność szmuglowano na ogromną skalę, pomimo trudności organizacyjnych, ciągłych rewizji i grożących represji. Wedle szacunków Zarządu Miejskiego szmugiel zaspokajał około 70-80% potrzeb mieszkańców Warszawy.
 
Pogorszenie warunków bytowych, brak środków na utrzymanie oraz ciągłe niedożywienie obniżały odporność i powodowały zwiększoną śmiertelność wśród Warszawiaków. W pierwszym półroczu okupacji nastąpił trzykrotny wzrost śmiertelności wśród ludności żydowskiej oraz dwukrotny wśród ludności polskiej. Duże żniwo zbierała zwłaszcza gruźlica oraz tyfus brzuszny i plamisty. Największa epidemia tyfusu miała miejsce na wiosnę 1941 roku. W 1943 roku miesięcznie na gruźlicę umierało 350 mieszkańców Warszawy.
 
W obliczu zagrożenia biologicznego mieszkańców Warszawy ważną rolę spełniały organizacje charytatywne, spośród których największą był Stołeczny Komitet Samopomocy Społecznej (SKSS), którego prezesem był Artur Śliwiński. SKSS został powołany przez prezydenta Starzyńskiego już 4 września 1939 roku.
 
W lipcu 1940 roku Niemcy rozwiązali w GG wszystkie stowarzyszenia społeczne, dobroczynne i oświatowe. Polskie stowarzyszenia zostały wchłonięte przez koncesjonowaną przez okupantów Radę Główną Opiekuńczą (RGO), uzyskując tą drogą osobowość prawną. Agendy SKSS przejęła Rada Opiekuńcza Miejska (ROM), będąca oddziałem RGO, mającej swoją siedzibę w Krakowie. Przewodniczącym ROM został Janusz Machnicki, a wiceprzewodniczącym Stanisław Wachowiak. W październiku Rada Opiekuńcza Miejska zmieniła nazwę na Polski Komitet Opiekuńczy, w którym pracowało prawie 3 tysięcy osób oraz 2 tysięcy honorowych działaczy, dostarczając potrzebującym żywność i odzież, oraz wydając bony do lekarzy. Polski Komitet Opiekuńczy prowadził także liczne schroniska dla uciekinierów i wysiedlonych oraz organizował pomoc dla więźniów.
SKSS oraz jego następcy byli stale dotowani przez Zarząd Miejski. Dyrektor Wydziału Opieki i Zdrowia Zarządu Miejskiego, Jan Starczewski, był jednocześnie członkiem Prezydium ROM. Mimo, iż oficjalnie nie istniała żadna zależność między Zarządem Miejskim a organizacjami opiekuńczymi, Julian Kulski wchodził w skład konspiracyjnej Komisji Społeczno-Politycznej, nadzorującej działalność ROM a potem Polskiego Komitetu Opiekuńczego. Podobną funkcję pełnił Kulski w stosunku do Polskiego Czerwonego Krzyża, który także korzystał z subwencji Zarządu Miejskiego.
 
W sumie około dwóch trzecich środków pieniężnych budżetu miasta przeznaczone było na cele bezpośrednio związane z opieką społeczną i zdrowiem publicznym. Zarząd Miejski starał się wykorzystać każdą nadarzającą się okazję do zdobycia dodatkowych środków na opiekę społeczną – np. po nałożeniu w lutym 1943 roku przez okupanta kontrybucji na Warszawę w wysokości 10 mln złotych, wystąpiono z wnioskiem o dofinansowanie działalności organizacji pomocy społecznej. Niemcy „wspaniałomyślnie” przekazali na ten cel 3 mln złotych.
 
Warto wspomnieć, iż pomimo skoncentrowania się na pomocy ludności, nie zapominano o strzeżeniu polskiego dorobku kulturalnego przed zagładą. Jednym z jego przejawów była walka o ochronę polskich pomników, do których usunięcia lub zniszczenia dążyły władze okupacyjne. Dzięki pomysłowości Kulskiego i jego współpracowników większość pomników udało się ocalić aż do wybuchu powstania warszawskiego.
 
Julian Kulski trzymał się ściśle spraw samorządowych związanych z jego formalnymi obowiązkami starając się, aby Zarząd Miejski pod każdym względem stanowił oparcie dla warszawiaków i ruchu oporu. Magistrat nie był używany – jak Judenrat – przeciwko ludności polskiej, zarówno policja jak i sprawy związane z urzędem pracy znalazły się całkowicie poza jego kompetencjami. Gdy w kwietniu 1943 roku Niemcy próbowali zaangażować część społeczeństwa polskiego do akcji werbowania sił roboczych na wyjazd do Rzeszy oraz akcji antybolszewickiej, Kulski odmówił podpisania odezwy popierającej te działania i wzywającej do współpracy z Niemcami.
 
