Przed i po Monachium (1)

Obrazek użytkownika Godziemba
Historia

Analiza prasy rządowej dobrze ukazuje ewolucję stosunków polsko-niemieckich w latach 1938-1939.

Na początku 1938 roku w prasie rządowej z „Gazetą Polską” na czele dominowało zadowolenie ze stanu stosunków polsko-niemieckich. Jedynym zgrzytem w tych relacjach była kwestia złego traktowania przez Berlin polskiej mniejszości narodowej oraz liczne incydenty w Gdańsku. Sytuacja w Wolnym Mieście Gdańsk przez długi czas przedstawiana była jako oddzielny od stosunków z Trzecią Rzeszą temat.
W czwartą rocznicę podpisania deklaracji z 1934 roku, wskazywano, iż „zarówno w Berlinie, jak i w Warszawie nie słabnie wola dalszego kształtowania i rozbudowy tych stosunków w ramach deklaracji polsko-niemieckiej z 26 stycznia 1934 roku”. Publicysta „Gazety Polskiej” Kazimierz Smogorzewski przedstawił Niemcy jako pewnego partnera o równie konstruktywnym, co Rzeczypospolita podejściu do wspólnej przyszłości.
Przy okazji wizyty Becka w Berlinie wyrażano też nadzieję, iż „atmosfera tych rozmów pozwala wyrazić pewność, że (…) na odcinku gdańskim zostały usunięte momenty mogące wywołać tarcia i niepokoić opinię”. Z kolei podczas wizyty niemieckiej delegacji wojskowej z komendantem Akademii Wojennej gen. Hermanem Liebermanem na czele, uwypuklono jego słowa skierowane do MSWojk. gen. Tadeusza Kasprzyckiego: „Dla każdego żołnierza jest interesującym zaznajomić się z wojskowością innego państwa. Szczególnie, jeśli chodzi o armię polską, która zaraz po powstaniu musiała stanąć w obronie ojczyzny i która pod znakomitym dowództwem Wielkiego Marszałka Józefa Piłsudskiego świetnie przeszła przez próbę ogniową”.
W czasie kryzysu austriackiego prasa rządowa przytoczyła w całości słowa Hitlera, podkreślając szczególnie jego zapewnienie, iż „Niemcy nie chcą naruszyć niczyich granic, ale jeżeli interesy niemieckie będą narażone, to wówczas Trzecia Rzesza nie będzie się liczyła z Ligą Narodów ani z kolektywnem bezpieczeństwem” oraz gotowość poszanowania praw polskich w Gdańsku.  „Gazeta Polska” starała się łagodzić napięcia i uspokajać opinię publiczną, czy to przywołując oświadczenia polityków niemieckich, czy też publikując informacje o oficjalnych i pojednawczych przejawach polityki władz Wolnego Miasta.
Jednocześnie korespondencje z Niemiec zawierały liczne krytyczne opinie dotyczące stosunków religijnych, społecznych i gospodarczych u zachodniego sąsiada. W artykule pt. ”Hitleryzm przeradza się w jakąś bluźnierczą religię”, opublikowanym w Ilustrowanym Kurierze Codziennym (IKC) wskazywano , iż w trzech miastach Meklemburgii otworzono „kościoły poświęcone nowej religii narodowo-socjalistycznej, w których zamiast witraży znajdowały się swastyki, a w miejscu krzyża popiersie Adolfa Hitlera. W trakcie „kazania” burmistrz miasta miał twierdzić, iż „Adolf Hitler został zesłany przez Boga ze świętego źródła krwi niemieckiej
Prasa polska podkreślała nieustanne złą sytuację gospodarczą Niemiec, ukazując niedobory w zaopatrzeniu ludności w podstawowe artykuły żywnościowe oraz powszechne stosowanie składników zastępczych w diecie Niemców – takich jak mączka kostna dodawana do przetworów mięsnych, faworyzowanie ryb kosztem tradycyjnej wieprzowiny i wołowiny.
Latem 1938 roku podczas narastającego napięcia w Europie związanego z kryzysem sudeckim, prasa piłsudczykowska choć zauważyła wzrost niebezpieczeństwa wybuchu wojny na kontynencie europejskim, to nadal wskazywała, iż „Polska nie kieruje się sympatią, czy też antypatią do jakichkolwiek ustrojów politycznych, (….) istnieje w Polsce niechęć do zamykania się w jakichkolwiek przeciwstawnych, jeśli nie wrogich blokach, czy obozach”. Jednym z najważniejszych elementów polskiej polityki zagranicznej pozostało zachowanie poprawnych stosunków z Niemcami, czego wyrazem było podpisanie w lipcu 1938 roku nowego polsko-niemieckiego układu gospodarczego.
