Gdzie zakotwiczy lotniskowiec USS „Izrael”?

Obrazek użytkownika kokos26
Świat

Już 60 lat minęło odkąd społeczność międzynarodowa decyzją Zgromadzenia Ogólnego ONZ zakotwiczyła lotniskowiec USS „Izrael” na niespokojnym oceanie arabskiego żywiołu.

Uzbrojony po zęby ze świetnie wyszkoloną załogą stoi już dwa pokolenia ciągle dozbrajany i chroniony z USA politycznym i militarnym kordonem.
Mało się jednak mówi, przynajmniej głośno, o tym, że tak naprawdę są od dawna poważne powody by zastanawiać się, co dalej?

Wokoło Arabowie wrogo nastawieni cieszący się wysokim przyrostem naturalnym, podczas gdy na lotniskowcu wynosi on zaledwie 1,18%, co jest głównie zasługą 20% mniejszości arabskiej.

Ostatni dopływ świeżej krwi to było zaokrętowanie miliona przybyszów z Rosji i powtórki tej operacji już nie będzie. Załoga się starzeje, wykrusza i co najgorsze brak chętnych do służby na takiej jednostce.

Zwykła demografia zmusza do zastanawiania się nie czy, ale za ile, 10,20,…50 lat trzeba będzie poszukać bezpiecznego portu dla tej super-jednostki lub miejsca na ewakuowaną załogę.

Dlatego poważni ludzie w poważnych państwach zapewne nie czekają do ostatniej chwili i poczynili już dużo wcześniej odpowiednie przygotowania do tej historycznej ewakuacji.

Polska to nie jest poważny kraj i mówienie tu, że ktoś może coś zaplanować i wcielać w życie realizując to przez dziesięciolecia jest zwykle okrzyczane teorią spiskową. U nas horyzonty polityków sięgają najdalej do następnych wyborów.
Trochę usprawiedliwia to nasza historia i fakt, że w ciągu ostatniego prawie 250 -lecia pełną suwerennością cieszyliśmy się 40 lat wliczając w to okres od 1989 roku.

Teraz zastanówmy się gdzie społeczność międzynarodowa zaplanowała nowy port dla lotniskowca „Izrael”?

Jest takie jedno miejsce, ale nie do końca grunt ten już nadaje się do tej wielkiej operacji XXI wieku. Mieszkańcy Europy Zachodniej w zasadzie już są gotowi. Rzecz w tym, że trochę jeszcze popracować trzeba na tubylczą ludnością tych ziem.

Tak jak w 1948 roku zakotwiczenie było okrzyczane aktem sprawiedliwości dziejowej tak musi być i teraz. Dlatego już od lat trwa proces przerabianie miejscowej gawiedzi z nowej ziemi obiecanej Żydów w katów i oprawców narodu wybranego.

Trzeba mocno pracować nad świadomością miejscowej gawiedzi, aby wyrobić u niej silne poczucie winy za holokaust i wymusić zgodę na zadośćuczynienie za wyrządzone krzywdy.

Mieszkańcy Europy Zachodniej zaś tylko na podstawie zwykłej mapy będą umieli bez pudła wskazać kraj gdzie znajdowały się obozy zagłady i bezbłędnie wymienić jego złowrogą nazwę.

Do podjęcia takiej decyzji o ewakuowaniu mieszkańców Izraela na ziemie gdzie spotkała ich tragedia potrzeba jednego wielkiego europejskiego państwa podzielonego na regiony z własnym prezydentem i ministrem spraw zagranicznych.

Przy obecnej świadomości historycznej mieszkańców Europy można z góry przewidzieć nawet wynik ogólnoeuropejskiego referendum w tej sprawie.

Ciekawym zjawiskiem jest to, że podczas istnienia żelaznej kurtyny i wyraźnej wrogości państw po obu jej stronach nikomu nie przychodził do głowy szaleńczy pomysł obarczania Polaków winą za zagładę Żydów i nieszczęścia przesiedlonych Niemców.

Wszystko zaczęło się po zwycięstwie demokracji, obaleniu berlińskiego muru i dążeniom do przyjęcia w poczet państw UE.

Stopniowo z żelazną konsekwencją Polacy z największej ofiary II wojny światowej przerabiani są w katów, a środowiska żydowskie zupełnie zapomniały o swoich prawdziwych oprawcach.

Czy są polscy znaczący politycy, którzy jako obowiązek poczytują sobie rozpatrywanie i takiego scenariusza wydarzeń?

Jeszcze dwadzieścia lat temu pukalibyśmy się w czoło gdyby ktoś nam powiedział, że Niemcy i Żydzi ręka w rękę będą robić z nas katów.
Ktoś, kto puka się w czoło czytając mój wpis niech sobie go przypomni za jakiś czas.

Brak głosów