Księża-patrioci (2)

Obrazek użytkownika Godziemba
Historia

Ważnym impulsem w procesie rozbijania jedności polskiego duchowieństwa stała się rozmowa Bieruta ze Stalinem, do której doszło 1 sierpnia 1949 roku. Nie zrobicie nic – pouczał Stalin – dopóki nie dokonacie rozłamu na dwie odrębne przeciwstawne sobie grupy (…), propaganda masowa to rzecz konieczna, ale samą propagandą nie zrobi się z tego, co potrzeba (…) bez rozłamu wśród kleru nic nie wyjdzie, prawa karne potrzebne, ale one nie rozstrzygają

W cztery dni po powrocie Bieruta z Moskwy, 5 sierpnia 1949 roku, ukazał się „Dekret o ochronie wolności sumienia i wyznania”, który wprowadzał karę wiezienia do lat trzech dla każdego, kto nadużywa wolności wyznania i sumienia w celach wrogich ustrojowi RP. W dekrecie tym znacznie mniej miejsca poświęcono wolnościom wyznaniowym niż karom za ich nadużywanie.
 
Równocześnie komuniści zaczęli docierać do zwykłych księży, m.in. poprzez pokazanie ceny, jaką można było zapłacić za zbytnią lojalność w stosunku do biskupów. Jednak najważniejsze było ukazanie wzorowych księży „postępowych” , którzy są dyskryminowani przez „złych” biskupów - usuwani w cień, przenoszeni na niższe stanowiska i gorsze parafie, zmuszeni do milczenia. Premier Cyrankiewicz wskazywał, iż należy inaczej traktować „złych”, a inaczej „postępowych” księży, wtedy będzie bowiem można łatwiej różniczkować kler, wprzęgnąć część kleru do budownictwa Państwa Ludowego, lojalnym księżom należy pokazać perspektywę opieki państwa, żeby przełamać etap, w którym wielu księży ideologicznie w pełni rozumiejących Polskę Ludową – z oportunizmu słucha hierarchii kościelnej, bo się boi represji.
 
31 sierpnia 1949 roku w Warszawie odbyły się krajowe zjazdy 11 organizacji kombatanckich, które podjęły uchwały o wzajemnym połączeniu w ramach jednej organizacji. Przez dwa następne dni w sali warszawskiej Politechniki toczyły się obrady kongresu nowo powstałego Związku Bojowników o Wolność i Demokrację, w którym uczestniczyła kilkudziesięcioosobowa grupa duchownych. Księdza Pasternaka przemawiającego – relacjonowała „Trybuna Ludu” – w imieniu przybyłych (…) kapłanów (…) Kongres słucha z ogromną uwagą. – „Wypowiedzi ludzi walczących o pokój i sprawiedliwość” – oświadcza ksiądz – „byłyby niepełne, gdyby zabrakło głosu Polaka – kapłana”. (…) Entuzjastycznie przyjęta zostaje przez Kongres deklaracja księdza Pasternaka: ”Pójdziemy razem z ludem i z Rządem. Niech wszyscy wiedzą, że nas nie brakuje i będzie przybywać coraz więcej”.
 
W podobnej tonacji przemawiał Bierut 1 września w Belwederze do grupy 45 księży – powinniśmy wszyscy, na ile nas stać, czynić wszystko, aby właśnie ludowi pracującemu pomagać w (…) w pracy, ożywiać jego wolę, napełniać go otuchą, budzić w nim radość twórczej pracy. Sądzę, że jest to zadanie, które nie kłóci się ani z wiarą ani z obowiązkami ludzi, pracujących w służbie duchowej, z obowiązkami duchowieństwa. W imieniu zebranych duchownych przemówił ksiądz Henryk Zalewski wysuwając – niewątpliwie uzgodniony wcześniej z komunistami - projekt utworzenia specjalnej kapłańskiej komórki przy ZBoWiD, mającej roztaczać opiekę nad księżmi, którzy stracili zdrowie w walce z okupantem i potrzebują pomocy.
 
