Sondażowi zaklinacze rzeczywistości

Obrazek użytkownika rewident
Kraj

Z dużym zainteresowaniem obserwuję dziś wojnę sondażową pomiędzy Gazetą Wyborczą i Rzeczpospolitą. GW chciałaby odsunąć PO od władzy i powołać na jej miejsce „odmłodzoną’ lewicę. Z kolei Rzeczpospolitej odpowiada obecny układ sił i dominacja PO w polskim parlamencie. Wyniki zaprezentowanych sondaży są dość zabawne, bo w jednym z nich mamy wzrost poparcia dla lewicy do 12% (GW), a w drugim wzrost poparcia dla PO do 54% (Rzeczpospolita). W każdym przypadku poparcie dla PiS kształtuje się na poziomie poniżej 30%.
Odsuńmy na chwilę na bok wyniki ankiet i zastosujmy coś, co potocznie nazywa się „chłopski rozum”. Skoro w ostatnich wyborach Platforma Obywatelska otrzymała 41%, a Prawo i Sprawiedliwość 32% głosów, tak znaczna zmiana poparcia dla obydwu partii musiałaby wiązać z istotnymi czynnikami zewnętrznymi, jak, na przykład, duży wzrost dochodów ludności czy wielka afera w szeregach opozycji. Żadne z tych zjawisk nie wystąpiło, co już powinno wzbudzić nasze wątpliwości co do wiarygodności sondaży.

Tutaj pojawia się argument o medialnej dominacji PO i wrogiego nastawienia do PiS większości gazet i stacji TV. To prawda, jednak wpływ tego zjawiska na zmianę preferencji wyborczych w 2008 roku nie powinien być znaczny z jednego prostego powodu. Platforma wygrała w miastach w sposób miażdżący w ostatnich wyborach, właśnie dzięki temu, że media zmanipulowały elektorat wielkomiejski przedstawiając PiS jako partię ludzi „tropiących układ”, „zaściankowych” i „obciachowych”. Ta zmasowana antypisowska propaganda miała swoje apogeum w kampanii wyborczej, a więc można założyć, że wynik wyborów jest maksimum tego, na co stać Platformę. Po prostu, nie ma możliwości, aby z tego dość lekkomyślnego elektoratu wielkomiejskiego „wycisnąć” więcej niż 55-60% jakie Donald Tusk i jego koledzy otrzymali 21 października 2007 roku.

Z kolei wyborcy Prawa i Sprawiedliwości to ludzie zamieszkujący w większym stopniu małe miasteczka i wieś, gdzie nikt nie ogląda TVN24, a kupno Gazety Wyborczej to strata pieniędzy. Ludzie ci ocenią wyniki rządzących po „owocach”, a więc po tym ile grosza przynoszą ojcowie rodzin z pobliskiej huty czy zakładów odzieżowych oraz czy rachunek za prąd za bardzo nie wzrasta. Wysiłki stołecznych redaktorów, którzy już stają na głowie, aby wszystko, co złe zrzucić na PiS, nie wpłyną w żaden sposób na preferencje tych ludzi. Możemy raczej spodziewać się lawinowego wzrostu poparcia dla PiS (lub spadku poparcia dla rządzących) w rejonach takich jak Krosno, Zawiercie czy Stalowa Wola, gdzie zwolnienia przybrały skalę masową, a byłym pracownikom zakładów grozi nędza i wykluczenie społeczne.

Dlatego też 50% głosów dla Platformy Obywatelskiej możemy włożyć między bajki. Jest jasne, że każda z gazet „zamówiła” odpowiednie wyniki sondażu. Wzrost poparcia dla SLD dziwnie zbiegł się w czasie z utyskiwaniem publicysty/polityka Mirosława Czecha na możliwość reelekcji Lecha Kaczyńskiego i brak racjonalnej (czytaj: kontrolowanej przez establishment) alternatywy dla PO. Z kolei Rzeczpospolita zdołowała SLD i podciągnęła do absurdalnego poziomu PO. PiS też zyskał kilka punktów, aby dziennikarze gazety sympatyzujący z tą opcją mieli jakiś, nawet skromny, powód do zadowolenia.

Można powiedzieć, że sondaż Rzeczpospolitej lepiej oddaje zmiany preferencji wyborczych, jednak w żaden sposób nie oddaje on prawdy. Aplikując ponownie „chłopski rozum” możemy powiedzieć, że od kilku miesięcy mamy spadek poparcia dla PO, niewielki wzrost dla PiS (wpływ mediów) i stabilne poparcie dla SLD. Wyborcy PO rozczarowani sposobem rządzenia przez ich partię, przechodzą na stronę tych, którzy odrzucają świat polityki w całości. Pewną pomocą może być tutaj sondaż Wirtualnej Polski, który pokazuje tę tendencję całkiem wyraźnie. Co ciekawe, rok temu WP dawała olbrzymią, licząca ponad 30% przewagę PO nad PiS.

