Różowe okulary naszej historii

Obrazek użytkownika coryllus
Historia

Historia Polski nie dość, że jest systematycznie zakłamywana, to jeszcze źle jej uczą, a kiedy próbują uczyć dobrze to wychodzi jeszcze gorzej niż przedtem. Dominującą metodą nauczania historii jest kokieteria. Dzieje służą w Polsce do tego by kokietować dzieci lub polityków, zależnie od tego co jest akurat potrzebne i komu. Większość Polaków nie jest zainteresowana swoją historią i brzydzi się jej, a przyczyny tego stanu rzeczy są dwie: wspomniana kokieteria i szamańskie hierarchie wyrastające wokół poszczególnych dziedzin. No i metoda. Metoda, która każe badać najdrobniejsze szczegóły i analizować je, a następnie zestawiać obok siebie w nadziei, że coś z tego wyniknie. Nie wynika nic poza tym, że ludzie jeszcze bardziej się od historii odsuwają. I nie jest ona dla nich nauczycielką życia, a jakimś upiornym snem służącym do macerowania mózgów.

Tak to wygląda po stronie zwanej nie wiedzieć czemu „naszą”. Po tej drugiej stronie jest zaś tylko czarne kłamstwo i nic więcej. I – o zgrozo – ludzie częściej wybierają tamto czarne kłamstwo niż te wszystkie prawdy, którymi próbują ich karmić „nasi”. Dlaczego? Bo są lemingami - brzmi najczęściej słyszana odpowiedź. To zła odpowiedź i nie służy ona niczemu poza kolejnym podziałem Polaków. Podziały zaś utrwalają się zawsze najmocniej wokół historycznych granic. I nie chodzi mi tutaj o podział pomiędzy prawdziwymi Polakami a tymi przywiezionymi tu na ruskich czołgach. Chodzi mi o podział, który nieuchronnie dokonuje się w każdym pokoleniu w grupie tych ludzi, którzy nie dość, że historię znają to jeszcze ją lubią.

Przyjęło się w Polszcze pisać o historii w sposób hagiograficzny. Powoduje ów sposób natychmiastową reakcję w postaci tak zwanego „odbrązawiania”. Myślę, że zarówno za jednym jak i drugim sposobem stoi ten sam budżet, bo przecież inaczej być nie może i tak długo ten serial dla idiotów by nie leciał. A leci. Przyjęło się także w Polszcze historię popularyzować, a jeśli ktoś popularyzacji nie lubi natychmiast zasypuje nas stosem specjalistycznych broszur, w których omówione są sprzączki od pasków policji państwowej używane w latach 1920-1927. I temu obłędowi nie ma końca. I tutaj również moja intuicja prowadzi mnie w tym samym kierunku. Jest jeszcze klamra, która to wszystko spina. Są nią różowe okulary, na których dla żartu ktoś narysował mnóstwo kościotrupów. Wiecie, tak jak to się teraz wszędzie spotyka. Kiedy je zakładamy od razu chce nam się żyć i myślimy sobie – nawet jeśli wywiozą nas na Sybir, albo do Oświęcimia, to później, za jakieś dwadzieścia lat, będzie z tego niezłe sympozjum naukowe, albo film fabularny ku pokrzepieniu serc. Nie jest źle. I uspokojeni tą myślą zasypiamy wsłuchując się w turkot kół pociągu sunącego w nieznane.

Ja, ponieważ nie jestem tak zwanym zawodowcem, a jedynie pogardzanym amatorem i nie uczestniczę w żadnych hierarchia oraz do niczego nie aspiruję, zaproponowałem tu swego czasu opowiadanie historii jak baśni. I powstała z tego książka „Baśń jak niedźwiedź. Polskie historie”. A dziś jeszcze sądzę, że prócz baśni są także inne sposoby na historię i one – całe szczęście – nie mają nic wspólnego z Łysiakiem. Jednym z tych sposobów jest zmiana perspektywy i obejrzenie jakiegoś fragmentu historii z pewnego oddalenia, a nie dość, że z oddalenia to jeszcze za pomocą narzędzi, których do opowiadania historii Polski nie stosowano nigdy lub bardzo rzadko – pieniędzy.