Przez całą okupację Magistrat ściśle współpracował z ruchem oporu, udzielając pomocy w zakresie kwaterunkowym, aprowizacyjnym, wydając fałszywe dokumenty, udzielając informacji o poczynaniach okupanta oraz dając zatrudnienie i ochronę wielu członkom konspiracji. Kierownictwo Zarządu Miejskiego wyszło z założenie, iż w czasie działań wojennych łatwo było zgubić dowód osobisty, a wobec zdezorganizowania administracji państwowej zdobycie dokumentów, jakich wymagano przy wydawaniu duplikatu było często niemożliwe. Zaproponowano więc zastosowanie uproszczonej procedury, w myśl której podstawą wydawania nowych dokumentów miały być oświadczenia dwóch świadków, wystawiane na specjalnych druczkach. Niemcy zgodzili się na o rozwiązanie i przez przeszło rok Magistrat używał tego systemu wydawania dokumentów, który stwarzał ogromne możliwości tworzenia nowych tożsamości i wydawania papierów z fałszywymi danym. Dopiero w 1942 roku władze okupacyjne przystąpiły do wprowadzenia własnego systemu dowodów osobistych na terenie GG – zw. Kenkart. Nowe dowody miał wystawiać Zarząd Miejski, a podpisywać niemiecki nadzorca. W Magistracie zatroszczono się aby wystawaniem nowych dokumentów zajmowali się ludzie zaufani i zaangażowani we współpracę z podziemiem.
 
Wydział Ewidencji Ludności wydawał fikcyjne meldunki i dokumenty osobom poszukiwanym i prześladowanym przez gestapo, usuwano w meldunkach i kartach rejestracyjnych adnotacje dotyczące służby wojskowej oficerów i szeregowych, zatajano miejsce zamieszkania poprzez niszczenie zapisów w rejestrze mieszkańców, w kartach rodzinnych lub indywidualnych i zgłoszeniach meldunkowych
 
Kulski stał na stanowisku, że „organem krajowym, reprezentującym państwo polskie, jest przedstawicielstwo podziemne rządu londyńskiego, wojskiem polskim w kraju – organizacja podporządkowana temuż rządowi i jego Delegaturze”. Jednocześnie wspierał także inne organizacje polityczne i wojskowe, uważając się za osobę bezpartyjną.
 
Burmistrz był inicjatorem pierwszego spotkania z władzami podziemnymi, które odbyło się na początku 1941 roku. Potem często spotykał się z Janem Jankowskim – Delegatem rządu na Kraj, których charakter tak opisywał: „W czasie moich spotkań w cztery oczy z Jankowskim, które odbywały się często, lecz nieregularnie, w miarę potrzeby, omawialiśmy bieżące zagadnienia miejskie w najszerszym znaczeniu słowa (…) Przeważnie działała moja potrzeba otrzymania dyrektyw lub sankcji dla już podjętych decyzji własnych w sprawach nieodkładalnych. Nieraz bowiem (…) musiałem działać w trybie natychmiastowym (..). W takich wypadkach mogłem jedynie post fatum uzyskiwać potwierdzenie swych poczynań jako właściwych w danej sytuacji”.
 
Postawa Kulskiego, który przyjął strategię pełnej współpracy z przedstawicielami polskiego państwa podziemnego oraz wykonywania zarządzeń niemieckich jedynie o tyle, o ile było to konieczne oraz przeforsowywania wszędzie tam, gdzie to możliwe interesów polskich nie budziła wątpliwości ani podczas okupacji ani w okresie powojennym.
 
Wybrana literatura:
 
J. Kulski – Z minionych lat życia. 1892-1945
J. Kulski – Zarząd Miejski Warszawy 1939-1944
A. Ivanka- Wspomnienia skarbowca 1927-1945
L. Landau – Kronika lat wojny i okupacji
K. Dunin-Wąsowicz – Warszawa w latach 1939-1945
S. Lewandowska – Kryptonim „Legalizacja” 1939-1945
Warszawa lat wojny i okupacji
T. Szarota – Okupowanej Warszawy dzień codzienny
 
 
 
 
 

 

Brak głosów

Komentarze

Niezwykle ciekawy przyczynek do nieznanego szerzej tematu życia codziennego podczas okupacji.

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#296803

Jeszcze 30 lat temu temat ten był dosyć znany, ale ostatnio został - niestety - wyparty przez tabloidowe tematy.
W czasie okupacji Polacy potrafili znakomicie zorganizować pomoc społeczną, pomimo braku własnego państwa.

Pozdrawiam

Godziemba

Vote up!
0
Vote down!
0

Godziemba

#296805

Masz rację w obu sprawach.

Pozdrawiam

Godziemba

Vote up!
0
Vote down!
0

Godziemba

#297088

:-)

PS. Dopiero teraz zauważyłem błąd ;-) "1859 dni..." ;-)

Vote up!
0
Vote down!
0
#297090