Lud walczy – elity zdradzają – III Powstanie Śląskie

Obrazek użytkownika Jadwiga Chmielowska
Historia

Korfanty wciąż mówił o zawieszeniu broni, ale powstańcy musieli się cały czas bronić. Lokalne niemieckie ataki na pozycje powstańcze świadczyły o tym, że nie mają zamiaru utrzymać zawieszenia broni. W dniu, w którym Korfanty odwołał naczelnego wodza powstania hr. Mielżyńskiego, 31 maja 1921r. Niemcy przypuścili kolejny atak na Kalinów i Suchą. Na szczęście ich sukcesy były chwilowe. 2 czerwca Niemcy uderzyli na odcinek obrony pomiędzy Olesnem a Zębowicami. Tam walki trwały do 6 czerwca. 29 maja, kiedy NKWP głosiła zawieszenie broni, ukończona została koncentracja wojsk niemieckich na odcinku Góry św. Anny. W tym dniu w kwaterze głównej odbyła się narada, w której uczestniczyli przedstawiciele mniejszości niemieckiej z zajętych przez powstańców terenów. Byli to członkowie komitetu wyłonionego przez niemieckie partie polityczne i działającego pod przewodnictwem prałata Uliczki. Komitet ten miał reprezentować interesy ludności niemieckiej przed Międzysojuszniczą Komisją Rządzącą i Plebiscytową.

W naradzie tej wzięli udział również dowódcy grup Selbstschutz Obeschlesien, „Wydział Dwunastu”, oficerowie angielscy i generałowie Hoefer i Hülsen wraz ze swymi sztabami. Obradowano do 2 czerwca. Przedstawiciele Selbstschutz Obeschlesien z Gliwic, Katowic i Bytomia obiecywali pomóc swoim, wyruszając z miast przebiwszy się przez powstańcze blokady. Anglicy twierdzili, że wśród powstańców panuje rozprężenie i nikt nie myśli o walce na poważnie. Dyskutowano też czy atak Niemców nie pogorszy ich sytuacji na arenie międzynarodowej. Anglicy upewniali że wprost przeciwnie - wzmocni.

Tak więc późniejsze określenie Polski „bękartem traktatu wersalskiego” rodziło się już wtedy w okopach Górnego Śląska. Jakże zgubna jest polityka liczenia na łaskę mocarstw. To co Polacy wywalczyli to mieli. Nikt nam niczego podarować nie chciał. Niemcy, którzy wywołali wojnę, mogli liczyć na większe poparcie niż wychodząca z niewoli Polska. Jakże po kolejnej już, jałtańskiej zdradzie, mogli nasi współcześni politycy dawać za bezcen polskie banki, likwidować nasz rodzimy przemysł, bo tak doradzała Europa i jej konsultanci MFW itp.

Niemcy postanowili główne uderzenie skierować na odcinek frontu pomiędzy Januszkowicami a Olszową. Przerwanie frontu umożliwiłoby opanowanie całego okręgu przemysłowego. Dowodzić miał gen. Hülsen. Jego szefem sztabu był oficer sztabu generalnego Niemiec ppłk von Loewenfeld. Utworzono trzy grupy. Pierwsza dowodzona przez płk von Notz liczyła 3300 żołnierzy i stacjonowała w Rozwadze. Jej celem miał być Kędzierzyn. Druga w sile 3600 osób dowodzona przez ppłk Brachta wymaszerować miała z okolic Leśnicy i zając szosę pomiędzy Kuźniczką a Lenartowiczami. Trzecia majora Horadama – ok. 4500 ludzi, ruszyć miała z okolic Lichyni na Sławięcice – Ujazd. Atak miał wspierać pociąg pancerny.