Ja oczywiście wiem, że jest dziś na rynku książka tego Chińczyka, która opowiada o kulisach europejskiej historii w sposób, od którego powstają włosy na głowie – książka nazywa się „Wojna o pieniądz”, ale wiem także jak łatwo zaklasyfikować ją do chińskiej propagandy politycznej i gospodarczej w Europie. No i autor skupia się na czasach nam bliskich czyli omawia dzieje białego człowieka od wojen napoleońskich do dziś. Poza tym mało mówi o Polsce. My zaś spróbujemy zastosować inną metodę. Musimy się w tym celu cofnąć do stulecia XVII i przyjrzeć angielskim koloniom w pierwszej jego połowie. A co to ma wspólnego z Polską? Spyta ktoś. Zaraz zobaczymy.

Do połowy XVII wieku zwarte kolonie angielskie znajdowały się na kontynencie północno-amerykańskim. Poza tym Anglia posiadała porozrzucane po całym świecie wyspy, takie jak Antigua, Barbuda, czy Wyspa św. Heleny. Kontrolowali także Anglicy część wybrzeży indyjskich i aspirowali do tego, by wypchnąć Holendrów z Pacyfiku oraz odebrać im monopol na handel korzeniami z Moluków. Trochę mało – powie ktoś. To zależy co jest komu do czego potrzebne. Biedne purytańskie i prezbiteriańskie osady w Ameryce nie były w owym czasie Anglikom potrzebne do niczego poza tym, że można było tam wysyłać niezadowolonych z życia na wyspie reformatorów religijnych, którzy wszczynali niepokoje i osłabiali władzę króla. Co innego wyspy i nadbrzeżne faktorie oraz protektoraty. Od czasów królowej Elżebiety Anglia żyje z pryzu. I gdzieś trzeba mieć punkty przeładunkowe oraz bazy morskie dla piratów. I one są właśnie na tych małych wyspach, które sąsiadowały z Ameryką Południową. Była też wyspa św. Heleny, tak szczęśliwie położona, że musiały koło niej przepływać wszystkie statki udające się do Indii i z Indii wracające. Anglia I połowy XVII stulecia połączona jest unią ze Szkocją i to jest ciągle mało, żeby wywierać znaczący wpływ na politykę europejską. Tę robią Francuzi, ale czynią to tak by ich ręce były w tej polityce jak najmniej widoczne.

Wojna która wybucha w roku 1618 i nazwana zostaje później wojną trzydziestoletnią jest starciem pomiędzy północą a południem. Pomiędzy protestancką północą, a katolickim południem. Północ w pierwszej fazie wojny reprezentują księstwa niemieckie i Czechy, a południe Habsburgowie. Po stronie północy stoją także pieniądze Holendrów oraz wynajęci przez nich ludzie. Nie stoją oni jednak tam na tyle mocno by się ich nie dało przegnać. Francuzi włączają się do wojny po stronie protestantów, albowiem ich interesem jest osłabienie, a może nawet likwidacja Cesarstwa. Patrząc na to z dzisiejszej perspektywy widzimy, że coś tu jest nie tak, że ten katolicyzm francuski był jakiś podejrzany już wtedy, a może po prostu był podejrzany zawsze. Drugie katolickie mocarstwo kontynentu – Polska stoi spokojnie i nie reaguje tak jak powinno, choć przyszłość dowiodła, że właśnie wtedy rozstrzygały się jej losy. Nie liczę tutaj wysłania Lisowczyków na Węgry.

