Podwyżki w państwowych przedszkolach o 70%

Obrazek użytkownika 2-AM
Gospodarka

To kolejny artykuł z cyklu „Ratują się podwyżkami” ?. To już jakaś nowa „świecka tradycja”, która godna jest co najmniej małej wzmianki na blogu. Od kilku lat wrzesień kojarzy się większości obywateli z coraz poważniejszym „zaciskaniem pasa”.

Rosną wydatki, sypią się podwyżki wszelkich opłat i podatków (wyjątkowo w tym roku na przełomie Sierpnia i Września staniała benzyna najpewniej na skutek kolejnego „cudu wyborczego”). Ledwo rodzice dzieci przymuszonych do odbycia państwowej „edukacji” ochłonęli po fantastycznych podwyżkach nowych podręczników (bezsprzecznie zasługi na tym polu należą się pani Hall powiązanej z „grupą trzymającą podręczniki”, która w ramach kolejnego eksperymentu badawczo naukowego na dzieciach zwanego eufemistycznie „nową podstawą programową” dała wikt i opierunek swoim „przyjaciołom” na dobre parę miliardów złotych) a już na nich spadła nowa podwyżka opłat za „państwowe” znaczy „samorządowe” przedszkola (ONET.PL-"Przedszkolaki ratują gminne budżety").

Dotychczas opłata za przedszkole utrzymywane przez samorząd , składała się najczęściej z 3 części. Część pierwsza to opłata stała, którą płacił przedszkolu samorząd. Do tego dochodziła opłata za żywienie i opłata za zajęcia dodatkowe. Z reguły łączne kwoty opłat w „państwowych” przedszkolach w dużych miastach oscylowały w okolicach 300-450zł (w zależności od ilości dodatkowych zajęć fakultatywnych). I tak na przykładzie Warszawy opłata stała, którą pochodziła od samorządu wynosiła 130zł i to nie zależnie od tego ile godzin dziecko spędzało w przedszkolu (z reguły przedszkola działały w godz. od 7-17). W wyniku zmian w przepisach odnośnie naliczania opłat gminy podzieliły czas przebywania w przedszkolu na czas bezpłatny (5 godzin) i pozostały wyliczając stawkę za każdą godzinę. W efekcie pobyt dziecka przez 9 godzin dziennie ( 4 nadprogramowe, płatne) będzie kosztował rodzica 280zł. Do tego dojdą jeszcze opłaty za zajęcia fakultatywne i żywienie. Zatem można być pewnym, że podwyżka spowoduje znaczący drenaż portfela rodzica.

Urzędnicy miejscy znaleźli jako przeciwwagę podwyżek pozytyw w postaci stwierdzenia, że pełna skala podwyżek dotknie tylko tych rodziców, których dzieci będą chodziły do przedszkola przez cały czas i przebywały w nim pełne 9 godzin. Remedium na obniżkę opłat mają być nieobecności dziecka w przedszkolu spowodowane chorobą w wyniku czego za czas choroby nie będą pobierane od rodziców opłaty. Zatem masz zdrowe dziecko i posyłasz je do przedszkola na pełne 9 godzin (coraz mniej osób może pozwolić sobie na luksus pracy trwającej zaledwie 8 godzin czy krócej) zapłacisz jak za zboże.

W ten oto sposób władze lokalne postanowiły „zarobić” na rodzicach chcących posłać swoje dziecko do „państwowego” (samorządowego) przedszkola a przy okazji wyrównać nieco szanse dla przedszkoli prywatnych, które z reguły pobierały jeszcze wyższe stawki niż przedszkola „państwowe” do których z reguły zapisać swoje dziecko mogli tylko nieliczni szczęśliwcy (to skutek zamykania przez samorządy przedszkoli w poprzednich latach w ramach tzw. "oszczędności budżetowych"). Jak się zatem komuś nie podoba to może wysłać dziecko do prywatnego przedszkola albo wynająć mu opiekunkę. W obu przypadkach zapłaci jeszcze więcej niż w przedszkolu „państwowym”. Alternatywą jest ograniczenie pracy zawodowej i odbieranie dziecka po 5 godzinach zajęć przedszkolnych, które będą „bezpłatne”. Każda dodatkowa godzina pobytu dziecka w przedszkolu to dodatkowe koszty, które trzeba uwzględnić w domowym budżecie. Oczywiście przedszkola nie należy traktować jako darmowej przechowalni bagażu (czasami w przedszkolach komercyjnych opieka zapewniana jest nawet do godz. 20-ej) ale nie można karać rodziców za 8 czy 9 godzinny pobyt w nim dziecka.

Wielu rodziców nie stać jest na wnoszenie tak wysokich opłat w związku z czym w przypadku 5-latków rodzice przenoszą w trybie pilnym dzieci do szkolnych zerówek, które póki co są darmowe.

Dotychczas lokalne władze chcąc „dogodzić” minister Hall i dostarczyć nadzorowanemu przez nią „socjalistycznemu kombinatowi szkolnemu” nowego mięsa w postaci 6-latków w pierwszej klasie zamykały oddziały zerowe w przedszkolach zmuszając automatycznie rodziców do przepisania dziecka do zerówki w szkole lub oddania dziecka do 1-szej klasy jako 6-latka o co od początku chodziło pani Hall i jej kumplom od nowych podręczników. Jeszcze tylko w tym roku szkolnym rodzice mają teoretycznie wybór czy 6-letnie dziecko pójdzie do zerówki czy do 1-szej klasy w szkole. Od przyszłego roku tego wyboru już nie będzie i przymus szkolny będzie obowiązywał już 6-latki podczas gdy 5-latki objęte zostaną przymusową edukacją przedszkolna będącą czymś w rodzaju zastępstwa ginącej zerówki. Wynika z tego, że państwu nie wystarcza już przymus szkolny ale domaga się go także na poziomie edukacji przedszkolnej. Liczymy jeszcze na przymusowe żłobki – oczywiście płatne z kieszeni rodziców tak samo jak prywatne.

Jedyna nadzieja w organizatorach ruchu RATUJMALUCHY.PL ,którzy zebrali ponad 350 tysięcy podpisów pod własnym projektem ustawy, który ma naprawić to co spaprali posłowie rządzącej koalicji głosując legislacyjnego „gniota” autorstwa pani Hall. Wkrótce (już 15.09.2011) sejm zmuszony będzie rozpatrzyć projekt organizatorów akcji RATUJMALUCHY.PL. Więcej o „reformie edukacji” pani Hall, celach owej „reformy”, sposobach jej wdrażania i eksterminacji 6-latków z przedszkoli do szkół we wpisach:

Dlaczego wyrzucają sześciolatki z przedszkoli czyli poroniona reforma pani Hall oraz:

„6-latki do przedszkola! ” - walczymy o wolność, o prawo do wyboru dla naszych dzieci !

P.S Z ostatniej chwili:

Jak widać w toku kampanii wyborczej nawet prezes Kaczyński zainteresował się tematem - LINK. Ciekawe czy przejdzie mu po wyborach czy może będzie z tego jakiś pożytek?

Brak głosów

Komentarze

Zwracam uwagę na redukcje personelu.
Jakkolwiek to brzmi setki ludzi pozbawione zostanie pracy.
Tak to kmioty z samorządówek rozwiązują ludzkie problemy.

Vote up!
0
Vote down!
0
#181605