2 czerwca ok. godz. 15 Niemcy uderzyli na Licynię. Kompania Jana Gałki z 3 pułku Rudolfa Niemczyka oraz samochód pancerny Oszka zatrzymały impet Niemców i odzyskały Lichynię. Powtórny atak po godz. 20 również został odparty przez powstańców. Walki były bardzo krwawe.
„Tego samego dnia oddziały powstańcze, posuwając się wzdłuż szosy Pogorzelec- Kłodnica, wzięte zostały pod ogień minomiotaczy i ciężkich karabinów maszynowych, przy czym oddziały 2 pułku poniosły dotkliwe straty. Miejsce postoju 2 pułku w Pogorzelcu ostrzeliwane było pociskami włoskimi. W godzinach wieczornych Niemcy ostrzeliwali bardzo silnie pozycje powstańcze na północ od Koźla, aż do Januszkowic. Rokicze ostrzeliwane były przez artylerię niemiecką, ustawioną w okolicach Leśnicy. Z zachowania Niemców wnioskować można było o przybyciu na ich front świeżych, posiłków. Jako odwet za napad ogniowy Niemców dowództwo dywizji wydało rozkaz obłożenia ogniem artyleryjskim miasta i dworca Leśnicy – Zdzieszowic i Rogów – Rybarze. To poskutkowało” – napisał w swej książce dowódca 1 Dywizji Powstańczej - Jan Ludyga- Laskowski. s.288

Trzeba pamiętać, że od 1 czerwca nie było formalnie dowódcy powstania. Funkcje te pełnił czasowo szef sztabu Naczelnej Komendy Wojsk Powstańczych mjr Stanisław Rostworowski. W tym dniu odbyło się zwołane w Bielszowicach zebranie dowódców Grup Operacyjnych „Wschód”, „Południe” i „Północ”. Zwolennicy kontynuowania walki z Niemcami wysunęli kandydaturę kpt. Karola Grzesika na naczelnego wodza – czyli następcę odwołanego przez Korfantego ppłka Mielżyńskiego. Postanowiono wysłać delegację do Korfantego. Był to początek tzw. buntu grupy „Wschód”. Konflikt narastał już wcześniej. Korfanty nie był zadowolony z zapału bojowego i rozmachu GO „Wschód”. „Z rosnącej opozycji zdawał sobie sprawę również dyktator powstania (Korfanty – przyp. red.), lecz nie podejmował polemiki z przeciwnikami. Próbował natomiast ograniczyć możliwość ich oddziaływania, zawęzić obszar wpływów. W pierwszym rzędzie działania skierował przeciwko organowi prasowemu grupy postanawiając przejąć nadzór nad „Powstańcem”. Bezpośrednim następstwem decyzji było rozbicie działu polityczno- prasowego GO „Wschód”. Spośród sześciu osób wchodzących w jego skład w Bielszowicach pozostał zaledwie dotychczasowy kierownik działu Rudolf Kornke oraz Roman Lutman” – napisała Wanda Musialik w „Michał Tadeusz Grażyński 1890 – 1965” s. 54.
Korfanty rozwiązywał też rady powołane przez GO Wschód. „W. Korfanty interweniował nawet u dowódcy powstania.

W dniu 12 maja bezpośrednio po naradzie z udziałem M. Grażyńskiego i W. Przedpełskiego odbył z M. Mielżyńskim rozmowę, którą jego rozmówca odebrał jako ostrzeżenie przed zbytnią uległością wobec grup bojowych i bezkompromisowych oficerów. Na zwołanej w kilka godzin później odprawie naczelny dowódca starał się pohamować zbyt daleko idące plany części podwładnych . Próbował uświadomić zebranym, że prowadzenie dalszych działań zaczepnych, przy znanych niedostatkach oddziałów, może zakończyć się porażką militarąa całego powstania. Zwrócił uwagę na prawdopodobieństwo utwierdzenia nieprzychylnego stanowiska członków Komisji Międzysojuszniczej i opinii publicznej.” – kontynuuje w swojej książce W. Musialik s. 54.

