Spowiedź poety czyli kryzys na rynku liderów

Obrazek użytkownika coryllus
Kraj

Eska podesłała mi wczoraj link do tekstu Wojciecha Wencla, który jest jego publiczną spowiedzią. Ja ten tekst przeczytałem i od razu odeszła mi ochota do szyderstw z Wencla, bo nie mam zwyczaju szydzić z istot chorych i dotkniętych poważnym nieszczęściem. Najlepiej jak sami przeczytacie ten tekst, jest długi, ale warto. Dawno nie trafiło mi się nic tak strasznego. http://www.barnaba.alleluja.pl/nowina.php?numer=20976

Od wczoraj myślę o tym jak zabrać się do opisania czegoś co nazwałem kryzysem na rynku liderów, a co jest pewnie jakimś socjotechnicznym zwodem mającym pozbawić nas, ludzi normalności i siły. No i nagle trafia się ten Wencel, który jest wprost modelowym przykładem całego tego oszustwa. Ja to napiszę najprościej jak potrafię, bo nie ma tu co ściemniać. Każdy kto jest uważany za lidera musi być podstawiony i wykreowany. Po prostu każdy, nie może być inaczej. Wyjątkiem jest Jarosław Kaczyński, któremu zabili brata, bratową, a z jego życia zrobili piekło, bo on jest po prostu prawdziwy. Wszyscy inni liderzy to mydło i Wencel wycięty z kartonu po „Delicjach szampańskich”. Jeśli ktoś ma tyle siły, by samemu wykreować się na lidera, mam na myśli lidera politycznego lub poważnego lidera biznesowego, zostaje na samym początku sparaliżowany i unieruchomiony. Procedurami, strachem, albo uwielbieniem tłumów, które mu po prostu żyć nie dadzą, a kiedy się wywali pod ciężarem tej miłości, powiedzą: e, nie nadawał się. I poszukają sobie następnego.

Dlatego właśnie należy jak ognia unikać wszelkich przywódczych aspiracji. Powtarzam: jak ognia. To jest pułapka, kanał i prosta droga do miejsca w którym siedzi poeta Wencel i rozmawia z istotą, która uważa za Jezusa Chrystusa. Żadnego przywództwa i żadnych struktur pionowych. To klęska. A mało, że klęska to jeszcze deprawacja. Mając bowiem lidera, prawdziwego lub podstawionego, cała reszta czuje się zwolniona z obowiązku myślenia, czytania i zadawania pytań. Chce tylko iść prosto przed siebie i śpiewać. Czas rewolucji masowych minął, to jest złe narzędzie i ono nam nie pomoże. Być może zaś okaże się, że wszyscy ci liderzy, kreowani odgórnie i oddolnie, to po prostu jakiś werbunek do czegoś co przekracza granicę naszego rozumienia.

Jaka jest więc właściwa droga? Ja tu nie będę specjalnie odkrywczy: musi być 60 liderów, albo 120 liderów, albo 200 i każdy musi mieć swój budżet. W dodatku duży i nie związany z lokalnymi rozdzielniami pieniędzy. To się już niedługo zacznie materializować, bo system zajmie się po prostu rabunkiem, a pieniądze i rzeczy wartościowe zastąpi nam bonami skarbowymi jak za PRL-u. Ludzie ci powinni być całkowicie pozbawieni złudzeń i mieć świadomość, że nikt lub prawie nikt nie daje człowiekowi szans za darmo. Szczególnie jeśli działa w jakiejś organizacji i szuka „młodych, zdolnych, bez kompleksów”. Takich rzeczy nie ma. Każdy powinien tworzyć swoją strukturę, która będzie podlegać wyłącznie jemu i nikomu więcej. Jeśli już zaś chce poszukiwać koalicjantów niech idzie do księdza proboszcza, tylko niech go nie straszy polityką od razu.
I to właściwie tyle, szczegóły każdy będzie ustalał we własnym zakresie i we własnym zakresie je rozwiązywał.

Napisałem o tym w sposób nie praktykowany dotychczas na tym blogu, hasłowo i mało subtelnie, ale to przez tego Wencla, nie mogę się po prostu otrząsnąć z wrażenia po tym tekście. Ja jestem przyzwyczajony do tego, że ludzie są ułomni i błądzą, a także do tego, że notorycznie kłamią, ale żeby uprawiać taki ekshibicjonizm? I jeszcze mieszać to z sakramentem spowiedzi, a przy tym kłamać tak bezczelnie? To jest coś niepojętego.

Teraz drugi tekst. Wczoraj Izabela Falzman opublikowała na swoim blogu tekst następujący: http://naszeblogi.pl/36902-czy-o-ichtiologii-ma-prawo-mowic-tylko-ryba
To jest jeden z najbardziej wstrząsających tekstów jakie ostatnio czytałem. I on także dotyczy kryzysu na rynku liderów. Nie jestem w stanie zrozumieć jak ludzie mogą iść w góry i ryzykować życie. I żadne argumenty o przygodzie, adrenalinie i innych duperelach do mnie nie trafiają. To jest po prostu kolejne mega oszustwo. Ci wszyscy faceci nakręcają koniunktury rynkowe, martwi zaś służą im za kampanie reklamowe. To jest jakaś mocno wyrafinowana podłość, której wiele osób broni, bo przecież chodzi o coś więcej, prawda? Nie o sprzedaż linek, raków, ubrań i czego tam jeszcze. Chodzi i przygodę i sukces. Zginęli dwaj ludzie, być może nie było możliwości, by ich uratować, ale nie pieprzcie mi o tym jak wspaniałe są góry i ile tam jest cudownych rzeczy, kiedy okazuje się, że to wszystko jest biznes. Ci zaś, którzy są liderami w tej branży zajmują się wyłącznie robieniem pieniędzy. No i jeszcze sponsoring i władza. Ponoć patronem tej ostatniej wyprawy był prezydent Komorowski. Nie wiem czy to prawda, ale w komentarzach pod tekstem Pani Izabeli były pojawiły się takie informacje. Ponoć, za połączenie z ekipą himalaistów, telefoniczne połączenie, celem zdobycia podstawowych informacji, trzeba zapłacić 8,99. To jest gorzej niż skandal. I on jedynie potwierdza to co napisałem wcześniej: przywództwo, każde przywództwo, które widzicie jest oszukane. Przywództwo Wielickiego też. Nie patrzmy nawet w tę stronę i pomódlmy się za tych zabitych i za rodziców tego biednego chłopaka, który miał tak głupie marzenia. Jeszcze głupsze niż Wencel, choć to się wydaje niemożliwe.
Przepraszam, że tak krótko, ale muszę kończyć książkę.

Wszystkich oczywiście zapraszam na stronę www.coryllus.pl oraz do księgarni www.multibook.pl, http://www.ksiazkiprzyherbacie.otwarte24.pl/ do księgarni wojskowej w Łodzi przy Tuwima 34, do księgarni Wolne Słowo W Lublinie przy ul. 3 maja, do księgarni „Ukryte miasto” w Warszawie przy Noakowskiego 16, W księgarni Tarabuk przy Browarnej 6 w Warszawie, oraz do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie.

Informuję także, że 2 kwietnia w Zielonej Górze odbędzie się mój wieczór autorski. Początek prawdopodobnie o godzinie 18.00, ale nie znam jeszcze miejsca, w którym przyjdzie mi prezentować książki.

Brak głosów