Najistotniejszym jednak momentem w tej wojnie jest oczywiście włączenie się do niej Szwedów. W głowie Gustawa Adolfa powstaje wtedy pomysł, by zmontować wielkie protestanckie imperium ciągnące się od północy ku Adriatykowi i morzu Czarnemu – wszak Siedmiogród także ma w tym uczestniczyć. Francuzi włączają się w to, a Polska patrzy, nie czyniąc absolutnie nic istotnego. O mały włos, a udałoby się ów plan zealizować, ale ktoś zastrzelił króla na polu bitwy i losy wojny potoczyły się nieco inaczej. Habsburgowie przegrali, ale ocalili państwo. Nie podzielono go, choć były takie plany i można było to zrobić. Mówiąc językiem dzisiejszych polityków – poszedł jakiś dil pod stołem. Monarchię ocalono Francja wyszła z wojny zwycięsko, Szwedzi dysponowali ogromną armią, a Niemcy były spustoszone i nie zdolne do niczego. Pierwszy raz chyba, w tym momencie nadarzyła się sytuacja, by oś polityki europejskiej przestawić z kierunku północ południe na kierunek – wschód-zachód. Oto na wschodzie rosło wielkie państwo moskiewskie, państwo, które nie dość, że czerpało dochód z ziemi to jeszcze miało tradycje kupieckie i tradycje łupieskie. Czy wam to czegoś nie przypomina? No, może trochę, bo czymże w końcu różni się kupiectwo na morzu od kupiectwa na lądzie, albo łupiestwo na morzu od tego samego na lądzie? Środkami transportu jedynie.

Pomiędzy tymi dwoma rosnącymi imperiami, z których jedno zostało już nazwane – Imperium Brytyjskim, w dodatku nie przez byle kogo, bo przez największego czarnoksiężnika tamtej doby Johna Dee, teoretycznie nie ma politycznej próżni. Teoretycznie, bo z krajów które mogłyby się im przeciwstawić istnieje tylko Francja, ale tu nie o Francję chodzi. Niemcy nie istnieją, Cesarstwo jest osłabione, a na Pomorzu stoją olbrzymie szwedzkie armie. Do tego jeszcze ta idea protestanckiego imperium. To wielka pokusa, tym bardziej, że przeciwnik zdaje się niczego nie widzieć. Wojna jednak wymaga pieniędzy tych zaś nie ma zbyt wiele, albowiem kolonie brytyjskie to zaledwie kilka wysp, no do tego ciągle jeszcze trwa wojna domowa. Cromwell nie jest jeszcze na tyle mocny by dyktować swoje warunki. Od czego jednak prowokacje i tak zwane niepokoje wewnętrzne?

Po co oni mieli by to robić? Otóż Anglia potrzebowała zboża. Dużo zboża, a zboże to rosło w Polsce i było spławiane Wisłą do Gdańska. Tam kupowali je Holendrzy i wieźli na swoich statkach do portów Europy, także do portów angielskich. To się bardzo nie podobało kupcom w Londynie. To się także nie podobało carowi, który handlował z Anglikami przez Archangielsk, ale był to póki co handel nie porównywalny z handlem Gdańskim. Car miał jednak jeszcze jeden kłopot – u niego zboże rosło słabo, nie było nawet co porównywać z tym które rosło w Polsce. Nie było także szans na to by zabrać Polsce to zboże razem z ziemią, na której rosło. Można było za to pokusić się o zboże, które rosło z Kurlandii, nie było tam może zbyt ciepło, lato było krótkie, ale wystarczająco długie by wyprodukować parę kwintali żyta. Pomiędzy carem a Kurlandią stali jednak Szwedzi. No i Polska, ale na Polsce zdaje się wszyscy już wówczas położyli kreskę. Nie uprzedzajmy jednak faktów.

Czy mówi wam coś nazwisko Martin Cameron? Nie, nie chodzi mi o zapomnianego szkockiego wirtuoza gry na dudach. Martin Cameron. Członek jednego z najstarszych klanów szkockich. W niemieckich źródłach z epoki pojawiają się dwie wersje tego nazwiska. Jedna z nich brzmi tak jak zapisaliśmy to wyżej, a druga zgoła inaczej, bo też i w innym języku jest zapisana – Maksym Krzywonos.

Myślę, że wizja Henryka Sienkiewicza jest poważnie uproszczona. I to także jest błędem, który ciąży na polskiej historii. Martin Cameron. Martin Cameron miał być najemnikiem Gustawa Adolfa, który przypadkiem zaplątał się na Dzikie Pola i przystał do Kozaków. Wizja ta, romantyczna i uwodzicielska, nie pasuje jednak do realiów XVII wieku. W tym samym czasie mniej więcej na Dzikie Pola zaplątał się – poprzez turecką niewolę – inny Brytyjczyk – John Smith. Późniejszy kolonizator Wirginii, człowiek, który sprowadził polskich smolarzy do Ameryki by nauczyli tych ciemnych Purytan obchodzenia się z drewnem. John Smith nie przystał do Kozaków, spłynął sobie w górę Dniepru dostał się do Lwowa potem do Warszawy i Gdańska, aby w końcu powrócić do Londynu. Pomiędzy nazwiskiem Cameron a nazwiskiem Smith jest relacja taka w ówczesnych czasach jak pomiędzy nazwiskiem Janusz Radziwiłł a nazwiskiem Abdyjasz Plwocina. Uważam, że to ważne rozróżnienie.

