Dobrze być pisarzem

Obrazek użytkownika coryllus
Kraj

Posłuchajcie co mi się wczoraj przydarzyło. Odwiozłem książki przeznaczone dla pewnej księgarni, odwiozłem wprost do domu właściciela tej księgarni. Posiedziałem, pogadałem, wypiłem kawę i wracam. Najpierw tyłem z bocznej dróżki na asfaltową, potem asfaltem do zakrętu, tam w lewo gdzie znów asfalt, a potem przez las po wybojach, przeskok przez główną drogę, znów wyboje, skręt w prawo i jestem prawie w domu. No ale najpierw wyjechałem z tej bocznej dróżki, dojechałem do torów, zwolniłem, patrzę w lewo, patrzę w prawo, nic nie jedzie. Nie zatrzymałem się i przejechałem wolniutko przez te tory. Nie ujechałem nawet dwudziestu metrów kiedy nie wiadomo skąd pojawiła się za mną policja. Mrugnęli, że mam stanąć, ale ja się nie zatrzymałem, bo droga była wąska, po bokach zaś zwały mokrego śniegu uniemożliwiające bezpieczne zaparkowanie. Skręciłem w lewo zgodnie z planem i stanąłem przy jakiejś bramie. Oni też się zatrzymali, otworzyłem okno i czekam aż do mnie podejdą. Trochę się speszyłem, bo policja zatrzymała mnie drugi raz w życiu, jeżdżę bowiem bardzo uważnie, i drżąc czekałem na to co będzie. Przygotowałem oczywiście dokumenty. Do okienka podszedł czarny jak słudzy piekieł starszy aspirant w bejsbolówce i głosem nawiązującym ewidentnie do filmów, które wraz z kolegami oglądał w dzieciństwie, huknął mi wprost do ucha – dlaczego pan się nie zatrzymał przez torami i znakiem stop! Wzruszyłem ramionami, bo co miałem powiedzieć. Nie zatrzymałem się, ale widziałem, że nic nie jedzie, jechałem 10 na godzinę. No, ale nie stałem. Tłumaczenie nie miało sensu. Wręczyłem mu dokumenty, a ten dalej huczy, jakby był osobistym znajomym ministra Rostowskiego – dlaczego nie zatrzymałem się od razu? Mówię, że nie było miejsca droga wąska, śniegu na poboczu pełno. - Ha – on na to – każdy tak mówi – nie zatrzymał się pan na wezwanie. Znów wzruszyłem ramionami, ale poczułem się mocno nieswojo. - I co teraz – on na to – mandat czy sprawa w sądzie! Nie wiedziałem co powiedzieć, milczałem więc. - Jak pan wybiera sąd to nie dość, że będzie miał pan sprawę o zlekceważenie znaku stop, to jeszcze dołożę panu to, że się pan nie zatrzymał na wezwanie. - No dobra – mówię – ile tego mandatu? - Sto złotych – on na to. Kiwnąłem głową i czekam. Przyszedł drugi pan policjant, dużo milszy i grzeczniejszy. - Co się panu stało z błotnikiem – pyta. - Ciężarówka z piachem wjechała mi na działkę i kierowca nie zauważył mojego samochodu. - Musi go pan przykręcić – mówi grzeczny pan policjant. Obiecałem, że przykręcę. Grzeczny wziął moje papiery i poszedł do radiowozu, a ten krzykliwy stał przy mnie i zaglądał mi do samochodu. Zadał mi kilka jak mi się zdawało dosyć osobistych pytań, by wreszcie zapytać o rzecz najważniejszą – gdzie pan pracuje? - Piszę książki – ja na to. - A o czym? Powiedziałem mu z grubsza o czym, a on poszedł do swojego kolegi i kazał mi czekać. W lusterku widziałem, jak łączą się z komendą, jak gadają i kiwają głowami. W końcu ten krzykliwy wrócił. - Nie dam panu mandatu – powiedział – wyraźnie łagodniejszym tonem – pouczę pana tylko. Musi pan się zatrzymywać od razu, bez względu na okoliczności, uważać na znaki stop i przykręcić ten błotnik. Do widzenia. - Do widzenia – powiedziałem – potem schowałem dokumenty i patrzyłem jak odjeżdżają. Ten krzykliwy zapytał mnie na koniec gdzie można te książki kupić. Podałem mu adres sklepu, ale póki co nic nie zamówił. Może się jednak skusi.
Trochę mi żal było tych policjantów, bo wypadali w tej swojej roli dobrego i złego mocno niewiarygodnie, choć dla mnie człowieka, który dwa razy przeżył taką przygodę, było i tego aż nadto. Rostowski wpisał pozycję do budżetu, oni muszą stać na czatach przy wąskiej dróżce, gdzie nikt nie rozwija prędkości większej niż 40 km i czekać na frajerów. Pewnie czują się jak celnicy występujący w roli czarnych charakterów w Piśmie Świętym. Ja przynajmniej tak bym się czuł na ich miejscu.

