Seks w literaturze rosyjskiej

Obrazek użytkownika coryllus
Kultura

Próby wprowadzenia w życie nowej etyki płciowej nieodmiennie kończą się kurewstwem. Przekonać się o tym możemy studiując uważnie dzieła pisarzy rosyjskich, którzy z niezrozumiałym dla normalnego człowieka zapałem zajmują się tym właśnie – budowaniem nowej etyki płciowej. Chodzi mi o tak zwanych wielkich pisarzy, z XIX wieku, bo ci dzisiejsi zarzucili już budowanie nowej etyki płciowej i wspomniane wyżej kurewstwo opisują wprost bez wstępów, niepotrzebnych ozdobników i fałszywego oraz prawdziwego wstydu.

Nie wiedzieć czemu bohaterowie rosyjskich powieści i nowel zajmują się chętnie nawracaniem na dobrą drogę prostytutek i różnych upadłych istot, które miast zająć się uczciwą pracą w szwalni, po 12 godzin dziennie przy marnym oświetleniu, za 10 kopiejek od godziny, wolą rozkładać nogi po przyjęciach z kawiorem i szampanem na przypadkowych jakichś sofach ludzi bogatych i wpływowych.

Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego oni o tym pisali w dodatku serio. To jest z punktu widzenia Polski i polskich autorów ważne szalenie pytanie. Oto bowiem, każdy z nas może w mig i bez pudła odczytać intencje rosyjskich autorów, nazwać je i wyśmiać ich niedojrzałość oraz psychologiczne braki. Może, ale tego nie robi, bo cała XIX wieczna literatura rosyjska uważana jest za skończoną doskonałość, a przygody seksualnych frustratów, którzy normalnie zasługiwaliby jedynie na jakąś cienką nowelkę edukacyjną i zgubnych skutkach onanizmu, to głębia, duch, piękno w czystej postaci i dramat jakiego świat nie widział.

U Czechowa mamy na przykład młodego człowieka, tak wzruszonego ciężkim losem dziwek, że postanawia on je nawracać po apostolsku. Staje po prostu na rogach ulic w zakazanych dzielnicach i nie proszony przez nikogo, ani nawet nie inspirowany przez tajną policję wygłasza różne umoralniające kwestie, które rzecz oczywista na nikim nie robią wrażenia. Psują jedynie interes i nawracane upadłe kobiety denerwują się przez to bardzo.

Dostojewski jest po prostu Panem Bogiem pisarzy i stąd właśnie najmilej jest go wyśmiewać. Oto mamy jego żony i kochanki. Wszystkie wariatki jedna w drugą, przedstawiane potem w jego powieściach jako istoty nieziemskie, którym należy się nie dość, że szacunek to jeszcze miłość i poświęcenie. No i pieniądze. Nie zapominajmy o pieniądzach. Pierwsza żona, od której nie mógł się uwolnić bardzo długo to zwyczajna wariatka, która go oczywiście zdradza od samego początku, o czym on oczywiście wie i akceptuje to w imię właściwie nie wiadomo czego. Zamiast poszczuć babę psem, zamknąć ją w piwnicy lub gdzieś w dole po kartoflach i przykryć tam kawałkiem blachy, Dostojewski nosi jej listy do innych mężczyzn, w których ona nie dość, że obiecuje tym panom różne rzeczy, to jeszcze się z Dostojewskiego naśmiewa, że jest epileptykiem, albo jeszcze czymś gorszym.

Kolejna wielka miłość – Polina – to po prostu – jak mawiają bracia Rosjanie – nastajaszczaja k...ew i nic tego faktu nie jest w stanie odmienić. Podróżuje po Europie i poznaje tam różnych hiszpańskich Salwadorów, młodych i pięknych, potem przyjeżdża z nimi do Dostojewskiego na urągowisko wprost. Żeby zobaczyć jak mały, rudy, łysiejący Dostojewski źle i komicznie wygląda przy tych factach. Dostojewskiego oczywiście to cieszy i wprawia go w drżenie, cały jest bowiem zbudowany z poświęcenia dla innych. Dla innych, ale nie dla wszystkich. Dla tych jedynie którzy go dręczą i zeń szydzą. Dla ludzi, którzy mają dlań serce, tak jak jego ostatnia żona Ania Dostojewski jest wprost okropny i dręczy tę biedną żonę w zadziwiającą fachowością.