W roku 1648 wybucha powstanie Chmielnickiego, którego tło jest nam doskonale znane, ale kulisy wcale nie. Powstanie to zatrzymuje się po serii błyskotliwych zwycięstw i nie może ruszyć dalej. Okazuje się bowiem, że kraj który milcząco przyglądał się wojnie trzydziestoletniej nie jest wcale taki słaby jak to się wydawało. Cofnąć się już jednak nie można, bo stawka jest zbyt wysoka. Potrzebna jest nowa wojna, a wojna oznacza wydatki. Tych zaś nie ma skąd brać, bo na wyspach ciągle jest niespokojnie, a kolonie nie przynoszą jeszcze dochodów. Łupienie Hiszpanów to za mało by poruszyć Szwedów i cara, którzy w dodatku szczerze się nienawidzą. I tu dochodzimy do tak zwanego sedna, które zwykle mistrzowie metafor nazywają „momentem zwrotnym”. W roku 1651 dowódca sił rojalistycznych walczących z Cromwellem książę Rupert chroni się w Portugalii. Anglia republikańska jest już na tyle silna, że może wysłać po niego ekspedycję karną. Na jej czele staje admirał, lord protektor pięciu portów Robert Blake. Portugalia to mały kraj, który dziesięć lat wcześniej wyzwolił się spod dominacji hiszpańskiej, ma on jednak coś czego nie mają Brytyjczycy – olbrzymie kolonie. Kolonie te leżą odłogiem, bo Portugalczycy są za słabi by je eksploatować. Blake wpływa do Lizbony pokonuje Ruperta i podporządkowuje kraj Cromwellowi i parlamentowi. Tak po prostu. Od roku 1651 Anglia i Szkocja nie są już tym czym były dawniej, w jednej chwili ich potencjał, moc i siła kredytu wzrasta kilkukrotnie. W dodatku ma to taki walor, że jest ukryte. Nikt tego nie widzi, bo ludzie nie patrzą za kulisy tylko na scenę. Na scenie zaś jest król Portugalii i dworski ceremoniał. Całkowicie bez znaczenia. W koloniach rządzą od tamtej chwili londyńscy kupcy, kredyt szybuje w stratosferę i można już wszystko. Można na przykład dać pieniądze na wojnę królowi Szwecji Karolowi X Gustawowi. I on zrobi z tych pieniędzy właściwy użytek. Można je dać carowi i Chmielnickiemu, a także Węgrom. Wystarczy. Na pewno wystarczy. Milton kilka lat później napisał wiersz dedykowany królowi Szwecji, w którym dziękował mu za „zgruchotanie Polski, baszty papizmu”, ten sam Milton napisał odę na cześć Cromwella.
Opisywane tu relacje niepokoją Habsburgów, ale tylko trochę, stosują oni bowiem, wielokrotnie powtarzaną później przez wszystkich Niemców metodę polegającą na eksportowaniu niepokojów i wojny za granicę. Nikt w Wiedniu nie spieszy Polsce z pomocą, przeciwnie, Wiedeń po staremu sponsoruje Kozaków i czeka co się wydarzy. A powstanie protestanckiego imperium kosztem Polski? Bajki. Musiałoby tam nie być cara. Wiedeń jest spokojny bo kosztem Polski, rabunku, który się tam dokonuje i tak zwanej ogólnej jumy, czyli upadku podreperuje nieco budżet i stanie na nogi. Pewien niepokój jednak jest, bo nie wiadomo ilu Anglików zwiedza właśnie Turcję i czym poza dywanami i kobietami się interesują. Stąd właśnie cieplejszy nieco stosunek Wiednia do Jana Kazimierza.

