Dowódca floty (2)

Obrazek użytkownika Godziemba
Historia

Mimo zajmowania wysokiego stanowiska kmdr Józef Unrug miał niewielki wpływ na opracowanie koncepcji rozwoju polskiej floty, gdzie decydującą rolę odgrywał adm. Świrski.                                         

Wzrost napięcia w Europie od połowy lat 30. nie miał jednak wpływu na sytuacje polskiej floty, której przygotowania obronne prowadzone byty ospale i dopiero ostatnie trzy lata przed wojną przyniosły pewne ożywienie. Najprawdopodobniej przyczyną takiej sytuacji było przekonanie kontradmirała (awans otrzymał 1 stycznia 1933 roku) Unruga, iż walka z Niemcami na morzu w obliczu przytłaczającej przewagi wroga oraz wyjątkowo niesprzyjających warunków obronnych skazana była na niepowodzenie.
 
Rozbudowywano jednak bazę na Helu, co nie uszło uwadze niemieckiego wywiadu, a grudniu 1938 roku utworzono Obszar Nadmorski, składający się z powiatu morskiego (wejherowskiego), kartuskiego oraz miasta Gdyni. Został on podporządkowany dowódcy Floty. W wyniku tych przekształceń Unrug uzyskał uprawnienia przypisane dowódcom okręgów korpusów.
 
Gorączka przygotowań wojennych zbiegła się z nawrotem wyjątkowo uciążliwej łuszczycy u Admirała, który od kwietnia do czerwca 1939 roku przebywał w szpitalu. 10 lipca 1939 roku zreorganizowano strukturę dowodzenia Obszaru Nadmorskiego. W miejsce Dowództwa Obrony Wybrzeża Morskiego powstały Dowództwo Morskiej Obrony Wybrzeża (kmdr Stefan Frankowski) oraz Dowództwo Lądowej Obrony Wybrzeża (płk Stanisław Dąbek). Całość tych sił została podporządkowana dowódcy Floty. W tej sytuacji w okresie pokoju Unrug pozostał podwładnym szefa Kierownictwa Marynarki Wojennej kontradmirała Świrskiego, ale w momencie ogłoszenia mobilizacji podlegał bezpośrednio Naczelnemu Wodzowi.
 
W zakresie obrony Wybrzeża od strony lądu otrzymał za zadanie – obronę Helu, Gdyni, a na „pozostałej części przedpola utrudnić nieprzyjacielowi posuwanie się przy pomocy niszczeń”. Będąc świadomy, iż kwestie obrony na lądzie były mu obce, pozostawił swobodę w planowaniu działań obronnych płk. Dąbkowi. W tych warunkach realnym zwierzchnikiem Dąbka stał się inspektor armii gen. Władysław Bortnowski, i to on nadzorował przygotowania obrony lądowej na Wybrzeżu.
 
Zadania postawione dowódcy Floty w zakresie działań na morzu ograniczały się do „przeszkadzania w komunikacji morskiej między Rzeszą a Prusami Wschodnimi”. Tak sformułowany rozkaz pozostawiał dużo swobody w podejmowaniu właściwych działań. „Jeszcze rok przed wybuchem wojny – wspominał po latach – ale kiedy już groźba samotnej walki z Niemcami stała się aktualną, doszliśmy z adm. Świrskim do wniosku, że wobec prawie całkowitej przewagi ich w powietrzu większe nasze jednostki nawodne floty wojennej zostaną po niedługim czasie zniszczone i że należy je zawczasu wysłać z Bałtyku, do portów naszych potencjalnych sojuszników i że tylko Gryfa należałoby zatrzymać”. Admirał uważał bowiem, iż ocalenie trzonu floty było ważniejsze od spektakularnej samozagłady wobec przeważających sił niemieckich.
 
Decyzja ta, słuszna z logicznego punktu widzenia, stała jednak w sprzeczności z realizowanym planem rozbudowy polskiej floty wojennej. W jakim więc celu budowano tak duże i drogie okręty, skoro nie przewidywano ich wykorzystania w przyszłej wojnie?
Oczywiście w przypadku wojny z Sowietami sytuacja ta zmieniała się zasadniczo, polskie kontrtorpedowce miały osłaniać transporty z Francji, a polskie okręty podwodne działać na podejściach do Leningradu.         
Plany Świrskiego i Unruga spotkały z ostrym sprzeciwem Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych oraz Sztabu Głównego, jednak ostatecznie Śmigły uległ perswazji, pod warunkiem jednak, że do angielskich portów odejdą jedynie trzy okręty (kryptonim „Peking”). Najstarszy polski kontrtorpedowiec ORP „Wicher” miał pozostać na straży polskiego Wybrzeża oraz zapewnić osłonę dla stawiacza min ORP „Gryf” . Sam Unrug żałował potem , że „Wicher” nie został odesłany do Anglii razem z innymi kontrtorpedowcami”.
 
