Dwa zgony - dwa oblicza III RP

Obrazek użytkownika foros
Kraj

 Śmierć po raz pierwszy

W nocy ze środy na czwartek 27 października br. zmarł Wojciech Dąbrowski, b. konserwator zabytków w Gdańsku, członek KOR (drukował ulotki przez 7 lat), wykładowca historii sztuki w USA, który od sierpnia br prowadził głodówkę protestując przeciw eksmisjom w Gdańsku w namiocie pod urzędem. Eksmisje spowodowane były brakiem wydolności finansowej lokatorów po podwyżkach czynszów dokonanych przez ekipę prezydenta Pawła Adamowicza. Czynsze te wzrosły z kwoty 4,08 - 5,85 za m kw. (w zależności od strefy) do jednolitej stawki 10,2 zł za m kw. połączonej z systemem zniżek. Jednym z takich lokatorów była eks-żona Dąbrowskiego, b. nauczycielka, częściowo sparalliżowana (po wylewie, emerytura 812 zł, czynsz po podwyżkach ponad 900) eksmitowana w czasie pobytu w szpitalu. Wg informacji Dąbrowskiego ich mieszkanie miało przypaść w udziale prokurator Barbarze K. mającej chronić od początku firmę Amber Gold.

Mimo problemów ze zdrowiem (dwaj zawały) Dąbrowski głodował przez półtora miesiąca (przyjmował płyny). W międzyczasie był hospitalizowany, ponieważ jego organizm nie znosił tak wielkiego obciążenia. Na początku października Dąbrowski trafił do szpitala.

- Był mocno obciążony kilkoma chorobami przewlekłymi i lekarze uznali, że potrzebna jest hospitalizacja. 3 października opuścił szpital w stanie ogólnym dobrym. Ponownie trafił do nas w środę ok. 1 w nocy, na szpitalnym oddziale ratunkowym był badany przez dwóch internistów, o godz. 15 wyszedł ze szpitala – cytuje Małgorzatę Bartoszewską-Dogan, dyrektor Pomorskiego Centrum Traumatologii w Gdańsku "Gazeta Wyborcza".

W noc po wyjściu ze szpitala 65-letni Dąbrowski zmarł

Wg blogerki w dniu eksmisji przyjaciele pp Dąbrowskich zadeklarowali chęć spłacenia zadłużenia, wg tego samego źródła w mieszkaniu zajęte też zostały ruchomości (obrazy, antyki) znacznie przekraczające wartość długu. Wg listu Dąbrowskiego na skutek niewłaściwego przechowywania przynajmniej część tych ruchomości uległa zniszczeniu.

Uczestnikom miasteczka namiotowego służby miejskie udzieliły mandatów za bezprawne zajęcie zieleni miejskiej,

http://cirilla.nowyekran.pl/post/71019,ekipa-prezydenta-miasta-gdansk-ek...

http://cirilla.nowyekran.pl/post/73238,ultimatum-dla-adamowicza

http://wiadomosci.onet.pl/regionalne/trojmiasto/nie-zyje-wojciech-harry-...



Śmierć po raz drugi


W nocy z soboty na niedzielę 28 października zmarł chorąży Remigiusz Muś.

10 kwietnia 2010 r. Remigiusz Muś słyszał rosyjskiego kontrolera, który podał Jak-owi 40 komendę o zejściu na wysokość 50 m, czyli  poniżej przepisowej wysokości 100 m, na której podejmuje się decyzję o lądowaniu. Według chorążego, Tu-154M 101 oraz Ił-76 (który ostatecznie nie wylądował, a na pokładzie, którego były samochody dla polskiej delegacji oraz ochrona FSB) dostały od Rosjan taką samą komendę. Remigiusz Muś słyszał te słowa w radiostacji pokładowej. Nagranie, które miało zarejestrować komendy trafiło do prowadzącej śledztwo Wojskowej Prokuratury Okręgowej. Prokuratorzy przekazali nagrania do Instytutu Ekspertyz Sądowych im. J Sehna w Krakowie, ale do tej pory nic nie wiadomo o losach nagrania.

