Z „baśki” w „moralne karły”

Obrazek użytkownika kokos26
Kraj

Przyznam się Państwu szczerze, że kiedy Donald Tusk triumfalnie zwyciężył w wyborach AD 2007 nie wierzyłem w żadną jego obietnicę. Nie wiem czy było to zwykłe uprzedzenie czy niechęć do formacji, którą reprezentował, ale tak było i biję się dzisiaj w pierś.

Jedną z tych wyśmiewanych obietnic były słynne już dzisiaj „Cuda Tuska”.

Mijały dni, tygodnie, miesiące, a ja trwałem w tym uprzedzeniu twardo i niezłomnie. Jednak to, co dzieje się w ostatnich dniach, choć oczywiście nie dorównuje zamianie wody w wino, do rangi cudów może śmiało aspirować i zmusić mnie do weryfikacji swojej dotychczasowej postawy.

Do cudów wrócę za chwilę, ale skoro się wydarzyły, a wydarzyły się niewątpliwie, postanowiłem całym swoim jestestwem wniknąć w słynne eksose Premiera, trwające jak pamiętamy ponad 3 godziny.
No, bo skoro nastąpiło to, w co mało kto wierzył, to co dopiero drobne obietnice z rekordowo długiego przemówienia?

Szczerze mówiąc to nikt nigdy tej 3 godzinnej mowy dokładnie nie przeanalizował. Ja to rozumiem. Tusk przechytrzył wszystkich komentatorów sceny politycznej, analityków, politologów. Żadne przecież łamy prasowe czy debaty telewizyjne w dzisiejszej medialnej rzeczywistości nie będą rozbierały na czynniki pierwsze 190 minut mowy Tuska. Musiałoby to przecież trwać przynajmniej jedną czwartą doby lub zaowocować wkładką do Gazety Wyborczej o objętości sporej książki.

Ja się zaparłem i z niedowierzaniem stwierdziłem, że oprócz wycofywania polskich wojsk z Iraku żadna poważna obietnica nie została spełniona. Jednak nasz premier poruszył wtedy nawet tak szczegółowe zagadnienia, że postanowiłem ocenić, które z nich mają jeszcze szansę na spełnienie.
Wyłuskałem jedno jedyne takie hasło, ale i tu mam pewne obawy i wątpliwości.

O co chodzi? Otóż w pewnym momencie przemawiając nasz Premier wypowiedział te oto słowa: „Język migowy, językiem urzędowym”(można sprawdzić).

I właśnie tu upatruję szansy na wywiązanie się choćby częściowe ze składanych obietnic. Myślę, że gdyby nastąpiło jakieś przyspieszenie, to przy pomocy środków z UE, firmy senatora Misiaka, i uczelni przejętej przez posła PO Stanisława Lamczyka można by w ekspresowym tempie przeszkolić wszystkich urzędników w jakiejś melaminie, oczywiście ze względu na oszczedności.

Jest jednak pewien szkopuł. Ekspose Premiera-sprawdziłem-nie było tłumaczone na język migowy. Zachodzi, więc obawa, że zabraknie silnej grupy nacisku ze strony głucho-niemych z tej prostej przyczyny, że mogą na ten temat nic nie wiedzieć.

A teraz wracając do cudów.

Cud pierwszy
Największe, dyżurne autorytety III RP, zwane przez niektórych zawodowymi sygnatariuszami wszelkich listów protestacyjnych, apeli, zbiorowego, rejtanowskiego rzucania się w poprzek w obronie wartości i demokracji, swoim apelem o bojkot TVP spowodowały bezprecedensowy wzrost oglądalności wszystkich stacji telewizji publicznej, a głównym przegranym został TVN.

Cud drugi
Związek zawodowy „Solidarność 80” okrzyczany przez media i PO rycerzami, którzy bohatersko własną piersią osłaniali słabą płeć w „Białym Miasteczku”, dokarmiany kanapkami przez H.Gronkiewicz-Waltz, pojony rosołem przez redaktora Najsztuba i raczony koncertami Eweliny Flinty, różami Jolanty Kwaśniewskiej i wykładami Karola Modzelewskiego zajął biura poselskie PO w kilku miastach i nagle zamiast pochwał i serwowania potraw został potraktowany policją, a kwiat dziennikarstwa odwrócił się od tych wspaniałych do niedawna chłopców.

Cud trzeci
Do grona „karłów moralnych” Radka Sikorskiego, krytykujących Wałęsę ku wielkiemu zaskoczeniu dołączyła cała grupa tych, którzy chcieli mu obstalować życiorys na miarę samego Kim Ir Sena, co to jak wiadomo od kołyski myślał o walce i szczęściu własnego narodu. Z dnia na dzień karłami moralnymi zostali Niesiołowski, Frasyniuk, Komorowski i cały kwiat dziennikarstwa.

Cud czwarty
Ten cud będzie najbardziej spektakularny i przypominający krwawą jatkę.
Jeżeli brać na poważnie deklaracje Jurka Siema-Owsiaka, mówiące, że każdy atak na Wałęsę zakończy się strzałem z „baśki” to los Jacka Żakowskiego wydaje się być przypieczętowanym.

Ten niedawny przyjaciel Owsiaka i honorowy gość Akademii Sztuk Przepięknych Hołdysa na Przystanku Woodstock, po oskarżeniu Wałęsy o chodzenie na pasku Kremla, ponoć miota się nocami w mokrej pościeli, nie odbiera telefonów i nie otwiera drzwi chcąc w ten sposób uniknąć zasłużonej kary. Salon i media, których pogróżki Owsiaka zachwyciły nagle zamilkł, gdyż zamiast Kurtyki i Kaczorów w kolejce za Żakowskim czeka już Stefan Niesiołowski i Władysław Frasyniuk.

Brak głosów

Komentarze

ze chociaz po wodzie Tusk jeszcze nie chodzi, to plywac potrafi jak jak malo kto.
Co by nie zrobil i tak w gazetach oglaszaja, ze nowy rekord swiata.
A o to chodzilo.
Lodow mozna przy tym nakrecic na pare pokolen.

Vote up!
1
Vote down!
-2

arka

#19322