W trakcie prac sztabowych przyjęto jeszcze dwa plany, które miały zdeterminować pierwsze dni walki na morzu. Pierwszy z nim oznaczony kryptonimem „Worek” zakładał rozlokowanie polskich okrętów podwodnych w pięciu sektorach okalających polskie Wybrzeże i zwalczanie żeglugi nieprzyjaciela. Drugi oznaczony kryptonimem „Rurka” przewidywał postawienie zagród minowych przez ORP „Gryf” oraz dywizjon trałowców.
 
Po wybuchu wojny, dopiero o godzinie 10.30 Unrug, którego dotknął kolejny nawrót łuszczycy, nakazał rozpoczęcie operacji „Worek”, natomiast niepostawienie zagród minowych w nocy z 31 sierpnia na 1 września uznać należy za istotny błąd Dowództwa Floty, które szansę realizacji operacji „Rurka” w praktyce zredukowało do zera. Po wojnie Unrug tłumaczył swoją decyzję obawą przed utrudnieniem działania polskich okrętów podwodnych. Trudno jednak nie zauważyć, iż obie operacje kolidowały ze sobą, co nie najlepiej świadczy o pracy sztabu dowódcy Floty.
 
Dopiero po południu „Gryf” otrzymał rozkaz rozpoczęcia minowania polskich wód, jednak został zaatakowany przez niemieckie bombowce nurkujące. Okręt mimo braku bezpośrednich trafień doznał pewnych uszkodzeń oraz stracił swego dowódcę kmdr ppor. Stefana Kwiatkowskiego, którego zastąpił nieudolny kpt. Wiktor Łomidze.
 
Pierwszego dnia wojny Niemcy zniszczyli podczas nalotu bazę lotnicza w Pucku wraz z większością polskich samolotów.  Ocalałe samoloty Admirał nakazał ulokować w okolicach Jastarni, nie zgadzając się na nalot na Gdańsk lub pancernik „Schleswig-Holstein”. Decyzja Unruga nie zapobiegła zniszczeniu tych samolotów w dniu 8 września,
 
Dnia 2 września nakazał zawinięcie „Wichra” do portu na Helu i wyokrętowanie załogi maszynowej. Jego artyleria główna miała wzmocnić baterie im. Heliodora Laskowskiego. Również unieruchomiony w doku „Gryf” został przekształcony w nadbrzeżną baterię. Oba polskie okręty zostały zniszczone 3 września w wyniku ataku niemieckich samolotów.
 
Te decyzje zapewniły niemieckiej flocie całkowite panowanie na Bałtyku, szczególnie iż polskie okręty podwodne przeżywały ciężkie chwile, nieustannie atakowane z morza i powietrza. Błędem było wyznaczenie okrętom rejonów przebywania na helskich płyciznach. Dlaczego podwodniak z krwi i kości, jakim był Unrug, zdecydował się na tak nieefektywne wykorzystanie pięciu posiadanych okrętów podwodnych? Niewiarygodnie brzmią jego powojenne tłumaczenia, iż „początkowo okręty podwodne zajęły sektory blisko brzegu, bo spodziewałem się, że flota niemiecka z Gdańska i Piławy wykona operacje przeciwko naszemu Wybrzeżu”.
 
Dopiero 5 września Unrug wyznaczył nowe szerokie sektory polskim okrętom podwodnym, które miały ułatwić im znalezienie celów do ataku oraz wyszukiwanie bezpiecznych miejsc do wypoczynku i ładowania akumulatorów. W drugiej fazie walk na Bałtyku znacznie pogorszyła się łączność z okrętami podwodnymi, których dowódcy wobec wyczerpywania się zapasów ropy zadecydowali o przejściu do Anglii („Wilk” i „Orzeł”) lub wpłynięciu do szwedzkich portów i poddaniu się procedurze internowania („Żbik”, „Sęp”, „Ryś”).
 
Walki trwały także na lądzie, do 19 września broniło się Oksywie, a jego obrońca płk. Dąbek popełnił samobójstwo. W tej sytuacji Półwysep Helski pozostał ostatnią twierdzą oporu nad Bałtykiem. Po upadku Warszawy, Unrug zwołał naradę, na której wszyscy obecni oficerowie zgodzili się na kontynuowanie walki, aż do października. Jednak 29 września doszło do buntu w 13 kompanii rezerwowej. Chociaż udało się go stłumić, podobna sytuacja miała miejsce następnego dnia w 12 kompanii rezerwowej. Obydwa oddziały złożone były z rezerwistów pochodzenia kaszubskiego, którzy wskazywali, że wojna została przegrana, a oni nie zamierzają osierocić swych rodzin. Ostatecznie Unrug nie zdecydował się na rozstrzelanie buntowników.
 
W tej sytuacji 1 października Admirał postanowił zaproponować Niemcom rozpoczęcie pertraktacji kapitulacyjnych, które zakończyły się 2 października 1939 roku.
 
