Hej ho!, hej ho! my chłopcy z MPO, sprzątamy gnój bo jakiś ch..j rozrzucił go!

Obrazek użytkownika 2-AM
Gospodarka

„Waadza ludowa” przyzwyczaiła nas już do stałych podwyżek wszystkich opłat jakie ponosić musi każdy dorosły osobnik, który nie zamierza poddać się wstecznej ewolucji i wrócić na drzewo.

Zdrożał również między innymi wywóz śmieci. A zdrożeje wkrótce jeszcze bardziej i to dzięki owej „waaadzy”. Jak mawiają nasi druzja Rosjanie – „w cziem dzieło” ?

Ano w kolejnym monopolu, który zgotowali nam geniusze ministerialni a przegłosowali „inteligentni inaczej” posłowie (13.05.2011). Ustawę podpisał pełen „bulu” prezydent Komorowski w wakacyjną kanikułę tj. 15.07.2011. Oczywiście „ustawa śmieciowa” jest zgodna z prawem unijnym a że jak wiadomo wszystko co pochodzi z Unii jest święte to i u nas trza było to wprowadzić . Tylko oporni Madziarzy mają to gdzieś. 

Dotychczas było tak, że każdy człowiek posiadający dom czy jakaś grupa mieszkańców tworząca wspólnotę mieszkaniową czy spółdzielnie samodzielnie decydowali o wyborze firmy odpowiedzialnej za odbiór śmieci. Właścicielem śmieci był wpierw sam mieszkaniec a potem firma, która je odbierała. Finalnym właścicielem mogło zostać wysypisko gdy śmiecie tam trafiały. Teraz śmiecie zgodnie z unijną dyrektywą będą urzędnicze bo to cenny towar i nie można go powierzać byle komu.

Nie tak dawno było jeszcze normalniej tzn. każdy sam decydował czy, kiedy i na jakich warunkach podpisze umowę na wywóz śmieci. Bardzo to się nie spodobało naszej władzy i nakazała ona ukazem wszystkim obowiązkowe podpisywanie umów na odbiór śmieci pod karą administracyjną. Tłumaczono, że ludzie są nie odpowiedzialni lub by zaoszczędzić nie chcą podpisywać umów na odbiór swoich śmieci, które wolą podrzucać do publicznych śmietników lub wyrzucać do lasu. Oczywiście nie można wykluczyć że takie wypadki miały miejsce (i mają nadal). Problem polega na tym, że dziesiątki tysięcy jak nie setki tysięcy urzędników grzejące stołki (suto opłacane z naszych podatków) w przysłowiowym terenie mogły by biegać po okolicznych lasach i łąkach w poszukiwaniu „dzikich wysypisk” oraz osób próbujących wyrzucać nielegalnie śmieci. Dało by to same pozytywy w postaci zdrowia i tężyzny fizycznej jaki daje ruch spasionym hordom urzędników oraz realne wpływy do budżetów lokalnych z kar nakładanych na złapanych na gorącym uczynku obywatelach. Wystarczyło by bowiem przywalenie kary w wysokości np. 5 czy 10 tyś zł za wyrzucanie choćby jednego dużego worka ze śmieciami oraz należyte rozgłoszenie po okolicy tego zdarzenia aby wszystkim chętnym do takich praktyk przeszła ochota na takie działania i to na stałe. 

Prościej jednak było wydać edykt, który zmusił wszystkich do podpisywania umów na odbiór śmieci i karania za nie posiadanie takowej umowy. Posiadanie bowiem przysłowiowego papierka jest łatwiej kontrolować niż pilnować czy śmiecie nie są wyrzucane nie legalnie. Dziś zatem obowiązuje przymus posiadania podpisanej umowy na odbiór śmieci z tym, że urzędnik nie narzucał nam z kim mamy tą umowę podpisać co pozwala zachować cień wolności i jest jakąś namiastą konkurencji na „rynku śmieciowym”. Pisze o „namiastce konkurencji” bo często wybór co do firmy odbierającej śmiecie (szczególnie na obszarach wiejskich i małych miast) jest bardzo ograniczony. To ograniczenie bierze się z podziału rynku jaki wytworzył się pomiędzy właścicielami wysypisk i firmami odbierającymi śmiecie. Właściciele wysypisk czy to prywatni czy „gminni” najczęściej nie zezwalają na składowanie na kontrolowanych przez nich wysypiskach obcych firm „dostawczych”. W ostateczności można zawsze nowemu graczowi zaproponować takie warunki finansowe, że odechce mu się przywożenia do nas jego śmieci. Jak sobie jeden z drugim pojedzie śmieciarką ze 150 km na inne wysypisko gdzie go przyjmą to przy obecnej cenie paliwa szybko przejdzie mu ochota na robienie „konkurencji” i zajmie się jakimś innym biznesem niż „świadczenie usług dla ludności”. Jednak mimo wspomnianego już ograniczenia dostępu do rynku wysypisk dla nowych graczy na „rynku śmieciowym” w większych aglomeracjach konkurencja istnieje. W wyniku istnienia owej konkurencji można zyskać całkiem spore opusty zwłaszcza przy większej ilości śmiecia do odbioru. Różnice między firmami mogą sięgać nawet 15 czy 20% co w przypadku dużej ilości odpadów może być już istotną pozycją w budżecie. Wszystko zależy od zdolności negocjacyjnych klienta oraz chęci pozyskania go przez firmę śmieciową.

