Nasze 5 minut - Polski sen o potędze

Obrazek użytkownika platos
Kraj

My Polacy mamy szczególną zdolność do popadania w skrajności. Ostatnio wielu ludzi w hiper-optymizm wpędził wywiad z http://www.rp.pl/artykul/222924_Nowe_mocarstwo_nad_Wisla.htmlGeorgem Friedmanem. Przyznaję wywiad jest optymistyczny. Łatwo wpaść w sidła euforii. Kluczowe założenia analizy Friedmana są jednak mocno wątpliwe. Pierwszym i podstawowym jest to, że USA w świetle kryzysu gospodarczego, spadku wartości dolara - nie będą już miały tej siły oddziaływania co kiedyś (choćby przejściowo). Różnica w poziomach rozwoju też nie jest ta sama co w latach 70. Wreszcie Ameryka, co pokazały ostatnie wybory to nie jest Ameryka ludzi pracy i wyrzeczeń, to też kraj lenistwa i tęsknoty za państwem socjalistycznym. Ile z tej retoryki nowego prezydenta przejdzie do praktyki w sprawowaniu władzy - zobaczymy.Przyjmijmy jednak, że założenia Friedmana są słuszne (bo kryzys dotknie także inne kraje, bo nowy prezydent nie zawsze oznacza zmiany itd.)Ameryka pozostaje mocarstwem. Wszystkie tezy Friedmana pozostają słuszne i szczerze mówiąc nie odkrywcze. 

Niemcy, wracający do własnych pruskich (bismarckowskich) korzeni (do jakich mają wracać skoro innych nie mają?), od czasów Adenauera konsekwentnie budują swoją potęgę. Odbudowuje poczucie dumy narodowej i siły odrzucając wstyd spuścizny nazizmu. Niemcy są potęgą gospodarczą ale ich wpływ na decyzje na świecie jest minimalny. Nie są stałym członkiem rady bezpieczeństwa ONZ. Nie dopuszczono ich do współdecydowania. Zmienili więc strategicznego partnera na Rosję. Swoją szansę upatrują w  zbliżeniu z putinowską Rosją.

 

Rosja zgodnie z „mądrością etapu” skwapliwie korzysta na tym biznesowym sojuszu. Realizuje jednak swoją strategię odbudowywania wpływów. Kolejność Gruzja - Ukraina - państwa bałtyckie – Europa środkowa i wschodnia jest tu jak najbardziej słuszny i wynika ze strategiczno geograficznych uwarunkowań. W odpowiednim momencie odetnie gaz i ropę "braciom Germanom" i politycznie a może i militarnie połknie UE. Putin spełni swoje skrzętnie skrywane ambicje – a czasu ma niewiele bo latka lecą… Pomysł Ameryki na stworzenie z Polski bufora jest o tyle nowy, że przewidziany jako klin pomiędzy spójnymi obecnie interesami (aspiracjami) Niemiec i Rosji. Pomysł na Polskę jako bufor przeciw Rosji legł u podstaw odzyskania niepodległości 1918 roku. Ciekawy artykuł został przez Salon niezauważony. http://www.rp.pl/artykul/216284.htmlPolska jako klin to coś nowego i co jak sądzę, jeszcze trudniejsze do wykonania, z prostego faktu, że przeciwników takiego silnego państwa będzie co najmniej dwóch. 

Trudno się nie zgodzić z tezą, że wywiad ukazał się nieprzypadkowo w takim kontekście czasowym. W Polsce trwa ostry spór o to kto powinien być naszym strategicznym partnerem i sojusznikiem. Skończyła się droga zbieżnych interesów USA i Europy Zachodniej. Zaczął się wyścig o kurczące się zasoby surowców i to one rozbiły jedność Zachodu. Nie można dalej lawirować pomiędzy USA i UE bo ich interesy dramatycznie się rozeszły. W wielu sprawach są nawet sprzeczne. W tym kontekście warto spojrzeć inaczej na wojnę PO-PIS i nie powstanie koalicji w 2005 roku.

 

Tu właśnie dochodzę do sedna tego wpisu. Jak w kontekście własnej słabości chce Ameryka przekonać światową finansjerę do pozostania na ryzykownym Polskim rynku? Od jakiegoś już czasu trwa odpływ kapitału. W czasach trudnych ucieka on tam gdzie jest nie silna gospodarka, nie perspektywy wysokich zysków ale silna armia. Mimo wielkich trudności gospodarczych, spadku wiarygodności dolara i rosnącego ryzyka amerykańskich długów - kapitał płynie do USA!!! Także z UE o czym świadczy kurs EUR/USD.Moim zdaniem jest to zmiana strukturalna wynikająca ze zmiany układu sił. Dyskontuje się także prowadzoną politykę. Jak chce Ameryka zbudować w Polsce wiernego sojusznika bez medialnego wsparcia? Nie mają żadnego koncernu medialnego, który mógłby zagrozić niemiecko-rosyjskiemu tandemowi. Czy naprawdę trzeba wskazywać who is who na naszym medialnym podwórku?  

Jak chce Ameryka dokonać tego o czym pisze Friedman gdy u władzy jest ewidentnie proniemiecki polityk? Polityk związany nie tylko rodzinnymi korzeniami i wyniesioną z domu kulturą, ale co ważniejsze prowadzący jawnie proniemiecką politykę, w wielu aspektach sprzeczną z polską racją stanu, dezintegrującą polski naród, wspierającą skompromitowane wartości pacyfistyczne. Prowadzący politykę klientyzmu zarówno w stosunku do Niemiec jak i Rosji. Politykę ustępstw, byle by tylko nie zagrozić budowaniu wspólnych ich interesów. Politykę, która ułatwia Niemcom pozbycie się niewygodnego balastu wyrzutu sumienia związanego z historyczną odpowiedzialnością za hekatombę II WŚ?

Politykę kwestionującą rolę i istnienie państwa narodowego! Jak realizować wielki plan modernizacyjny gdy rządzący za cnotę uznają nieróbstwo i zaniedbania. Gdzie nie ma koncepcji budowy względnej niezależności a cywilizacyjne projekty uniezależniające nas od Rosji (gazoport) są odkładane ad Calendas Grekas? Gdy robi się wszystko by  militarne projekty amerykańskie (tarcza antyrakietowa) nie powstały. Jak budować silna armię gdy plany modernizacyjne nie istnieją a jednocześnie likwiduje się powszechność poboru?Jak rozwijać przemysł zbrojeniowy i odnosić korzyści z wojen gdy wycofujemy wojska z miejsc stabilnych (Irak) gdzie zaczyna się robić biznes i obecność własnej armii może stanowić kluczowy argument w podejmowanych decyzjach, zmniejszać ryzyko inwestowania etc? Przy takiej polityce ponosimy jedynie koszty przychody pozostawiając innym.  Plan USA opowiedziany ustami  G. Friedmana to jest na razie piękny miraż. To wskazanie naszego polskiego snu o potędze, niezależności i wolności – którą możemy zrealizować tylko w oparciu o sojusz z Ameryką. To wytyczenie wielkiego celu i tego co stracimy odwracając się od Ameryki lub co właśnie się dzieje zaprzepaścimy przez lenistwo, krótkowzroczność, sprzedajność czy umysłowe ograniczenie rządzących i rodzimych elit.

Nasze pięć minut może być łatwo roztrwonione na robienie gestów do lustra, które zastąpił srebrny ekran. I zostanie nam tylko sen o potędze i historia kolejnej wojennej martyrologii.

Brak głosów