Agonalny stan światowych finansów

Obrazek użytkownika Jerzy Bielewicz
Gospodarka

Czuję się niezręcznie pisząc tę notkę. Trochę tak jak lekarz, który informuje pacjenta, że jego dni są policzone, a koniec bliski. Bo przecież to co złe, a zwłaszcza gwałtowne i nieodwołalne spotyka zawsze innych, my sami nieprzerwanie istniejemy, a wraz z nami nasza mała, prywatna rzeczywistość. Podobnie rynki finansowe, bankierzy i bankowcy, rządowi decydenci od Tokio po Waszyngton zdają zachowywać się jak mała wystraszona dziewczynka przeświadczona, że gdy zamknie oczy to... niewidziana, uniknie wszelkich niebezpieczeństw.

Shutdown

Przeświadczenie analityków finansowych, traderów, obserwatorów i uczestników sceny politycznej, że i tym razem dojdzie do odsunięcia w przyszłość trudnych decyzji, Republikanie i Demokraci w USA dogadają się w sprawie wydatków i limitu zadłużenia, dolar pozostanie walutą rezerw, a długi można spłacać w nieskończoność dodrukowując pieniądz, może okazać się błędne i zgubne. Chwila, chwila, bo przecież jeśli się dogadają, a przecież mogą - co im szkodzi, to problem pstryk i zniknie, przynajmniej na jakiś czas. Ten sposób myślenia prowadzi do uproszczeń. Bo tak naprawdę dylemat zadłużenia w dużo większej skali dotyczy wielu innych krajów, a pośród nich również Polski. Dość powiedzieć, że podczas, gdy Amerykanie płacą jedynie 2% rocznych dochodów państwa na koszt długu federalnego, to my ponad 13%. Republika Włoska, Portugalia czy Grecja z końcem 2013 roku będą dźwigały długi rządowe sięgające odpowiednio: dwa pierwsze po ponad 130% PKB, a ostatni prawie 180% PKB. Warto przypomnieć, że owa nieszczęsna Grecja startowała w 2010 roku z pułapu 120% dług do PKB. Ostatnio, nawet Bank Rozliczeń Międzynarodowych w Bazylei mówi wprost - polityka dodruku pieniądza nie przyniosła spodziewanych efektów, nie przeprowadziła globalnej gospodarki przez kryzys, pogłębiła jedynie problemy sektora finansowego i nierównowagę ekonomiczną, np. między północą, a południem Europy.

Stereotypy

Oczywiście, myślenie „na rympał” i jakoś tam będzie podpiera wiele stereotypów. Wśród nich, ten chyba najbardziej utrwalony w głowie „obywatela świata”, że USA zadłużyły się głównie w Chinach i Japonii, a że od nich sprowadzają tanie towary, to w żadnym wypadku nie zaprzestaną obsługi zadłużenia, bo im się przecież „nie opyla”. Znowu nic bardziej błędnego. Głównym wierzycielem rządu Stanów Zjednoczonych są w kolejności: agencje... rządu Stanów Zjednoczonych, federalne fundusze emerytalne, amerykański bank centralny FED, lokalne instytucje bankowe i finansowe, a dopiero daleko, daleko w tyle Chiny i jeszcze dalej Japonia. Dość powiedzieć, że w posiadaniu Chin pozostaje zaledwie 8,4% (1,4/16,7) całości długu USA. A to przekłada się na niecałe 30% rezerw walutowych Państwa Środka. Czy zatem światowy system finansowy jest zakładnikiem wewnętrznej rozgrywki w USA? W dużej mierze tak. I vive versa. Nie widzę jednak, żadnej konkretnej daty, nawet ów mityczny 17 października, za 9 dni pozostaje wielce umowny, bowiem przykładowo już od kilku miesięcy administracja Prezydenta Obamy zaprzestała obsługi zobowiązań wobec federalnych funduszy emerytalnych. Wyznacznikiem może być 1 listopada tego roku, kiedy to Departament Skarbu powinien zrolować 70 miliardów dolarów w papierach i obligacjach federalnych. Inne źródła podają, że zaskórniaków ukrytych w systemie może starczyć nawet do... połowy grudnia.

Sedno

O co zatem idzie gra? Kiedy odrzeć sedno sporu z narracji obu politycznych adwersarzy, pozostają nagie liczby. W 2012 roku deficyt federalny wyniósł ponad 1 biliona dolarów, przy dochodach budżetu 2,5 biliona i wydatkach 3,5 biliona dolarów. Deficyt stanowił 43% dochodów! Jak zasypać tę kolosalną dziurę, to pierwsze i najważniejsze zadanie. Inny nie mniej pilne, to rosnące koszty obsługi zadłużenia. Każdy dodatkowy punkt procentowy wzrostu stóp procentowych zwiększa koszty obsługi zadłużenia, wg źródeł amerykańskich, o 120 miliardów dolarów. Oczywiście, tzw. Obamacare to temat zastępczy. Bo chodzi o przywrócenie kontrolnej funkcji państwa nad rynkami finansowymi, usprawnienie systemu podatkowego i w konsekwencji upragnioną naprawę finansów publicznych. Prawda, że brzmi znajomo?

To kiedy i gdzie ten Kryzys?

Przy czym kolejna faza kryzysu, ta przez duże K, która niestety wydaje się nieunikniona, wcale nie musi wiązać się z wewnętrzną sytuacją w USA. Dość wspomnieć płonące kraje Maghrebu, wrzenie na Bliskim Wschodzie, czy Koreę Północną, która przeprowadza właśnie mobilizację swoich wojsk. To jednak u podnóża współczesnych problemów stał od pięciu lat i stoi, niczym zły duch, agonalny stan światowych finansów, a kryzys, niczym balon ściskany w dłoni, może wychynąć w dowolnym punkcie globu od Chin po Włochy, czy Brazylię.

więcej na: http://unicreditshareholders.com/bie%C5%BC%C4%85ce_informacje/

Brak głosów