Targi jak pociąg do Tłuszcza

Obrazek użytkownika coryllus
Kraj

Dawno, dawno temu słuchałem pewnej audycji radiowej. Prowadzący zastanawiali się czy nie byłoby dobrze i z korzyścią dla klientów, gdyby PKP zdecydowały się na puszczanie w pociągach muzyki z głośników. Od razu pojawił się problem, co mogłoby latać w pociągach jadących do Tłuszcza. Prowadzący zastanawiali się chwilę, a potem doszli do wniosku, że najlepszy byłby zespół „Pustki”. Nie wiem czy ten zespół istnieje, ale swego czasu fascynował mnie on szalenie. Gdybym miał taki pomysł na życie, żeby założyć zespół, co jest oczywiście niemożliwe, ale możemy sobie przecież pogdybać i gdybym ten zespół nazwał „Pustki”, musiałbym w następnej sekundzie popełnić harakiri z rozpaczy. To jest, mam nadzieję, zrozumiałe dla wszystkich czytelników tego bloga. No, ale zespół „Pustki” istniał kiedyś i być może nawet istnieje nadal. Moja koleżanka wyjaśniła mi kiedyś skąd się biorą pomysły na takie dziwne i dołujące nazwy zespołów. Powiedziała tak: gdybyś każdego członka takiego zespołu jak „Pustki” zapytał „co czujesz w środku?”, on bez wahania odpowiedziałby: pustkę. I to jest właśnie ten moment kiedy ja całkowicie tracę orientację. Nie mogę sobie bowiem przypomnieć ani jednej chwili w swoim życiu, kiedy tak w środku, w samym centrum jestestwa coryllusa, czułbym pustkę. Przeciwnie, wszystko się tam zawsze kłębiło i kotłowało, a bywało tak, że o mało nie rozwalało mnie na strzępy. Dzięki Bogu jednak jakoś dożyłem tych swoich lat i już mnie dziś trochę mniej trzęsie i przez to być może mogę spokojnie pisać te książki, po trzy na rok.
Okazało się jednak dzisiaj, że świat jest pełen miłośników zespołu „Pustki”, a spora ich liczba zgromadziła się na 19 Targach Wydawców Katolickich w Warszawie. Rano nie było może aż tak źle, choć okazało się, że to co na Targach Książki Historycznej w grudniu było połową stoiska i kosztowało 1000 zł, tutaj nosi nazwę stoiska typu B i kosztuje dużo, dużo więcej. Rano było jeszcze sporo osób, ale wszyscy czekali na popołudnie, kiedy to ludzie opuszczają miejsca pracy i kierują się ku swoim domostwom, zaglądając czasami pod zamek królewski, gdzie pod arkadami odbywają się targi książki. Próżne było nasze czekanie, bo popołudnie było gorsze niż pranek. Ponieważ ja mam na swoim stoisku jakichś gości właściwie przez cały czas i przez cały czas prowadzimy jakieś dyskusje naznaczone emocjami, pewnym zaskoczeniem było dla mnie i kolegi Gracjana, który akurat siedział na krzesełku obok, że nasze głosy są najmocniej wybijającymi się w przejmującej ciszy, która zapanowała w hali mniej więcej od godziny 15. Nie jest to wesoła konstatacja, tym bardziej, że jedynym głośniejszym od nas źródłem dźwięków był ustawiony obok mojego stoiska głośnik. Głośnik ten ryczał straszliwie zapowiadając występy Grzegorza Górnego, który napisał książkę o Całunie Turyńskim przebadanym po raz kolejny przez jakiegoś pana z Izraela, który przy tej okazji nawrócił się na chrześcijaństwo. Głośnik zapowiadał również spotkanie autorskie z Hanną Suchocką, która napisała książkę pod tytułem „Rzymskie fascynacje” albo pod jakimś podobnym. Niestety nie powiedzieli czy Suchocka pisze coś o Sacco di Roma, czy nie.
Najlepsza była jednak pani z kawiarni, która przyniosła mi ulotkę zachęcającą do wstąpienia na kawę podawaną w namiocie stojącym naprzeciwko arkad Kubickiego. Na ulotce tej było napisane, że jutro czekają nas niesamowite wprost atrakcje, okazuje się bowiem, że prócz kawy organizatorzy przygotowali dla gości spotkanie z Dariuszem Kowalskim aktorem z serialu „Plebania”, który grał w tym serialu rolę niejakiego Tracza. Tak się złożyło, że ja pamiętam akurat taki odcinek serialu „Plebania”, w którym Tracz odkrywa karty i mówi kim jest naprawdę. Otóż jest to sam diabeł we własnej osobie, bo kiedy przeczyta się jego nazwisko wspak, wychodzi nam słowo CZART. Tak więc niniejszym zapraszam na spotkanie z tym Panem, które reklamowane jest na ulotkach kawiarni „Muza”. Godzinę później w tej samej kawiarni odbędzie się spotkanie z Bogdanem Rymanowskim, którego nazwisko, nawet nie wiem jak poprzekręcane nie ułoży się w żaden zabawny kalambur niestety, a szkoda. O czym będzie mówił Rymanowski nie wiem, ale zapewne będzie to jeszcze ciekawsze od tego co zaprezentuje Dariusz Kowalski alias Tracz alias Czart alias „Plebania”. O 14.00 wystąpi zespół „Anielsi”, który z pewnością jest lepszy niż zespół „Pustki”, zapewniam Was o tym już dziś, choć nigdy nie słyszałem zespołu „Anielsi”, a zespół „Pustki” słyszałem tylko raz w życiu.
Po Czarcie, Rymanowskim i „Anielsach” wystąpi Marek Jurek. To jest były już na szczęście marszałek sejmu, gdyby ktoś nie pamiętał. I to z pewnością będzie lepsze niż zespół „Pustki”, a być może nawet lepsze niż Nergal.
O 16.00, dla absolutnych fanów i aniołów cierpliwości zaprezentuje się pani nazwiskiem Anna Golędzinowska. Jest to była modelka, która brała udział w różnych sex party u Berlusconiego, ale się nawróciła i teraz opowiada o tym w jakich okolicznościach do tego doszło. Napisała oczywiście książkę o swoich przygodach, którą można kupić na targach, nosi ona tytuł, którego nie wymyśliłby ani Czart, ani Jurek, ani nikt z zespołu „Pustki”, że o „Anielsach” nie wspomnę. Tytuł ten brzmi „Ocalona z piekła”. Oby to była prawda.
O 17.00 zaś w kawiarni „:Muza” wystąpi zespół jak najbardziej muzyczny, o nazwie „Arkadio”.
Jak widzimy gradacja zjawisk jest wyraźna i wielce zastanawiająca.
Na koniec rzeknę słowo na swój temat. Otóż można mnie znaleźć na stoisku nr 34, na samym końcu hali, jeśli skierujecie się na lewo od wejścia głównego. Zapraszam. Na targach będzie świetnie. Pod jednym jednakowoż warunkiem: musicie tam przyjść. Inaczej będzie tam jak w pociągu do Tłuszcza o 5.00, w sobotę rano. „Pustki”, „Anielsi”, „Arkadio”, Tracz i Marek Jurek. Tragedia w pięciu aktach po prostu.
Zapraszam także na stronę www.coryllus.pl

Brak głosów