Największymi przegranymi tej rozgrywki prócz Polaków, którym w końcu udaje się przegnać najeźdźców, ale z upadku się już nie podniosą – są Holendrzy. Handel i bałtycka żegluga zostają im odebrane. Ale wróćmy jednak na chwilę do wojny. Szala waży się długo, w końcu jednak przechyla się na stronę Polską, czyli na stronę katolicką. Oczywiście ma to wiele przyczyn, pamiętajmy jednak zawsze, że wojna to pieniądze. W roku 1658 umiera lord protektor Olivier Cromwell, podobno ktoś go otruł. Kiedy skupimy się na tym mocniej okaże się, że nie istnieje coś takiego – jak prawdopodobne otrucie. Jeśli pojawia się podejrzenie to znaczy, że fakt miał miejsce. Po śmierci Cromwella nic nie jest już takie jak dawniej. Traktat rozbiorowy podpisany w Radnot na Węgrzech 6 grudnia 1656 roku przez Szwedów, Chmielnickiego, Radziwiłłów, Brandemburgię i Węgrów i cara można rzucić psom. Nic z tego nie będzie.

W roku 1660 umiera w Goeteborgu król Szwecji Karol X Gustaw, ma 38 lat. Podobno ktoś go otruł. Podobno jak sobie już powiedzieliśmy nie istnieje w takim wypadku. Słabi aktorzy, gracze którzy licytowali za wysoko znikają ze sceny, a Europa która na moment przypominać zaczęła świat zorientowany wzdłuż linii wschód – zachód wraca na stare tory. Na scenę wkraczają Turcy. Ponownie. Jeśli zaś Turcy to znaczy, że także Francuzi.

Dla Polski nie oznacza to nic dobrego, bo przed nami jeszcze jedna III wojna północna, która pogrąży nas całkowicie, a układ sił w Europie zostanie po niej ostatecznie odwrócony. Anglicy dysponować będą nie tylko koloniami portugalskimi, nie tylko Ameryką, ale także ziemią Afryki i ziemią oraz skarbami Indii. Car zaś pojedzie na naukę do Holendrów, którym także się coś od życia należy.

Powiecie, że wszystko to są sprawy znane. Dlaczego więc nie powtarzacie tego? Dlaczego bez przerwy ględzicie o rzeczach nieważnych lub przydatnych jedynie zbrodniczej propagandzie. Dlaczego nie mówią o tym politycy, dlaczego się tego nie uczą. Nie wiem.

Kiedy mieszkałem w akademiku miałem kolegę, Carlos mu było na imię. Pochodził z Mozambiku, który jak pamiętamy jest dawną portugalską kolonią. Carlosa wielu z was na pewno pamięta, bo to taki olbrzymi murzyn z dredami, którego czasem pokazuje telewizja. Był didżejem na starym mieście dawno temu. Co robi dzisiaj, nie mam pojęcia. Spotykam go kiedyś, a on – cały zadowolony i uśmiechnięty pokazuje mi swój nowy paszport i mówi, że Mozambik skąd właśnie wrócił należy dziś do Brytyjskiej Wspólnoty Narodów. Nie powiem, zdziwiłem się. On także. Obaj nie mieliśmy pojęcia dlaczego Mozambik nagle stał się częścią tej wspólnoty. Aha, i nie mówicie mi, że ta historia nie ma nic wspólnego ze współczesnością.

Brak głosów

Komentarze

Z jedną poprawką.
Anglii doby wojny trzydziestoletniej daleko do miana "imperium" - i nikt jej w ten sposób nie traktował.
Odstająca cywilizacyjnie od reszty Europy, tonąca w błocie i brudzie, szarpana wewnętrznymi konfliktami, rządzona przez nieudolnych Stuartów (co owocuje później określonymi konsekwencjami, wiadomo jakimi), biorąca regularnie baty od Francji na kontynencie - państwo co najwyżej drugorzędne.

Znane jest specyficzne podejście historyków angielskich do pewnych kwestii.... :), ale, umówmy się, dopiero od połowy XVIII wieku mówić możemy o "mocarstwowości" Anglii. Nie dajmy się zwariować - w XVII wieku Anglia pasuje się mniej więcej na poziomie Wielkiego Księstwa Moskiewskiego - bardzo mało liczy się na europejskiej szachownicy.