To wyjaśnia sprawę kompromitujących rozkazów NKWP. Mielżyński bał się że Korfanty go odwoła. I tak to zrobił. Korfanty przekazywał mylne informacje zarówno do Warszawy jak i Mielżyńskiemu. Włosi od początku występowali nawet zbrojnie przeciwko powstańcom a Anglicy szpiegowali i donosili Niemcom. Jedynie Francuzi zachowywali przyjazną wstrzemięźliwość w stosunku do Polaków. Pod wpływem informacji Korfantego Rząd Polski - Witosa wydał 23 maja decyzję o likwidacji powstania.
„Odwołanie M. Mielżyńskiego nastąpiło na wniosek dyktatora powstania, który nie aprobował jego postawy w czasie powstania, zarzucając mu, że nigdy nie zdobył się na krok energiczny, używał zawsze półśrodków, nie wykazywał inicjatywy, zachowaniem tym chcąc zaskarbić sympatię i aprobatę podwładnych, zyskał wynik przeciwny pożądanemu – brak dyscypliny, lekceważenie przez podwładnych. Energiczni kierownicy GO „Wschód” – zdaniem Korfantego – przerośli naczelne dowództwo.
Głównodowodzący był ich manekinem, nie umiał utrzymać autorytetu, nie umiał lub nie chciał im się przeciwstawić. W GO „Wschód” często nie wykonywano rozkazów NKWP, prowadząc swoją wojnę i politykę.” - opisuje W. Musialik s. 37.

Mielżyński rozumiał, że wykonanie rozkazów NKWP wydanych na polecenie Korfantego to klęska powstania, to śmierć wielu tysięcy śląskich bojowców. Jakże można nie bronić pozycji, gdy są atakowane. Jakże można wierzyć Korfantemu, że jest porozumienie jeśli Francuzi dementują. Czy Mielżyński, który w czasie I powstania przesłał z Poznania na Śląsk pociąg z bronią, żywnością miał rozstrzeliwać powstańców za to, ze na apel Korfantego nie wracają do pracy?

W tym samym dniu, kiedy odwołany został Mielżyński, czyli 30 maja Grażyński telefonicznie zwoływał na naradę dowódców Grup Operacyjnych. W zebraniu w Bielszowicach wzięli udział: mjr B. Sikorski, J. Witczak, M. Witczak, GO „Południe, J. Wyglenda i A. Nowak z GO „Północ” oraz M. Chmielewski, Z. Dworczak, M. Grażyński i W. Przedpełski. Zebrani ocenili sytuację spowodowaną wstrzymaniem wypłaty pieniędzy przez Korfantego, niedostatkiem broni, i brakiem łączności duchowej z dowództwem. Mimo to postanowiono kontynuować walkę. „Energiczne i zdecydowane kierownictwo, ich zdaniem – zdołałoby usunąć powstałe braki. Jednomyślnie też wyrażano pogląd, że na czele powstania powinien stanąć Górnoślązak, który by potrafił przeciwstawić się podporządkowaniu interesów akcji wojskowej „politycznym fantazjom Naczelnej Władzy” Na dowódcę zaproponowano K. Grzesika, który przyjęcie stanowiska uzależnił od powierzenia M. Grażyńskiemu kierownictwa sztabu” – W. Musialik s. 57.

2 czerwca do sztabu w Szopienicach, gdzie urzędował Korfanty przybyła delegacja by przedstawić kandydaturę Grzesika na naczelnego wodza. „Dyktator pozornie zgodził się na proponowaną kandydaturę, W rzeczywistości przystąpiono do akcji przeciwko buntownikom, między innymi sprawdzono, które oddziały powstańcze są nadal wierne dotychczasowej władzy.” – Michał Cieślak „Trzecie Powstanie Śląskie” s. 38. Korfanty oświadczył, że musi mieć 24 godz. do namysłu.

Jakże Korfanty podobny jest do Wałęsy. Czy za 100 lat dalej będzie trwała dyskusja bohater czy zdrajca? Wiadomo jednak dlaczego ma zniknąć nauczanie historii w szkołach. Po co uczyć się na błędach przodków. Ciemnym ludem łatwiej rządzić!

