"Czarna legenda" Powstania Warszawskiego (1)

Obrazek użytkownika Godziemba
Historia

Od początku przejęcia władzy przez komunistów rozpoczęto kampanię propagandową, której celem była całkowita dyskryminacja Armii Krajowej. 

W tzw. manifeście lipcowym PKWN odmawiano rządowi RP w Londynie i jego Delegaturze w Kraju prawa występowania w imieniu Polaków jako rządowi opierającemu się „na bezprawnej faszystowskiej konstytucji z kwietnia 1935 r.”.
 
Główny Zarząd Polityczno-Wychowawczy LWP w dyrektywie z lipca 1944 roku podkreślał nieprzejednany stosunek „do reakcyjnego dowództwa (AK – Godziemba), do Sosnkowskich, Borów i Andresów, którzy bohaterstwo narodu polskiego starali się sprowadzić na bezdroża bierności, walk bratobójczych i awantur antyradzieckich”.
 
Wybuch powstania w Warszawie wzmógł jeszcze te tendencje. Już w połowie sierpnia 1944 roku „Rzeczpospolita” zamieściła artykuł wskazujący, iż wybuch powstania został sprowokowany wąskimi interesami klasowymi sanacji, która pragnęła „wrócić do władzy za cenę bohaterstwa ludzi, których w błąd wprowadzono.” W końcu sierpnia gazeta przytoczyła rezolucję Konferencji Delegatów PPR Obwodu Lubelskiego, w której podkreślono, iż „powstanie warszawskie w rzeczywistych intencjach jego autorów skierowane było nie przeciwko Niemcom, ale przeciwko PKWN, przeciwko polskiej Demokracji, miało na celu powołanie rządu reakcji politycznej i ogłoszenie go rządem Narodu”.
 
Z kolei główny politruk wojska płk. Wiktor Grosz oraz szefowie GZ P-W ppłk. Roman Zambrowski i mjr Piotr Jaroszewicz w wytycznych pracy propagandowej wskazywali, iż należy „rozniecić płomień powszechnego oburzenia przeciwko zdradzieckiej robocie sanacyjno-londyńskiej, rozbroić dotychczasowe ogniska sympatyków AK
 
W celu realizacji powyższych wytycznych zastosowano najbardziej kłamliwe pomówienia. Jaroszewicz pisał do swych podkomendnych: „Kierownictwo organizacji AK całkowicie opanowała reakcja. Bałamuciła członków organizacji w swoim duchu w czasie konspiracji (…). Szanując przywiązanie członków AK do swej organizacji, w szeregach której walczyli i narażali się na prześladowania, należy demaskować szkodnicką i zdradziecką rolę dowództwa AK, wymieniając stojące za nimi czynniki, w ręku których byli igraszką”.
 
Najważniejszym obiektem ataków stał się gen. Bór-Komorowski, któremu zarzucano oszustwa, kłamstwa oraz wydawanie własnych podkomendnych w ręce Gestapo. „Egoizm klikowy – wskazywano w ww. wytycznych – i ślepa żądza zagarnięcia władzy dyktowały kierownikom AK – głównemu winowajcy Borowi i jego pomocnikom – niechętny stosunek do oddziałów AL., która (….) od pierwszej chwili stanęła na barykadach. (…) Bór systematycznie przemilczał udział AL w walkach”. W ten sposób przygotowano także grunt pod późniejsze fałszerstwo, zgodnie z którym w walkach w Warszawie uczestniczyli przede wszystkim żołnierze AL. Żymierski dowodził, iż „AK (…) przeprowadzała jedynie akcję terrorystyczną. Z Niemcami walczyła tylko Armia Ludowa”.
 
Podkreślenie pomocy radzieckiej dla powstańców miało na celu zrównoważenie powszechnej opinii wśród Polaków o pozostawieniu Warszawy przez Sowiety na pastwę Niemców. Równocześnie oskarżano Bora i „ jego klikę” , iż „w swej ślepej nienawiści do Związku Radzieckiego i Armii Czerwonej, do Wojska Polskiego, PKWN (…) sabotowali próby nawiązania kontaktu z dowództwem Armii Czerwonej i dowództwem WP, nie przekazywali danych o możliwych miejscach zrzutów, odmawiali połączeń radiowych dowództwu AL., sabotowali próby połączenia się z oddziałami naszego wojska, które stworzyło przyczółki na lewym brzegu Wisły. Równocześnie krzyczeli na cały świat o osamotnieniu Warszawy, o braku pomocy ze strony ZSRR i Armii Czerwonej”.
 
W tworzonej przez Główny Zarząd Polityczno-Wychowawczy „czarnej legendzie” AK uwzględniono także szczególnie haniebny element – zarzut współpracy KG AK z SS i Gestapo. Pierwsza poruszyła tę sprawę niezawodna Wanda Wasilewska podkreślając latem 194 roku, iż „mamy niezbite dowody o współpracy (AK – Godziemba) z Gestapo”. Wedle politruków, AK działając ramię w ramię z hitlerowcami atakowała to „co jest dumą narodu, co jest jego siłą – Wojsko Polskie”. Miała to czynić poprzez bojkot mobilizacji, pozostawienie w lesie zakonspirowanych oddziałów i nawoływanie do dezercji z LWP. W październiku 1944 roku gen. Berling w rozkazie Naczelnego Dowództwa WP uznawał, iż liczne dezercje z wojska „dowodzą, że hitlerowsko-akowska agentura działa niezmordowanie na szkodę narodu polskiego i Rzeczpospolitej”.
 
