Bankowe fuzje i przejęcia na polskim rynku–rozważania luźne

Obrazek użytkownika 2-AM
Gospodarka

Mówienie o „polskich bankach” jest grubym nie porozumieniem. Na chwilę obecną „polskie banki” czyli w rękach państwa polskiego (pełna własność lub pakiet większościowy) są ledwo 4. Jest nim częściowo jeszcze państwowy PKO BP,

Bank Pocztowy, Bank Ochrony Środowiska (BOŚ) i Bank gospodarstwa Krajowego (BGK). Z rozważań wyłączymy tutaj segment banków spółdzielczych czy kasy SKOK koncentrując się na „dużych”, klasycznych bankach. Reszta banków jest w rękach zagranicznych właścicieli, którzy z jakichś sobie tylko znanych przyczyn nie dokonali jeszcze „rebrandingu” czyli nie zmienili nazw dawnych polskich banków i ich logo, które wcześniej przejęli na swojsko brzmiące nazwy zagranicznej grupy bankowej. Jakimś wyjątkiem od reguły są banki kontrolowane przez pana Czarneckiego (GetinBank, NobleBank, DomBank), które stale łączą się, dzielą czy reorganizują tak jak właścicielowi (najpewniej ze względów podatkowych – proces ten zwą zwyczajowo „optymalizacją podatkową”) jest wygodniej. Pewnym wyjątkiem był również początkowy okres istnienia rodzimych, polskich tworów bankowych jakimi były stworzone przez tego samego człowieka (ś.p. Mariusza Łukasiewicza) od podstaw LukasBank a potem po jego odsprzedaniu z zyskiem Francuzom z Credit Agricole jego następnego i ostatniego już dziecka jakim był EuroBank, który po jego śmierci został odsprzedany również Francuzom ale tym razem należącym do „stajenki” Société Générale. Pozostałe banki działające na polskim rynku są praktycznie pod kontrola zagranicznych grup bankowych nawet jeśli zachowują pozory niezależnych „polskich banków”. 

W dobie kryzysu coraz widoczniejsza jest jednak tendencja do przejmowania poszczególnych banków o swojsko brzmiących dla polskiego klienta nazwach i wciągania ich w nową strukturę zagranicznego właściciela. Posiadanie polskiego banku przez zagraniczną grupę bankową niesie ze sobą pewne korzyści ale i pewne ograniczenia. Korzyści polegają na tym że ludziom wydaje się, że nadal są klientami polskiego banku co sprawia że chętniej przynoszą na procent swoje oszczędności przekonani że są one bezpiecznie ulokowane w „polskim banku”. Dodatkowo dzięki prowadzonej polityce przepływu szeroko rozumianych usług know-how czy licencji na usługi i technologie informatyczne wewnątrz grupy bankowej udaje się zwyczajowo „wydudkać” tubylczego fiskusa bo w wyniku dobrze prowadzonych rozliczeń polski oddział znacząco redukuje zysk podlegający opodatkowaniu. Niewątpliwie pewnym minusem jest kłopot polegający na podleganiu „polskiego banku” pod tubylczy nadzór bankowy czyli KNF (obecnie rezyduje tam już od dłuższego czasu w charakterze szefa tej instytucji pan Kluza). Podpadanie pod polski nadzór finansowy oznacza że bank nie może zbyt ostentacyjnie dostarczać kasy zagranicznej "matce" gdyż mógł by na to nie zgodzić się tubylczy nadzór, który winien być o takich planowanych transferach do zagranicznej „matki” powiadamiany. Oczywiście nasi drodzy specjaliści od bankowości radzą sobie i z tym trudnym problemem o czym mieliśmy okazje przekonać się z niedwuznacznych przecieków prasowych sprzed kilku lat kiedy pewien „polski bank” wytransferował całkiem spore kwoty ze swojej skarbonki do zagranicznej centrali zlokalizowanej w południowej części Europy poprzez tzw. „słupy”. Z grubsza polegało to na tym że bank „X” chcąc wytransferować kasę na potrzeby swojej zagranicznej matki „M” pożyczał na procent pieniądze bankowi „Y” albo kupował jakieś „szemrane instrumenta finansowe” od owego banku „Y” (najlepiej zagranicznego by maksymalnie utrudnić dostęp do informacji z kraju). Pośredniczący w operacji bank „Y” zaraz po otrzymaniu kasy przelewał rzeczywiste kwoty, które wcześniej dostał z banku „X” do zagranicznego banku „M” będącego właścicielem polskiego „X” pomniejszone o prowizje od operacji pośrednictwa „prania pieniędzy”. Zdaje się że o takich operacjach finansowych KNF nie wiedziała bo nie było obowiązku ich raportowania (może teraz już by wiedzieli ?). Z chwilą gdy polski oddział nie podlega pod KNF gdyż jest klasyczną filią banku zagranicznego (tak na przykład działa nadal grecki Polbank będący filią greckiej grupy bankowej ERGASIAS’a) podlegającą pod swój zagraniczny, macierzysty nadzór opisany problem transferów nie istnieje. Pozwala to w miarę szybko i płynnie przelewać oszczędności z filii do centrali bez zbędnych krzyków jakiegoś tubylczego nadzoru bankowego, który mógł by się zaniepokoić płynnością polskiego oddziału lub co gorsza żądać zaprzestania tych operacji.

