Psychologia zdrajcy

Obrazek użytkownika kokos26
Kraj

 Był taki dzień w historii III RP, kiedy dziennikarze chcąc nie chcąc pomaszerowali na konferencję prasową, która odbyła się w kościele św. Alberta, w lokalu Fundacji im. Brata Alberta, prowadzonej przez ks. Tadeusza Zaleskiego, kapelana hutniczej "Solidarności".

Choć było to wydarzenie bezprecedensowe w naszej najnowszej historii, dziś mało, kto do niego wraca. Oto zwykły robotnik Stanisław Filosek przyznał się ze łzami w oczach swoim kolegom, że był tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie „Kałamarz” i donosił na nich przez wiele lat. Dzień wcześniej tą smutną prawdę wyznał własnej żonie i dzieciom.

Naiwni myśleli, że oto potoczył się ten pierwszy kamyk, który poruszy całą lawinę. Jeżeli wszak prostego hutnika stać było na taki akt odwagi i skruchy, to, co musi się dziać w skomplikowanych, wielkich umysłach przeróżnych intelektualistów, dziennikarzy, autorytetów moralnych, noblistów, nie mówiąc już o „Filozofach”? Pewnie noc w noc miotają się w mokrej pościeli targani wyrzutami sumienia, a teraz w ślad za Filoskiem zrzucą z siebie to brzemię.

 Niestety przykład „Kałamarza” zniknął z mediów dość szybko, jako niepedagogiczny i wróciliśmy do starego wypróbowanego sposobu z pójściem w zaparte, bajkach o nieszkodzeniu nikomu i zapowiadaniem procesów sądowych.

Czynił tak Wałęsa, Mroziewicz, Wołoszański i wielu, wielu innych. Oczywiście żaden z nich pozwu nie złożył, a dziennikarze jakoś do tego nie wracają

Na całe szczęście istnieją jeszcze niezawodni esbecy. Naiwny Filosek zamiast odwołać się do swego oficera prowadzącego zachował się ostatni idiota przyznając się do winy. Taki numer w III RP nie mógł zasługiwać na aplauz w mediach i wśród do dziś niezlustrowanych dziennikarzy. Tabuny „Graczyków” hołubionych przez elity po 1989 roku stoi w blokach startowych i czeka na sygnał do walki do ostatniej kropli krwi w obronie aktu założycielskiego III RP.

Pewnie niedługo się dowiemy, że te ponad sto stron dokumentów IPN wykradzionych i zniszczonych przez Lecha Wałęsę to były świadectwa jego heroizmu i walki z komuną usunięte z wrodzonej skromności naszego noblisty. Gdzie jest esbek, który o tym zaświadczy w TVN24 lub Gazecie Wyborczej? Czekamy,

Brak głosów

Komentarze

Przykład "Kałamarza" podziałał. Niedługo po nim jeden z krakowskich dziennikarzy telewizyjnych przyznał się, że został zmuszony do współpracy w trudnym dla niego momencie życiowym i przeprosił wszystkich. Rzacz maiała miejsce podczas... wręczania mu nagrody dziennikarzy, więc efekt był powalający.
Trudno spekulować, czy do aktu wyrażenia skruchy skłoniło go przekonanie, że i tak nic sie nie ukryje i z czasem wszystko wyjdzie na jaw, czy też dobry przykład Filoska, a może chęć oczyszczenia i zrzucenia z barków wstydliwej tajemnicy i uwolnienie sie od strachu (który wykorzystują dawni oficerowie prowadzący, choćby do szantarzu). Tak czy inaczej był to akt odwagi i oczyszczenia.
Ani Filoska, ani tego dziennikarza nie spotkały potem żadne przykrości. Wręcz przeciwnie, spotkali sie oni ze zrozumieniem i sympatia.
"Tak dobrze żarło i zdechło"...
Inni mieli interes w zrobieniu z Kaczek krwawych stalinistów a z IPN organizacji przestępczej. Moze mieli więcej do stracenia?

Vote up!
0
Vote down!
0

------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"

#9059