Paszport, paszport tanio dam!

Obrazek użytkownika Adr_Nitka
Sport

W środowym meczu kadry z Gruzją ma zadebiutować piłkarz niemieckiego FSV Mainz Eugen Polanski. W wieku 3 lat wyjechał za zachodnią granicę z rodzicami, tam się wychował i nauczył piłkarskiego abecadła. Był kapitanem niemieckiej reprezentacji U-21 i w wywiadach jasno precyzował swoje reprezentacyjne marzenia: „Mój cel jest jasny. Chciałbym kiedyś zagrać w reprezentacji Niemiec”. Motywował to następująco: „Wprawdzie urodziłem się w Polsce, lecz żyję od 3. roku życia w Niemczech, tam dorosłem, mam przyjaciół i nauczyłem się grać w piłkę. Myślę, że trzeba być wdzięcznym krajowi i być zaszczyconym, by móc wyraźnie powiedzieć, że gra się dla Niemiec - nieważne jakie ma się szanse”- tu wyraźne aluzje do możliwości gry w kadrze Polski, które kwitował następująco: „Nie chcę grać w polskiej reprezentacji, to dla mnie jasne. Nie mogę sobie wyobrazić takiego rozwiązania w mojej sytuacji. Zbyt długo żyłem w Niemczech, grałem w meczach juniorskich reprezentacji tego kraju.” Tymczasem na wiosnę 2011 roku Eugen nagle zmienia zdanie. „Jeśli jestem w formie i mogę pomóc reprezentacji Polski, wówczas proszę brać mnie pod uwagę” Dalej wszystko toczy się błyskawicznie, Eugen w lipcu wyrabia sobie polski paszport, a trener Smuda powołuje go od razu do kadry. I tu pojawia się pytanie o traktowanie naszej reprezentacji. Nietrudno się domyśleć motywacji Polanskiego. 25 lat w metryce, dobrze zapowiadająca się kariera juniorska, występy w nienieckiej młodzieżówce, ale konkurencja w środku pola w dorosłej kadrze Niemiec jest duża, wystarczy wspomnieć Khedirę, Kroosa, czy Trochowskiego. Trener Loew z nadmiaru bogactwa rezygnuje z wieloletniego kapitana Ballacka. Tak więc jakie szanse na występy ma gracz przeciętnego Mainz, który widocznie dochodzi do wniosku, że lepsza reprezentacja Polski niż żadna, a mając w perspektywie występy na EURO i możliwość promocji można zapomnieć o wcześniejszych deklaracjach. Nagły przypływ polskości? Chyba nie, nawet po tej deklaracji jasno się określa „Bardziej się czuję Niemcem niż Polakiem” Jestem zdecydowanym przeciwnikiem takich „reprezentantów”, traktujących Polskę jako opcję rezerwową, gdy im nie wyjdzie z nowszą, wspanialszą ojczyzną! O ile nie mam nic przeciwko powoływaniu piłkarzy wychowanych za granicą, ale otwarcie deklarujących polskość i gotowość do reprezentowania naszego kraju, jak Adam Matuszczyk czy Ludovik Obraniak, tak panom pokroju Polanskiego dziękuję, obejdziemy się! Czemu mamy taki paszportowy bazar zamiast grania piłkarzami, którzy są? Smuda wiecznie narzeka, że w naszej lidze gra za mało polskich zawodników, a on ma ograniczone możliwości selekcji. O problemach polskiej piłki pisałem nie raz. Ale i Smuda nie jest bez winy, lekką ręką odstrzelił Boruca, który zaliczył wiele świetnych meczów w kadrze i ostatni rok w Fiorentinie może zaliczyć do udanych, Żewłakowa, który zagrał 102 mecze w kadrze i jest rekordzistą pod tym względem, Małeckiego i Grosickiego- młodych, zdolnych, przebojowych, którzy mogliby wejść i odwrócić losy meczu. Według niektórych opinii, Smuda nie znosi, gdy ktoś jest zbyt niezależny i ma silny charakter, woli potulnych chłopców, którzy będą w niego zapatrzeni jak w obraz. Ponadto król strzelców Ekstraklasy Tomek Frankowski w kadrze jest… trenerem napastników! Smuda obiecywał, że nie będzie nikomu zaglądał w metrykę, ale dla „Łowcy Bramek” nie ma miejsca w kadrze. Owszem, Franek ma 37 lat ale w lidze jest wyróżniającym się polskim napastnikiem, w ostatniej kolejce strzelił swoją 150. bramkę w Ekstraklasie. Lider klasyfikacji najlepszych strzelców wszechczasów Ernest Pol ma 186 goli na koncie, ale grał w zupełnie innej futbolowej epoce, a poza tym Franek 8 sezonów grał za granicą, wiec jego osiągnięcia trzeba cenić wysoko. Smuda tymczasem woli poszukiwać piłkarzy o polskich korzeniach i błagać ich wręcz o występy w naszej kadrze. Reprezentant Polski od sierpnia 2010 roku Sebastian Boenisch w rozmowie po angielsku z polskimi dziennikarzami opowiadał, że trener Smuda dzwonił do niego 5-6 razy w tygodniu by przekonać go gry w kadrze, poza tym nie wykazał się większą znajomością polskiej piłki, ale obiecał, że na EURO zaśpiewa nasz hymn. Genialnie!