W następujący sposób śmierć chorążego Musia skomentował rzecznik stołecznej policji M. Mrozek:

- Mogę jedynie powiedzieć, że wstępne oględziny wykluczyły udział osób trzecich.



Wiele wskazuje na to, że mamy do czynienia z kolejną ofiarą "seryjnego samobójcy". Za Redakcją niepoprawni.pl przypomnijmy wcześniejsze dziwne zgony:

1. Chorąży Stefan Zielonka, rok 2009 - szyfrant w kancelarii premiera. Zielonka dysponował wiedzą o tajnikach łączności w NATO oraz miał dostęp do zastrzeżonych danych.

2. Profesor Stefan Grocholewski - ekspert od odczytywania nośników cyfrowych, wykrył manipulacje w nagraniach czarnych skrzynek z CASY (katastrofa w Mierosławcu). Zmarł na raka 31.03.2010 r., nigdy nie otrzymał oryginalnej czarnej skrzynki samolotu CASA, o którą się zwrócił.

3. Grzegorz Michniewicz - dyrektor generalny Kancelarii Donalda Tuska.Powiesił się 23 grudnia 2009 roku na kablu od odkurzacza, w dniu, w którym z remontu w Samarze wrócił samolot TU-154, który potem rozsypał się w drobny mak na Siewiernym.

4. Mieczysław Cieślar, biskup Diecezji Warszawskiej Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego, zginął w wypadku samochodowym 18.04.2010 r, miał być następcą Adama Pilcha, który zginął w Smoleńsku. Podobno otrzymał telefon ze Smoleńska od A.Pilcha już po katastrofie.

5. Krzysztof Knyż, operator "Faktów",10 kwietnia 2010 był w Smoleńsku. Zmarł w Moskwie 2 czerwca 2010r. Śmierć całkowicie przemilczana.

6. Profesor Marek Dulinicz, szef grupy archeologicznej,zginął 6 czerwca 2010 w wypadku samochodowym, w trakcie oczekiwania na wyjazd do Smoleńska.

7. Doktor Eugeniusz Wróbel, wykładowca na Politechnice Śląskiej, specjalista od komputerowych systemów sterowania samolotem, poddawał w wątpliwość, że wrak na Siewiernym to TU-154 o nr 101. Zabity za pomocą piły mechanicznej 16.10.2010 r, przez swego syna, który zdołał usunąć ślady krwi, zawieźć pocięte zwłoki do jeziora, wrócić i zapomnieć wszystko. Złego stanu swego "chorego psychicznie" syna przez ponad 20 lat nie zauważyła matka, która jest psychiatrą.

8. Ryszard Kuciński, prawnik Andrzeja Leppera, zmarł w maju 2011 r.

9. Wiesław Podgórski, były doradca Andzreja Leppera, w czasach gdy ten był ministrem rolnictwa, znaleziony martwy w biurze Samoobrony pod koniec czerwca 2011 r. Jako przyczynę śmierci podano samobójstwo.

10. W 2011 roku samobójstwo przez powieszenie popełnił oficer Służby Kontrwywiadu Wojskowego, służący w Centrum Wsparcia Teleinformatycznego i Dowodzenia Marynarki Wojennej w Wejherowie. Żołnierz posiadał najwyższą klauzulę dostępu do materiałów niejawnych.

11. Róża Żarska, adwokat Andrzeja Leppera, zmarła w lipcu 2011 r. w Moskwie.

12. Dariusz Szpineta - zawodowy pilot i instruktor pilotażu, ekspert i prezes spółki lotniczej, został znaleziony martwy w łazience ośrodka wczasowego w Indiach. Wcześniej parokrotnie wypowiadał się w mediach w

sprawie Smoleńska, kwestionując oficjalne ustalenia.

13. Generał Sławomir Petelicki, były dowódca jednostki "Grom". Znaleziony martwy 16 czerwca 2012 roku. Ostro krytykował ustalenia Komisji Badania Wypadków Lotniczych i opieszałość polskiego rządu przy wyjaśnianiu przyczyn katastrofy w Smoleńsku. Zmarł na skutek ran postrzałowych.