Vote up!
0
Vote down!
0
#218472

Myślę, że ulegasz daleko idącym złudzeniom, ale niech ci będzie. Napisałem ten tekst właśnie po to, by nieco te złudzenia przewietrzyć. Baty na kontynencie powiadasz? Anglia jest wtedy w sojuszu z Francją przeciwko Hiszpanii, posiada o ile pamiętam Calais i Dunkierkę. Rozumiem - masz prawo mi nie wierzyć - zważ jednak na to, że kariera imperialna Wielkiej Brytanii nie mogła się zacząć od utraty kolonii amerykańskich.

Vote up!
0
Vote down!
0

coryllus

#218483

Nie będę udawał, że jestem tutaj do końca obiektywny :0, ostatecznie pisałem tylko komentarz :).
Pamiętaj jeszcze o kwestii hugenotów we Francji (a wojna trzydziestoletnia już wtedy trwała w najlepsze, tyle że bez jej udziału), skutecznie spacyfikowanych przez Richelieu - a mających wsparcie angielskie właśnie.

Wiesz, ja też coś tam czytałem, to nie tyle kwestia wiary co... perspektywy :)
Wolę podejście z punktu widzenia Europy kontynentalnej jednak, niż perspektywę wyspiarską, a pewnie dlatego, że za Anglikami, historycznie , nie przepadam .. ;)

XVIII wiek napisałem... zasadniczo chyba Anglia stała się poważnym partnerem gdzieś po, de facto, krachu poczynań Ludwika XIV (powiedzmy, ze wojna o sukcesję hiszpańską, niech będzie to jakiś deadline). Orańczyk, później dynastia hanowerska, itd...

Ale- zapomniałem napisać poprzednio - czepiam się, trochę na potrzeby fajnej dyskusji, bo tekst super.
I dorzucę 10 :).

Vote up!
0
Vote down!
0
#218489

Dzięki, mnie w tym najbardziej zainteresowała metoda. Oni przejęli aktywa portugalskie w XVII wieku i stali się poważnym graczem z dnia na dzień, co zostało zaprzepaszczone przez Stuartów potem, a po II wojnie ich aktywa wraz z nimi przejęli Amerykanie. Rosja zaś przejęła wschód. To są stare metody wzmacniania potencjałów, ale oni zrobili to po raz pierwszy właśnie wtedy. Dlatego to takie ważne.

Vote up!
0
Vote down!
0

coryllus

#218496

Tak, zaczęło się od Portugalii, potem zresztą Półwysep Iberyjski stał się regularną "bazą" do wypadów w głąb kontynentu.

Swoją drogą sama wojna trzydziestoletnia jest przeciekawa.
Z jednej strony, popisów takiej indolencji wojskowej ze świecą szukać (owszem, były perełki), a drugiej strony to pierwsza wojna, którą można nazwać "totalną", wyniszczyła Niemcy, kawałek Czech, Pomorze, przy okazji skutecznie podcięła ekonomię wszystkich państw w niej uczestniczących.

Polska polityka neutralności... różnie o tym piszą, a ja sam nie mogę się zdecydować. Tzw. pierwsza odsiecz wiedeńska, prze niektórych wyklinana jako błąd, użeranie się w latach 20-tych ze Szwedami na północy, plusy dodatnie i plusy ujemne...
Jak się nie gra, to się nie wygra, a Rzeczpospolita ewidentnie ochoty zaangażować się nie miała. Co nam pewnie oszczędziło wiele, ale też żadnych zysków nie przyniosło - poza świętym spokojem (też nie do końca).

Najlepsza koniunktura, żeby się włączyć była chyba po roku 1632. Udało się jakoś sprawy tureckie wyprostować, Moskwa jeszcze lizała rany po Wielkiej Smucie...
Ale cóż :).