Oczywiście, wszyscy wiemy co jest tego przyczyną – ciężkie dzieciństwo, potworna sytuacja w Rosji, okropny ustrój i takie tam. To wszystko było jednak także w Polsce, tylko jeszcze zwielokrotnione, bo Polaków nikt nie lubił, a najmniej sami Rosjanie. Ewentualne uwięzienie narażało więc naszych na o wiele większe szykany i nieprzyjemności niż takiego Dostojewskiego. Nikt jednak nie wpadał na pomysł by pisać takie okropne powieści jak on. Ich największą zaletą jest głębia psychologiczna, tak słyszałem, ale pewien tego nie jestem, bo przeczytałem jedynie „Biesy”. Jest to opowieść o świrach i nimfomankach drapujących się na zbawców ludzkości i starannie oraz przebiegle ukrywających swoje ponure zamiary. Ich głównym celem jest wprawianie w towarzyski ambaras tak zwanych uczciwych obywateli. Ci zaś, ci wszyscy generał-gubernatorowie i oficerowie to według Dostojewskiego anioły po prostu, istoty prostoduszne i dobre, nie sądowi mordercy wcale, nie ludzie zdegenerowani, może jedynie trochę głupi. Ich właśnie wzięli sobie na cel panowie Stawrogin i Wierchowieński i ich najgorzej dręczą. I myślę, że dobrze im tak i dobrze samemu Dostojewskiemu. Gdyby Stawrogin zaczął odstawiać te swoje numery w Polsce zostałby w pięć minut wyzwany na pojedynek i zarżnięty szablą, albo wręcz przepędzony przez służbę batami gdzieś w śniegi, żeby tam sobie w spokoju umarł i nie zawracał głowy normalnym ludziom. Ruś jednak to co innego. Kradnie się tu z imieniem Bożym na ustach, bije się i gwałci dzieci, morduje się staruszki, a potem pisze o tym wszystkim głębokie książki i oczekuje współczucia. I nie ma się co dziwić, że właśnie tam wybuchła rewolucja, bo tylko tam można było ludziom wmówić na zimno to co wmawiali bolszewicy. Nigdzie indziej na świecie nikt by w te brednie nie uwierzył.

Najuczciwiej na tle tego wszystkiego wypada Tołstoj. Najuczciwiej, ale bardzo komicznie. Oto młody Lew Nikołajewicz ani myśli o tym, by wzorem bohaterów Dostojewskiego zajmować się budowaniem nowej etyki płciowej. On zajmuje się czymś innym zgoła, on niszczy starą etykę płciową. Czyni to w ten sposób, że przyjmuje od kolegów zakłady, a stawki nie są bynajmniej małe, ile załóg petersburskich burdeli obskoczy w jedną noc. Tak, tak, kochani, to nie żarty. Nie pojedynczych upadłych niewiast, ale całych obsad z kierowniczkami włącznie. To jest wprost fantastyczna przypadłość, całe szczęście, że przytrafiła się ona hrabiemu Tołstojowi, który dysponował środkami na realizację swoich ambicji. Gdyby trafiło na biednego niewątpliwie skończyłby on na katordze. Pan Bóg jest jednak bardzo dobry i wie jak rozdzielać talenty.

Tańcował w ten sposób hrabia Tołstoj bardzo długo, do późnego wieku i nawet gdy już był bardzo stary pozwalał sobie na różne ekscesy, wzywając przy tym jednocześnie młodzież do życia we wstrzemięźliwości płciowej. Na starość dopadła go bowiem zmora wszystkich rosyjskich twórców czyli mania budowania tej całej nowej etyki.

Jakie to szczęście proszę państwa, że u nas nikt nie ma takich pomysłów, a sprawy te, normalnie, jak u ludzi, skrywa się za parawanem konwenansu (jak mawiają mistrzowie metafory). Uważam, że to jedna z lepszych rzeczy jakie mogły się nam przytrafić.

Przypominam, że moje książki można już kupić w Warszawie w księgarni Tarabuk przy ulicy Browarnej 6, a także w sklepie Foto-Mag przy Alei KEN 83 lok.U-03, tuż przy wyjściu z metra Stokłosy, naprzeciwko drogerii Rossman. Można je też kupić w księgarni "U Iwony" w Błoniu oraz w księgarniach w Milanówku po obydwu stronach torów kolejowych, a także w tymże Milanówku w galerii "U artystek". Aha i jeszcze w galerii "Dziupla" w Błoniu przy Jana Pawła II 1B czyli w budynku centrum kultury. Cały czas zaś są one dostępne na stronie www.coryllus.pl  Zapraszam. Uwaga! Atrapia i Toyah dostępne są jedynie w sklepie Foto-Mag, bo tak i już. Może kiedyś będą także gdzie indziej, ale na razie ich tam nie ma.

Brak głosów

Komentarze

ooone:

Szanowny Coryllusie!
Lubie to co napisales. Przylozyles dyscyplina tam gdzie trzeba. Jednakze, gwoli prawdy (czy prawdzie?), przypomniec musze, ze nie tylko Rosjanie wpadli w pulapke szostego przykazania. Przeciez juz wloski Boccacio, a potem Stendhal, nastepnie Francuz Balzac, nie mowiac juz o tym zupelnym swirze i zboczencu, de Sade... A duzo pozniej amerykanski Henry Miller... I potem przyszly lata szescdziesiate XX wieku i caly swiat kultury zwariowal...

Vote up!
0
Vote down!
0

ooone

#209972

No tak, ale tam przynajmniej nie udawano, że chodzi o wprowadzenie nowej etyki płciowej.

Vote up!
0
Vote down!
0

coryllus

#209981