Wróćmy jednak do fuzji i przejęć na rynku bankowym. 

Pierwszą i jak na razie największą fuzją było rozszarpanie i przejęcie banku BPH (jeśli nie liczyć przejęcia w 2001 roku większościowego pakietu Banku Handlowego przez Citi Group czy na podobnej zasadzie przejęcia kontroli nad Bankiem Śląskim przez ING) , który został sprzedany w 2006 przez Austriaków z Bank Austria Creditanstalt i „rozebrany” między PEKAO SA (w rzeczywistości kontrolowany przez Włochów z Unicredit), który wybrał najlepsze „rodzynki” i GE Money, który dostał pozostałe „resztki”. Podział na „rodzynki” i „resztki” był spowodowany oporami ze strony nadzoru bankowego, który obawiał się, że „łyknięcie” całego BPH przez PEKAO (Unicredit) spowoduje powstanie „dominującego podmiotu” na rynku usług bankowych. Po znalezieniu przysłowiowego „jelenia”, którym okazał się głodny bankowości detalicznej na polskim rynku GE Money nie było już dalszych, specjalnych oporów i zgoda na fuzję została przyklepana. Wspomniana tu fuzja ciągnęła się latami i co niektórym klientom odbija się czkawką po dziś dzień. Obecnie pojawiły się wrogie plotki że Unicredit planuje formalnie zlikwidować PEKAO SA i wciągnąć je formalnie pod swoje włoskie skrzydła. 

Potem przyszedł czas na mniejsze instytucje bankowe, które funkcjonowały już na polskim rynku. Belgijski FortisBank, który wcześniej pochłonął niewielki DominetBank (2009) sam padł ofiarą międzynarodowego kryzysu w wyniku czego jego zagraniczny właściciel grupa Fortis zdecydowała się „opchnąć” polską filie Francuzom z BNP Paribas (2009), którzy wcześniej praktycznie nie istnieli na polskim rynku w zakresie obsługi „klienta detalicznego”. 

W 2010 zapadła ostatecznie klamka dla banku BZ WBK, który od dłuższego czasu należał do Irlandczyków z Allied Irish Bank (AIB). AIB ledwo robiąc bokami w wyniku bankructwa „pierwszej Irlandii” (my jesteśmy tą drugą, zapowiedzianą przez premiera) rozpaczliwie wyprzedawało swój wartościowy majątek a jego polski składnik ku zdziwieniu pozostałych zainteresowanych trafił w ręce Hiszpanów z Santander Consumer Bank. Co ciekawe ten sam hiszpański bank ledwo kilka miesięcy wcześniej oświadczył ze likwiduje swoje oddziały w Polsce (udzielał on kredytów gotówkowych, samochodowych a w ostatnim okresie i hipotecznych) i swoje zabawki zabiera z Polski zostawiając do dyspozycji polskim klientom ledwo infolinię(dobrze chociaż że nie po hiszpańsku ). Po kilku miesiącach od tej decyzji wycofania się z Polski zapadła diametralnie odmienna decyzja w kontekście przejęcia BZ WBK).

Również w 2010 zapadła decyzja o sprzedaży polskiego oddziału AIG Bank specjalizującego się w pożyczkach gotówkowych (transakcja sfinalizowana oficjalnie od marca 2011) . Nabywcą okazał się wyskakujący niby przysłowiowy filip z konopi hiszpański Santander Consumer Bank, który nieco później „łyknął” od irlandzkiego AIB polski BZ WBK. Hiszpanom nie przeszkodziło że jak to powyżej zasygnalizowano nieco wcześniej podjęli decyzje o zwinięciu z Polski swojego macierzystego banku. Widać w ciągu paru miesięcy decyzja biznesowa mogła im się zmienić o 180 stopni bez żadnych konsekwencji.