Vote up!
0
Vote down!
0
#218508

no tak tylko,ze w Polsce byli Wazowie ze Szwecji a to zmienialo zupelnie optyke polskiej polityki,
bo dodajac ambicje elekcyjnych krolow do szwedzkiej korony wilkalo nas niestety w konflikt ze Szwecja.
Tymczasem Polacy powinni lacznie ze szwedami zloic rosyjskie doopska i za nic nie dopuscic ich do Baltyku...
Dlaczego autor pomija wlasne podworko /Rzeczypospolitej koncentrujac sie na Angli?
To Polacy dali sobie w kasze dmuchac i ulegali wplywom roznych szpionow lub wichrzycieli....
Gdyby wczesniej zrobiono Rzeczpospolita Trojga Narodow- wlaczajac tez szlachte z Rusi/obecnej Ukrainy}
historia potoczylaby sie inaczej i ruskie nie wichrzyliby z Chmielnickim przeciw Polakom.
Nie podskakiwal by nam prusak- to nalezalo przejac zgodnie ukladem z 1525 po wymarciu linii Hohenzollerna w 1618 - ni austriak.
Tymczasem my bylismy zajeci wojna, w ktorej Prusak byl sprzymierzencem Szweda.....
A tak pozwolilismy na wyhodowanie pod bokiem gada, ktory potem wspolpracowal z Rosja by nas oslabic, roztargac na kawalki w rozbiorach.
Jeszcze z drugiej str uderzyl Turek parokrotnie.
Co szukac pod lasem jak mamy dosc pod wlasnym nosem.
z wiki :
"Zygmunt III Waza został wybrany w 1587 na króla Polski, w Szwecji był zwalczany ze względu na wyznanie katolickie i w 1599 pozbawiony korony na rzecz stryja - Karola IX Sudermańskiego. Jednak synowie Zygmunta Władysław IV i Jan II Kazimierz panujący w Polsce używali nadal tytułów królów Szwecji, co było jedną z przyczyn wojen polsko-szwedzkich w XVII wieku."

Jak wiadomo te wojny szwezkie i okres rebelii Chmielnickiego trwaly kilkadziesiat lat w Rzeczypospolitej,
tak od ok 1600 do pokoju w Oliwie 1660.

A czym byly wojny ze Szwecja, ktora byla luteranska
jak nie starciem rowniez o wiare ?
A wojna z Rosja o wplywy koscielne na Rusi miala tez motywy religijne...
( czyli komu maja podlegac chrzescijanie tamtejsi Watykanowi czy Moskwie )

Vote up!
0
Vote down!
0
#218544

Z całym szacunkiem, ale wiki, jako źródło...

Część prawdy. Gdyby Polacy tak gwałtownie nie dopominali się o przekazanie terenów dzisiejszej Estonii, co nb zagwarantował Zygmunt wstępując na tron polski - nie byłoby detronizacji...
Szwedzi wcale nie palili się do tego, żeby Zygmunta zamieniać na kogoś innego...

A Coryllus ma 100% racji pisząc o "różowych okularach".
Ja bym to określił nawet dobitniej - od dziesiątek lat, a nawet dłużej jesteśmy uczeni historii w jakiś przedziwny sposób. (a przepraszam, już nie, przecież wycofali...).
Schematy, kalki, a wszystko w sosie poprawności politycznej. Tej promowanej przez zaborców, tej komunistycznej, a teraz europejskiej.

Przykładowo, Zygmunt III ma bardzo złą prasę, a zupełnie niezasłużenie. Ale to temat na dłuższą rozmowę, a mnie czasu ździebko nie dostaje :).

Na szybko: wojny ze Szwecją miały podłoże terytorialne, Szwecja przez cały XVII wiek przezywała okres dość intensywnej ekspansji w basenie Bałtyku, a i my mieliśmy swojego czasu pewne aspiracje co do Inflant. Religia? Przypomnę ilu protestantów mieszkało na północy Rzeczypospolitej... Rzeczpospolita byłą krajem wielowyznaniowym i wielonarodowym - co zresztą nie tylko, ze chwalebne, ale jeszcze działało na korzyść.

Co do Rosji...
Prawosławie było bardzo rozpowszechnione na naszych wschodnich ziemiach. Ba, stanowili oni zdecydowaną większość. Później byłą sprawa nieszczęsnej Unii Brzeskiej, to trochę dołożyło. Jeśli ktoś, to Rosjanie mieli "misję" zjednoczenia wszystkich ziem prawosławnych - ale nie my, ani nie Litwini, anie nie Koroniarze.
Terytorium, znowu.

