Zasłona z oparów absurdu się prawie powiodła

Obrazek użytkownika Łażący_Łazarz
Świat

Trwa
powszechna dyskusja jak i czy oraz kiedy powinien lecieć Prezydent na
Wielki Sabat Czarownic, Wróżbitów i Alchemików Europejskich.

 

Czy na jednej miotle z Prima Druidem, czy na dwóch? Czy jeśli na jednej to z przodu czy raczej bliżej chruścików?

Czy może ten Prima Druid, czyli nasz rodzimy Zaklinacz Żmij
Zygzakowatych ma rację i Pan Prezydent powinien sobie Sabat darować, bo
RAZ: nie uchodzi by Głowa Państwa leciała na miotle na czarną mszę a
DWA: nie chce go tam nikt oprócz Sukuba Sarkozego?

 

Coraz bardziej zarośnięta Wiedźma Angela
już, podobno, skrzywiła się z niesmaku w tak przerażający sposób, że
Magik Barroso pogubił w zupie z żab, swoje wszystkie brodawki, oraz
rozczesał kołtun w miejscach intymnych.

 

 

Rzeczywiście,
wyjące wichry i gusła dziadów europejskich wskazują na to, że obecność
Prezydenta RP na moczarach postpolityki, wśród strzyg krwiopijczych,
czerwonych wampirów i ogrów zielonych, jest spodziewana jak przebiśnieg
na torfowiskach. A sam Prezydent pasuje do tego towarzystwa jak pięść
do haczykowatego nosa.

 

Ale:

 

W
jazgocie i ujadaniu zdziczałego zwierza domowego, wśród lisich skowytów
i szczurzych pisków umknęło tymczasem, jakiż to tajemniczy i
złowieszczy plan przeforsowany ma zostać. Oraz, jakąż to podziemną rolę
w jego ustaleniu, i jakichż to sekretnych zadań ma się podjąć, nasz
Prima pół Druid, pół Droid zdalnie sterowany (pewnie przez jakaś Jędzę zawistną lub Utopca wilgotnego).

 

Diabelska
i tłusta wrzutka Guślarza Tuska, zasłona istoty rzeczy z oparów
absurdu, zatem znów się udała. Jak placek z zakalcem. Nie zauważono,
bowiem, że w walce postu z karnawałem zaginął gdzieś sprawczy Meritum.
Całkowicie? No, niemal.

 

I
właśnie, dlatego, Panie Prezydencie musisz jechać! By patrzeć upiorom i
czartom na szponiaste paluchy, by wiedzieć, jakie to w kotłach napary
warzą (to ważne, bo podobno wytrzebiono populację mądrych sów) oraz
widzieć obrazy wyczarowywane w kulach kryształowych, dymach cuchnących lub trzewiach niewiniątek.

 

Musisz
lecieć Panie Prezydencie. I jeśli już masz mandat uczestnictwa to
szastać nim na odlew i wpychać się wszędzie bezwzględnie. Nie bacząc na
syki i jątrzenia przyjaciół oraz sług rudego Druida. By czegoś znowu
nie zmajstrowali złego w tej naszej wciąż chrześcijańskiej Europie.

A jak już chcą coś uknuć to żebyśmy o tym wiedzieli.

Bo gdy już Pies Baskerwilów, Wij, Lewiatan lub inna bestia spuszczona z łańcucha zostanie całkowicie, warto obsadzić właściwą ambonę zastępem aniołów bojowych.

 

Leć Panie Prezydencie! Wszystko jedno: na rumaku, w kotle czy na miotle. I nie daj się tym straszydłom oraz ich parazytom.

 

Pole Las, woda, wieś

Nadszedł czas, miotło nieś.

 

Warszawa warta nawet czarnej mszy.

 

 

Brak głosów