Komorowskiemu "się pomyliło"?

Obrazek użytkownika Wojciech.Wybranowski
Kraj

Marszałek Sejmu, Bronisław Komorowski, druga osoba w państwie zmienia zeznania z lipca ubr, poniekąd przyznając, że uprzedzony o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań – powiedział nieprawdę. Więcej- przyznaje, że spotkał się z człowiekiem, co, do którego miał pewność, że jest podejrzewany o współpracę z rosyjskim wywiadem i nakłaniał go do zdobycia w sposób nielegalny tajnego dokumentu państwowego.

W  Stanach Zjednoczonych i krajach Europy Zachodniej dziś- czekałaby go natychmiastowa dymisja i publiczne przesłuchania przed rozmaitymi komisjami. W Polsce Donalda Tuska sprawy nie ma. Organa władzy mogą, bowiem, jak się okazuje, bezkarnie niszczyć „szarych obywateli”: Sumlińskiego, Olewników, właścicieli Bestcomu, Knosowskiego i innych; same ciesząc się absolutną bezkarnością. Orwell z dzisiejszej Polski mógłby czerpać natchnienie „pełnymi garściami”

 
            Do ponownego przesłuchania marszałka Bronisława Komorowskiego przez prokuratorów Prokuratury Krajowej prowadzących śledztwo w sprawie podejrzenia korupcji w Komisji Weryfikacyjnej WSI doszło w ubiegłą środę.  „Rzeczpospolitej”, o czym piszemy w dzisiejszym wydaniu, udało się dotrzeć do zeznań Komorowskiego. Są szokujące i pozwalają na zadanie szeregu istotnych pytań, na które odpowiedź powinna paść publicznie. To niezbędne dla pełnej transparentności i przejrzystości życia publicznego.
 
1.      Na jakiej podstawie prokuratura prowadzi postępowanie w sprawie dotyczącej rzekomego udziału w domniemanej aferze korupcyjnej Wojciecha Sumlińskiego, choć- zeznania świadków w tej sprawie są wzajemnie sprzeczne, wykluczające się nawzajem, a przez to niewiarygodne
2.      Dlaczego prokuratura do chwili obecnej nie wszczęła postępowania w sprawie podejrzenia składania fałszywych zeznań przez Leszka Tobiasza, byłego ppłk Wojskowych Służb Informacyjnych oraz Bronisława Komorowskiego, marszałka Sejmu RP
3.      Dlaczego blokowane jest śledztwo po zawiadomieniu złożonym jesienią ubr przez Wojciecha Sumlińskiego w sprawie złożenia zeznań nieprawdziwie go obciążających?
4.      Dlaczego marszałek Sejmu nie powiadomił organów państwa o podejrzeniu związków Aleksandra Lichockiego z rosyjskim wywiadem; dlaczego spotkał się z osobą pozostającą w kręgu takich podejrzeń
5.      W jakim trybie służby specjalne przekazały Bronisławowi Komorowskiemu informacje o podejrzeniach agenturalnych związków Aleksandra Lichockiego?
6.      Czy Leszek Tobiasz spotykając się z Bronisławem Komorowskim, i informując go o rzekomej korupcji w Komisji Weryfikacyjnej WSI był czynnym funkcjonariuszem służb specjalnych, ( na co może wskazywać odpowiedź udzielona przez Komorowskiego <Rz.>)
 
Wyjaśnień w tej sprawie, moim skromnym zdaniem powinni domagać się nie tylko politycy, niezależnie od opcji politycznej, którą reprezentują, ale przede wszystkim Rzecznik Praw Obywatelskich. Tłem całej historii, ale jakże istotnym jest, bowiem tragedia, która dotknęła dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego i jego najbliższych. W imię politycznych interesów grupy funkcjonariuszy byłej WSI zniszczono człowieka, który wcześniej- wykonując zawód dziennikarza stał się zagrożeniem dla niektórych polityków i służb specjalnych.
 
W lipcu ubr  Bronisław Komorowski przesłuchiwany przez prokuratora Andrzeja Michalskiego zeznał, iż ppłk Leszkiem Tobiaszem spotkał się 21 listopada 2007 roku. Marszałek zeznał, opierając się na zapisach swojego kalendarza zapewniał, że jest pewnym tej daty. Z kolei w październiku ubr Leszek Tobiasz, negatywnie zweryfikowany oficer WSI zapewniał w prokuraturze, że do spotkania z marszałkiem Bronisławem Komorowskim, które zapoczątkowało działania ABW wobec członków Komisji Weryfikacyjnej WSI i dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego doszło między 20 października a 2 listopada 2007 r. Komorowski długo milczał na temat rozbieżności w tych zeznaniach, a jego koledzy partyjni, m.in. na forum speckomisji zamiast zająć się ich wyjaśnieniem usiłowali sprawę tuszować bądź też skierować ja na boczne tory- kto i dlaczego ujawnił tajemnicę śledztwa. W ubiegłym tygodniu Bronisław Komorowski zeznając w prokuraturze ponownie, wezwany na wniosek Romana Giertycha- zmienił wcześniejsze zeznania i przyznał, że „mógł się pomylić”, a do spotkania doszło w terminie wskazanym przez Leszka Tobiasza. „Mógł się pomylić”- to bardzo istotne stwierdzenie w kontekście protokołu przesłuchania Komorowskiego z lipca ubr, kiedy to Komorowski mówił „jestem pewny”. Można domniemywać, że marszałek Sejmu cudownie odzyskał pamięć dopiero po publikacjach prasowych min „ND” i „Rz”, które ujawniły, że jego zeznania i zeznania Tobiasza znacznie się różnią. Pytany przez „Rz” Komorowski wyjaśniał:
-Dopuszczam taką możliwość, gdyż sprawa, z którą do mnie przyszedł należała zapewne do najpoważniejszych, którymi się wówczas zajmował. Dla mnie najważniejszymi sprawami były wtedy kwestie związane z obejmowaniem funkcji Marszałka i uruchomieniem prac Sejmu VI
kadencji
 