Jednak jak mawiał wielki „Chorąży Pokoju” „walka klasowa zaostrza się w miarę postępów socjalizmu”. I tak właśnie ów wybór oferty tańszej dla klienta zostanie nam już wkrótce odebrany.

Nowa ustawa zwana „śmieciową” zakłada, że to gmina, która zostaje właścicielem śmiecia będzie decydowała, która firma obsługuje odbiór śmieci na jej terytorium. Gmina bowiem podpisze umowę z wybraną firma X czy Y i to właśnie tej firmie powierzy monopol przez ustalony w umowie okres czasu na skubanie nieszczęśników zmuszonych do oddawania śmieci. Inne firmy, które nie załapią się na kontrakt z gminą nie będą mogły świadczyć usług odbioru śmieci dla indywidualnych mieszkańców bo będzie to udzielne księstwo nowego zwycięzcy na obszarze którego uzyska całkowity monopol na odbiór śmieci i wycięcie groźnej konkurencji. To czy postępowanie na wybór firmy odbierającej śmieci będzie odbywało się w przetargu czy z wolnej ręku nie ma praktycznie żadnego znaczenia. Ponad wszelką wątpliwość wygra bowiem ta firma „śmieciowa”, która da większą „wziętkę” komuś kto będzie decydował o tym postępowaniu albo ma krewnego na odpowiednim stanowisku w tym urzędzie. Jednego można być pewnym. W wyniku wykreowania nowych monopoli i ograniczenia konkurencji opłaty za wywóz śmieci płacone przez mieszkańców wzrosną i to bardzo znacząco. Nawet gdyby gmina negocjując hurtowe ilości śmieci z firmą wynegocjowała lepsze stawki niż detaliczne stawki jakie płacą mieszkańcy obecnie to w 100% można być pewnym, że opłat z tytułu odbioru śmieci mieszkańcom nie obniżą ale znacząco podniosą. Ewentualna różnica między ceną detaliczną i hurtową będzie bowiem zyskiem dla gminy z którego zatrudni się kilku dodatkowych kumów lub kupi kolejne służbowe auto. Dodatkowo z pieniędzy tych trzeba będzie podzielić się między zainteresowanymi za dobrze przeprowadzoną „optymalizacje zarządzania odpadami” i jakoby budować sortownie i spalarnie. Sama zaś firma zyska długo terminowy monopol na danym terytorium i wykosi w tym czasie pętającą się pod nogami konkurencje. Oczywiście zgodnie z nową ustawą w miejsce umów pomiędzy człowiekiem – producentem śmieci a firmą je odbierającą pojawi się urzędnik. To urzędnik wyznaczy każdemu domowi, blokowi czy osiedlu podatek śmieciowy, który będzie musiał być co miesiąc płacony. Podatek ten będzie naliczany nie od faktycznej produkcji śmieci (łatwo było to wyliczyć po ilości odebranych pojemników i częstotliwości wezwań) ale od ilości osób w lokalu/budynku. Według geniuszy z warszawskiej GW "Będzie rewolucja?" (nie wiedzieć czemu rewolucje zawsze mi się kojarzą z szalejącą francuską gilotyną skąpaną w purpurze albo masowymi rozstrzeliwaniami prowadzonymi przez bolszewików podczas swojej rewolucji) na przykładzie miasta stołecznego szacuje się że co miesięczna opłata śmieciowa czyli nowy podatek będzie z przedziału 10-20 zł miesięcznie na głowę każdego mieszkańca. Ponieważ wszystko drożeje więc należy przyjąć górną granicę tego przedziału. W wyniku tego 4 osobowa rodzina zapłaci miesięcznie ok. 80-100zł podatku za produkcje śmieci, które staną się własnością urzędników miejskich. Zdaje się, że będzie to znacznie więcej niż dziś wynosi koszt wywozu śmieci (chyba poproszę kogoś z mieszkańców stołecznego grodu o weryfikacje tych informacji). Oczywiście potem te śmiecie trzeba będzie przerabiać, sortować, spalać a nawet i może zjadać - wszystko zgodnie z unijnymi dyrektywami. Za wszystkie te fanaberie w postaci budowy potrzebnych do tego celu sortowni, spalarni itp. zapłacimy właśnie my czyli zwykli, mali producenci śmieci na których to został przerzucony ciężar wszystkich tych inwestycji co to je Unia wymaga.