Można przewrotnie zapytać, dlaczego faworyta połowy Polaków nie rozpisze nowych wyborów? Trudno przecież uwierzyć, że kampania wyborcza dałaby rządzącym teraz gorsze rezultaty niż za dwa lata, kiedy kryzys na dobre zagości w polskich domach. W końcu nikt nie wierzy w rządowe deklaracje o wdrażanych reformach czy trosce o los prostych ludzi. Zatem, po co się męczyć, panie i panowie z PO, zróbcie wybory i zgarnijcie 300 miejsc w Sejmie!

Żarty na bok. Sondaże wyborcze mają uśpić czujność PO i uspokoić sumienia niedołężnych ministrów rządu Tuska. To również wyraz poparcia establishmentu dla obecnej ekipy. Daje to spore szanse PiS, który następne wybory musi wygrać miażdżąco na terenach najbardziej dotkniętych kryzysem. W dużych miastach natomiast sytuacja wygląda gorzej. Tutaj należy liczyć na niską (niestety) frekwencję wyborczą, bo o głosach elektoratu wielkomiejskiego bardziej decyduje moda i medialny przekaz niż wspomniany już "chłopski rozum".

Brak głosów

Komentarze

Powiem szczerze, nie wierzę w sondaże i "agencje towarzyskie", które się nimi zajmują. Tak na "chłopski rozum", w czasach kryzysu to PiS-owi musi rosnąć, a PO spadać. Okruchy zbiera SLD, a PSL szykuje się do ostatniego tanga.
Pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".

#13427

ale do pewnego stopnia.
Jak mniemam - jesteś mieszczuchem. Ja wprawdzie nie tyle wiejska, ile puszczańska, jednak w życiu nie mogę sie zgodzić na to, że wieś i małe miasteczka głosują na PiS w nieświadomości ducha, ponieważ nie są "szkolone" przez TVN24. Ależ są, zarówno wieś jak małe miejsowości. A skąd się biora widzowie "Szkła"?
A wogóle to małe miasteczka, w których upadł przemysł, głosują na SLD. Im było stanowczo lepiej w PRL - i to jest fakt. To "byt kształtuje świadomość".
Wieś głosuje na PSL w środkowej części kraju, północ należała do Leppera.
Na PiS wszędzie głosuja ludzie świadomi, nie liczący na to, że - zgodnie z obietnicami Tuska - staną się nagle piękni i bogaci.Ale z PO utożsamiaja się tacy, którzy wiele od siebie nie wymagają ( przypomnij sobie wyniki w zakładach karnych!). Na kogo maja głosować kibole, jeśli nie na "patrona" kolesiów, których Tusk przywlókł na debatę z Kaczorem?
Zabij mnie - a ja dalej bedę twierdziĆ, że nie było realnych szans na zawodową armię. Ale te rzesze poborowych, które nie pójda do woja - na kogo zagłosują? To był po prostu chwyt.Na pohybel Polsce - Tusk ma zostac prezydentem.

To jest raczej pewne: po raz drugi niektórzy nie dadzą się nabrać, więc robi się wszystko, żeby na podorędziu byli inni.I to jest właśnie ten światly elektorat Tuska.

Vote up!
0
Vote down!
0

mona

#13435

gdyby to komuchy miały te pisowskie procenta!
PO POpłynęłaby szybciej niż myśli,
pozdr

Vote up!
0
Vote down!
0
#13440

przebiegają za każdym razem w podobny sposób. Pytanie o miejsce zamieszkania(wieś, miasto),wiek, potem o wykształcenie. Po wykształceniu słyszę; Dziękuję w tym przedziale już mamy wystarczającą ilość opinii.
I wciąż nie wiem, o jaki przedział chodzi? ;)

A z sondażami jest tak jak z ilością świń w województwie za komuny. Zanim sprawozdanie doszło do Warszawy, każdy dodawał swoją świnię.;)) Tak na wszelki wypadek.

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0

Katarzyna

#13469

chodzi o to, że ankieterzy mają do przebadania poszczególne kohorty, czyli grupy osób o konkretnej płci, wykształceniu, mieszczących się w danym przedziale wiekowym, np. 25-34 lata. Trochę wiem o tym, bo sam byłem jakiś czas ankieterem, tyle, że nie robiłem sondaży politycznych.
Zresztą po tej pracy patrzę na wszelkie sondaże z dużym przymrużeniem oka ;),
widziałem kupę ankiet wypełnionych przez samych ankieterów, albo robionych z osobami, które nie spełniały określonych kryteriów.

Vote up!
0
Vote down!
0
#13477