Żenujący spektakl premiera i jego dworu

Obrazek użytkownika lesiu
Blog

Żenujący spektakl premiera i jego dworu

Przy okazji wyjazdu polskiej delegacji na szczyt unijny mieliśmy
okazję obejrzeć spektakl zaserwowany nam przez premiera oraz jego
najbliższe otoczenie.

Premier „cudotwórca” postanowił lecieć na szczyt
sam ze swoimi ministrami i za wszelką cenę uniemożliwić wyjazd
prezydentowi RP Lechowi Kaczyńskiemu. Zachowanie prezentowane przez
premiera i jego otoczenie było na żenująco niskim poziomie kulturalnym
i intelektualnym. Błazenada to najdelikatniejsze określenie tego co
wyczyniał Tusk i jego ministrowie w ostatnich dniach. Publiczne
wypowiedzi pełne wzgardy dla głowy państwa, nie liczenie się ze zdaniem
prezydenta, chęć dyktowania mu swoich warunków, a na koniec totalnie
debilna zagrywka pt. nie dam ci samolotu. Nie wolno zapominać, że w
myśl naszej konstytucji to prezydent jest reprezentantem kraju na
zewnątrz, a nie premier, i co ważniejsze to prezydent a nie premier
jest głową państwa. Potraktowanie w taki sposób prezydenta RP świadczy
o tym, że rząd Tuska mając za sobą poparcie przychylnych mediów
osiągnął szczyt bezczelności w relacjach z głową państwa i opozycja, a
niestety także w odniesieniu do obywateli.

Mając oparcie w usłużnych mediach premier Tusk i jego otoczenie
świadomie wprowadzają opinię publiczną w błąd kreując się na jedynych i
skutecznych obrońców polskiej racji stanu i polskich interesów na forum
unijnym. Wystarczy przypomnieć wczorajsze wypowiedzi ministra
Sikorskiego i samego premiera, którzy w sposób cyniczny publicznie
zarzucają prezydentowi, że ten na poprzednim szczycie miał się zgodzić
na przyjęcie tzw. paktu klimatycznego, pomijają fakt, że jako ówczesna
opozycja bardzo pochlebnie wypowiadali się o tym pakiecie i za to
chwalili prezydenta. Jednak dla celów czysto politycznych i
propagandowych dziś rząd platformerski próbuje kreować się na
sceptyczny wobec takich pomysłów unijnych. Nie trudno wyobrazić sobie
jaki jazgot podniósłby sam Tusk i Sikorski, gdyby prezydent Kaczyński
wówczas pakietu klimatycznego nie podpisał. Już słyszę ten jazgot o
antyeuropejskim nastawieniu prezydenta, ciemnogrodzie PiS -wskim itp.
Dziś słychać z ust tych samych polityków PO, którzy tworzą obecny rząd
zupełnie inne zdanie w tej kwestii, czyli totalna zmiana poglądów.

Warto zastanowić się nad tym, czy cała ta awantura nie ma jakiegoś
drugiego dna. Wiadomo, że jednym z powodów jej rozpętania są wygórowane
ambicje premiera Tuska oraz jego zabiegi PR -owskie, które są elementem
prowadzonej przez niego kampanii prezydenckiej. Niestety to tylko jeden
z mniej znaczących powodów, dla których premier i jego otoczenie
uraczyli nas tą beznadziejną i tandetną komedią. Warto z całą
stanowczością przypomnieć fakt zupełnie przez media przemilczany, co
oczywiście dziwić nie może, a mianowicie próbę utajnienia przed
prezydentem wszelkich protokołów i informacji dotyczących szczytu i
zagadnień na nim poruszanych. I tu właśnie dochodzimy do sedna sprawy.
Pan premier ze swoją delegacją zamierzał podczas szczytu po cichu
załatwić kwestie, które w narodzie budzą wiele konsekwencji, a
mianowicie ustalić datę szybkiego wprowadzenia euro oraz przyjęcia
przez Polskę unijnej konstytucji. Jak wiadomo prezydent nie jest
zwolennikiem pośpiechu w tych kwestiach i poważnie zastanawia się nad
ewentualnym referendum w tych sprawach, czego nie życzy sobie obecna
ekipa rządząca. I tu jest przysłowiowy pies pogrzebany. Do tego zapewne
polska delegacja bez prezydenta Kaczyńskiego nie protestowałaby
przeciwko dyktatowi ekologicznemu, który może realnie zagrozić naszej
gospodarce tłumacząc po powrocie, że byli związani wcześniejszymi
zobowiązaniami powziętymi w tej sprawie przez prezydenta Kaczyńskiego.

Wyjazd prezydenta wbrew woli premiera, który w prymitywny sposób
stwierdzał, że on prezydenta nie potrzebuje, że niech prezydent sobie
gada itd., pokrzyżował plany rządowi i zmusił ich do aż tak
drastycznych i bulwersujących zachowań, gdyż widocznie nie na rękę
rządowej delegacji było ujawnianie czegokolwiek z ustaleń podjętych na
szczycie unijnym. Co pan Tusk i jego ministrowie chcieli jeszcze ukryć
przed opinią publiczną, tego dowiemy się zapewne niebawem. W każdym
razie uważam, że w tym sporze 100% racji leży po stronie prezydenta.

I tylko szkoda, że przez stronę rządową zostaliśmy zmuszeni do
„podziwiania” żenującego spektaklu, który godzi w dobre imię naszego
kraju i w nasze interesy. Warto na zakończenie podkreślić, że w skład
kilku delegacji wszedł zarówno premier jak i prezydent, i nikt nie
robił z tego sensacji, gdyż to jest jak najbardziej normalne
zachowanie. Jednak nie dla wszystkich.

Brak głosów