Chocholi taniec establishmentu III RP

Obrazek użytkownika rewident
Kraj

Kilka dni temu słuchałem magazynu EKG w radio TOK FM. W dyskusji brali udział członkowie elity finansowej III RP, a więc partner jednej firmy audytorskiej, pani z jakiegoś towarzystwa ekonomicznego i były minister infrastruktury. Nazwisk nie będę wymieniał, bo chodzi tutaj bardziej o zestaw poglądów reprezentowanych przez Salon, niż personalia.

Prowadzący Tadeusz Mosz postawił pytanie, czy zaplanowany w budżecie wzrost gospodarczy na poziomie 4,8% jest realny. Pierwszy głos zabrał partner z firmy audytorskiej. Stwierdził, ze oczywiście wzrost PKB będzie niższy, jednak jest to sytuacja dobra. A dlaczego? Bo łatwiej będzie znaleźć majstra i parkieciarza. Innymi słowy, polscy robole, którym okres dwuletniej prosperity rządów PiS poprzewracał w głowach, w wyniku recesji stracą źródło utrzymania i pokornie przyjdą lizać stopy swoim panom, czyli właścicielom PRL-bis. Tego ostatniego już pan partner nie powiedział, ale wydźwięk jego słów był oczywisty. Myśl interlokutora natychmiast aktywnie wsparła wesolutka pani ekonomistka: „tak, tak, ja tez niedawno byłam na konferencji i pan profesor X mówił, że wzrost jest za wysoki i trzeba schładzać gospodarkę". Kropkę nad „i' postawił trzeci dyskutant, który bez chwili wahania przyłączył się do swoich rozmówców.

W normalnym kraju prowadzący program szybko zmieniłby temat, względnie odciąłby się od kretynizmów wypowiadanych przez zaproszonych gości. Niestety, kolega Mosz nie odniósł się w żaden sposób do całej kwestii, tylko przeszedł do następnego, głupawego wątku rozmowy. Stało się tak, bo w istocie trójka pozornie niezwiązanych ze sobą dyskutantów publicznie wypowiedziała hasło założycielskie III RP: pieniądze dla możnych - pogarda dla szaraczków. Dlatego nikt z nas, podobnie jak redaktor Mosz, nie powinien być tego typu poglądami zaskoczony.

Po roku rządów koalicji PO-PSL wiele osób krytykuje Donalda Tusk za brak realizacji obietnic wyborczych. Całkiem niesłusznie, bo grupom interesów, które wyniosły Platformę do władzy nigdy nie zależało na takich banałach jak niskie bezrobocie, godne płace, dobra infrastruktura czy sprawne urzędy. ONI chcieli mieć zapewnione stałe źródła dochodów i skuteczną ochrona przed oszołomami z PiS. I to ostatnie właściciele III RP od pana Premiera Tuska otrzymali.

Istotą polskiego systemu ekonomicznego jest dominująca rola rozmaitych grup interesów. I tak na przykład, inteligentny obserwator może zapytać dlaczego rząd teraz tnie wydatki na emerytury pomostowe, kiedy zbliża się spowolnienie gospodarcze, a więc dalsze ograniczanie popytu konsumentów może pogrążyć Polskę w recesji? Odpowiedź jest bardzo prosta. Im mniejszy deficyt budżetowy, tym większe bezpieczeństwo inwestorów zagranicznych oraz bankierów, którzy lokują gotówkę w polskie papiery skarbowe. Już, na przełomie wieków, ojciec założyciel ekonomii postkomunizmu Leszek Balcerowicz pokazał, jak to się robi. Schładzanie gospodarki w celu likwidacji zagrożenia inflacyjnego i wywindowane do granic możliwości stopy procentowe. To nic, ze rezultatem tej zabawy było 20% bezrobocie i miliony Polaków poniżej progu nędzy. Właściciele obligacji zarobili krocie, a pan profesor otrzymał w nagrodę stałe poparcie krajowych (?) mediów.

Historia lubi się powtarzać. Najpierw powołujemy do życia nieefektywny system ekonomiczny oparty na układach i korupcji. Dochód narodowy jest bardzo niski więc pojawiają się napięcia społeczne. Te gasimy poprzez częstą rotację ekip rządzących i następujące po sobie w odstępach kilkuletnich „nowe otwarcia". Cały czas jednak musimy dbać o dyscyplinę budżetu czyli obcinamy wydatki na wszystko co socjalne i rozwojowe. Polityka jest podporządkowana interesom wąskiej kasty uprzywilejowanych opłacanych procentem od pożyczonych biednemu państwu pieniędzy, a reszta społeczeństwa otrzymuje porcję chipsów i tańca na lodzie. Dziś widać to już bardzo wyraźnie. Od początku transformacji, „rozwój" III RP odbywa się ciągle według tego samego schematu.

Pojawia się tutaj jednak jeden problem. W ostatnich kilku latach „rotacja" rządów i „nowe otwarcia" zostały zakłócone przez powstanie i krótki okres rządów Prawa i Sprawiedliwości. Niektórzy ludzie zobaczyli, ze można rządzić realizując program wyborczy. Można pożytecznie dzielić dochód narodowy stosując elementy polityki solidarnościowej, przy jednoczesnym umacnianiu klasy średniej przez obniżki podatków. Można zadbać o najbiedniejszych i dożywiać dzieci, jednocześnie wykorzystując środki unijną budowę dróg i wodociągów w gminach. Można wreszcie pozbawić części wpływów oligarchów.

Karnawał się skończył, ale PiS pozostał. Co rok na konto tej partii wpływa 35 milionów złotych z kasy państwa. Władcy III RP wiedzą, że w lumpendemokracji duża gotówka bardzo pomaga w osiągnięciu rozmaitych celów. Kryzys finansowy, nieudolność PO i kilka spotów wyborczych może znowu dać PiS sporo miejsc w parlamencie. Stąd ta niezwykła furia medialna, te ciągle ataki na opozycję i próby jej wykluczenia z życia społecznego.

Jestem osobiście bardzo krytyczny wobec polityki Jarosława Kaczyńskiego. Uważam, że wyjałowił partie, otacza się idiotami i nie ma skutecznego pomysłu na opozycyjność. Jednak zdaję sobie sprawę z tego, ze stworzył JEDYNĄ strukturę zdolną zakończyć chocholi taniec establishmentu post-PRL i jedyną REALNĄ siłę, która daje Polsce szansę na rozwój. Proces odwracania historii pookrągłostołowej dopiero się rozpoczął i potrwa jeszcze sporo czasu. Jestem pewien, że uda się go zakończyć, a to czy obecny szef PiS będzie wtedy razem z nami, jest już tylko drugorzędną kwestią.

Brak głosów