Ruskie serwery

Obrazek użytkownika zetjot
Blog

 

Rozpoczynają się przedwyborcze harce, oddziałujące na wyborców, za sprawą mediów, głównie kanałem wizualnym. A przecież nie należy zapominać, że wokół wyborów w "III PR" unosi się zadawniony nieprzyjemny zapaszek, żeby nie powiedzieć - smród.

Wydawałoby się, że głosowanie jest w tej chwili jedynym funkcjonującym elementem, przy pozostałych nie funkcjonujących, procesu wyborczego. Jeżeli jednak weźmiemy pod uwagę zasadę systemowości, to podpowiada ona, że system nie toleruje elementów niespójnych z jego istotą, w tym wypadku istotą niedemokratyczną.i dąży do ich usunięcia, a ta prawidłowość sugeruje, że proces wyborczy jako całość narażony jest na fałszerstwa. Jeżeli dodamy do tego liczne przypadki fałszowania wyborów oraz fakt matematycznego udowodnienia fałszerstw wyborczych w wyborach samorządowych na Mazowszu, to podejrzliwość okazuje się uzasadniona. Podejrzenia może budzić też śmierć prof.Urbanowicza niedługo po ujawnieniu przez niego podejrzanych manipulacji.

Lecz elementem niesłychanym i bulwerującym jest kwestia znana jako problem "ruskich serwerów", używanych do przeliczania wyników. Poselskie zapytania w tej sprawie nie doczekały się żadnej miarodanej odpowiedzi. Jeśli do tego dodamy dziwne predylekcje polskiej komisji wyborczej do szkoleń w Rosji, należy uznać, że wszystkie te czynniki razem wystarczają by postawić demokratyczność procesu wyborczego w Polsce pod znakiem zapytania.

W tej sytuacji możliwe są dwa rozwiązania - albo przejmujemy społeczną kontrolę nad całym procesem wyborczym od A do Zet, albo urządzamy Majdan. Bo przecież od dawna wiemy, że nie ważne jest to, jak kto głosuje, lecz to, kto liczy głosy. A do postpeerelowskiego aparatu państwowego nie można mieć za grosz zaufania.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (2 głosy)