14. Andrzej Lepper, szef "Samoobrony" oraz były wicepremier, 5 sierpnia 2011 został znaleziony martwy w swym biurze w Warszawie. Według informacji przedstawicieli policji popełnił samobójstwo poprzez powieszenie się.

15. płk. Leszek Tobiasz - były oficer WSI, główny świadek w "aferze marszałkowej" (dot. Bronisława Komorowskiego). Zmarł 17.02.2012 podczas balu OHP ("zatańcował się na śmierć") rzekoma przyczyna zgonu: niewydolność krążenia. 01.03.2012 miał składać zeznania przed sądem.

16. dr Dariusz Ratajczak - historyk, tzw. "rewizjonista holocaustu", wydalony z "wilczym biletem" z Uniwersytetu Opolskiego. Jego zwłoki w stanie rozkładu znaleziono 11.06.2010 w samochodzie przed opolskim centrum handlowym "Karolinka". Oficjalnie samochód miał stać na parkingu od 28 maja. Nieoficjalnie - świadkowie twierdzą, że samochód ze zwłokami dr Ratajczaka został podstawiony znacznie później.

17. Jerzy Pronobis - prezes spółki Club&Travel, która zajmuje się rozprowadzaniem lukratywnych biletów na Euro 2012. Rozprowadzanie biletów odbywało się w atmosferze korupcji i skandalu. Pronobis "wpadł" pod pociąg. Policja nie wyklucza samobójstwa, choć denat tradycyjnie nie pozostawił listu pożegnalnego. Nazwisko Pronobisa pojawia się w tzw. "taśmach Grzegorza Laty".

Ofiary seryjnego samobójcy łaczy jedno: żadna nie pozostawiła listu pożegnalnego.

http://dorotakania.salon24.pl/458539,nie-zyje-kluczowy-swiadek-sp-remigi...

http://niepoprawni.pl/blog/394/lista-ofiar-seryjnego-samobojcyd



Dwa (z wielu) oblicza III RP



Oblicze pierwsze

Mawiano ongiś: Prawo w Polsce jest jak pajęczyna - bąk się przebije ugrzęźnie muszyna. Dziś znowu to się potwierdza. Wobec zwykłych obywateli prawo jest surowe i skuteczne. Wobec hochsztaplerów czy przestępców wyższego kalibru jest zaś bardzo liberalne. Widać to w przypadku państwa Dąbrowskich, matki którą aresztowano za nie zapłacenie 2 tys. zł, a dzieci oddano pogotowiu opiekuńczego. Jednocześnie na wolność wychodzą członkowie II Pruszkowa, piramidę finansową Amber Gold urząd skarbowy zwalnia z płacenia podatków itd.itp. Przy okazji wszystko to zgodne jest z literą prawa.

Dochodzi do tego jeszcze jeden element charakterystyczny dla III RP. Coraz więcej czynności przerzucane jest z władzy publicznej na obywatela: gdański magistrat podnosząc o 100% czynsze nie musiał sprawdzać, czy lokatorzy mają szanse je zapłacić, matka dwojga dzieci sama jest sobie winna bo dwa razy nie odebrała poczty, tym samym "podpisała" wezwanie i przyjęła do wiadomości wyrok sądu z rozprawy, o której nie wiedziała. Nieco inna kategoria to klienci Amber Gold którzy złożyli oszczędności w legalnej i popieranej przez władze instytucji, która zbankrutowała. 



Oblicze drugie

Jak widać w dzisiejszej edycji III RP pojawiło się nowe schorzenie, nazwijmy go "syndromem kontestacji". Dotknięci syndromem krytykują bardziej wrażliwe elementy i wkrótce okazują się jednostkami nie zaradnymi, sfrustrowanymi, przestępcami, mającymi psychiczne problemy. Widać to zarówno w przypadku twórcy antykomor.pl, który okazał się fałszerzem legitymacji studenckiej, jaki i w przypadkach byłego wicepremiera, czy wysokiego oficera SB, twórcy i dowódcy elitarnego Gromu. Oni obaj, ojcowie rodzin, okazali się jednostkami słabymi psychicznie, desperatami, którzy skutecznie targnęli się na własne życie, wcześniej tyskając optymizmem, rozpoczynając realizację nowych projektów.

