Ilość Palikota w Palikocie

Obrazek użytkownika Andrzej Wilczkowski
Kraj

Przez długi czas nie zajmowałem się tą – jak mi się wydawało – postacią z kiepskiej farsy.
W końcu doszedłem do wniosku, że temu dziwnemu stworzeniu należy się przyjrzeć bliżej i zacząłem czytać.
Oczywiście w Internecie, bo w historii powszechnej jeszcze o nim nie piszą. W większości informacje pochodzą od samego obiektu zainteresowania.


Dzieciństwo. Chłopiec z przedmieść Biłgoraja, właściwie skonfliktowany ze wszystkimi. Nie wiadomo tylko czy z matką. Ale matka dwadzieścia lat przed jego urodzeniem opuściła obóz niemiecki na Majdanku, a po takich doświadczeniach w różnoraki sposób można się odnosić do jedynego dziecka. Coś w tym związku matki z synem musiało być odbiegającego od normy, jeżeli jeszcze w 2005 roku pan Palikot zatrudniał matkę we własnej firmie i tam zwracał się do niej per „pani”.
Po pierwsze trudno mi zrozumieć, dlaczego bajecznie bogaty człowiek zatrudnia kobietę ok. 65letnią po potwornych przejściach obozowych – bo na Majdanku inne być nie mogły – i jeszcze się od niej dystansuje. Może to taki rodzaj terapii.
Nie wiemy na czym polegał konflikt z ojcem, ale wiemy, że ojciec odszedł w 1992 roku bez pogodzenia z synem.
Natomiast łatwo zrozumieć skąd się wziął konflikt w środowisku szkolnym. Pan P pisze: leworęczność, dysleksja. I już jesteśmy w domu.
Pan P. urodził się w 1964 roku. Do szkoły zaczął chodzić na początku lat 70. Wtedy nikt nie słyszał o takiej jednostce chorobowej jak dysleksja. Nie umiesz pisać, nie znasz tabliczki mnożenia? Siadaj matole! A potem na przerwach drwiny kolegów nie tylko z leworęczności ale i z nazwiska. Odpowiedzią na drwiny były zapewne pięści. A potem z bezpiecznej odległości kolejne drwiny wykrzykiwane przez prześladowców na pół ulicy – spal se kota śmajo! Dodam jeszcze, że w poniewieranym drwinami i często bitym chłopaku rodzą się niezbyt korzystne dla dalszego życia uczucia: nienawiść, chęć zemsty i pogarda dla przeciwników, która jest świetną psychiczną tarczą..

Jak to często wśród dyslektyków bywa P. długo buksował w miejscu, aż w końcu złapał przyczepność. Wywalony z liceum w Biłgoraju przenosi się do Warszawy, gdzie kończy szkołę średnią o profilu matematyczno fizycznym podobno w doskonałym stylu. A potem idzie jak burza. Studia filozoficzne w Lublinie i w Warszawie, jakieś kursy podyplomowe, no a przede wszystkim ożenek z bogatą 19latką. Jak wynika z doniesień internetowych z pomocą teścia dorabia się pierwszych wielkich pieniędzy w błyskawicznym tempie 1 roku. (1989 – 90r.) Tu rodzi się pytanie – kto go niesie – czy tylko teść.
Filozofem na pewno nie jest, ale użytkownikiem warsztatu filozoficznego jest znakomitym.
Skąd taki wniosek – że nie jest filozofem? Bowiem filozof nauczywszy się odróżniać dobro od zła postępuje według jakiegoś kanonu moralnego (niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie) myślę jednak, że pan P. potrafiąc rozróżniać, sam sobie ustanawia swoje prawo moralne.
Chyba jednak bez Immanuela Kanta trudno by było pojąć meandry działań omawianego polityka.
Weźmy taki cytat z Kanta:
Artysta polityczny w równym stopniu, co estetyczny może kierować i rządzić światem, mamiąc go wyobrażeniem w miejsce rzeczywistości, na przykład wyobrażeniem o wolności ludu lub o jego randze i równości; to pierwsze istnieje jedynie formalnie w angielskim Parlamencie, to drugie zaś we francuskim konwencie. Lepiej jednak przecież mieć choćby pozór posiadania owego uszlachetniającego ludzkość dobra, niż czuć się go w oczywisty sposób pozbawionym.

Do pojęcia „Artysty politycznego” jeszcze wrócę, ale ważne jest, że pilny uczeń Kanta był bogatszy od mistrza o pewne doświadczenie życiowe, które mistrz – jak wynika z życiorysu raczej olewał. Uczeń ma kasę – nie „klasę” – KASĘ.

