Litewskie gadanie

Obrazek użytkownika Jan Bogatko
Blog

W ramach kampanii wyborczej prezes Tusk przypomniał sobie o tym, że Polacy stanowią ponad 10 procent mieszkańców RL i absolutną większość na Wileńszczyźnie. Wirtualna trąbi, że „rozwiązał palący problem Polaków”. Tymczasem Polacy na Litwie obchodzą go tyle, co i Polacy w Polsce.

 

Andrius Kubilius przyjął grzecznie Donalda Tuska i złożywszy parę obietnic (jak zwykle bez pokrycia) powiedział gościowi jak zamierza prowadzić własną politykę historyczną. 1 września weszła w RL ustawa nt oświaty, która pozbawia praw rdzennych mieszkańców Wileńszczyzny. Uzyskują je

 

przybysze z Litwy Kowieńskiej

 

i ich potomkowie, osiedli na Wileńszczyźnie po przekazaniu jej przez Stalina przyszłemu wasalowi. To jasne jak wody Niemna, że Litwini nie wywiążą się z żadnego słowa danego Tuskowi, grając mu na nosie. Metodę tę opanowali do perfekcji, bo widzą, że mogą robić z Polakami, co chcą. Litwini wiedzą, co to takiego

 

polityka historyczna

 

i wprowadzili w szkołach przedmiot „podstawy wychowania patriotycznego” , oczywiście po litewsku. Wydaje się jednak wątpliwe, by prezes Tusk optował za czymś takim w Polsce, ale można sobie wyobrazić, że nadawałyby się do tego znakomicie powieści Grossa, wykazujące polskie barbarzyństwo.

 

Litwini przystępują do okupacji Wileńszczyzny, (rok 1939), jako czwarte państwo, biorące udział w rozbiorze Polski (po Niemczech, Rosji i Słowacji):

 

http://www.youtube.com/watch?v=_-EfcUsFzzg&feature=results_video&playnext=1&list=PL9A757E51C9FDDD45

 

Post scriptum: dla sprawy Polaków w swej litewskiej ojczyźnie wizyta Tuska to zły omen. Lider PO bawił bowiem w toku kampanii wyborczej w 2007 roku na Białorusi, obiecując ratunek dla Związku Polaków, kierowanego przez Andżelikę Borys. Akcja ta przyniosła mu głosy w Polsce, przyczyniając się do pozbawienia głosu Polaków w ich ojczyźnie na Zabużu.

 

 

Brak głosów