Bajki o złym prawie i kierowanych dobrem ogółu urzędnikach

Obrazek użytkownika Warszawa1920
Blog

Od tygodnia – z każdej „medialnej” strony – słyszę, że

odpowiedzialni za całkowitą katastrofę realizacji inwestycji infrastrukturalnych przed EURO 2012 są podwykonawcy (wersja soft) lub PiS (wersja hard).

Akurat to, iż winne jest Prawo i Sprawiedliwość, jest rzeczą naturalną w tzw. polskim obiegu publicznym. W tym zakresie jedyne na co jeszcze tylko czekam, to orzeczenie niezależnego i obiektywnego polskiego sądu, mówiące że dzięki staraniom dziennikarzy „Gazety Wyborczej” odszukano zaginiony aneks do protokółu z sentencją wyroku Trybunału Norymberskiego, w którym Wysokie Strony, działając wspólnie i w porozumieniu, uznały PiS za integralną część Głównego Urzędu Bezpieczeństwa III Rzeszy i tym samym stwierdziły ludobójczy charakter tejże partii. Pochodną tego orzeczenia stanie się automatyczna delegalizacja PiS, co znacznie ułatwi funkcjonowanie młodej, polskiej demokracji, która nie będzie już musiała prowadzić, w samym założeniu uwłaczającej wszak dla niej (tej demokracji, znaczy się), długotrwałej i skomplikowanej procedury likwidacyjnej PiS.

„I nikt nas nie przekona, że białe jest czarne, a czarne jest białe”, głoszą w manifeście programowym naczelni propagandyści władzy, afiliowani przy WSI24. Dalej już idzie, jak w PRL-u: nie ma tego, co obiecywano i nawet zapisano w oficjalnych dokumentach, naród zaś otrzymuje komunikat, że to się uda jednak zrobić i to, co ten naród widzi, to nie jest to, co mu się wydaje, że jest. Równocześnie, dla pewności, że żaden warchoł nie będzie jednak opowiadał, że to, co widzi, jest takim, jakie to widzi, a nie „chińskim zwidem”, zapewnia się wszystkich wokół, iż z jakościowym dziadostwem i opóźnieniami – o których skądinąd mówi się, że są jedynie wymysłem oszalałej opozycji faszystowskiej – władza nie ma nic wspólnego.

I po raz kolejny nie wiem, czy to cały mój „um”, na czele z umiejętnością zwykłego logicznego wiązania faktów z ich okolicznościami, niedomaga, czy jedynie zmysł widzenia fałszuje komunikat pomiędzy narządem wzroku a ośrodkiem przetwarzania tych danych w owym „umie”. Czytam albowiem w – wydawałoby się obowiązującej – ustawie z 29 stycznia 2004 r. Prawo zamówień publicznych, takie oto słowa:

(...) Art. 22.

1. O udzielenie zamówienia mogą ubiegać się wykonawcy, którzy spełniają warunki, dotyczące:

1) posiadania uprawnień do wykonywania określonej działalności lub czynności, jeżeli przepisy prawa nakładają obowiązek ich posiadania;

2) posiadania wiedzy i doświadczenia;

3) dysponowania odpowiednim potencjałem technicznym oraz osobami zdolnymi do wykonania zamówienia;

4) sytuacji ekonomicznej i finansowej.

(...)

Na czym więc miałoby polegać owo „spełnianie warunków” przez chińskie konsorcjum budujące dwa odcinki autostrady A2? Kto to „spełnianie” sprawdzał? Za co biorą pieniądze faceci pozatrudniani na różnych synekurach u państwowego inwestora drogowego, czyli w Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA)? Czy panowie z ABW pomiędzy jedną herbatą i drugą kawą, w przerwach w walce z podłymi hitlerowcami ukrywającymi się w różnych zakamarkach internetu, mogliby łaskawie realizować swoje ustawowe zadania polegające m. in. na obronie interesów ekonomicznych państwa? Czy wreszcie – statutowo nadzorujący GDDKiA – pan minister infrastruktury mógłby na chwilę wychylić swoją belmondową główkę zza naręczy kwiatów otrzymywanych za wiekopomne, cywilizacyjne osiągnięcia i, w ramach tegoż nadzoru, sprawdzić decyzje swoich podwładnych?

