Bezbronni, wystawieni na cel

Obrazek użytkownika kokos26
Blog

 Temat obronności, uzbrojenia i w ogóle stanu naszego bezpieczeństwa jeżeli chodzi o zdolność polskiej armii do obrony terytorium naszego kraju to nie są tematy zbyt nośne i często goszczące w polskich mediach. Owszem słyszymy często o tym jak to zbroi się Korea Północna czy Iran przeprowadzając co chwilę jakieś próby z rakietami. Mówi się od czasu do czasu o rosnącej potędze militarnej Rosji rozmieszczającej rakiety tuż przy naszej granicy, ale nigdy na przykład nie wspomina się o bardzo szybko wzrastającym potencjale zbrojeniowym Niemiec, jak gdyby był to temat tabu.

Wszyscy Polacy wiedzą za to, że gwarantem naszego bezpieczeństwa jest NATO więc możemy spać spokojnie, a według takich politycznych „tęgich łbów” jak Palikot, armia w ogóle nie jest Polsce do niczego potrzebna.

Mało kto ze zwykłych zjadaczy polskiego chleba zdaje sobie sprawę, że NATO aby udzielić pomocy jakiemuś sojusznikowi stawia pewne określone warunki. Każdy uczestnik paktu w zależności od wielkości państwa, jego potencjału i położenia geograficznego musi przez ściśle określony i zapisany w odpowiednich dokumentach czas bronić się skutecznie sam do chwili aż sojusznicy będą gotowi przyjść mu z pomocą.

Dlatego nie dziwię się, że w Polsce niemal zupełnie przemilczano wypowiedź Georga Friedmana, założyciela i dyrektora generalnego ośrodka Stratfor oraz niekwestionowanego autorytetu zajmującego się współczesną doktryną wojenną, który ten „krótki czas” samodzielnej obrony naszego kraju określił na trzy miesiące.

Nie jest dzisiaj tajemnicą wśród znawców tematu, że polska armia nie jest w stanie wytrwać zaatakowana z zewnątrz nie tylko trzy miesiące, ale nawet trzy tygodnie czy trzy dni, a pesymiści twierdzą, że i trzy godziny to dla naszych sił zbrojnych zbyt długi czas.

W polskich siłach zbrojnych na jednego szeregowego żołnierza przypada 1,66 dowódcy, czyli oficera lub podoficera co oznacza, że mamy więcej wodzów niż Indian, a wszyscy szeregowi żołnierze nie byliby w stanie zapełnić nawet Stadionu Narodowego by schronić się przed najeźdźcą pod słynnym już na cały świat dachem.

Jeszcze nigdy w dziejach III RP poniższy zapis z konstytucji nie był tak martwy jak za rządów Tuska

Art. 26.

Siły Zbrojne Rzeczypospolitej Polskiej służą ochronie niepodległości państwa i niepodzielności jego terytorium oraz zapewnieniu bezpieczeństwa i nienaruszalności jego granic.


Szumnie zapowiadana przez PO w 2007 roku akcja profesjonalizacji i uzawodowienia armii tak naprawdę polegała jedynie na likwidacji poboru, co przysporzyło Platformie Obywatelskie głosów wyborczych.

Z Narodowych Sił Rezerwy mających liczyć 20 000 ochotników udało się powołać jedynie niewiele ponad 7000.

Ktoś może powiedzieć, że przecież w chwili zagrożenia państwo ogłasza powszechną mobilizację. I tu trzeba postawić sobie pytanie, kogo mobilizować? Szybko okazałoby się, że młodzi Polacy w większości nie oddali nigdy w życiu strzału z jakiejkolwiek boni strzeleckiej nie mówiąc już o rzucie granatem. Nikt nie przeszedł nawet kilkudniowego szkolenie choćby tylko po to by oswoić się z hukiem i zapachem przyszłego pola walki. Jeżeli dodamy do tego dwie „katastrofy” lotnicze, w których zginął kwiat dowództwa polskiego odrodzonego wojska w skali niespotykanej nawet w warunkach wojennych to mamy obraz naszej armii w której karty dzisiaj rozdają szkoleni przez GRU generałowie i wysocy oficerowie.