Powróćmy jednak do zagadnienia podziału rynku i jego monopolizacji .

Nieco lepiej (dla samych firm śmieciowych) sytuacja wygląda sytuacja w dużych aglomeracjach miejskich. Tam bowiem rynek jest na tyle duży, że „pożywi się” na nim więcej niż jeden podmiot „śmieciowy”. Miejscy urzędnicy będą sprzedawali w przysłowiowy „jasyr” dla poszczególnych firm całe dzielnice lub kwartały miejskie. Konsekwencje dla mieszkańców będą oczywiste czyli brak możliwości zmiany nie rzetelnej firmy, znaczące podwyżki w wyniku braku konkurencji na rynku i kooperacji urzędników i pojawienie się nowego „podatku śmieciowego” liczonego od głowy (pytanie czy zamieszkującej czy zameldowanej?) a nie od faktycznej produkcji.

Obecnie przeciwko temu pomysłowi tj. samej ustawie protestują sami „śmieciarze” zdając sobie sprawę, że ustawa ta spowoduje likwidacje konkurencji i powstanie lokalnych monopoli. Jeśli ktoś się nie załapie na „geszeft” z urzędnikami może mieć spory problem bo nie będzie mógł obsługiwać klientów, którzy zostaną mu odebrani i przekazani w ręce konkurencji. Dodatkowo płatnikiem przestanie być klient, który regularnie i szybko regulował zobowiązania a zostanie urzędnik który będzie opóźniał płatności jak tylko się da by jeszcze trochę poobracać kasą.

Sytuacja ta przypomina do złudzenia sytuacje chłopa pańszczyźnianego, który w nie tak odległej przeszłości był przypisany do ziemi na której służył swemu panu. Nie do pomyślenia było by chłop mógł rzucić swoją ziemię, przenieść się gdzieś indziej lub wybrać sobie innego pana z sąsiedniej wsi któremu chciał by obrabiać pańszczyznę zamiast swojemu do którego był „przypisany”. Tak już wkrótce będzie ze wszystkimi klientami firm śmieciowych, którzy decyzją urzędnika zostaną przypisani po wieczne czasy (do czasu kolejnego ustawionego przez gminę przetargu) do śmieciowej firmy X czy Y.

Hej ho !, hej ho ! my chłopcy z MPO, sprzątamy gnój bo jakiś ch..j rozrzucił go !

Tak właśnie śpiewali jeszcze niedawno chłopcy z „Naszości„ szykując się do nakazanego im przez sąd w Sopocie sprzątania miasta będącego karą za śpiewanie na sądowej sali rozpraw „Jacek Karnowski największym piratem Polski !” i to w dodatku w stylizowanych strojach pirackich. Już niedługo wszyscy będziemy tak śpiewać w miejsce MPO wstawiając nazwę naszego lokalnego monopolisty wybranego nam przez urzędnika gminnego czy miejskiego.

 

P.S.

Wątek podwyżek podatków został omówiony we wpisie : Jak manipulować „ciemnym ludem” czyli „Ratują się podwyżkami” ?

1
Twoja ocena: Brak Średnia: 1 (1 głos)

Komentarze

Xenia

najlepsze dla Polski byłoby wyjście z tej sowiecko-niemiecko-francuskiej Unii. Ona i tak się rozleci niedługo, a my uratowalibyśmy twarz i naszą złotówkę i może wielu ludzi nie straciłoby mieszkań w wyniku naciąganego przez spekulantów franka. A może pozbylibyśmy sie przy okazji Belki, Balcerowicza, Vincenta, Tuska i innych mącicieli w Polsce.Zdrajców Polski.

Vote up!
0
Vote down!
0

Xenia

#171674