Czy uczeń idzie tropem mistrza?

Obrazek użytkownika Jadwiga Chmielowska

Nie dawał mi spokoju fakt związania się Jerzego Gorzelika z Ruchem Autonomii Śląska, ba nawet przewodzenia mu. Rodzina porządna, on sam w młodości porządny, skąd naraz wyparcie się polskości?
Jeśli to nie dom wywarł taki wpływ, to może szkoła? Podążyłam tym tropem. Gorzelik, absolwent historii sztuki związany jest z Wydziałem Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego.
W 1999r. uzyskał stopień doktora nauki o sztukach pięknych na Uniwersytecie Wrocławskim na podstawie rozprawy „Etapy przemian sztuki barokowej w opactwie cysterskim w Rudach Wielkich koło Raciborza”. Promotorem Gorzelika była prof. Ewa Chojecka.

W latach 1978 -2003 prof. Ewa Chojecka kierowała Zakładem Historii Sztuki czyli w tedy, kiedy robił karierę naukową Gorzelik. Nawet w Wikipedii można wyczytać, że prof. Chojecka nie tylko jest współzałożycielką Związku Górnośląskiego ale otrzymała „Górnośląskiego Tacyta” – nagrodę ustanowioną przez Ruch Autonomii Śląska. Przewodniczącym Kapituły tej nagrody jest prof. Ryszard Kaczmarek - Dyrektor Instytutu Historii i Kierownik Zakładu Archiwistyki i Historii Śląska. Wielu jego wychowanków pracuje w katowickim IPN-ie, inni uczą polską młodzież w szkołach.

Trafiłam więc w dziesiątkę. Postanowiłam iść tym tropem dalej, sprawdzić kto był promotorem prof. Ewy Chojeckiej. Okazało się, że w 1959r. uzyskała doktorat na Uniwersytecie Jagiellońskim, a jej promotorem był prof. Karol Estreicher jr. Zainteresowałam się więc promotorem. To wielki polski patriota. Podczas II wojny światowej, jako sekretarz premiera RP na uchodźstwie gen. Sikorskiego, katalogował straty kultury polskiej pod okupacją. Kierował zespołem tworzącym Biuro Rewindykacji Strat Kulturalnych przy Ministerstwie Prac Kongresowych w Londynie. Informacje o kradzieżach dokonywanych przez Niemców przekazywano też aliantom. Pod kierunkiem prof. Estreichera powstała przeszło 500 stronnicowa praca „Straty kultury polskiej. Katalog strat kultury polskiej pod okupacją niemiecką 1939-1944” Po wojnie prof. Estreicher jr. wrócił do Polski w mundurze majora wojska polskiego na Zachodzie. Przywiózł odzyskane w brytyjskiej strefie okupacyjnej, zrabowane przez Niemców dobra polskiej kultury - między innymi obraz Leonarda da Vinci „Dama z gronostajem”.

Trafiłam na „Dziennik wypadków” autorstwa prof. Estreichera jr. Jest to opublikowany dziennik prowadzony latami przez profesora. W tomie IV obejmującym lata 1967 – 1972 na str. 362 znalazłam zapisek z piątku 31 stycznia 1969r. „Komplikuje się pozbycie się asystentki Chojeckiej. Oczarowała rektora Klimaszewskiego – związek asystentów, związek zawodowy. Mimo, że aż 5 profesorów historii sztuki oświadczyło, że nie życzy sobie w żadnej formie, współpracy z panią dr Chojecką z powodu wad jej charakteru, ona poprzez rektora, poprzez rozmaite projekcje żąda, aby nadal być mianowaną asystentką w instytucie Historii Sztuki. Nie byłaby Chojecka taka bezwzględna, pewna siebie, gdyby nie oparcie jakie ma w rektorze.”
3 lutego 1969r. prof. zapisał: „(…) władze państwowe starają się obniżyć zainteresowanie humanistyką, jako zbyt niebezpieczną dla Partii. Za bardzo oddziałuje na świadomość narodową.”