W amoku ogłupienia przez nazistowskie media, brnę dalej w te straszliwe miazmaty, które najwyraźniej ostały się po zalewie polskiej suwerennej kultury politycznej i prawnej przez imperialistyczną stonkę. Czytam i oczom nie wierzę! W tej samej ustawie stoi bowiem:

(...) Art. 32.

1. Podstawą ustalenia wartości zamówienia jest całkowite szacunkowe wynagrodzenie wykonawcy, bez podatku od towarów i usług, ustalone przez zamawiającego z należytą starannością.

(...)

Odetchnąłem jednakowoż, przecież zamawiającym nie może być rząd. Ta autostrada biec ma przeca przez pola jakowyś gmin, no! góra powiatów, co jedno tylko stanowi: zamawiającym nie mógł być nikt wyżej niż starosta. Powtórzym: nic złego się nie dzieje, ale gdyby co, znajdziem gada, co to tak ustawił plan zagospodarowania, że kazał Chińczykom budować drogę, miast od razu znaleźć gładką łąkę, na której trza by było tylko wapnem pociągnąć pasy.

Podkuszony ludobójczą zasadą, że dobrze jest zapoznać się z całą lekturą, dojrzałem, że po ww. artykule 32 idzie artykuł 33.

(...) Art. 33.

1. Wartość zamówienia na roboty budowlane ustala się na podstawie:

1) kosztorysu inwestorskiego sporządzanego na etapie opracowania dokumentacji projektowej albo na podstawie planowanych kosztów robót budowlanych określonych w programie funkcjonalno-użytkowym, jeżeli przedmiotem zamówienia jest wykonanie robót budowlanych w rozumieniu ustawy z dnia 7 lipca 1994 r. – Prawo budowlane;

2) planowanych kosztów prac projektowych oraz planowanych kosztów robót budowlanych określonych w programie funkcjonalno-użytkowym, jeżeli przedmiotem zamówienia jest zaprojektowanie i wykonanie robót budowlanych w rozumieniu ustawy z dnia 7 lipca 1994 r. – Prawo budowlane.

2. Przy obliczaniu wartości zamówienia na roboty budowlane uwzględnia się także wartość dostaw związanych z wykonywaniem robót budowlanych oddanych przez zamawiającego do dyspozycji wykonawcy.

3. Minister właściwy do spraw budownictwa, gospodarki przestrzennej i mieszkaniowej określi, w drodze rozporządzenia:

1) metody i podstawy sporządzania kosztorysu inwestorskiego,

2) metody i podstawy obliczania planowanych kosztów prac projektowych oraz planowanych kosztów robót budowlanych określonych w programie funkcjonalno-użytkowym – uwzględniając dane techniczne, technologiczne i organizacyjne, mające wpływ na wartość zamówienia.

(...)

Oczywiście artykuł ten się w ogóle nie liczy, bo czy ktoś słyszał o takim ministrze do spraw budownictwa, gospodarki przestrzennej i mieszkaniowej? „Nie ma takiego miasta Londyn, jest Lądek, Lądek Zdrój...”. Jest minister dożywotni Grabarczyk, o! taki minister konstytucyjny to jest! Tym samym pana ministra Grabarczyka absolutnie o nic oskarżać nie wolno. Przecież to jest tylko człowiek i nie może robić za cały sejm i powoływać jakiś ministrów do spraw budownictwa, gospodarki przestrzennej i mieszkaniowej. Ma całą spółdzielnię na głowie! Trzeba ważyć priorytety! Skoro zaś nie było komu tych metodów kosztorysowych wytworzyć, to i dobrze, chwalić Pana!, że Chińczyki zgodziły się darmo skosztorysować te roboty, biorąc, co i zrozumiałe, chińsko – łagierne stawki robocizny.