Trzecie oblicze

Jakoś po smoleńsku, obojętnie czy był to wypadek czy zamach, życie w Polsce staniało. Nie ma też czegoś takiego jak solidarność ludzi z konspiry. Bo Pawłowi Adamowiczowi z NZS nawet nie chciało się porozmawiać ze starszym kolegą z KOR, który głodował pod jego gabinetem.
Brak głosów

Komentarze

 

Reprywatyzacja, „mienie żydowskie” czyli „wasze ulice, nasze kamienice”.
Jak wszyscy już wiedzą 16.03.2011 rząd USA wyraził publicznie wielkie rozczarowanie faktem że w Polsce wstrzymano „ustawę reprywatyzacyjną” i wezwał do restytucji prywatnego mienia pożydowskiego „choćby w formie rekompensat rozłożonych w czasie”
– donosił o tym swego czasu serwis
Najpewniej chodzi o te 67 miliardów USD na, które kilka lat temu oszacowały odszkodowania osławione „instytucje przemysłu Holocaust” o czym wielokrotnie przypominali tacy „antysemici” jak między innymi Stanisław Michałkiewicz.   Jakby na potwierdzenie tych słów odezwali się właśnie nasi "starsi bracia w wierze" ze Światowego Kongresu Żydów, którzy ogłaszają bojkot Polski jako karę za brak zapowiadanej ustawy reprywatyzacyjnej. Pytanie otwarte - jak mogą zaprotestować „tubylczy” Polacy przeciwko temu samemu czyli odwlekaniu decyzji o reprywatyzacji - może ogłosić akcje ”obywatelskiego nie posłuszeństwa”  (swego czasu wzywał do niej Donald Tusk - jeszcze nie był premierem) poprzez zaprzestanie płacenia podatków   i respektowania jakichkolwiek decyzji administracyjnych ze strony władz ? A bo co ! Tylko dlatego że my są „goje” to jesteśmy czymś gorszym od Żydów ?
O co chodzi ? Ano jak zwykle o szmal. „Międzynarodowe organizacje przemysłu Holocaustu” od kilku lat mają na celowniku nowego prosiaczka, którego powolutku szykują na rożen. Wszystko wskazuje że rozniecono już ognisko i przygotowano ruszt. Trwa właśnie pościg z tasakiem za różowym „prosiaczkiem” by spotkał swoje przeznaczenie  (można o tym przeczytać w serwisie BIBULA.COM w artykule "Globalny program odzyskania własności żydowskiej" czyli o kulisach powstania projektu „HEART"). W świetle omówionych tu zagadnień kroku pierwszego czyli „zewidencjonowania” całego „mienia żydowskiego”, które ma być oddane ciekawie wygląda sprawa spisu powszechnego, który startuje lada chwila tj. 01.04.2011 i trwać będzie do 30.06.2011, podczas którego po domach będą chodzić rachmistrze i szczegółowo wypytywać mieszkańców między innymi o posiadane zasoby finansowe oraz oceniać i ewidencjonować nieruchomości , w których będą prowadzili wywiady (wcześniej ankieterzy będą ustalali listę „celów” wyznaczonych „do odpytki”). Odmowa odpowiedzi na pytania rachmistrzów czy udzielenie fałszywych odpowiedzi może być bardzo przykre ze względu na wachlarz kar i represji jakie mogą spotkać ankietowanego.
Nasuwa  się interesujące pytanie czy rachmistrze zatrudnieni przez GUS przekażą również pozyskane przy okazji spisu powszechnego dane zespołowi „HEART” i jakie tego będą dalsze konsekwencje dla „najemców” nieruchomości uznanych za „konieczne do zwrotu”?