W następstwie tej propozycji doszło do powstania jesienią Komisji Księży przy ZBoWiD. Inicjujących jej działalność duchownych komunistyczna propaganda otoczyła nimbem męczeństwa, a ulokowanie organizacji pod skrzydłami ZBoWiD miało ich chronić przed oskarżeniami ze strony hierarchii o łamanie przepisów kościelnych. Jak już wspomniano trzon organizacji stanowili kapłani wywodzący się z duszpasterstwa wojskowego. W Naczelnym Dziekanacie Duszpasterza Wojskowego istniała grupa księży, która silnie czuła się związana z władzami wojskowymi i komunistycznymi. Na jej czele stał ks. Wacław Pyszkowski, mianowany jednostronnie przez Rola-Żymierskiego na stanowisko Generalnego Dziekana. Inny kapelan ks. Płk Michał Zawadzki – szef Dziekanatu Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego w liście z 1948 roku do MON jednoznacznie deklarował: We wszystkich sprawach skomplikowanych co do Kościoła Katolickiego proszę zwracać się do wybranych przez siebie księży demokratów. Wówczas otrzyma Pan Minister tłumaczenie prawdziwe, gdyż my kierujemy się przede wszystkim dobrem Polski Ludowej, a na drugim miejscu dobrem wyznania. W ramach dobra demokracji ludowej – niech rozkwita wyznanie, nigdy zaś na odwrót. W tym duchu pracujemy i tu jest różnica pomiędzy pracą duchowieństwa reakcyjnego, które dba przede wszystkim o dobro Kościoła, a później o Ojczyznę, stając się nieraz wrogiem ustroju. Mając takich sojuszników komuniści mogli być spokojni o lojalność Komisji Księży.
 
W prace KK zaangażowała się też część księży, którzy przeszli przez gehennę obozów koncentracyjnych, i przez byli podatni na antyniemiecka propagandę oraz kapłani złamani przez bezpiekę, szczególnie liczni spośród duchowieństwa Dolnego i Górnego Śląska. Wreszcie do Komisji trafiali księża, którzy w jej działalności odkrywali perspektywę uzyskania różnego rodzaju profitów. Jak w każdym środowisku – wspominał z żalem ks. Owczarek – tak i u nas byli i tacy, którzy swą przynależność traktując koniunkturalnie, ujawniali osobiste nadzieje na zdobycie, za poparciem władz, wysokich stanowisk w Kościele polskim. (…) Byli też i tacy, którzy starali się wyciągnąć z przynależności do Komisji maksymalne korzyści materialne i prowadzić życie bardziej świeckie niż duchowne.
 
Członkiem Komisji mógł zostać kapłan katolicki, legitymujący się uprawnieniami przewidzianymi w statucie ZBoWiD, jako uczestnik antyniemieckiego ruchu oporu bądź były więzień hitlerowski, ale też każdy kapłan którego życie, praca i zachowanie stwierdzają patriotyczny i obywatelski stosunek do zadań, jakim służyła praca Narodu skupionego wokół Rządu PRL.
 
W sumie Komisja przyciągnęła około 800 księży, którzy od początku postrzegani byli przez Episkopat jako kolejne narzędzie władz mające przyspieszyć likwidację autonomii Kościoła. Prymas Wyszyński we wrześniowym (1949 r.) liście do prefektów z goryczą stwierdzał: bolejemy nad tyloma tragediami dusz kapłańskich, które załamały się pod naciskiem różnych okoliczności. Ich katastrofa godzi i w niewinnych kapłanów i ich posłannictwo. W końcu września w czasie odprawy z dziekanami prymas miał mówić o konieczności zespolenia kleru i niedopuszczenia do rozłamów w klerze, co obecnie jest największym niebezpieczeństwem dla wiary. Podobne głosy padały ze strony innych biskupów, np. bp. B. Kominek zapewniał: Kościół w Polsce stoi przed ciężką próbą, to co się obecnie dzieje w Czechosłowacji jest dla nas sygnałem, że może się to stać również w Polsce, ale tak samo jak duchowieństwo czeskie nie zgodziło się na dobrowolne podpisanie deklaracji o zaprzedaniu się Rządowi, tak samo duchowieństwo w Polsce nie zgodzi się na ograniczenie swobód w Polsce. (…) Rząd dąży do rozłamu w Kościele, co wyrażało się w oświadczeniach prasowych i w udziale księży w Kongresie w Warszawie, ale kler nigdy jeszcze w całości nie był tak silny i zdecydowany jak obecnie.
 
23 stycznia 1950 roku władze komunistyczne, pod pretekstem rzekomych nieprawidłowości w oddziale we Wrocławiu, dokonały przymusowego zajęcia majątku „Caritasu” – kościelnej organizacji charytatywnej. Równocześnie powołano zarząd przymusowy z czołowym „patriotą” ks. A. Lempatym na czele ( w jego skład weszli także: poseł Jan Frankowski (związany z grupą Piaseckiego), Andrzej Micewski, Stanisław Rostworowski, ks. Ludwik Zalewski, ks. Stanisław Krynicki, ks. Stanisław Skórski, prof. Leon Halban oraz Paweł Jasienica). W celu wzmocnienia antykościelnej kampanii propagandowej, funkcjonariusze UB zaczęli przeprowadzać rozmowy z proboszczami, których zmuszano do publicznych oświadczeń, że „Caritas” kierowany przez ordynariuszy nie spełniał zadań instytucji charytatywnej. Zostali też uaktywnieni księża patrioci – 24 stycznia 1950 roku „Trybuna Ludu” informowała, iż konferencja księży-patriotów z województwa warszawskiego, podjęła uchwałę, w której stwierdzano z przykrością i z ubolewaniem, że dotychczasowa działalność kierownictwa ”Caritasu” stała częstokroć w sprzeczności z założeniami i zadaniami miłosierdzia chrześcijańskiego (…) natomiast wykorzystywana była dla celów polityki antyludowej.
 