Porzucił bym był dalsze czytanie, bo i – jak widać – nic dobrego z tego czytania nie wynika, gdybym nie był usłyszał w telewizyjnej sekcji WSI24 pewnego pana z GDDKiA, Maciejewskiego, zastępcy samego derektora. I otóż pan ten poleciał otwartym tekstem, że gdy dwa lata wstecz wybierano chińskiego wykonawcę, GDDKiA miała świadomość rażąco niskiej ceny, za jaką panowie inżynierowie z Kraju Środka zgodzili się pobudować drogę parweniuszom z bliskiego sąsiedztwa okolic Kaliningradu. Niechybnie więc wszyscy byli wtedy na ...chińskich grzybach, jak bowiem wytłumaczyć to, co można przeczytać w kolejnym z tych strasznych artykułów, 89 – mianowicie, a szczególnie w jego ust. 1 pkt 4)?

(...) Art. 89.

1. Zamawiający odrzuca ofertę, jeżeli:

1) jest niezgodna z ustawą;

2) jej treść nie odpowiada treści specyfikacji istotnych warunków zamówienia, z zastrzeżeniem art. 87 ust. 2 pkt 3;

3) jej złożenie stanowi czyn nieuczciwej konkurencji w rozumieniu przepisów o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji;

4) zawiera rażąco niską cenę w stosunku do przedmiotu zamówienia;

5) została złożona przez wykonawcę wykluczonego z udziału w postępowaniu o udzielenie zamówienia lub niezaproszonego do składania ofert;

6) zawiera błędy w obliczeniu ceny;

7) wykonawca w terminie 3 dni od dnia doręczenia zawiadomienia nie zgodził się na poprawienie omyłki, o której mowa w art. 87 ust. 2 pkt 3;

8) jest nieważna na podstawie odrębnych przepisów.

(...)

Jak to dobrze, że pan Maciejewski ma równocześnie uprawnienia Naczelnego Sądu Administracyjnego i dobrotliwie wyjaśnił wszelkim ignorantom, że panowie Chińczycy przysłali wtedy pismo z wyjaśnieniami i Polacy z GDDKiA pismu temu uwierzyli, co sprawę zamyka.

No nie, myślę sobie, a co z tymi zbrodniarzami z PiS? Toż przecież musi być gdzieś ukryty w tej ustawie Kaczyński, a już co najmniej Kamiński, Mariusz Kamiński, szef Gestapo PiS, utajnionego pod nazwą CBA! Toż wszyscy mówią zewsząd (a wiadomo, że ci wszyscy to i wszyscy som i mondre som), że ci naziści zrobili tak ludobójczo złośliwie i antycywilizacyjnie, że tylko cena się liczy przy decydowaniu o wyborze wykonawcy zamówienia publicznego. Co prawda, PO miała prawie 4 lata by zmienić przepisy, ale kto by się dziś, gdy faszyzm u bram, zajmował takimi pierdołami. No i pogrążam się dalej. Następuje albowiem artykuł 91. Artykuł, jak ustawy – nie przymierzając – sanacyjnej Polski: niby gładkie, a wszyscy wiemy na czyim pasku idące i czyich młynów wodę lejące!

(...) Art. 91.

1. Zamawiający wybiera ofertę najkorzystniejszą na podstawie kryteriów oceny ofert określonych w specyfikacji istotnych warunków zamówienia.

2. Kryteriami oceny ofert są cena albo cena i inne kryteria odnoszące się do przedmiotu zamówienia, w szczególności jakość, funkcjonalność, parametry techniczne, zastosowanie najlepszych dostępnych technologii w zakresie oddziaływania na środowisko, koszty eksploatacji, serwis oraz termin wykonania zamówienia.

(...)

W tym miejscu tylko jedne słowa przychodzą do głowy: jaką skalą mierzyć dobro rządu, który takich ludzi, jak ci, co odpowiadają za ten artykuł 91, artykuł, który zatrzyma na stulecia wszelki postęp Polski, zatrzyma nie tylko budowę dróg, ale i zakup nowoczesnych długopisów dla z troską rozbudowywanej przez PO administracji, który takich więc ludzi, zwyczajnie, nie bójmy się tych słów!, zbrodniarzy i przeciwko pokojowi i przeciwko ludzkości, do tej pory jeszcze personalnie nie zdelegalizował?

 

O Polsce warto myśleć. I dla Niej pracować.

Brak głosów