Wróćmy jednak do tematu odszkodowań. Po zapłaceniu przez Niemcy (niemieckie państwo i poszczególne landy)  i Szwajcarie (banki) odpowiednich odszkodowań  (obecnie chyba na tapecie sa francuskie koleje) czas na „kolebkę antysemityzmu” czyli Polskę (stąd pewno wizyta w naszym biednym kraju „światowej sławy historyka” J.T.Grossa i promocja jego beletrystyki pod znamiennym tytułem  „Złote żniwa”). Organizacje te chcą wycyganić dla siebie odszkodowania za „mienie pożydowskie” ofiar Holocaustu. Problem w tym że to czego oni chcą ni jak się ma ani do prawa własności ani do prawa spadkowego. Rzecz w tym że jeśli ktoś ocalał z wojennej zawieruchy i wyjechał lub zmarł lub też zginął a ma spadkobierców to mienie to powinno bezwzględnie mu zostać zwrócone jeśli jest w stanie bezspornie udowodnić że jest jego prawowitym właścicielem lub spadkobiercą właściciela. Nie powinno mieć to żądnego znaczenia czy jest Polakiem, Żydem, „gojem”, Arabem czy Eskimosem. To jest święte prawo własności i nie zależy od wyznania czy koloru skóry.  Jeśli wcześniej mienie to zostało przez państwo znacjonalizowane w ramach „dekretów Bieruta” to nadal powinno być ono zwrócone albo wypłacone za nie odpowiednie odszkodowanie. Ten proces „reprywatyzacji” nie został dokonany od 20 lat w naszym kraju i prawowici właściciele, których w czasach komuny po wojnie ograbiono z ich mienia nie mogą go nadal odzyskać.
Problem w tym że organizacje wiadomego przemysłu zupełnie inaczej traktują mienie i prawa własności. Uważają one że całe mienie znajdujące się w przeszłości w rękach żydowskich powinno zostać zwrócone lub wypłacone za nie odszkodowanie nie zależnie od tego czy mienie to ma właściciela czy spadkobiercę (jak najbardziej jest to zasadne) czy żyjącego spadkobiercy nie ma. Takie twierdzenia stoją w ewidentnej sprzeczności z prawem obowiązujących we wszystkich cywilizowanych krajach. Jeśli właściciel umiera czy ginie bezpotomnie nie zostawiwszy ostatniej woli co do rozporządzania swoim majątkiem i nie istnieją jego legalni spadkobiercy mogący udowodnić prawo własności to takie mienie przechodzi na skarb państwa. Takie jest prawo i żadna grupa obywateli czy gmina wyznaniowa nie ma prawa rościć sobie pretensji do tego majątku tylko na podstawie faktu że zmarły był członkiem ich społeczności. Oczywiście są tacy co im to nie jest w smak i wolą ustanawiać nowe prawa i to po swojemu. W imię tych nowych praw „mienie pożydowskie” winno być zwrócone ale jeśli nie ma spadkobierców to przekazane na rzecz żydowskich organizacji, które ten biznes rozkręciły. Ponieważ biznes ten wspaniale funkcjonował zarówno w Niemczech jak i w Szwajcarii więc wszyscy wyszli z założenia że i w Polsce musi być podobnie.
To tyle tematem wyjaśnienia komu i co należy się w temacie „mienia pożydowskiego”. Czyli jeśli są legalni spadkobiercy to trzeba im to mienie oddać lub zapłacić ekwiwalent i tym winna zająć się już 20 lat temu „ustawa reprywatyzacyjna”. Jeśli spadkobiercy nie ma to mienie to przechodzi na skarb państwa i koniec, kropka.
Teraz 2 słowa u „ustawie reprywatyzacyjnej”. Właśnie rząd D.Tuska oświadczył że Polska nie uruchomi reprywatyzacji bo jej na to nie stać. Sam pan premier to oświadczył że - tu linkowany cytat do artykułu na ONET.PL - "Biorę odpowiedzialność za zatrzymanie na razie ustawy reprywatyzacyjnej" . Strasznie „(nie)odpowiedzialny” człowiek z tego naszego premiera. Dobrze że dodał słówko „ na razie” bo zostawia wszystkim jeszcze cień nadziei. Ciekawe ile czasu będzie czuł się tak „odpowiedzialnie” nasz drogi premier. Zastanawiające również jest co też obiecał nasz rząd podczas lutowej pielgrzymki do Izraela tamtejszym decydentom w zamian za „na razie” wstrzymaną ustawę reprywatyzacyjną ? Coś musiał obiecać skoro udało mu się wrócić i porzucił wizje spokojnego życia a w jakimś tamtejszym pięknym „kibucu” specjalnie utworzonym dla naszego kochanego rządu przez uczynnych gospodarzy.