W listopadzie 1944 roku płk Grosz wskazywał, iż „mamy liczne dowody zbieżności haseł głoszonych przez AK i przez propagandę Goebbelsa, mamy liczne dowody współdziałania AK – NSZ z bandami bulbowskimi i Gestapo”. W tej sytuacji ostrzegał, iż „każdy pracownik Pol-Wych. musi pojąć, że dzisiaj nie ma miejsca na kompromisy z AK w wojsku”.  
 
10 maja 1945 roku, a więc w dwa dni po kapitulacji Niemiec i zakończeniu wojny w Europie, płk Grosz w wytycznych dla oficerów politycznych nakazywał „ofensywne prowadzenie kampanii nienawiści do zbirów reakcyjnych” oraz rozwinięcie w żołnierzach uczucia nienawiści do morderców w „akowskich mundurach”. Równocześnie zaczęto na masową skalę rozlepiać plakat Zakrzewskiego „Olbrzym i zapluty karzeł reakcji”.
 
Choć przekonanie, iż powstanie warszawskie to „przejaw woli niepodległości całego narodu” było największym zagrożeniem dla komunistów, nie mogli oni pominąć milczeniem pierwszej jego rocznicy. Nie dopuszczono jednak do spontanicznych obchodów, wcześniej opracowując szczegółowy ich scenariusz. 22 lipca 1945 roku na posiedzeniu KRN, Władysław Gomułka stwierdził, iż w związku z rocznicą powstania warszawskiego trzeba powiedzieć o nim całą prawdę, dodając patetycznie: „żądają tego od nas zgliszcza i popioły Warszawy”. Dla przywódcy PPR najistotniejszymi elementami tej „prawdy” było ujawnienie przyczyn jego wybuchu. Walkę według niego zaczęto, aby: „1. restytuować w Polsce rządy i stosunki przedwrześniowe (...), 2. rozpalić wojnę wewnętrzną w obronie rządów emigracyjnych i obalić PKWN (…), 3. jeszcze bardziej zaostrzyć i skomplikować stosunki polsko-radzieckie (…), 4. rozbić a co najmniej rozluźnić i osłabić jedność trzech mocarstw (…), 5. w wypadku niepowodzenia powstania, dowództwo AK zakładało jako bardzo prawdopodobne, wykorzystać załamanie powstania do walki z demokracją i ze Związkiem Radzieckim na arenie międzynarodowej”. Przemówienie to zostało następnie 1 sierpnia 1945 roku przedrukowane przez organ PRR „Głos Ludu”.
 
Komuniści uznali, iż uczcić można tylko bohaterstwo mieszkańców i żołnierzy (bez zbytniego wdawania się w szczegóły do jakich formacji należeli). Jednocześnie nie omieszkano ponownie potępić dowództwa AK. Jerzy Borejsza w artykule „Niezwyciężona”, opublikowanym w „Rzeczpospolitej” wskazywał, iż „w powstaniu warszawskim (...) niczym w soczewce skupiły się wszystkie wady i zalety narodu (…). Wszystkie wady narodu okazały się po stronie Sosnkowskiego i Komorowskiego, wszystkie zalety – po stronie walczących partyzantów”.
 
Miesiąc po obchodach rocznicy powstania bardzo uroczyście obchodzono rocznicę wybuchu drugiej wojny światowej. Tego dnia w Warszawie odbył się zjazd uczestników zbrojnej walki z Niemcami. Choć w spotkaniu uczestniczyli także żołnierze AK, to Gomułka witając zebranych podkreślił, iż „Polska Partia Robotnicza (…) jednakowo ceni i czci krew żołnierza polskiego, przelaną z hitlerowskim najeźdźcą, niezależnie od tego, do jakiej organizacji wojskowej żołnierz ten należał. (…) Popieraliśmy zawsze każdą organizację wojskową, która prowadziła walkę zbrojną z Niemcami. Zwalczaliśmy tylko – i słusznie, że zwalczaliśmy – tych, którzy wbrew najżywotniejszym interesom narodu i sprawie wyzwolenia Polski głosili hasła bierności, hasła stania z bronią u nogi, wówczas, gdy trzeba było walczyć”.
 
W trakcie prac ekshumacyjnych w Warszawie, komuniści starali się „zwiększyć” liczbę żołnierzy AL. „Pamiętam, że z szopy cmentarnej – wspomina Halina Dunin-Karwicka – skradziono zwłoki mego brata ciotecznego, przygotowanego do chowania. Chcieli chować jako AL-owca. Ale grabarze mnie już znali i zwłoki zaznaczyli. Więc odebrałam”.
 
Cdn.
 
 
 
Brak głosów