Temida żebrze pod polskim sądem Cz. 1

Obrazek użytkownika Łażący_Łazarz
Kraj

Sprawiedliwość jest główną cnotą kardynalną. Jej to dopiero, według Księgi Salomona (Stary Testament), podporządkowane są takie cnoty jak: roztropność, umiarkowanie i męstwo.

 

 

Bez sprawiedliwości nie może istnieć długo żadne państwo. Jej zaniedbanie prowadzi, bowiem najpierw do rządów złodziei (kleptokracji), co z kolei z czasem, musi doprowadzić do ochlokracji. A rzeczone rządy motłochu kończą się zbiorową daniną krwi.

 

Tą tezę potwierdza historia niemal wszystkich rewolucji.

 

Nie jest to pocieszające dla nas, zważywszy, że w polskiej prokuraturze, adwokaturze i sądach sprawiedliwości nie uświadczysz. Zwłaszcza w sądach.

 

Bo i skąd ona tam być?! Jeżeli Temidę skutecznie wypędzono z tych instytucji we wrześniu 1939 r. i do dziś bezskutecznie żebrze u ich wrót o jej wpuszczenie.

 

Wszyscy czujemy przez skórę, że polski wymiar sprawiedliwości jest atrapą. Nie jesteśmy wszak ślepi. Co dzień czytamy o tragedii rodziny Olewników. Każdy zna dziesiątki udokumentowanych przypadków wyroków „nie trafionych”, złego działania sądownictwa i przewlekłości jego rozstrzygnięć.

 

Warto, więc przyjrzeć się, na czym polega brak obecności najważniejszej z cnót w Sądach III RP i zastanowić się nad sposobem przywrócenia sytuacji pożądanej - co uczynię w tej i kolejnych cześciach postu.

 

 

Sędzia to nie arbiter 

 

Wielu z nas uwielbia oglądać Hollywoodzkie filmy „sądowe”, w których toczy się pasjonujący pojedynek pomiędzy oskarżeniem a obroną delikwenta. Nad przestrzeganiem zasad tego pojedynku czuwa Sędzia. Nie rozstrzyga on jednak o jego wyniku. By wygrać, prokurator, adwokat lub pełnomocnicy stron muszą przekonać rzeczywistego arbitra tzn. „Ławę Przysięgłych”. Z tym, że w procesach cywilnych o racji stron decyduje przekonanie większości sędziów przysięgłych, natomiast w procesie karnym do orzeczenia winy podsądnego konieczna jest ich JEDNOMYŚLNOŚĆ.

Jest to największe zabezpieczenie zasady „domniemania niewinności” oskarżonego. W filmie „Dwunastu gniewnych ludzi” możemy obejrzeć jak jest to ważna instytucja dla praworządności.

 

  

Nie sięgajmy jednak do USA. Ani do sytemu prawa precedensowego zwanego „common law”. Nie ma takiej potrzeby.

 

Wielu się zdziwi temu, co napiszę teraz, ale warto przypomnieć, że kodeks postępowania karnego z 1928 r. wprowadził tą instytucję także w Polsce..

Sprawdzała się, bowiem znakomicie pod zaborem austryjackim.

 I mimo, że nie zdążono jej wdrożyć w należyty sposób do wybuchu II Wojny Światowej (działała tylko w niektórych częścich kraju) to profesorowie nauk prawnych i słynni polscy adwokaci nie mieli wątpliwości: Sędzia nie powinien być arbitrem w procesie, jego rola jest tylko dbać o nie naginanie procedur oraz o właściwy i zgodny z prawem wymiar kary.

 

Obydwie funkcje Sędziego łatwiej zrozumieć, wyobrażając sobie proces decyzyjny, jaki jest musi nastąpić w grupie tych 9 do 12 obywateli, pełniących funkcję sędziów przysięgłych.

 

W Polsce nie byli to wprawdzie ludzie przypadkowi (np. z losowania, jak w USA) ale rekomendowani przez organizację pozarządowe i pracujący kadencyjnie. Jednak nie byli to zawodowi prawnicy a jedynie ludzie, których „Kodeks Boziewicza” opisywał jako tych, posiadających zdolność honorową. Oczywiście z zakresem rozszerzonym o płeć piękną.

 

Każda niekonsekwencja procesowa, każde uchybienie, każda niedokładność i błąd w ocenie prezentowany przez uczestników procesu powodowała lawinę pytań, wątpliwości i powodów do dyskusji wśród sędziów przysięgłych, oddalając możliwość skutecznego podjęcia decyzji przez całość ławy. Sędziowie przewodniczący, rozliczani byli m.in. z zarządzania procesem w imię bezstronności i tzw. ekonomiki procesowej. Ławy przysięgłych nie można zmusić do orzeczenia, mało tego ma ona możliwość wnioskowania i zadawania pytań. Aby zatem proces posuwał się do przodu w sposób sprawny Sędzi przewodniczący musi zrobić wszystko by wyrobić w Ławie Przysięgłych dogłębne poczucie udziału w rzetelnym i sprawiedliwym procesie. Nie tylko, więc nie można „wydrukować” procesu lub doprowadzić do ukręcenia łba sprawie, ale wręcz każda wyczuwalna stronniczość Sędziego przewodniczącego, odrzucenie racjonalnych wniosków lub jego niekompetencja znajdują odbicie w zachowaniu i decyzjach arbitrów.