3 czerwca ogłoszono kpt. Karola Grzesika naczelnym wodzem powstania. W tym samym dniu. Korfanty pojechał na inspekcję GO „Wschód” rozpoczął od pozycji zajmowanych przez 1 Dywizjee dowodzoną przez J. Ludygę - Laskowskiego.
O godzinie 10 rano 4 czerwca II batalion 2 pułku Cyma wyruszył z Rudzińca, by odbić utracone pozycje. „W pełnej walce, w chwili gdy powstańcy wkroczyć mieli do Ujazdu, zaszedł zupełnie niespodziewany fakt. Mianowicie do Rudzińca i Ujazdu przybyły na samochodach ciężarowych oddziały wojsk francuskich, które obsadziły dworzec w Rudzińcu i wszystkie wejścia do Ujazdu gęstymi posterunkami. Francuzi zajęli linie Rudziniec – ujazd, zabraniając równocześnie powstańcom wszelkich działań zaczepnych. Po otrzymaniu tego meldunku udał się dowódca dywizji niezwłocznie do dowódcy załogi francuskiej w Ujeździe, by mu przedstawić wprost tragiczne położenie powstańców. Ten ostatni jednakże o żadnym ataku powstańców słyszeć nie chciał, grożąc w razie sprzeciwu ze strony powstańców użyciem broni. Gorzej nawet! Komendant francuski sprzeciwił się temu, by przez linię posterunków, jakie wystawili Francuzi, dowódca dywizji wycofać mógł w stronę Niezdrowic – Kurzyni batalion Sojki, który znajdował się w walce pod Sławięcicami” – opisał dowódca 1 Dywizji J. Ludyga - Laskowski w swojej książce s.291.

Sytuację tę wykorzystali błyskawicznie Niemcy. Oberland był spokojny, że kontratak powstańców w tym miejscu już nie nastąpi. Mógł przerzucić siły. Jego dowódca mjr Horadam postanowił zaatakować linie wzdłuż kanału i szosy w marszu na Kędzierzyn. Chodziło o spowodowanie zamieszania w szeregach powstańczych. Na odcinku Łąki – Cisowa aż do Januszkowic wszystkie ataki niemieckie były odparte. Na niemieckiej szpicy szły oddziały szturmowe „Bergerhoff” i „Heintze”. Przez działania francuskie łączność oddziałów powstańczych została zerwana. Pomimo tego rozgardiaszu Niemcy napotykali na zacięty opór stawiany przez mieszkańców kolejnych wiosek i powstańców ze służb pomocniczych stacjonujących w dolinie Kłodnicy. Ok godz. 18.30 pierwsze odziały niemieckie dotarły do Lenartowic i Kuźniczki. W tych miejscowościach toczyły się zacięte walki. Dzięki heroicznej obronie Przystani Kozielskiej przez oddział Hieronima Brysza Oddziały pierwszej brygady pod dowództwem kpt. Maya szły naprzeciw w Kędzierzynie. Ominęły one Przystajń Kozielską i ok. godz.19 zajęły Kłodnicę.

Torów kolejowych na północ od Kędzierzyna bronił powstańczy pociąg pancerny „Ludyga”. Walki o Kędzierzyn trwały do 13 czerwca. Uczestniczyły w nich oddziały doraźnie organizowane przez kpt. A. Benisza, komendanta garnizonu powstańczego Kędzierzyn. Pomagały mu posiłki z GO „Południe” oraz wydzielone oddziały pułku żorskiego pod dowództwem Sadowskiego.