„Gazeta Polska” w korespondencji swego niemieckiego wysłannika Kazimierza Smogorzewskiego uznała jednak, iż w stosunkach Niemiec z Polską „padają jeszcze słowa i zdarzają się gesty, które chcemy uważać za echa minionej epoki, które wskazują, że w społeczeństwie niemieckim ciągle niedostatecznie ceni się europejską rolę i rodzimą kulturę narodu polskiego”. Głównymi winowajcami tych problemów byli przedstawiciele nacjonalistów niemieckich, czy „ci, co na ciężkich perszeronach ignorancji podkutych prostactwem wjeżdżają do misternego gmachu kultury europejskiej z jego podziałami na epoki, starszeństwa i młodości, z jego drogami i uwarstwieniami wzajemnych wpływów”.
Prasa coraz bardziej zaniepokojona była także wzrostem, sterowanej przez niemieckich konsulów, aktywności mniejszości niemieckiej w Polsce, która doprowadziła do szeregu niepokojów społecznych w kraju, np. w Bielsku, gdzie doszło do burd ulicznych. Doszło także do zaognienia sytuacji w Gdańsku w wyniku pobicia kilku Polaków przez gdańskich nazistów, co skłoniło prasę rządową do skierowania żądania „ukrócenia i zapobieżenia na przyszłość podobnym ekscesom oraz przykładnego ukarania winnych”.
W połowie września 1938 roku, gdy sytuacja Czechosłowacji stała się coraz bardziej dramatyczna „Gazeta Polska” w szeregu artykułów o polskich interesach na Śląsku Zaolziańskim uznała, iż „gwałt czeski z r. 1919 musi być naprawiony”. Przytoczyła także głosy poparcia dla polskich żądań, jakie pojawiły się w niemieckiej prasie oraz radio, które ponoć ogłosiło komunikat, iż „rząd Rzeszy zgodzi się na przyjęcie angielsko-francuskiego planu tylko wówczas, jeżeli zagwarantowane zostanie pomyślne załatwienie żądań polskich i węgierskich”.
Kazimierz Smogorzewski chwalił Hitlera za deklarację, że zabór Sudetów był „ostatnim problemem terytorialnym w Europie”. Równocześnie podkreślał, iż przyłączenie Austrii oraz części Czechosłowacji dokonało się bezkrwawo „nie tylko dlatego, że kanclerz Hitler dysponuje dziś siłą istotnie potężną, ale również i dlatego, że słuszność moralna była po stronie Niemiec”. W zdumiewający też sposób tłumaczył zamach na suwerenność obu państw – i tak niepodległość Austrii nie była jego zdaniem „wyrazem woli jej mieszkańców, lecz warunkiem narzuconym jej przez zwycięzców. Podobnie było z terenami sudeckimi”.
Ten „przyjacielski” okres między Berlinem a Warszawą zakończył się w październiku 1938 roku, kiedy to szef dyplomacji III Rzeszy Joachim von Ribbentrop w rozmowie z polskim ambasadorem Józefem Lipskim zasugerował „całościowe rozwiązanie” relacji polsko-niemieckich, tak aby „całkowicie oczyścić stosunki między Niemcami a Polską ze wszystkich istniejących problemów”. Zaproponował aby Warszawa zgodziła się na przyłączenie Gdańska do Rzeszy oraz poprowadzenie eksterytorialnego połączenia drogowo-kolejowego przez województwo pomorskie z Prusami Wschodnimi. Równocześnie zapowiedział, iż oba państwa winny wzajemnie uznać swoje granice i przedłużyć polsko-niemiecką deklarację o niestosowaniu przemocy na kolejne 25 lat. Ribbentrop poprosił także o zachowanie tych propozycji w tajemnicy, tak aby nic na ten temat nie przenikło do prasy.
Propozycje niemieckie były tak dużym zaskoczeniem dla Becka, iż postanowił całą sprawę zachować w największej tajemnicy, nie informując o niej nawet Prezydenta Mościckiego oraz Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych marszałka Rydza-Śmigłego.
Od tego czasu rozpoczął się okres pełen napięcia i politycznych konsultacji ukrytych przed polską opinią publiczną.
Cdn
 
