Rosja nic się nie zmieniła. Niech ich trafi szlag.

Obrazek użytkownika WTQ
Świat

Jak się okazuje, Rosja zaatakowąła Gruzję nie tylko w sposób mało oryginalny, ale także przez wiele dni starała się zmanipulować opinię publiczną na całym świecie starając się przekonać nas, że to Gruzini zaatakowali pierwsi.

Jaka jest jednak szansa, że to Gruzini byli prowodyrami? Niewielka. Przynajmniej fakty na to nie wskazują. Po pierwsze czy Gruzja szykując się do ataku nie sprowadziłaby szybciej swoich wojsk z Iraku, które do dziś tam stacjonują? Po drugie, czy jest na świecie tak szalony kraj, który zaatakowałby terytorium zajęte przez wojska rosyjskie? Po trzecie, skoro w Osetii stacjonowały od dawna "pokojowe" wojska rosyjskie, to jakim cudem Gruzini zajęli tereny Osetii Południowej bez zniszczenia tych jednostek? Po 2 dniach walk okazało się, że te jednostki zostały przekwalifikowane w jednostki ofensywne... Czyżby zatem Gruzini przenikali przez te czołgi bez ich wiedzy? No i co najważniejsze... skoro Gruzini zaatakowali pierwsi, to jak wyjaśnić tak szybką reakcję Rosji? W przeciągu kilku godzin od rzekomego ataku na tereny Osetii wjechało około 150 czołgów, kilka tysięcy żołnierzy oraz rozpoczęły się bombardowania... Przecież nie trzeba być wojskowym, aby wiedzieć, że takie szybkie zmobilizowanie wojsk graniczy z cudem.

Do powyższych drobiazgów dochodzi jeszcze wojna w mediach i internecie, w których Rosja i ich służby starały się wpłynąć na odpowiedni wizerunek tych walk oraz odcięcie od świata informacji pochodzących od Gruzinów. Nie wykluczone, że tylko dzięki bardzo przyjaznym stosunkom między prezydentem Kaczyńskim i Prezydentem Gruzji informacje docierały poza granice administracyjne Gruzji.

Dziś jeszcze dowiadujemy się, że Rosja stosowała w Gruzji zakazaną broń. Oto doniesienie za onet.pl: 

"Tygodnik Powszechny" przedstawia dowód, że Rosjanie używają w Gruzji przeciw cywilom tak zwanych bomb rozpryskowych. Jeśli taka broń jest stosowana przeciw cywilom, to według prawników to przejaw zbrodni wojennej.

 

"Tygodnik" przypomina, że w momencie składania deklaracji przez prezydenta Rosji Dimitrija Miedwiediewa o zaprzestaniu działań wojennych na terytorium Gruzji, na miasto Gori nadal spadały bomby. Gori było celem wielokrotnych ostrzałów ze strony rosyjskiej. Zniszczonych zostało wiele budynków cywilnych, zginęło dwóch dziennikarzy holenderskiej telewizji RTL.

Andrzej Meller, dziennikarz "Tygodnika" przebywający w Gruzji był na miejscu bombardowań, gdzie znalazł pozostałości rosyjskich bomb. - Wszystko wskazuje na to, że Rosjanie użyli do nalotu – powtórzmy: na centrum miasta, a nie na obiekty wojskowe – tak zwanych bomb rozpryskowych - pisze Meller na stronach "Tygodnika".

Bomby rozpryskowe to zakazany konwencjami międzynarodowymi wyjątkowo groźny dla cywilów rodzaj amunicji.  [źródło]

Wszystko wskazuje na to, że Rosja rozmyślnie atakowała Gruzinów... I mam tutaj na myśłi mieszkańców kraju, a nie ich żołnierzy. Wedle podanych przez Saakaszwilego 90% ofiar tej wojny to cywile. Czyżby zatem Rosja łamała wszystkie podstawowe prawa człowieka i postanowiła ukarać naród za "źłą postawę" jaką Gruzini prezentowali wobec Federacji Rosyjskiej? Czy odpowiedzialni za śmierć cywilów uśmierconych niedopuszczalną bronią nie powinni stanąć przed obliczem sprawiedliwości?

Jedno jest pewne... Rosja przez te wszystkie lata kompletnie się nie zmieniła. Nadal jest imperialistycznym mocarstwem propagującym agresję, manipulującym opinią światową i korzystającą ze swojego jedynego złoża jako broni w wojnie gospodarczej ze światem. Życie ludzkie ma za nic. Pokazali to Polakom pokazali i Gruzinom. 

"Kto mieczem wojuje, od micza ginie". Tego im szczerze życzę.

Brak głosów