Ponieważ dziś w samo południe kończy się głosowanie sms-owe w konkursie na blog roku, bardzo proszę wszystkich, którzy mogą i chcą, by oddali swój głos na żonę naszego kolegi Kamiuszka, która prowadzi blog z przepisami dla alergików. Zostało niewiele czasu. Uprzejmie wszystkich proszę.

Zapraszam także na stronę www.coryllus.pl gdzie trwa promocja książek Toyaha, można je nabyć w pakiecie po 3 egzemplarze za 70 złotych plus koszta wysyłki. Od jutra moja książka „Nigdy nie oszczędzaj na jasnowidzu” kosztować będzie nie 20 a 30 złotych ponieważ rozpoczniemy wreszcie wysyłkę. Książki nasze można kupić także w księgarach http://www.ksiazkiprzyherbacie.otwarte24.pl/ oraz http://www.multibook.pl/ . Przypominam, że w mieście Łodzi, przy Tuwima 34, w księgarni wojskowej są jeszcze dostępne „Dzieci peerelu”. Zapraszam.

Brak głosów

Komentarze

Droga krajowa 79,jest juz województwo świętokrzyskie.
Droge przecinaja tory kolejowe.po których pociąg jechał
ostatnio w 1978 roku.
Szyny już dawno miejscowi sprzedali na złom i przepili,ale
na asfalcie zostały.
Stoi olbrzymi ośmiokątny znak STOP...plastikowy,bo tez by
juz dawno miejscowi przepili...

Kawałek dalej jest jakas buda,a za buda stoja "miśki" i czekają...NO BO STOP JEST!

Nie pomaga tłumaczenie,ze "panowie,tędy juz 30 lat pociągi
nie jeżdżą!!"

Jest znak?! Jest!! No to,panie kierowco...płacimy!

Spróbuj w Norwegii,Danii,Szwecji...nawet w Italii zlekcewazyć znak...nie dość,ze nie ma dyskusji,to w Norwegii
dwie srednie pensje,a za próbę dyskusji...zabieraja prawo jazdy.

Ale to juz inna historia :-)

Vote up!
0
Vote down!
0
#328012

a nie zamieszczać notki, których jedynym celem jest reklama swoich książek i swojej osoby.
Rzeczywiście - mrożąca krew w żyłach historia spotkania z patrolem drogówki.
oszołom z Ciemnogrodu

Vote up!
0
Vote down!
0

oszołom z Ciemnogrodu

#328014

NE mu placił,teraz ma budżet nadszarpnięty :-)

Vote up!
0
Vote down!
0
#328016

Lepiej być pisarzem,niż gamoniem.

Prawdę się czasami uwalnia,bo nie ona jest najgorsza.Najgorsi są ci,którzy ją głoszą-tych się krzyżuje. Waldemar Łysiak "MW"

Vote up!
0
Vote down!
0

Prawdę się czasami uwalnia,bo nie ona jest najgorsza.Najgorsi są ci,którzy ją głoszą-tych się krzyżuje. Waldemar Łysiak "MW"

#328192

dawniej gdy w lokalnym radiu ostrzegali o policji na drogach, to mówiono o nich: chłopcy-radarowcy, miśki itd.; ostatnio pada określenie: "funkcjonariusze Rostowskiego"

Vote up!
0
Vote down!
0
#328115

Jak jesteście takimi purystami, to zastosujcie te same kryteria do Mariana Stefaniaka, który nie dość, że promuje swoją książkę, to jeszcze epatuje swoim kalectwem.

No to jak, Coryllus ma prawo promować swoje książki, czy też Marian nie ma również prawa promować swoich.

Wasza decyzja.

This world is totally fugazi.
Andrzej.A

Vote up!
0
Vote down!
0

Venenosi bufones pellem non mutant Andrzej.A

#328393

Jak jesteś takim "purystą", to może przypomnij wszystkich blogerów, którzy "epatują swoim kalectwem" bądź innym nieszczęściem - dlaczego ograniczać się do jednej osoby?
Dowal im wszystkim!

Że też akurat taką żenuę musiałam przeczytać na noc, a niech to...

Vote up!
0
Vote down!
0
#328400