Brak głosów

Komentarze

prasa, to nie Beck. Sanacja świetnie zdawała sobie sprawę z tego, że Polska będzie po Czechach następną ofiarą Niemiec. Zaskoczeniem mogła być szybkość działań Niemieckich.

Kiedy Polska prasa pisała o Zaolziu, Śmigły ostentacyjnie przerzucał wojsko z małopolski na Wołyń, oraz po cichu koncentrował wojsko na granicy z Niemieckim Dolnym Śląskiem.

Masę źródeł na ten temat przytacza Moczulski w swoich książkach.

Sanacja doskonale zdawała sobie sprawę z sytuacji geopolitycznej Polski i wiedzieli, ze wojna Czechosłowacji i Francji (oraz Polski wypełniającej sojusznicze zobowiazania wobec Francji ) przeciw Niemcom to ostatnia szansa na szybkie i mało kosztowne pokonania Niemiec.

Media nie musiały o tym pisać, wręcz nie mogły.

A zreszta, czy dzisiejsze media, czy te z okresu PRL, pisały kiedyś prawdę ? media nie od tego są.

Vote up!
0
Vote down!
0
#347711

Faktem jest, iż Beck nie poinformował ani Mościckiego ani Rydza o listopadowych "propozycjach" III Rzeszy.
Czy kręgi decyzyjne II RP na jesieni 1938 roku świetnie wiedziały, iż po Czechosłowacji następną ofiarą Hitlera będzie Polska - to kwestia dyskusyjna.
Niezależnie od sprawy poufności, media prorządowe pełniły ważną rolę - nie musiały pisać wprost, samo rozłożenie akcentów wskazywało na zmiany w polityce.

Pozdrawiam

Godziemba

Vote up!
0
Vote down!
0

Godziemba

#347722

sondował Francję w kwestii tzw."wojny prewencyjnej", sanacja - a szczególnie Beck - doskonale wiedziała, że nie ma najmniejszych szans na to, by Francja wypełniła swoje zobowiązania sojusznicze. Stąd negocjacje z Niemcami. Stąd też niemądra euforia po pseudogwarancjach fancusko-brytyjskich z marca 1939 r.
--------------------------
Reszta nie jest milczeniem.

Vote up!
0
Vote down!
0

----------------------------------------------
*Reszta nie jest milczeniem, ale należy do mnie.*
*Ale miejcie nadzieję; bo nadzieja przejdzie z was do przyszłych pokoleń i ożywi je; ale jeśli w was umrze, to przyszłe pokolenia będą z ludzi martwych.*

#347723

ale wydaje mi się, że owszem, poinformował. Sprawdzę dziś wieczorem.

napisałem, ze Polska była gotowa wypełnić swoje zobowiązania względem Francji - gdyby ta stanęła militarnie w obronie Czechosłowacji. Było to w szeroko pojętym interesie Polski i Beck doskonale zdawał sobie z tego sprawę.

Gwarancje Brytyjskie... a o jakie Beck miał zabiegać ? Rosyjskie ? Wtedy Polska przestałaby istnieć, tak jak Litwa - oni dostali Rosyjskie gwarancje.

Polska była między młotem a kowadłem. Jedyne potęgi militarne zdolne zmienić fatalną sytuacje Polski to Francja i Wlk. Brytania. Cała gra Becka w 1939 r. szła o to, by Francja jednak wypełniła swoje zobowiązania. Z gwarancjami Brytyjskimi była na to większa szansa.

My wiemy jak było, bo patrzymy w przeszłość. Oni patrzyli w przyszłość i wydaje mi się, że podjęli najlepsze z możliwych decyzji.  Politycznie i militarnie zrobiono wszystko, co można było wtedy zrobić.

Pamiętajmy, że brytyjską ofensywę lotniczą wstrzymali Francuzi swymi stanowczymi protestami. Ile we Francuskiej niemocy wrześniowej było strachu przed powtórką z 1914-18, ile kreciej roboty miernoty Sikorskiego, a ile propagandy i agentury socjalizmów narodowego i internacjonalistycznego ? Obawiam się, że nigdy się nie dowiemy.

Vote up!
0
Vote down!
0
#347730

a zajęcie Zaolzia nie wynikało tylko z problemu naprawienia krzywdy z czeskiej napaści w 1919 r. Ultimatum wobec Czechosłowacji nie było uzgadnianie z Niemcami ani uczestnikami konferencji monachijskiej. Był to swego rodzaju wyścig o zajęcie węzła kolejowego w Boguminie przed Niemcami. Polakom też bardzo zależało na zajęciu węzła kolejowego w Czadcy - notabene górale czadeccy są polskiego pochodzenia. W efekcie nie na wiele nam się przydały pod względem strategicznym Bogumin i Czadca, ale kto to mógł wiedzieć.
oszołom z Ciemnogrodu

Vote up!
0
Vote down!
0

oszołom z Ciemnogrodu

#347864

W odbieraniu swojej części stada z areny
Nie twierdzę ,że nie należy swojego odbierać
Lecz nie wtedy kiedy hieny zaczynają nacierać
Wojny uniknąć można było przez Polski zawierzenie
Chrystusowi ,a wtedy byłoby jej całkowite ocalenie
Skoro jednak nawet kardynał Hlond nie reagował
Więc dar błogosławionej Faustyny sam nie eksplodował
Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0

"Z głupim się nie dyskutuje bo się zniża do jego poziomu"

"Skąd głupi ma wiedzieć że jest głupi?"

#347892

W 1939 siła złego była zbyt duża jak na Polaków.

Pozdrawiam

Godziemba

Vote up!
0
Vote down!
0

Godziemba

#347977