Miesiąc później, 2 marca 1969r. prof. Estreicher odnotował: „W systemie komunistycznym z reguły oskarżający ma rację. W instytucie Historii Sztuki naukowa współpraca z dr Ewą Chojecką okazuje się niemożliwa, głównie w skutek jej charakteru tak przykrego, tak intryganckiego, kłamliwego i przewrotnego, że wszyscy profesorowie zgodnie podpisali list proszący o uwolnienie ich od jej asystentury narzuconej przez Klimaszewskiego. Arogancka, niezdyscyplinowana, okazującą jakąś zimną (histeryczną wprost) wyższość wobec wszystkich profesorów, narzucając im swoją osobę. Rektor Klimaszewski „broni” jej, rzekomo przed krzywdą. Autokratycznie, jak to on, narzuca ją wszystkim, grożąc konsekwencjami. Pani Chojeckiej nie możemy się pozbyć. Jeździ (ona czy jej ojciec) po ministerstwach, szuka protekcji, oddaje usługi. Obecnie oskarża Instytut Historii Sztuki, że ją krzywdzi. Ponieważ oskarża, ma rację.”(Dziennik Wypadków t. IV s. 370)

Pięciu profesorów z Instytutu Historii Sztuki zostało 5 marca 1969r. wezwanych na posiedzenie kolegium rektorskiego. Miano rozmawiać o reorganizacji Instytutu. „W istocie szło o coś zupełnie innego, o asystenturę dr Ewy Chojeckiej, niedawno habilitowanej, której my za żadne skarby nie chcemy widzieć w Instytucie. Znamy jej przykry, agresywny, tupeciarski charakter, jej intrygi, jej okradanie kolegów z wyników naukowych, jej lekceważący stosunek do wszystkiego co polskie, jej zaskakiwanie nas, profesorów przez jakieś podłe protekcje, jej szerzenie plotek, nielojalność, etz. Zarzutów jest bardzo wiele, wszyscy je zgodnie odczytujemy, ale przeciw tej panterze jaką jest Chojecka, niełatwo jest wystąpić. Umie się z góry zabezpieczyć przeciwko swym kolegom, przełożonym.” – odnotował zaraz po zebraniu prof. Karol Estreicher ( tamże s. 372)

Profesor podejrzewał, że Chojecka została zatrudniona przez dyrektora Instytutu prof. Adama Bochnaka, bo z kolei jego syn matematyk miał się habilitować….Nie chciał się senior chyba, zdaniem prof. Estreichera narazić rektorowi Klimaszewskiemu, który konsekwentnie popierał Chojecką. Dalej w tej samej notatce Profesor kontynuuje: „Nie idzie tu jednak o Chojecką. Instytut Historii Sztuki, Muzeum UJ to jedne z ostatnich zakładów Uniwersyteckich nie zdobyte jeszcze przez komunistów. Istniały siłą swej ciężkości, tradycji, odrębności. Uczyły świadomości narodowej. (…) Rektor Klimaszewski z kolei uważa, iż należy poświęcić humanistykę, aby przypodobać się czynnikom partyjnym. Korzysta z każdej sposobności aby atakować humanistów. Wśród tych nie ulega wątpliwości, że solą w oku są historycy sztuki.”(tamże s. 372). Dalej w tej samej notce czytamy: „Podraza bronił Chojeckiej, okazało się, że od przeszło roku, pani doktor i docent pracuje w Radzie Zakładowej Związku, ze pilnie pomaga wszędzie i wszystkim chcąc się przysłużyć. Tędy pcha się do kariery naukowej. Przedstawiciel Partii (POP PZPR)raczej ostrożnie występował po stronie Chojeckiej, ale tak, aby nie narazić się Klimaszewskiemu. Widzę z tego jak bardzo wszyscy boją się rektora. Ja też. Jest przecież mściwy. Ma wpływy. Prorektor Karaś zabrał głos raczej broniąc Chojeckiej. To znaczy stwierdzając, że nie może ona odejść z Uniwersytetu. Na tym rektor Klimaszewski zebranie zamknął. Trwało ono ze 3 godziny. Było bardzo męczące” (tamże s. 373)