Niemcy nie byli pewni zwycięstwa. Sprowadzili posiłki spod Raciborza. Tylko 3 pułk powstańczy dowodzony przez Niemczyka dysponował siłą 1375 karabinów 10 ckm-ów i 19 mino- i bombomiotaczy. 4 pułk Gajdzika to 1854 karabiny, 7 ckm-ów. Przybywając on na front zluzował 2 pułk Cymsa. Dowództwo dysponowało też pomniejszymi oddziałami wsparcia z GO „Południe” oraz dwoma kompaniami 6 pułku zabrskiego w sile 98 karabinów oraz samochodem pancernym i czteroma bateriami artylerii. Warto tutaj wspomnieć, że dwa samochody pancerne zostały zbudowane w zakładach mechanicznych Woźniaka w Sosnowcu i podarowane powstańcom. Siły powstańcze mogły nie tylko utrzymać pozycje ale i przeprowadzić kontratak w stronę Gogolina i Góry Św. Anny. „Domagali się tego ustawicznie powstańcy i ich dowódcy. Niestety, o jakiejś akcji zaczepnej mowy być nie mogło, wszak wiara NKWP i Władzy Naczelnej w utworzenie strefy neutralnej była tak silna, że nawet podminowane ważne obiekty strategiczne, które z chwilą ewentualnego rozpoczęcia ataku niemieckiego miały być wysadzone w powietrze, musiano odminować, a nawet pociągi pancerne musiała I Dywizja odesłać na rozkaz NKWP na tyły do Łabęd.” – zanotował J. Ludyga Laskowski w swojej książce s. 293.

Nic więc dziwnego, że powstańcy mieli już dość kierownictwa, które wciąż dezorganizowało walkę i narażało ich na straty i przegraną. Nikt widać we władzy Naczelnej powołanej przez Korfantego albo nie wiedział w czym bierze udział albo faktycznie wierzył w opowiadane przez Korfantego mrzonki. Przerwanie frontu i zajęcie Kędzierzyna otwierało Niemcom drogę na Gliwice.
„Rozkazy o zawieszeniach broni i ustaleniach linii demarkacyjnych robiły swoje: zabijały czujność w szeregach i usypiały męstwo. Mimo to nie udało się Niemcom przerwać frontu powstańczego. Nie pomogła ich przewaga moralna, liczebna i techniczna. Do godziny 11., a wiec po siedmiogodzinnych walkach, opanować oni zdołali Zalesie – Sławięcice – Popice – Olszową. Sukces ten zawdzięczają Niemcy wyłącznie tej okoliczności, iż w chwili ataku brakło pod Zalesiem oddziału szturmowego marynarzy wraz z ich samochodem pancernym (kpt Oszka), który dotychczas trzymał Zalesie zwycięsko w posiadaniu swoim. Przerwanie frontu w tym miejscu uniemożliwione zostało przez cofniecie wszystkich sił 3 pułku na nową linię obrony w rejonie Rudziniec – Chechło – Proboszowice. Na froncie od Odry aż po Łąki Niemcy nie zdołali wyrwać z rąk powstańczych ani jednej przez nich bronionej pozycji. Posuniecie się grupy „Oberland” pod Sławięcice miało zostać zlikwidowane kontratakiem, który wykonać miał 3 pułk i II batalion 2 pułku. Zamiary te nie zostały wprowadzone w życie, z powodu przybycia wojsk francuskich w rejon Ujazdu- Rudzińca i zajętego przez nich stanowiska wobec powstańców.” – podaje w swojej książce „Zarys Historii Trzech Powstań Śląskich” J. Ludyga Laskowski s. 293.

Najstraszniejsze jest to, na czyj rozkaz samochód pancerny Oszka opuścił swoją pozycję na froncie. „W. Korfanty sprawdził, które oddziały wojsk powstańczych stoją po jego stronie i przystąpił do akcji przeciw antagonistom, którzy 3 VI ogłosili samowolnie kpt. K. Grzesika naczelnym wodzem powstania. Pod pozorem inspekcji oddziałów frontowych Korfanty udał się do strefy zajmowanej przez formacje I Dywizji , dowodzonej przez mjra Jana Ludygę - Laskowskiego i 4 VI nad ranem przybył niespodziewanie do kwatery głównej dtwa Grupy „Wschód” w Bielszowicach, gdzie pod osłoną samochodu pancernego, dowodzonego przez por. Roberta Oszka , dokonał aresztowania kilku opozycjonistów. W ich gronie nie było K. Grzesika i M. Grażyńskiego ( nieobecni w kwaterze), ale jeszcze w tym samym dniu stawili się oni dobrowolnie w Szopienicach, gdzie zostali aresztowani. Aresztowanych postawiono przed sądem, który przystąpił niezwłocznie do rozprawy, przerwanej 5 VI nad ranem.