Rzeczpospolita Trojga Narodów to piękna idea, niestety pozostałą w sferze mitów. Po wybuchu powstania Chmielnickiego było już grubo za późno na takie pomysły. A wcześniej - pamiętajmy o polityce kolonizacyjnej, która zintensyfikowała się po Unii Lubelskiej, kiedy to Ukraina weszła w skład Korony. Szlachty pochodzącej stamtąd, ruskiej, było relatywnie mało - z kim ta unia?

Chmielnicki... to sprawa nie tyle jakiejś świadomości narodowej ludności na Ukrainie (bo takiej, odrębnej, nie było), ile po prostu niezadowolenia Kozaków, chłopów zamieszkujących tamte tereny. Geneza raczej społeczna niż narodowa...
I znowu, to, jak wyglądała Ukraina pod względem etnicznym, społecznym, itd, w XVI/XVII wieku - kwestia dość złożona i, jak dla mnie, nie na dziś.

A Coryllus? Cóż - napisał (również) o Anglii, takie jego prawo, jako Autora :)

pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#218558

1)pisze z daleka od jakiejkolwie polskiej biblioteki wiec przytoczenie wiki wcale nie uwazam za hanbiace.
Zwlaszcza jesli dotyczy to podania dat panowania Wazow badz ich dokladnych imion.
2) gdyby nie bylo nacisku "polskiego wazy" na innowiercow w Szwecji to moze nawet nie doszloby wtedy do konfliktu...
3)Rosja - wlasnie miala ambicje by zapanowac nad prawoslawnymi duszami miedzy Warszawa /Krakowem a Moskwa i zaczela sie wtracac w nasze wewnetrzne spraw, rzekomo w obronie prawoslawia.
To nasi nie docenili wroga z Moskwy, nie zostalo to dobrze rozegrane....
"Dzieki temu" polowa obecnej Ukrainy jest rosyjskojezyczna.
4) oczywiscie ze tworzenie unii Trojga bylo sensowne i na dlugo przed Chmielnickim - ten gdy sciagnal Turkow, Tatarow i Moskwe juz byl troche pozno i wtedy stracilismy spora czesc ziem lacznie z Kijowem.
Tymczasem ruscy bojarowie i szlachta byla spolonizowana.
Dosc to opisal min. Norman Davis w "Bozym Igrzysku".
Wlasnie Kozakom nalezalo nadac prawa szlacheckie - to byl ten "spoleczny problem".
Bo Kozacy walczyli za Rzeczypospolita na tamtych terenach.
Potem odwrocili sie niestety to byl poczatek slabosci i rozbiorow jeszcze przed 1772.
Obecna Ukraina 50mln
Bialorus ok 10 mln
Polska 38 mln i juz mamy potencjal ponad 100mln narodu wiec porownywalny z obecna liczebnoscia Rosji ~ 150 mln.
od ok 300 lat jestesmy popychani,
wtracaja sie w nasze sprawy wewnetrzne,
jakis durny anglik Curzon wyznacza nam granice na Bugu
a Stalin pociaga ja dalej pozbawiajac nas nawet Lwowa i zaglebia naftowo -gazowego w tamtych stronach.
W stronach, ktore byly ostatnia zapora przez Turczynem i Tatarami przez kilkaset lat.
Nawet Petlura godzil sie z Pilsudskim na granice na rzece Zbrucz - wiec mielibysmy inna granice w Karpatach ze Lwowem.
polecam mape ( niestety wikiw... )

Tak wygladal zabor austriacki w 1914 - ta czesc dawnej Rzeczypospolitej nie zostala zrusyfikowana !

http://pl.wikipedia.org/w/index.php?title=Plik:Galicia_physical1914.jpg&filetimestamp=20110518184035

Wiec po czasie mozemy sobie tylko pogdybac.

Vote up!
0
Vote down!
0
#218654

Gdyby i trzeba - dwa magiczne słowa. Gdyba zadzwoni do Trzeby i wszystko będzie załatwione. Piszę o Anglii, bo to jest tekst o Anglii.

Vote up!
0
Vote down!
0

coryllus

#218616

ok
a pierwsze zdanie tekstu
"Historia Polski nie dość, że jest systematycznie zakłamywana,"
i cale spore fragmenty jak najbardziej tej angielskiej historii dotyczy

Vote up!
0
Vote down!
0
#218644