 

 

 

]]>]]> 

Dopiero po rozstrzygnięciu „winny – niewinny” lub „kto ma rację” dokonanym przez grupę Sędziów przysięgłych (najpierw we własnym sercu i rozumie, a potem przez głosowania) zaczynała się kolejna rola Sędziego przewodniczącego, polegająca na orzeczeniu „wymiaru kary”, który miał być adekwatny do winy, sprawiedliwy i satysfakcjonujący dla poszkodowanego. Od wyroku przysługiwała apelacja, podczas której przebieg i ustalenia procesu, oraz wymiar wyroku, były badane przez kolejną Ławę Przysięgłych. Chyba trudniej o większe zabezpieczenie sprawiedliwości w sądzie.

 

Tymczasem, w 1945 komuniści wyrzucili KPK z 1928 r. Razem z instytucją „Ławy Przysięgłych”. Powołując na jej miejsce dwójkę ławników, rekrutujących się ze środowiska UB, MO, PPR, NKWD i innych prostalinowskich organizacji. Co było zrozumiałe, gdyż ówczesnemu„wymiarowi sprawiedliwości” zależało tylko na pozorach w imię „sprawiedliwości rewolucyjnej” i rozmyciu odpowiedzialności za zbrodnie sądowe. Ławnicy nie mieli roli ani arbitra ani sędziego. Byli albo figurantami albo nadzorcami by wyrok zapadł taki „jaki wcześniej ustalono, że zapadnie”.

 

 

Dziś już nie mamy „sprawiedliwości rewolucyjnej”, ale „sprawiedliwość społeczną”, której aksjologiczną odległość od cnoty SPRAWIEDLIWOŚCI ujawnia m.in. ciągłe podtrzymywanie instytucji „ławników” i niechęć przed powrotem do przedwojennej idei „ławy przysięgłych”.

 

Co jest o tyle istotne, że „ławy przysiegłe” w prawnym, kodeskowym systemie kontynentalnym są o wiele bardziej odporne na „show” niż w systemie anglosaskiem a „ławnicy” skolei wypływają negatywnie na jawnosć i transparentność procesu.

 

Nie wiadomo dokładnie nawet, jaka jest dzisiaj rola ławnika w procesie.

Jestem zawodowym prawnikiem i po sądach się tułam już 13 lat, choć ostatnio unikam tego aspektu „prawnikowania” jak mogę. Nigdy jednak nie widziałem, by ławnik po ogłoszeniu wyroku przez Sędziego przewodniczącego wyraził do protokołu swoje zdanie odrębne. Do rzadkości należy nawet zadawania przez ławników jakichkolwiek pytań stronom oraz świadkom w trakcie postępowania sądowego. Głownie delikwenci siedzą znudzeni i patrzą się jak ciele na malowane wrota. I nie ma, co się dziwić. Nie są to, bowiem prawnicy, ani uznani ludzie honoru, lecz tylko tzw. „osoby zaufania publicznego”. Nie jest przy tym jasne do końca, przez kogo i na jakich zasadach wnioskowane, wybierane i weryfikowane (niektórzy sprawują tą funkcje od 40 lat). Natomiast wiadomo powszechnie ż traktują tę „robotę” jako (dosyć nudny) sposób dorobienia sobie.

 

Sępy Temidy

 

Sędzia w takim gronie jest nie tylko „menagerem” procesu oraz strażnikiem „sprawiedliwości” oceny, ale i jedynym arbitrem w sporze. Arbitrem sporu i arbitrem rzetelności swojej pracy. Jedynym posiadajacym pełną znajomość materiału procesowego i dysponujący niesłuchaną swobodą w ocenie całości oraz poszczególnych detali materiału dowoidowego. Może swobodnie uznawać wnioski stron lub je odrzucać, dopuszczać do zadawania pytań lub je uchylać. Dysponuje wyłacznym patentem na długość, przebieg i koszt procesu oraz dopuszczalność poszczególnych uchybień.

 

Sędzia w Polsce jest Jedynym Arbitrem procesu i Jedynym Panem sytuacji stron - o do końca niejasnych powiązaniach, nierozpoznanych przekonaniach, nieznanych kompetencjach i intencjach oraz z poczuciem absolutnej bezkarności.  

Podobnie, (choć z innych względów) jest także, niestety, gdy proces prowadzony jest w składzie trzech sędziów zawodowych. Chcąc wygrać proces wystarczy, więc zatem znaleźć dojście do Sędziego Przewodniczącego. To dużo skuteczniejsza metoda niż walka na argumenty. W jej zastosowaniu pomaga szereg dodatkowych czynników, o których opowiem w kolejnej części eseju.

Nie oszukujcie się jednak, ścieżki do tych „Sępów (zamiast) Temidy” są doskonale wydeptane. 

CDN.

 
Brak głosów