Oficjalnym pretekstem do decyzji o wstrzymaniu reprywatyzacji ma być zwiększenie wielkości długu publicznego co nastąpiło by zdaniem Ministerstwa Finansów a co wypowiedziane zostało ustami „prawie najlepszego ministra finansów w całej U.E” tj. nie posiadającego numeru PESEL Jana Vincenta (pseudonim Jacek) Rostowskiego na co nam jakoby nie pozwoli socjalistyczna Komisja Europejska. Zasadniczo każdy pretekst jest dobry jeśli można odłożyć oddanie bez prawnie zagrabionego i używanego przez pasera tj. państwo mienia prywatnych obywateli. W ten oto sposób rząd „wypiął się” na obowiązek oddania zagrabionego mienia prawowitym właścicielom i jednocześnie jak na tajemnicze zamówienie nakręca się psychozę zwrotu „mienia pożydowskiego” (rządowe pomruki nie zadowolenia z Ameryki) twierdząc że to ustawa reprywatyzacyjna umożliwiła by te roszczenia.
Wiele znaków na ziemi i niebie wskazuje że nasi prawowici właściciele nie dostaną zwrotu swego majątku a „mienie pożydowskie” mimo braku ustawy reprywatyzacyjnej w tej czy innej postaci zostanie rozliczone z wystawcą faktury. Może się nawet okazać że na odszkodowania „żydowskie” pójdą środki ze sprzedaży czy dzierżawy mienia pozostającego w rękach państwa kosztem jego prawowitych właścicieli. U nas wszystko jest możliwe.
Dlaczego rząd tak broni się przed reprywatyzacją zasłaniając się pustkami w kasie (cudowny argument) ?
Po pierwsze urzędnicy chcą mieć władzę a ponadto profity z korzystania z bezprawnie posiadanego cudzego mienia. 
Po drugie brak ustalonych jasnych zasad „reprywatyzacji” jest świetnym polem do różnego rodzaju biznesów. Na styku „państwowy właściciel” i prawowity właściciel chcący odzyskać nieruchomości funkcjonuje wyspecjalizowany łańcuszek pośredników (najczęściej w postaci bardzo dobrze zamocowanych kancelarii prawniczych), którzy przez swoje kontakty dokonują rzeczy wręcz nie możliwych (nie możliwych dla zwykłych obywateli uzbrojonych w kodeks postępowania cywilnego, dowody własnosci zrabowanych im nieruchomosci i inteligencje) czyli doprowadzają w konkretnych przypadkach do reprywatyzacji i zwrotu mienia prawowitym właścicielom za skromny procent w wysokości 30-40% zwracanego mienia. Pytanie czysto retoryczne czy dzielą się tym procentem z urzędnikami co to wcześniej niby lwy bronili mienia przed wydaniem do chwili gdy zostali „przekonani” że taka decyzja jest jak najbardziej zgodna z literą prawa i przez wszystkich oczekiwana. Świetnym przykładem wspaniałej współpracy urzędników z kancelariami „reprywatyzacyjnymi” jest stołeczne miasto Warszawa. Jest tylko jeden problem – trzeba tylko zapłacić do 40% wartości odzyskiwanego mienia czyli mieć nieco przysłowiowych zaskórniaków albo pogodzić się ze stratą 40% wartości odzyskiwanego mienia, które trzeba będzie natychmiast sprzedać by zapłacić prowizje od operacji.