Znalazłszy się w sytuacji jednego z najbogatszych ludzi w Polsce miał pełne spektrum zachowań otaczających go przedstawicieli gatunku homo wobec kasy i sądzę, że to pogłębiło jeszcze uczucie pogardy dla gołodupców.
Nie wywarło to pozytywnego skutku na kreującym się właśnie artyście politycznym. Postanowił zostać mianowicie artystą – skandalistą – przejmując od tych państwa tandetę wraz z całym dobrodziejstwem inwentarza.
Ta tandeta mnie najbardziej razi. Na znanym zdjęciu gdzie czeladnik na artystę politycznego trzyma w prawym ręku atrapę prącia odzianą w prezerwatywę – taką, żeby gawiedź rechotała, a w lewym atrapę pistoletu – taką do robienia huku. Tandeta straszna. Ale niech będzie. Może mu wizażyści podpowiedzieli, że w ten sposób najłatwiej się komunikować ze społeczeństwem, które uwielbia widok genitaliów i przemoc.
Ale pośrodku jest głowa
Głowa z burzą włosów gdzie jeden „niesforny” kosmyk wpada do prawego oka.
To zakrywanie prawego oka, raz jeno kosmykiem, na innym zdjęciu starannie zaondulowanymi falami wspaniałej lwiej grzywy, jest również chwytem marketingowym. Niegdyś jeszcze w dzieciństwie przeczytałem wierszyk, o tym jak jakaś zalotna pani kazała się fryzjerowi czesać „z loczkiem nad prawym oczkiem, z grzywką naprzeciwko”. W kobiecej „mowie ciała” wyraża to podobno zdanie: „Ja nic nie muszę oglądać. To ja jestem do oglądania”.
Może zresztą ten „loczek” i ten pełen niecierpliwości gest odrzucania „niegrzecznego kosmyczka, który stale przeszkadza” ma na celu odwrócenie uwagi od wartości wizualnych niewielkich oczków i zbyt przerośniętej dolnej szczęki.
Panie Palikot. To tandeta! dobra może na skruszenie pani Środy, a może i pani Piekarskiej. A na co to panu?

No i kłopot. Wszyscy go mają.
Przede wszystkim Platforma, która zupełnie nie wie co zrobić, żeby nie utracić takiego sponsora, jednocześnie go jakoś przykładowo ukarać i nie stracić takiego bojowego koguta. Myślę , że on się już nie da okulbaczyć.

Zresztą nawet bym patrzył z pewną satysfakcją na beznadziejne próby ujarzmienia tej hybrydy lwa z pajacem gdybym się go nie bał.
Boję się
– bo nie wiem skąd brał pieniądze na całe studia w dwóch różnych miastach, z daleka od domu, skonfliktowany z ojcem.
– bo nie wiem jak można było dostać ok. 1977 roku pracę we flagowej polskiej uczelni w Warszawie, studiując wcześniej na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.
– bo nie wiem, jak się robi gigantyczny majątek w kilka miesięcy podczas tzw. transformacji 89/90 pochodząc z małego miasteczka bez znajomości i kapitału
– bo nie wiem czemu po piętnastu latach oszałamiających sukcesów w biznesie odezwało się w tym panu powołanie do polityki i to akurat wtedy – kiedy pewnym się stało, że postkomuniści stracą władzę.

Pewnie za mało przeczytałem o panu P. ale ja mam prawo wyrażać swoje obawy. Tak jak zresztą i pan Palikot.

Brak głosów

Komentarze

Zawsze się pojawią kłopoty. Otóż pozwoliłem sobie do tekstu dołączyć zdjęcie zniszczonego elementu silnika spalinowego z następującym komentarzem. "Przedstawiony element silnika wykonany został z twardej, żaroodpornej stali. Oto co się z nim stało kiedy zaczął funkcjonować w nieprzewidzianych warunkach i nieodpowiednim środowisku."
Zdęcie miało się pojawić na końcu - jako puenta całego wywodu. Niestety nie potrafiłem go sam wkleić i poprosiłem kolegę o pomoc. I wyszło jak wyszło.
Przepraszam.
AW

Vote up!
0
Vote down!
0
#11059

– bo nie wiem jak można było dostać ok. 1977 roku pracę...

Vote up!
0
Vote down!
0
#11060

Oczywiście chodzi o rok 1987.
Znowu muszę przepraszać
AW

Vote up!
0
Vote down!
0
#11066