Na stronie 374 swych wspomnień prof. Estreicher spisał „Wady Chojeckiej uniemożliwiające współpracę z nią:
Egoistka zajęta wyłącznie sobą. Bardzo kłamie. W Muzeum i Instytucie była leniwą pracownicą. Niekomunikatywna, milcząca, niegrzeczna dla otoczenia. Zawsze zaskakuje decyzjami. Załatwia wszystko sama, bez przełożonych. Lekceważy kulturę polską. Mało umie, ale tego nie pokazuje po sobie. W 1963 roku Lepszy obiecał jej, że zrobi ją adiunktem w Muzeum UJ. Bochnak miał być dyrektorem połączonego Instytutu i Muzeum. Zabrała moje fotografie miniatur z „Liber diligentiorum UJ” i na ich podstawie napisała pracę. Po prostu okradła mnie. Okradła z wyników naukowych swą koleżankę Nirę Zakrzewską. Wyjechała do Wiednia na jubileusz na podstawie fałszywego telefonogramu z rektoratu do Ministerstwa w 1965r. Matka Chojeckiej jest podobno Niemką volksdeutschką, ojciec agentem ubezpieczeniowym sprzed wojny. Ma duże pieniądze. Proteguje córkę. W roku 1965 ogłosiła rozprawę „O miniaturach Liber diligentiorum” na podstawie moich materiałów. Dziękuje tam, we wstępie różnym sławom europejskim. Lekceważąco dziękuje mnie, któremu zawdzięcza materiały.”

Profesor Karol Estreicher jr. bardzo przeżywał sprawę Ewy Chojeckiej i rozbijania Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego. W czwartek 6 marca 1969 r. zanotował: „Zupełne rozbicie nerwowe po aferze z docent Chojecką. My, profesorowie przestaliśmy mieć wpływ na sprawy, natomiast czynniki, tzw. zewnętrzne decydują o losach zakładów uniwersyteckich”.(tamże s. 374)
Kłopoty prof. Estreichera z E. Chojecką trwały długo. Był wtedy kierownikiem Muzeum UJ, kiedy 7 maja 1965r. zapisał: „Chojecka zaczęła mi okazywać lekceważenie. Przychodziła do Muzeum kiedy chciała, nie liczyła się z niczym. Oprowadzała i przyjmowała gości traktując mnie jak woźnego. (…) Ciągle daje do poznania (mnie, kolegom), że ma za sobą poparcie Partii i rektorów.” (Dziennik wypadków tom III s. 709)

Profesor Ewa Chojecka jako przewodniczącą Rady Muzeum Śląskiego broniła proniemieckiej wersji wystaw oprotestowanej przez wiele środowisk w tym marszałka i wojewodę śląskiego. "Muzeum Śląskie postawiono w stan oskarżenia. Ma być narzędziem propagandy" - tak napisała w liście prof. Ewa Chojecka, wybitny historyk sztuki i przewodnicząca Rady Muzeum Śląskiego. - To efekt ataku polityków na muzeum. Uznali, że wystawa o Górnym Śląsku będzie zbyt "niemiecka".- czytamy w internetowym wydaniu Gazety Wyborczej z 12.01.2013r.
Uniwersytet Śląski – Wydział Nauk Społecznych stał się matecznikiem RAŚ. Czasem warto sięgnąć po stare książki i wspomnienia. Polecam. Nic nie dzieje się przypadkiem.
Jadwiga Chmielowska
Tekst ukazał się w „Polsce Niepodległej” 2.12.2013r.

Brak głosów