Cykle aktywności "profesora"

Obrazek użytkownika kokos26
Kraj

Baribale czy grizzly spory okres swojego bytowania spędzają śpiąc lub pozostając w sennym odrętwieniu. Są jednak takie okresy w ich życiu, kiedy tryskają, wszystkie bez wyjątku niesamowitą wprost energią. Dzieje się tak wtedy, kiedy łososie, zawsze o tej samej porze roku wędrują w górę rzek na tarło. Każdy futrzak zajmuje odpowiednie stanowisko w rwącym nurcie i pożera niewyobrażalną ilość łososi. Pozwala to misiom rozbudować tkankę tłuszczową do takich rozmiarów, aby sen i leniuchowanie trwały potem jak najdłużej.

Przed wyborami w 2005 roku uaktywnił się „profesor” Bartoszewski i to bynajmniej nie była aktywność anty-pisowska. „Najlepszy polski życiorys” od czasów chrztu Polski wytracił energię dopiero wtedy, kiedy 26 stycznia 2006 roku objął przewodnictwo rady nadzorczej PLL LOT, a jego syn, historyk i wieloletni pracownik instytutu żydowskiego w Oxfordzie został pełnomocnikiem rządu Marcinkiewicza ds. bezpieczeństwa energetycznego w randze ministra. W życiu trzeba zachowywać się przyzwoicie, mawia często Pan „profesor” i jest to rada bardzo cenna, lecz szkoda, że dawana przez kogoś dającego zły przykład.

O niekompetencji panów Bartoszewskich szeptano skrycie i nieśmiało, ale już żadnemu dziennikarzowi nie przyszło do głowy powiedzieć o tym na głos. Byłby to przecież zamach na świętość i świętości potomstwo, na co żaden szanujący się Lis, Wołek, Żakowski czy sama Olejnik pozwolić sobie nie mogą.

W czerwcu tegoż 2006 roku zaczęło stawać się jasne, że dni Marcinkiewicza na fotelu premiera są policzone, a jego miejsce zajmie Jarosław Kaczyński. „Profesor” słusznie przeczuwając, że wraz z synem nie utrzymają intratnych synekur, 29 czerwca zrezygnował ze stanowiska w PLL LOT i licząc na kolejne zbliżające się tarło zaczął zajmować dogodne stanowisko w nurcie wydarzeń.

   Już 5 lipca 2006 podpisał list otwarty ministrów spraw zagranicznych III RP krytykujących odwołanie szczytu Trójkąta Weimarskiego. Szczyt z udziałem prezydenta Polski, Francji i Niemiec został odwołany na krótko przed terminem, oficjalnie z powodu choroby Lecha Kaczyńskiego. Później, jak zapewne wszyscy jeszcze pamiętają Bartoszewskiego pełno było wszędzie. Energia i zaangażowanie w zwalczaniu Kaczyńskich zaowocowała pamiętnymi „dyplomatołkami” i „bydłem”.

Dzisiaj „profesor” zapadł jak przystało na doświadczonego niedźwiedzia w zasłużony sen.

Jako sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w rządzie Donalda Tuska oczekuje na kolejne tarło. Zachodzę tylko w głowę, jaką pozycję przyjmie i jak się ustawi, kiedy zbliżać się będzie czas kolejnych wielkich łowów.

Jednego jednak możemy być pewni. Bez względu, co zrobi „profesor” to będzie to jak zwykle przyzwoite.

Brak głosów