W końcu stycznia nowy przewodnicy zarządu ks. Lemparty w trakcie wiecu w auli Politechniki Warszawskiej powiedział: Zebraliśmy się tutaj dlatego, że w ostatnim czasie ujawniono, iż pod płaszczykiem „Caritas” ukrywali się wrogowie Polski Ludowej, agenci gestapo w rodzaju Samulskich i Paszendów (członkowie zarządu wrocławskiego oddziałuGodziemba), obszarnicy finansujący bandy podziemne i wielu innych wrogów społeczeństwa. Inny mówca ks. Dąbrowski sięgnął do medycznych porównań: We Wrocławiu znalazł się ten wrzód ropiejący na żywym ciele organizmu polskiego. Nader bolesny jest fakt, że ludzie niegodni sprawowali działalność w „Caritasie” i dlatego my księża patrioci stanęliśmy do apelu, ażeby ożywić i postawić na właściwych torach działalność „Caritasu”. Ks. Owczarek dowodził natomiast, że chyba każdy ksiądz katolicki zdaje sobie sprawę z tego, że współpraca z Rządem Polskim nie jest wykroczeniem przeciw dogmatom naszej wiary, ani nie jest sprzeczna z karnością kościelną.
 
Cały przebieg akcji „C” był ściśle kontrolowany przez ministra Wolskiego, UB i powolnych ministrowi księży: Lempartego i Skórskiego. Walka z Episkopatem w celu jego skłócenia wewnętrznego, zbiegła się z nasileniem procesu przeciwstawiania duchowieństwa biskupom i dzielenia księży na „postępowych” i „reakcyjnych”. I tak, w lutym 1950 roku władze wyraziły zgodę na ukazanie się redagowanego przez księży patriotów dwutygodnika „Głos Kapłana” w nakładzie 8 tysięcy egzemplarzy. Pismo od początku było wydawane i finansowane przez Zarząd Główny ZBoWiD, a jego redaktorem naczelnym został ks. płk Stanisław Wilkowski, dotychczasowy redaktor pisma kapelanów wojskowych, suspendowany „z powodu naruszenia przepisów prawa kanonicznego o celibacie”. W składzie redakcji znaleźli się również ks. ppłk Henryk Weryński, ks. płk Julian Humeński, suspendowany „z powodu nielegalnego opuszczenia klasztory”, ks. Franciszek Wilczek, również suspendowany z powyższego powodu, ks. Stanisław Owczarek, ks. Antoni Lemparty i ks. Roman Szemraj.
 
Już w artykule programowym „Głosu Kapłana” ustalono swego rodzaju sylogizm: dobro Kościoła – dobro „ludu” – dobro Polski Ludowej. Kto nie rozumiał tej triady, ustawiał się automatycznie w opozycji nie tylko do księży patriotów, lecz wszystkiego co dobre w Kościele katolickim w Polsce. Ktokolwiek chciałby – pisano w pierwszym numerze – skierować nas przeciwko Polsce Ludowej, przeciwko jedynej Polsce żywej, ten działałby przeciwko narodowi polskiemu, ten grzeszyłby wobec najpiękniejszych tradycji duchowieństwa polskiego.
 
W październiku 1950 roku biskupi wydali kolejno dekrety zakazujące wydawania, abonowania, czytania, przechowywania, propagowania i popierania gazety KK „Głos Kapłana”, grożąc popadnięciem w suspensę w przypadku niezastosowania się do nałożonych obostrzeń. W grudniu 1950 roku w miejsce „Głosu Kapłana” zaczęto wydawać pismo pt. „Ksiądz Obywatel”, które przestało się ukazywać w czerwcu 1953 roku. W tym też miesiącu pojawiło się nowe pismo „Kuźnica Kapłańska”, które pozostało organem prasowym do końca funkcjonowania organizacji.
 
Cdn.
 
 
Brak głosów

Komentarze

Bardzo dziękuję Panu, te teksty nie tylko wzbogacają moją wielce ubogą wiedzę o sprawach ważnych, również spowodowały, że wreszcie sięgnęłam po jeden ze słowników biograficznych Zbigniewa Andrzeja Judyckiego POLSCY DUCHOWNI W ŚWIECIE. Leżała sobie ta pozycja nie nękana na górnej półce biblioteczki...Aż wstyd, zwłaszcza że autor jest z bliskiej rodziny męża.
I nawet pobieżny rzut oka, pozwala odzyskać dumę...