Podobny kabaret był przy próbie pozyskania do kadry stopera Laurenta Koscielnego, który po świetnym sezonie 2009/10 w Loriencie przeszedł do Arsenalu Londyn. W tym wypadku przekonywania Franza nie dały efektu i Koscielny nie zmienił swojej decyzji odnośnie gry dla Francji. Na polskie paszporty i powołania od selekcjonera czeka 2 środkowych obrońców, Manuel Arboleda i Damien Perquis. Perquis zagrał 3 mecze w kadrze Francji U-21 ale twierdzi, że interesuje go wyłącznie gra w seniorskiej kadrze Polski. Jego babcia była Polką i stoper Sochaux czeka na potwierdzenie obywatelstwa, tyle że sprawa się przeciąga, bo brakuje niezbędnych dokumentów potwierdzających obywatelstwo babci. Z kolei Arboleda od 5 lat gra w Polsce i spełnia wszystkie wymogi formalne, by grać w kadrze, ale czy 32-letni zawodnik, który kadrze pomoże zapewne w jednym turnieju to dobry pomysł? Zwłaszcza, że nie jest szczególnie lubiany wśród polskich zawodników, którzy bardziej lub mniej otwarcie ale krytykują grę przez niego w reprezentacji Polski. W tym wszystkim szokuje najbardziej trener Smuda. Oto co mówił na początku pracy z kadrą: „W tych poszukiwaniach nie możemy się zatracić. Żeby nie nabrać siódmej wody po śliwkach. Kupcy w Egipcie też zagadują po polsku: co słychać, jak się masz, kup coś. Ale może nie bierzmy ich od razu do kadry (o powołaniach dla Rogera i Obraniaka)” A co z tego wyszło? Najnowszym celem Smudy został Maor Melikson, którego w zimie sprowadziła Wisła Kraków. Izraelczyk, którego matka jest Polką, więc zaraz po przyjeździe otrzymał polskie obywatelstwo (Przepisy UEFA regulują liczbę zawodników spoza UE w drużynie, więc był to krok mający na celu odblokowanie miejsca na kolejnego, zagranicznego zawodnika spoza UE.) Maor został rewelacją ligi, eksperci uważają go za najlepszego obcokrajowca w historii naszej ligi. Sam jako kibic Wisły jestem zafascynowany Meliksonem, który „robi różnicę” w grze drużyny i ma niewątpliwe walory piłkarskie, ale jeżeli chodzi o kadrę mówię zdecydowane nie. Gdyby nie transfer do Wisły, Maor zapewne nigdy nie pomyślałby, że może zagrać w Polsce. Tymczasem Smuda kusi powołaniem i robi mu mętlik w głowie. Mam nadzieję, że Maor będzie grał dla swojej prawdziwej ojczyzny- Izraela. Dostał powołanie na mecz towarzyski z Wybrzeżem Kości Słoniowej, jednakże dopiero występ w meczu „o punkty” ostatecznie decyduje o reprezentowaniu danego kraju. EURO za 10 miesięcy. Gdyby polowania na paszport wypaliły we wszystkich przypadkach i selekcjoner wystawił do gry wszystkie „nowe nabytki”, to moglibyśmy mieć w obronie 3 obcokrajowców: Boenischa, Arboledę i Perquisa, a w pomocy czwórkę Melikson, Polanski, Matuszczyk i Obraniak- ponad połowa kadry wychowana poza granicami kraju. Smuda broni się przed krytyką, podając przykłady klasowych zawodników, których straciliśmy (Klose, Podolski, Trochowski) na rzecz Niemiec. Czy aby na pewno straciliśmy? Klose i Trochowski od razu wykluczyli grę dla biało- czerwonych barw i to ich wybór. Podolski natomiast nie mogąc doczekać się na powołanie z Polski przyjął powołanie od Niemców. Czy tak postąpiłby człowiek chcący naprawdę reprezentować Polskę? Jak już pisałem przy Polanskim, za takich panów dziękujemy! Reprezentacja tym odróżnia się od klubu, że klub buduje się jak chce i można zawodników szukać wszędzie. Kadra natomiast powinna reprezentować państwo i naród, który się w stu procentach z nią utożsamia. Jak jednak utożsamiać się z zawodnikami, którzy nie mówią po polsku i nie znają hymnu? Uważam, że jest to drażliwa sprawa, ale moim zdaniem ocena i kryteria powinny być jednoznaczne: bierzemy tylko tych, którzy naprawdę czują się Polakami, są wychowani w duchu polskości i Polska jest ich pierwszym wyborem, a nie tylko opcją rezerwową.
Brak głosów