Rok z Dyplomacją: luty 2009 r.

Obrazek użytkownika piotr.wolejko
Świat

Druga część podsumowania 2009 roku z Dyplomacją przeniesie Was, Drodzy Czytelnicy, do Ameryki Łacińskiej, regionu pełnego słońca, pięknych kobiet i karteli narkotykowych. Właśnie tym ostatnim poświęciliśmy w lutym br. sporo uwagi.Podsumowując miesiąc po miesiącu, oprócz własnego bloga, będę korzystał z artykułów opublikowanych na portalu Polityka Globalna .

Przenosimy się więc z Europy i Bliskiego Wschodu, gdzie gościliśmy w styczniu, do Meksyku. Zajmiemy się także kryzysem finansowym, z którym walczono głównie pompując w gospodarki pożyczone pieniądze. Na koniec także refleksja nad bezpieczeństwem, także tym w sieci oraz pytanie, czy nie zagraża nam dyktatura sędziów? Zapraszam do przeniesienia się w czasie:

1. Wojny narkotykowe w Meksyku

Wszystko zaczęło się od zwycięstwa centro-prawicowego Felipe Calderona w wyborach prezydenckich w 2006 roku. Nowy prezydent postanowił rozprawić się z kartelami narkotykowymi, które utworzyły swoiste państwo w państwie. Przekupiona policja i inne służby bardziej chroniły mafię niż ją zwalczały, przemyt narkotyków do USA kwit, a zyski były liczone w miliardach dolarów. Calderon poszedł na wojnę z baronami narkotykowymi, a do walki wysłał nie tylko nowo-sformowane oddziały policji, ale także wojsko. Tymczasowa operacja armii okazała się długotrwałą wojną, trwającą do dziś. Wojną brutalną, bez żadnych zasad.

" Już w 2006 r. Calderon wysłał 36 tys. żołnierzy mających wspomóc policję federalną ." - pisał w Polityce Globalnej Maciej Pawłowski ( Meksykańskie narkowojny). Wtórował mu Michał Staniul ( Meksyk krwawi, lecz nie pada na kolana ): " Pierwsze miesiące kampanii zaczęły przynosić sukcesy. Jednak zdecydowana postawa rządu wywoła brutalną odpowiedź ze strony świata przestępczego. Konflikt cały czas wzbiera na sile, walki ogarnęły większą część z 32 meksykańskich stanów. Od grudnia 2006 roku śmierć poniosło ponad 9 tysięcy osób, z czego już ponad tysiąc w 2009 roku. Blisko tysiąc z dotychczasowych ofiar to policjanci ".

" Bandyci zajmujący się szmuglowaniem narkotyków przez granicę meksykańsko-amerykańską znaleźli nowy sposób na walkę z policją. "Włamują się" na policyjne fale radiowe i, przy podkładzie muzycznym, ogłaszają nazwiska policjantów, którzy wkrótce zginą . Wskazani stróże porządku nie mają większych szans na przeżycie, zazwyczaj po kilku godzinach są już martwi.  "Nikt nie może im pomóc", powiedział jeden z oficerów. Tak dantejskie sceny mają miejsce w Tijuanie, meksykańskim mieście położonym zaledwie 20 kilometrów od San Diego ." - pisałem 10 lutego we wpisie Przerywamy audycję - zginiesz następny!

Sukcesu w walce z kartelami nie udało się osiągnąć do dziś. " Dwuletnia "ofensywa" rządu przynosi jak na razie efekty odwrotne od zamierzonych. Wydaje się, że przestępcy nigdy nie byli tak silni i zdeterminowani . Policja jest zbyt słabo opłacana i wyszkolona, a także skorumpowana, żeby poradzić sobie z kartelami. Wojsko, jak pisałem wyżej, nie jest odpowiedzią. " - to kolejny cytat z przywołanego w powyższym akapicie artykułu.

Jak słusznie zauważa Michał Staniul, piłka jest po stronie Stanów Zjednoczonych. Maciej Pawłowski pisze , że " władze federalne Stanów Zjednoczonych donoszą o zwiększonej działalności meksykańskich karteli narkotykowych na własnym terytorium. Dlatego oczywistym jest, że jeżeli USA nie będzie reagował na problemy swojego sąsiada, to prędzej czy później południowoamerykańskie narkomafie będą regularnie działać i funkcjonować na terytorium Stanów. Jak do tej pory, sąsiad Meksyku ogranicza się głównie do symbolicznej pomocy w postaci pochlebnych raportów dla działalności ekipy Calderona. Meksykanie nieustannie apelują o większe wsparcie logistyczne i finansowe (szczególnie to drugie). "

Trudno nie zgodzić się z konkluzją Michała Staniula: " Jeśli administracja Obamy nie podejdzie rozsądniej do problemu walki z narkotykami, meksykańska ofiara pójdzie na marne . Kartele, mimo że osłabione, będą dobrze funkcjonować i przyciągać nowych członków (...) Czym dłużej będzie to trwać, tym gorzej – liczba ofiar będzie się zwiększać, przywództwo w gangach obejmą zdemoralizowani sicarios, a rząd Calderona straci poparcie. Jeżeli Amerykanie nie przestaną konsumować tak wielkich ilości narkotyków, ,,guerras contra el narcotráfico” nigdy nie przestaną niszczyć Ameryki Łacińskiej. "