Po trzecie jest wielu bardzo solidnie zamocowanych w poprzedniej o obecnej rzeczywistości współczesnych właścicieli majątku, który trafił w ich ręce w wyniku nacjonalizacji czyli „dekretu Bieruta” i późniejszych dość tajemniczych operacji finansowych przy współ udziale skarbu państwa. Osoby te nabyły często po bardzo korzystnych cenach i na bardzo dziwnych zasadach bardzo obecnie wysoko wycenione nieruchomości mające prawowitego właściciela od lat ubiegającego się o ich zwrot. Proces reprywatyzacji mógł by być dla nich bardzo przykry bo w przypadku zweryfikowania prawidłowości ścieżki, w oparciu o którą mienie to trafiło w ich ręce mogło by się okazać że w kroku pierwszym powinni oddać to mienie pod zarząd skarbu państwa a ten dopiero oddać je pierwotnym właścicielom. Z pewnością byli by bardzo nie pocieszeni bo oznaczało by to że kokosowy interes jakim było nabycie nieruchomości w latach 90-tych i 2000-nych od skarbu państwa za ułamkową wartość rzeczywistą musiał by zostać unieważniony. 
Po czwarte urzędnik czerpie przyjemność z upodlenia i bezradności petenta- obywatela próbującego odzyskać swoją zagrabioną własność. Uniemożliwiając odzyskanie mienia prawowitemu właścicielowi a zmuszając go jednocześnie do ponoszenia wysokich kosztów batali sądowej urzędnik doprowadza z jednej strony do powolnej zamiany niezależnego obywatela w finansowego niewolnika co w efekcie ma doprowadzić do sytuacji ,w której właściciel zrezygnuje ze swoich praw lub zgodzi się na nie wielkie zadość uczynienie w stosunku do rzeczywistej wartości odszkodowania. 
Przypomijmy że jedynym projektem reprywatyzacyjnym, który systemowo ruszył w Polsce kilka lat temu i jest kontynuowany to projekt tzw. „mienia zabużańskiego”, na mocy którego osoby wysiedlone z terenów Wschodniej Polski („rodacy z za Buga”), które musiały pozostawić majątek i po wojnie przesiedlone zostały do Polski mogą upominać się o rekompensatę pieniężną lub ziemię pozostającą we władaniu skarbu państwa w zamian za pozostawione mienie do wysokości 20% (początkowo próbowano przekupić ludzi kwotą 10%). Ileż to krzyku było że Polski nie stać na takie rekompensaty.
W końcu okazało się że stać choć w wysokości ledwo 1/5 pozostawionego mienia. Dobre chociaż i to.
2 słowa na temat argumentu brzmiącego: „Polski nie stać obecnie na zwrot mienia lub wypłatę odszkodowań”. Jest to typowy argument by pozbyć się problemu i odwlec to co nieuchronne i nie wygodne. Jeśli ktoś i to z rządu używa takich argumentów to warto może pomyśleć o zlicytowaniu kilkuset tysięcy państwowych urzędników tak jak w Rzymie licytowano na targach niewolników. Każdy mógł by sobie kupić na licytacji pracę przez 10h , 6 dni w tygodniu, przez np. 3 lata dozorcy w rodzaju rzecznika Grasia albo do malowania kominów kupić na rok usługi „Donalda Tuska”. Podobnie pani Pitera mogła by zostać zlicytowana jako guwenrnantka do nauki języka Polskiego (akurat wykształcenie ma prawidłowe) itp. 
W ten oto sposób można by pozyskać i to w krótszym czasie niezbędny kapitał na ewentualne odszkodowania za mienie, którego zwrócić nie można (jakoby).
W podsumowaniu: Reprywatyzacja powinna być dokonana jak najszybciej bo im dłużej będziemy zwlekali tym koszty będą większe. Mienie (lub rekompensaty) powinno być oddane prawowitym właścicielom lub im spadkobiercom i to nie zależnie jakiej są narodowości (istotne są dokumenty potwierdzające prawo własności). Inne formy zwrotu mienia nie należnego spadkobiercom nie wchodzą w grę.
P.S
Kolejny artykuł odnośnie tematu zwrotu mienia pożydowskiego potwierdza tylko tezę pierwszego zdania o tym że temat zaczyna powracać z nową mocą:
Są też i "nasze" odpowiedzi przypominające "grożne kiwanie palcem  w bucie" autorstwa naszego ministra herbu "Szpak".
 
Vote up!
0
Vote down!
0
#301917