"Myślę z wdzięcznością o tylu polskich kapłanach – mówił w 1980 roku do Polonii francuskiej Sługa Boży Jan Paweł II – którzy w dobrych i złych chwilach z poświęceniem i oddaniem służyli i służą emigracji. To, że emigracja polska nie zatraciła wiary, jest ich zasługą. To oni w dużej mierze przyczynili się, mimo rozlicznych trudności i przeszkód, do zachowania tożsamości, języka i więzi z Macierzą, czerpiąc natchnienie i szukając oparcia w rodzimej, chrześcijańskiej, katolickiej kulturze Polski."

Jan Paweł II

Serdecznie Pana pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0

mukuzani

#271642

Dopiero na tle tych zdrajców jaśnieją losy wybitnych polskich księży, którzy nie poddali się czerwonym i służyli Bogu i Narodowi.

Pozdrawiam

Godziemba

Vote up!
0
Vote down!
0

Godziemba

#271745

Kiedyś usłyszałem taką wypowiedź:"Prostytutka tak naprawdę nie ma problemu z samą sobą,ona ma problem w relacji z Panem Bogiem.Ksiądz,który dokonuje złych wyborów,nie ma problemów z Panem Bogiem,on ma problem z samym sobą".Może coś w tym jest?

Vote up!
0
Vote down!
0

Wolność słowa bez odpowiedzialności za słowo staje się słowną chuliganką.

#271942

Taki ksiądz ma zazwyczaj także problem z Panem Bogiem. Wielu z nich porzuca potem stan duchowny i często stają się wręcz wrogami religii (casus np. Kotliński).

Pozdrawiam

Godziemba

Vote up!
0
Vote down!
0

Godziemba

#272269

Jasne.Zrobiłem skrót.Przepraszam.Powinienem napisać:"Ksiądz nie ma problemu z relacją z Panem Bogiem,on ma problem z samym sobą".Przez wybór drogi życia nawiązał przecież tą relację, natomiast przez swoje działanie sprzeniewierza się zasadom płynącym z tej relacji.Relacja jest,zasady są,nie ma natomiast człowieka.Kapłaństwo jest sakramentem,więc gumką tego nie wytrze.Zdjęcie sutanny też nie pomoże,przez taką decyzję jedynie, człowieczeństwo lub jego brak bardziej staje się widoczne.

Vote up!
0
Vote down!
0

Wolność słowa bez odpowiedzialności za słowo staje się słowną chuliganką.

#272293

Myślę,że rysy i pęknięcia w Kościele biorą się nie z dwóch różnych gorliwości o sprawy Pana Boga,ale z egoistycznej ludzkiej natury.Brak jedności wynika z braku posłuszeństwa.

Vote up!
0
Vote down!
0

Wolność słowa bez odpowiedzialności za słowo staje się słowną chuliganką.

#272298

Myślę,że rysy i pęknięcia w Kościele biorą się nie z dwóch różnych gorliwości o sprawy Pana Boga,ale z egoistycznej ludzkiej natury.Brak jedności wynika z braku posłuszeństwa. Pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0

Wolność słowa bez odpowiedzialności za słowo staje się słowną chuliganką.

#272299

Bieruta!
W Suchedniowie mieszka ksiądz prałat Józef Wójcik, chyba już na emeryturze!
To on i jemu podobni odprawiali nabożeństwa po wsiach; domy, stodoły, zagrody, podwórka w parafiach przyznanych w "jurysdykcję" księżom patriotom.
Za łamanie tego bierutowego prawa miał dziesięć wyroków więzienia, które wszystkie odsiedział!
To on ks.prałat J.Wójcik wykradł z klasztoru na jasnej Górze, razem z dwiema zakonnicami uwięziony tam przez Gomułkę Cudowny Obraz Pani Jasnogórskiej i przewiózł GO do Radomia, do katedry na ingres ks. Prymas!
O tych planach wiedziało niewielu; m.in. ks Prymas kardynał Stefan Wyszyński oraz ks. kardynał Karol Wojtyła.
Ksiądz Józef Wójcik swoją walkę z systemem księży patriotów,z ubecją, swoje uwięzienia opisał w książce "Moja Wielka Nowenna", wydanej w Odnowa, Londyn 1985( ksiązkę tę wydano po raz pierwszy w Polsce, w 1981 w Gdańsku przez wydawnictwo Młodej Polski "Zeszyty Historyczne Ruchu Młodej Polski).
pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#271649

Chciałem zadedykować ten esej właśnie Bonieckiemu, ale ostatecznie zrezygnowałem (mój ojciec chodził do jednego gimnazjum z Bonieckim i jego bratem).
Ich ojca zabili czerwoni, brat pozostał uczciwym Polakiem, a Adam..... lepiej zmilczeć.

Pozdrawiam

Godziemba

Vote up!
0
Vote down!
0

Godziemba

#271746