To samo spotkało tyle że w roku 2011 i grecki oddział Ergasiasa funkcjonujący w Polsce jako jego oddział pod nazwa „Polbank” (ach czegóż to nie robi się żeby brzmieć w uszach klientów swojsko i bezpiecznie). Ten grecki bank mając już wizje „pięknej katastrofy” na rodzimej ziemi Achillesa postanowił znaleźć sponsora, który kupił od niego 70% udziałów w polskim oddziale i choć częściowo pozwoli zebrać mu gotówkę na trudne czasy jakie czekają cały grecki system bankowy. Zdaje się że w rolę „sponsora” wcielił się (austriacki ?) Raiffeisen Bank operujący również na rynku polskim.

Trwają właśnie spekulacje dotyczące odsprzedaży przez belgijską grupę KBC jej polskich aktywów, w skład których wchodzi polski oddział Kredyt Bank i towarzystwo ubezpieczeniowe „TU. Warta”. 

Analogiczne spekulacje trwają odnośnie przyszłości portugalskiego nabytku Banco Comercial Portugues (BCP) coraz bardziej „umoczonego” w bankrutującej Portugalii czyli banku Millennium. W czyje ręce i kiedy trafi bank osławionego prezesa Kota? Jako ciekawostkę należy nadmienić że w 2000 roku premier Marek Belka (obecnie prezes NBP) wracał na wezwanie prezydenta Kwaśniewskiego lotem sokoła porzuciwszy dobre trunki i jedzenie serwowane na szczycie w Davos by ratować przed wrogim przejęciem BIG Bank Gdański (wcześniejsza nazwa Millennium) któremu nagle zagrozili Niemcy z Deutsche Bank. Miejmy nadzieję że tym razem nie będzie musiał uciekać się do tak karkołomnych ewolucji.

Podobny problem dotyczy polskiego oddziału brytyjskiego banku HSBC, o którym coraz częściej krążą informacje że „matka” planuje sprzedać bądź zlikwidować całą polska filię. Kto wtedy będzie prowadził rozliczenia w chińskim juanie (nowatorski produkt na polskim rynku zaoferowany świeżo przez HSBC) dla polskich przedsiębiorców, którzy chcieli by rozliczać się z chińskimi firmami w ich rodzimej walucie (znacznie tańsze i bezpieczniejsze niż rozliczanie z Chińczykami transakcji w USD)? 

Obserwując serie przejęć i restrukturyzacji w „polskiej” bankowości wygląda na to że czas konkurencji na rynku usług bankowych powoli się kończy i w ramach procesów agregacji i i jak to ładnie nazywają synergii na polskim rynku wybór dla końcowego klienta zostanie znacznie ograniczony. I nie poprawi tej sytuacji fakt pojawienia się od czasu do czasu jakichś małych i dynamicznych graczy na rynku polskim (jak choćby swego czasu włoska inwestycja czyli Alior Bank) bo prędzej czy później wszyscy „drobni gracze” skończą w przysłowiowej „kaszy”.Wszystko to jest zgodne z „talmudyczną filozofią pana Davida” jakże trafnie ujętej słowami „.. że płotkę zjada duży kiełbik a dużego kiełbika zjada okoń  a okonia zjada szczupak ..”

 

 

Po co państwu jest potrzebna kontrola nad systemem bankowym co przekłada się na posiadanie we własnych rękach istotnego segmentu systemu bankowego będącego de-fakto krwioobiegiem współczesnej gospodarki wyjaśniac chyba nie trzeba. Gdyby jednak zaszła taka konieczność niech kolejny fragment filmu będzie tego wymownym dowodem:

Brak głosów

Komentarze

w zakresie finansów i gospodarki narodowej. Skoro wszystko wyprzedane, to pole manewru poszczególych rządów jest iluzoryczne. Czyżby nas czekała nacjonalizacja tego sektora po Wyborach?

"Nie odzywając się w towarzystwie ryzykujesz uznanie za głupka, odzywając się rozwiejesz wszelkie wątpliwości" O. Wilde

Vote up!
0
Vote down!
0

Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, a*ldd meg a Magyart

#163513