2. Kryzys finansowy - lekarstwo gorsze od choroby?

Wysoką cenę za ekscesy instytucji finansowych płaci Wielka Brytania. W obszernym tekście zatytułowanym D jak Depresja Maciej Lewandowski przywołuje obiegowe opinie: " cały naród zmuszony został do płacenia wysokiej ceny (przez najbliższe kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt lat) za błędy popełniane przez finansową elitę , w imię irracjonalnego powiększania jej zysków ". Lewandowski powołuje się na brytyjski The Telegraph, wedle którego " już w kwietniu 2005 roku grupy dobrze poinformowanych managerów sektora bankowego wiedziały o zbliżającym się krachu ".

Pomysłem na ratowanie instytucji finansowych było pompowanie w nie publicznych pieniędzy, udzielanie gwarancji czy przejmowanie tzw. "toksycznych aktywów" przez skarb państwa. Amerykanie i Brytyjczycy rzucili się do ratowania własnych banków i innych instytucji z sektora finansowego, przygotowując ogromne pakiety ratunkowe (USA) lub wykupując udziały, często większościowe, w chwiejących się w posadach instytucjach, czyli po prostu przeprowadzając ich nacjonalizację. " Znacjonalizowano w ten sposób, w dużych częściach, między innymi dwa ogromne banki brytyjskie, Royal Bank of Scotland i Lloyds " - pisze publicysta Polityki Globalnej.

Walka z kryzysem w gospodarce polegała natomiast na przygotowywaniu ogromnych planów "pobudzających", tzw.stimulusów. Powszechną manię wydawania pieniędzy,których się nie posiada skomentowałem w tekście z 6 lutego ( Fatalne rozwiązania ) następująco: " Sięgając po znaną wypowiedź byłego prezydenta Francji Jacquesa Chiraca, entuzjaści pompowania pieniędzy publicznych w gospodarkę "nie skorzystali z okazji, żeby siedzieć cicho" . W zdecydowanej większości przypadków rządy wydają bowiem pieniądze, których nie mają. Przoduje w tym Ameryka, która po przygotowaniu pakietu stymulującego dla banków i instytucji finansowych (wartego 700 mld dolarów, w rzeczywistości być może i trzy razy tyle) jest na finiszu prac nad kolejnym pakietem, tym razem wartym ok. 800-900 miliardów. Tym samym w kilka miesięcy Waszyngton zapożyczy się na astronomiczną sumę przynajmniej 1,5 biliona dolarów . "

Trudno bowiem uznać za cudowne lekarstwo, które było przyczyną choroby: " Zadziwiające jest, że pomysłem na walkę z kryzysem, którego praprzyczyną jest zbyt duże zadłużenie, jest jeszcze większe zadłużanie się ", komentowałem 25 lutego ( Nadszedł czas zapłaty).

3. Bezpieczeństwo - w realu i w sieci

Zgodnie ze swoją wyborczą obietnicą, Barack Obama podjął decyzję o dotyczącą wycofywania sił amerykańskich z Iraku. Jedną z pierwszych decyzji nowego prezydenta komentował w Polityce Globalnej Michał Gąsior ( Wizje suwerennego Iraku ): " Obecnie nad Eufratem stacjonuje ok. 150 tysięcy żołnierzy amerykańskich. Za półtora roku ma być ich już o 100 tysięcy mniej. "

O nowej strategii afgańskiej pisał natomiast Marcin Sawicki: " Generał Petraeus, główny architekt współczesnej militarnej polityki zagranicznej USA twierdzi, że to najdłuższa kampania w wojnie z terrorem ( the longest campain of the long war ). Wojskowi jednak twierdzą, że jest ona do wygrania i aby to się udało, należy zwiększyć kontyngent wojskowy w Afganistanie oraz wdrożyć cały zestaw działań o charakterze niewojskowym . "

Bezpieczeństwo to jednak nie tylko dziedzina, w której  główną rolę odgrywają żołnierze. Niedługo równie ważni, a może nawet ważniejsi będą informatycy. Wielce interesujący artykuł dotyczący bezpieczeństwa w sieci ( Cyberwojny - próba zarysu zjawiska ) napisał Maciej Pawłowski. " Być może najbardziej zagrożona powinna czuć się sfera ekonomiczna państw. " - pisał Pawłowski, gdyż oprócz destabilizacji systemów informatycznych instytucji publicznych czy prywatnych, atakujący mogą uderzyć w infrastrukturę państwa, np. elektrownie.

Na koniec obiecana odpowiedź na pytanie, czy grozi nam dyktatura sędziów - odsyłam do opisu spotkania z sędzią amerykańskiego Sądu Najwyższego Antoninem Scalią, który krytycznie odniósł się do dominującej w Europie koncepcji interpretacji przepisów. Zdaniem Scalii, " zamiast zmieniać interpretację przepisów, należy po prostu zmienić przepisy ".

Jako bonus zaś tekst Anny Dryjańskiej o pierwszej kobiecie w rządzie Królestwa Arabii Saudyjskiej.

Piotr Wołejko

Brak głosów