Wojnę Admirał spędził w kolejno siedmiu obozach jenieckich. Niemcy byli przekonani, iż uda im się przekonać go do przejścia na ich stronę, szczególnie, że w jego żyłach płynęła niemiecka krew, a on sam spokrewniony był z wieloma znanymi niemieckimi rodzinami. Jednak życie boleśnie zweryfikowało te zamiary. Admirał pozostał nieugięty.
 
Podczas pobytu w Oflagu Spittal Unrug został odwiedzony przez delegację wysoko postawionych osobistości niemieckich, w skład której wchodził jego niemiecki kuzyn. „Gdy delegacja niemiecka weszła do pokoju admirała – relacjonował kmdr Ochman – jego kuzyn serdecznie go powitał, oczywiście w języku niemieckim. Admirał na powitanie odpowiedział po francusku. Wówczas zdziwiony kuzyn zapytał, czy już zapomniał języka niemieckiego, na co Unrug odpowiedział, ze zna go bardzo dobrze, ale postanowił nie używać go do końca wojny, na wiadomość o krwawej niedzieli, jaką Niemcy urządzili w Bydgoszczy”. Taka postawa Admirała zyskała mu wielki szacunek polskich oficerów, którzy wybaczyli mu jego oschłość, wyniosłość oraz nie utrzymywanie bliższych kontaktów z współtowarzyszami niewoli. Zaliczał się do ludzi, których można nie lubić, ale bezwzględnie należy szanować. „Należało go szanować – napisał Sławiński - za jego prawość charakteru i twarde, nieprzejednane stanowisko wobec Niemców”    
 
Po wyzwoleniu oflagu w Murnau, w którym przebywał Admirał, wyjechał do Londynu, gdzie został I zastępcą szefa Kierownictwa Marynarki Wojennej (był nim jego stary znajomy adm. Świrski), którą to funkcję pełnił do końca istnienia Polskiej Marynarki Wojennej na Zachodzie.
 
W marcu 1947 roku został mianowany zastępcą Generalnego Inspektora Polskiego Korpusu Przysposobienia i Rozmieszczeni do spraw personelu Marynarki Wojennej. W uznaniu dotychczasowych zasług we wrześniu 1947 roku został awansowany do stopnia wiceadmirała ze starszeństwem od 2 września 1946 roku oraz odznaczony Złotym Krzyżem Virtuti Militari IV klasy.   
 
Po zakończeniu istnienia PKPR nie przyjął brytyjskiej emerytury, zdał egzaminy i otrzymał dyplom kapitana żeglugi wielkiej. W poszukiwaniu pracy zawędrował aż do Maroka, gdzie został zatrudniony w firmie „Fregata S.A.”, założonej przez znajomych z Gdyni. Po pewnym czasie przeniósł się do Comapgne Miniere d”Agadir. Po pewnym czasie przeniósł się do Francji, gdzie zamieszkał w domu rencistów w miejscowości Lailly an Val, gdzie do końca dni pracował jako kierowca ciężarówki wożąc żywność z pobliskiego miasteczka. Pełen godności nie chciał niczyjej pomocy. Nie przyjął też obywatelstwa francuskiego proponowanego mu przez rząd Republiki.
 
W czasie pobytu we Francji napisał szereg artykułów o powstaniu i rozwoju Polskiej Marynarki Wojennej. Często bywał też zapraszany przez Stowarzyszenie Marynarki Wojennej do Londynu.
 
Zmarł 1 marca 1973 roku w Lailly-en-Val, a pochowany został na cmentarzu w Montresol.
 
Wybrana literatura:
 
Marynarka Wojenna. Materiały i opracowania
Polskie Siły Zbrojne w II wojnie światowej
C. Ciesielski – Polska flota wojenna na Bałtyku w latach 1920-1939 na tle bałtyckich flot wojennych
C. Ciesielski, W. Pater, J. Przybylski – Polska Marynarka Wojenna 1918-1980. Zarys dziejów
A. Cieślik – Admirał z Pałuk. Józef Unrug
J. Dyskant – Polska Marynarka Wojenna w 1939 roku.
J. Pertek – Mała flota wielka duchem
J. Sługocki – Wychowanie w Marynarce Wojennej II RP (1918-1939)
 
 
Brak głosów

Komentarze

Widać z Pańskiego artykułu , że poczucie prawdy, sprawiedliwości i honoru nie ma narodowości.

Pozdrawiam z 10

Vote up!
0
Vote down!
0
#267371

Dla prawdziwego, dumnego Polaka honor zawsze był podstawą zachowania.

Pozdrawiam

Godziemba

Vote up!
0
Vote down!
0

Godziemba

#267483

Wielkie dzięki! Własnie szukałem tekstu o admirale Unrugu :-)
Pozwoliłem sobie wykorzystać:
http://hej-kto-polak.pl/wp/?p=52765

___________________________________

Pozdrawiam każdym słowem

Vote up!
0
Vote down!
0

___________________________________

Pozdrawiam każdym słowem

#267393

Proszę bardzo:))

Pozdrawiam

Godziemba

Vote up!
0
Vote down!
0

Godziemba

#267484