Oskarżeni uzyskali tymczasowe zwolnienie, ale zapowiedziano kontynuację ich procesu. Ale do rozprawy wyznaczonej na IX 1921 r. jednak nie doszło. Korfanty bowiem dał się przekonać, że proces, na którym on musiałby wystąpić jako główny świadek, mógłby zachwiać jego autorytet w wypadku, gdyby wina podsądnych nie została uznana.” – tyle Encyklopedia Powstań Śląskich s. 61.

Korfanty wybrał marynarzy, ponieważ byli daleko od spraw śląskich. Nie wiedzieli o jego wcześniejszych wyczynach z trzykrotnym odwoływaniem I powstania. Dla nich był Korfanty bohaterem. Robert Oszek wprawdzie pochodził ze Śląska, ale służba w Krigsmarine i późniejszy pobyt na wybrzeżu w szeregach Marynarki Wojennej spowodował, że dał się zbałamucić. Niektóre źródła podają, że Korfanty zapłacił marynarzom zaległy od 10 maja żołd.
Warto poznać szczegóły aresztowania dowództwa GO „Wschód”, w czasie gdy główny atak wojsk niemieckich szedł na pozycje bronione właśnie przez powstańców z tego zgrupowania.

A więc po kolei. Po wizycie w Szopienicach Grzesika i Korfantego i rozmowie z Korfantym wrócili oni do swego sztabu. W tym samym czasie Z. Dworczyk powiadomił dowództwo pozostałych Grup Operacyjnych. 3 czerwca 1921r.ukazała się odezwa podpisana przez „Haukego” – K. Grzesika. W. Korfanty gdy otrzymał depeszę od „Borelowskiego” – M. Grażyńskiego, obawiał się aresztowania i wyjechał na front . W sztabie I Dywizji spotkał się z J. Ludygą - Laskowskim, Janem Kellerem i Ignacym Nowakiem i Jerzym Lgockim. Stwierdził, że Grzesik jest marionetką w rękach Grażyńskiego i Przedpełskiego. „Zamiar objęcia przez nich dowództwa był zdaniem dyktatora, jaskrawym wykroczeniem przeciwko dyscyplinie wojskowej i złamaniem przysięgi żołnierskiej, zatem buntem. W. Korfanty zażądał od słuchających go wojskowych udzielenia mu pomocy w aresztowaniu dowództwa GO „Wschód”, zamierzając oddać ich pod sąd wojskowy.” - napisała W. Musialik w książce M. Grażyński 1890- 1965” s. 60.

W tym samym dniu mjr J. Ludyga -Laskowski był w sztabie GO „Wschód” ale nie odważył się aresztować swych dowódców. Opowiadał o wizycie Korfantego ale nie powiadomił o jego zamiarach i towarzyszących mu marynarzach Oszka. Jednakże w rozmowie z Grażyńskim potępił wystąpienie swych dowódców przeciwko Korfantemu. „Szef sztabu (Grażyński) wyjaśnił mu istniejący stan rzeczy a odebrawszy meldunek o rozpoczęciu kolejnego ataku przez Niemców wyraził głębokie oburzenie, że dowódca zagrożonego odcinka znajduje się z dala od miejsca walki. J. Ludyga- Laskowski otrzymał rozkaz natychmiastowego powrotu na front” – napisała W. Musialik s.60.

