Rachunek zysków i strat

Obrazek użytkownika Popruch
Historia

10 kwietnia 2010 roku to data pewnego przełomu. Wiele już zostało napisane, wiele powiedziane. Przemier zakwalifikowany jako zdrajca, ministrowie też. Cacy.

Czy w takim razie nie popełnię błędu, próbując go rozgrzeszyć ? Czy wogóle chcę to zrobić ?
Nie. I nie dlatego piszę ten tekst.

Moim zdaniem na stanowisku premiera mamy malutkiego chłopczyka w za krótkich spodenkach, wyciągniętego na to stanowisko prosto z boiska. Ma on w swoim otoczeniu tyle kretów, co Jarosław i Lech Kaczyńscy, kiedy pełnili funkcje premiera i prezydenta. Kiedy okazało się, że wizyty będą rozdzielone, Rosjanie przeszli do ofensywy. W rozmowach w cztery oczy Tuskowi sadzone były największe pierdoły. Kto wie, może i faktycznie na molo gadali o tym, jak to Putin nie może spokojnie zupy zjeść, bo mu za plecami ochrona każdą łyżkę sprawdza, a nasz premier, w przypływie ekstazy, że tak się zbratał z Władimirem, pokazywał mu tylko molo. Całośc przygotowań odbywała się za plecami głównych osób. Turowski, Arabski, krety w SKW, ABW, BOR i innych służb (obsługa techniczna, dyplomatyczna itp) za plecami naszego chłopca w za krótkich spodenkach zrobili to, do czego zobowiązał ich pracodawca wiele lat temu, mówiąc: róbcie swoje, jak będziemy czegoś potrzebowali to się skontaktujemy, wtedy nam pomożecie najlepiej jak będziecie potrafili, prawda ?

A co, koloryzuję ? Pamiętam, że kilka lat temu natrafiłem na informację o wywiadzie jednego z rosyjskich generałów dla lokalnego radia gdzieś w Rosji. Na pytanie, czy bardzo odczuli utratę wpływów po rozpadzie ZSRR i oderwaniu się państw bloku wschodniego oraz wyjściu wojsk (m.in. z Polski w 1993 roku), odpowiedział coś takiego: "jakie wyszli ? Proszę pani, w Polsce na przykład zostawiliśmy 20tys agentów na różnych szczeblach". Nic więcej nie muszę wiedzieć.

No i działo się tego 10 kwietnia. Nasz piłkarzyk był zdruzgotany, a Putin przygotowany odpowiednio wcześniej. Wyreżyserowany uścisk do kamer, oglądanie kreskówek ze strusiem pędziwiatrem na monitorze wojskowego mega-laptopa, i prikaz: robić wszystko by "polaczki" nie mieli na nic wpływu.

Tusk był zdruzgotany, nie wiedział co ma myśleć. Krety dokoła działały bezbłędnie, a on im ufał, jak zwykle ufa ktoś, kto nie ma zielonego pojęcia co się dokoła niego dzieje i myśli, że wszyscy są od niego mądrzejsi, a on nawet nie ma własnego zdania i nawet żony pyta czy może iść do kibla. Tak, tak.

I jak w końcu zrozumiał, okazało się, że nie ma się na czym oprzeć. Jak mawiała moja zmarła babcia: w którą stronę się nie obrócisz, dupa zawsze z tyłu. Od tamtej pory nie ma już odwrotu i musi tańczyć tak, jak mu grają. Rządzi nie on, tylko doradcy, na których nie ma żadnego wpływu. Może się tylko uśmiechać i potakiwać, albo pokrzyczeć, jakie to pisiory, albo pisowcy są zawistni. I tyle jego władzy, co opór, że to nie on teraz, bo śmieci wyrzucał przedwczoraj i teraz kogo innego kolej.

Padają takie teorie, że się Rosjanom nie opłacało tego robić. G...uzik to warte. Jak potomkom Jinghis-Hana ktoś nie pasuje, eliminują go fizycznie. Po pierwsze: Klich rozłożył polską armię. Polska nie podskoczy. Po drugie, żeby chciała podskoczyć, to dowódcy musieli by żyć, a zostaną wyeliminowani. Po trzecie, NATO. Ale USA zaczęło się wycofywać z regionu, bo kreciki swoje w ramahc polityki obronnej i tarczy swoje zrobili, więc i tu droga otwarta, zwłaszcza, że nawet jeśli NATO chciało by się zaangażować, znowu kreciki powiedzą, że tej pomocy nie chcą, bo wszystko jest cacy, a współpraca polsko-rosyjska w ramach śledztwa układa się rewelacyjnie.

W związku z tym rachunek zysków i strat przedstawia się nastepująco:
Zyski : eliminacja aktywnych : głowy państwa, głównych dowódców, niewygodnych polityków oraz aktywistów dbających o pamięć Narodową. W konsekwencji możliwośc wstawienia kretów, a przy możliwościach wpływu na wybory: również zmiana polityki zagranicznej i ekonomicznej. W etapie normalizacji, jak już będzie po wszystkim za kilka lat ci ludzie i tak pójdą zdziwieni do piachu, bo zdrajców trzyma się tylko tak długo, jak są potrzebni. Bo to zawsze zdrajcy, których się nie szanuje w strukturach służb.
Straty: możliwe podejrzenia o spowodowanie zamachu, a w najlżejszej wersji niedopełnienie obowiązków. Ale z drugiej strony brak konsekwencji, bo: są krety, które będą kryły wszystko i zamiatały pod trawnik, przez te kilka lat polityka mocarstwowa Rosji tak się umocni, ż enie tylko Polska, ale i inne państwa nie mogły by nic wywalczyć w podobnej sytuacji. Poza tym po 10 kwietnia będą u nich mieli dług wdzięczności wszyscy politycy EU, którym nie na rękę był ten mały prezydent (no proszę a wzrost Sarkozy'ego to co ?).

I jakie z tego wszystkiego wnioski ? Zysków cała masa, strat praktycznie żadnych.

I tyle. A kto by się przejmował pionkiem w za krótkich spodenkach do odstrzału, nawet jeśli jest jakimś tam premierem i myśli, że rządzi krajem ? Jak powiedziałem. To elementarz. Po skończonej robocie, końcówki są bezwzględnie usuwane. I my możemy się pieklić, że to zdrajcy, a oni mogą mieć złudzenia, że po wszystkim będą żyli, i to do tego spokojnie gdzieś tam.

W czasie II Wojny Światowej, w szpitalu w twierdzy Orenburg w Rosji, były ustawione taśmociągi bezpośrednio z sal szpitalnych. tyle osób tam umierało, że poprostu wrzucali ciała, które taśmociągiem transportowane były do dołów i przysypywane wapnem. Tam, poza Katyniem też trzeba szukać wywiezionych, bo ludzie umierali nie tylko od kulki w głowę, ale i od chorób i głodu. Taką wspaniałą "opiekę medyczną" zapewniała Rosja. I taką też będą mieli opiekę dzisiejsi zdrajcy. Świadomi czy nie.

Choć tak jak ludzie wtedy, oni też mają jeszcze złudzenia, że to niemożliwe....

Brak głosów