Państwo, które ma granicę morską o długości 440 km, praktycznie nie posiada Marynarki Wojennej. Niemal czterdziestomilionowy kraj nie ma nowoczesnego, zintegrowanego systemu obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej.

Szczycimy się 48 myśliwcami F16, które do dzisiejszego dnia nie osiągnęły pełnej zdolności bojowej oraz 128 czołgami Leopard 2A4 z niemieckiego demobilu.

Na tym tle warto podać przykład państwa poważnego czyli Finlandii liczącej niewiele ponad 5 milionów mieszkańców. Posiada ona 63 samoloty myśliwskie typu F-18C i F-18D Hornet i w przeciwieństwie do Polski dysponuje samolotami szkolno-bojowymi typu BAe Hawk w ilości 50 sztuk.

Wspomnianych czołgów Leopard ma na wyposażeniu swojej armii 124 sztuki.

Jest jednak coś, co Polskę wyróżnia nie tylko na tle państw Europejskich. Jesteśmy pod pewnym względem ewenementem i rekordzistą na skalę światową.

Najliczniejszą formacją mundurową w Polsce są prywatne firmy ochroniarskie, których armia pracowników jest liczniejsze niż policja i wojsko razem wzięte.

Firmy te dysponują Specjalistycznymi Uzbrojonymi Formacjami Ochrony (SUFO), a ich wywiadownie gospodarcze sprzętem specjalistycznym nie gorszym niż ABW, SKW czy CBA.

Jeżeli jeszcze dotrze do naszej świadomości, że na kierowniczych stanowiskach, czy wręcz właścicielami tych firm są byli oficerowie MO, SB, LWP, ZOMO, to mamy obraz republiki bananowej, w jakiej żyjemy.

Wygląda na to, że Polska Anno Domini 2011 jest świetnie przygotowana jedynie na zagrożenia wewnętrzne, które mogą wyjść ze strony własnych, zdesperowanych i oburzonych działalnością władz obywateli.

Na zagrożenia zewnętrzne Polska jest kompletnie nieprzygotowana, a nawet można powiedzieć, że jest wręcz bezbronna.

Są takie dziedziny ludzkiej aktywności, w których miernoty nie maja prawa dostać się na szczyty. Kiepski pianista nigdy nie będzie koncertował w wielkich prestiżowych salach lecz zawsze wyląduje w trzeciorzędnej knajpie przygrywając motłochowi do kotleta. W Polsce zaś na szczytach władzy już od lat panują różnego rodzaju miernoty i zdrajcy gdyż całe to państwo jest urządzone właśnie jak owa trzeciorzędna knajpa z której biesiadujących gości przygrywających im muzyków oraz cała obsługę jest w stanie pogonić tupiąc noga jeden zwykły przychodzący z zewnątrz żul. 

Kiedyś na temat ciężkiej odpowiedzialnej żołnierskiej służbiy mówiło się, że „ Ktoś nie śpi, aby spać mógł ktoś”.

W dzisiejszej Polsce z tym spokojnym snem radze nie przesadzać.

Nie istnieje w dziejach ludzkości coś takiego jak wieczny pokój. Wiedzą o tym zapewne i dzisiejsi uczniowie mimo okrojonego programu nauczania historii.

Są tylko dłuższe lub krótsze pauzy strategiczne i nie daj Boże aby jedna z tych pauz właśnie się kończyła.

W końcu czemuś musiała służyć stopniowa degradacja polskiej armii, fizyczna likwidacja jej dowództwa wraz ze zwierzchnikiem sił zbrojnych prezydentem Lechem Kaczyńskim, któremu marzyła się silna i niepodległa Polska.

Artykuł opublikowany w już ogólnopolskim tygodniku Warszawska Gazeta

Polecam moja książkę:

Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900

Brak głosów

Komentarze

O wywiadzie Friedmana dla "Rzepy" pisałem na NP 27 września w tekście "Taka mała anakondzia"

Sam wywiad:

http://www.rp.pl/artykul/9160,936594-George-Friedman--Polska-musi-bronic-sie-sama.html?p=1

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#303501