Grażyński i Grzesik również udali się do Rudzińca – sztabu I Dywizji, następnie z por. Jerzym Lgockim pojechali na front. Lgocki znał Grażyńskiego jeszcze z wspólnych działań na Spiszu i Orawie, więc powiadomił go o planach Korfantego. Po powrocie do kwatery GO „Wschód” dowiedzieli się o aresztowaniu. Przedpełskiego, Z. Dworczyka, B. Kowalskiego i M. Chmielewskiego. Natychmiast pojechali do Szopienic i oddali się w ręce mjr Rostworowskiego. NKWP wydała jeszcze rozkaz natychmiastowego stawienia się do dyspozycji dowództwa J Wyglendy i B. Sikorskiego. Ci jednak rozkazu nie wykonali. Gdyby pojechali do Szopienic to cały sztab GO „Wschód” byłby aresztowany ale i dowódcy innych GO. Wyglenda znał Korfantego jeszcze z 1919r, z POW i dobrze pamiętał jego wyczyny w hamowaniu zapałów powstańczych i wielkie zdolności dezintegracyjne. Działo się to wszystko wtedy gdy Niemcy prowadziły po raz pierwszy zmasowany atak na pozycje powstańcze. „W. Korfantemu zależało na jak najszybszym postawieniu zatrzymanych przed sądem polowym pod zarzutem dokonania zamachu stanu” – napisała W. Musialik w swojej pracy s.61. Czyżby żądał dla najlepszych dowódców kary śmierci jedynie dlatego, że chcieli i umieli walczyć? Sporządzenie aktu oskarżenia Korfanty, jako dyktator, powierzył Józefowi Potyce.

Wieść o zdradzieckich działaniach Korfantego lotem błyskawicy rozeszła się po oddziałach powstańczych. Do Szopienic zaczęli zjeżdżać dowódcy I i II Powstania. Już o ok. godz. 23 w Szopienicach stawiła się delegacja pułku cernującego ( blokujacego) Bytom. Korfanty nie chciał w ogóle z nimi rozmawiać.

Szef sztabu POW i komendant I i II powstania kpt. A. Zgrzebniok próbował rozmawiać z Korfantym – mediować ale bez skutku. Dopiero przyjazd ok. 1 w nocy Walentego Fojkisa, Marcina Watoła, Jana Lortza, Romualda Pitera („Ratepi”) i ks. Woźniaka kapelana 1 Dywizji skruszył dyktatora. Wtedy Korfanty poczuł się osaczony i zgodził się rozmawiać. Grzesik, Grażyński i Przedpełski wrócili na stanowiska a proces miał się odbyć we wrześniu.
Pozostaje zagadką zachowanie Francuzów. Czyżby Korfanty i im poskarżył się na niewdzięcznych Ślązaków? Tego nie wiemy.

Nic nie usprawiedliwia Korfantego. Nie może być w tym przypadku tłumaczeniem walka o wpływy endecji ( Korfanty) z obozem piłsudczyków (Grażyński). Nie można też ambicji własnych przedkładać nad dobro ojczyzny.
Jedno jest pewne, Korfanty od tej pory nie cieszył się uznaniem powstańców. Stracili do niego zaufanie. Prowadził rozgrywki, wtedy gdy powstańcy przelewali krew i walczyli o każdy metr ziemi.

“Powstańcy, naprzód! Hej, w szeregi!
Na ramię broń, do boku stal!
Wytknięta droga! Odry brzegi!
W obronie staniem modrych fal.
Do walki, marsz, o świętą ziemię,
O święte chaty, święty siew,
O śląski lud, piastowskie plemię,
O serca polskie, polską krew!
Nie spoczniem aż ustąpi wróg,
Gdyż nas na bój prowadzi Bóg.”
Fragment pieśni potocznie zwanej hymnem powstańczym (sł. Emanuel Konstanty)

Jadwiga Chmielowska
Tekst ukazał się w "Gazecie Śląskiej" z dn. 23 marca 2012r.

Brak głosów