I tu pojawia się pytanie- jak rozumieć stwierdzenie, że sprawa rzekomej korupcji należała do najpoważniejszych spraw, którymi zajmował się wówczas Tobiasz? Zajmował się, jako kto? Agent grupy negatywnie zweryfikowanych funkcjonariuszy WSI, którym zależało na sparaliżowaniu prac Komisji Weryfikacyjnej WSI? A może, jako funkcjonariusz ABW kierowanych przez dyspozycyjnego wobec nowej władzy Krzysztofa Bondaryka?
 
Co ciekawe- Komorowski w trakcie przesłuchania, podpuszczony- powiedział, że owo spotkanie z Tobiaszem dotyczyło aneksu. Tymczasem Tobiasz przesłuchiwany nieco wcześniej ponownie, wiedząc już, że media ujawniły rozbieżności w zeznaniach jego i Komorowskiego, o czym marszałek Sejmu nie wiedział- zeznał, iż w trakcie tego spotkania mowy o aneksie nie było. W efekcie mamy, więc kolejne rozbieżności w zeznaniach. Rozbieżności podważające wartość i zasadność całego śledztwa.
 
Jednak to nie jedyne kontrowersje, jakie pojawiają się po ubiegłotygodniowym przesłuchaniu Komorowskiego.  Według informacji, do których dotarła, „Rz” Bronisław Komorowski był też pytany o swoją wiedzę na temat rzekomych związków Aleksandra L, z rosyjskim wywiadem. Przesłuchiwany kilka tygodni wcześniej poseł Paweł Graś powiedział, że taką informację miał od Bronisława Komorowskiego, a Bondaryk- na to samo pytanie zasłonił się tajemnicą państwową. Według zeznań, do których dotarliśmy Komorowski przyznał, że miał sygnały od kilku lat o agenturalnych związkach Lichockiego, a pewność ma od roku. Od roku szefem służb specjalnych jest Krzysztof Bondaryk. Czy to on powiadomił Komorowskiego o domniemanych związkach Lichockiego z rosyjskim wywiadem? A jeśli tak, to, dlaczego Lichocki jest podejrzany w aferze korupcyjnej, a nie ma postawionych zarzutów szpiegostwa? Czy jest pionkiem w grze służb specjalnych, w której- w zamian za obciążenie fałszywe Komisji Weryfikacyjnej i dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego tuszowana jest jego domniemana współpraca z rosyjskimi służbami?
 
            Polska niestety nie dojrzała jeszcze do zachodnich standardów demokracji, zamiast państwa prawa mamy quasi PRL- bananową republikę rządzoną przez kolesiów raz jednej, raz drugiej opcji- w których szary obywatel traktowany jest wyłącznie jak przedmiot, który można użyć- gdy jest to wygodne, a zniszczyć- gdy zawadza. Dlatego nie wierzę by dzisiaj, jutro, pojutrze- sprawa została wyjaśniona, a winni tej całej operacji, której ofiarą stał się Wojciech Sumliński zostali ukarani. Romuald Szeremietiew o uniewinnienie walczył prawie osiem lat, a i tak- poza domysłami- nie wiadomo, kto nakręcił całą spiralę łamania prawa, która „pożarła” byłego wiceministra. Nie tracę jednak nadziei, że prędzej czy później ta sprawa zostanie wyjaśniona. Dla dobra nas wszystkich.
Brak głosów

Komentarze

Panie Redaktorze,

Marszałek Sejmu Komorowski ma rzeczywiście marną pamięć. Kiedy w lipcu 2001 r. na jego wniosek premier Buzek odwoływał mnie z MON zapytany przez dziennikarza co będzie gdy okaże się, że jestem niewinny (po stwierdzeniu Bronka: "Mam wiedzę, nie mam dowodów") odparł, że to będzie koniec jego kariery. A kiedy o tę "karierę" zapytała go dziennikarka z "Tysola" w ub. r. twierdził, że nic takiego o "kończeniu" nigdy nie mówił.

Taka słaba pamięć to może być wyjaśnienie, dlaczego  mimo uniewinniającego mnie wyroku honor pozwala Bronkowi sprawować "drugi urząd w państwie" i pozwala mu mieć apetyt na "pierwszy urząd". On biedak po prostu nie pamięta, że już powinien skończyć.A już klasyk Miller zauważył, że mężczyznę poznaje się...itd...

RSz

Vote up!
0
Vote down!
0

RSz

#12146

ma Pan rację ,panie Ministrze,bardzo slaba jest ta pamięc,ale słabą pamiecią grzeszą tez dziennikarze zwani PLASTELINOWYMI,aż wstyd

to własnie Powyzszy artykuł przypomniał jak TO było,gdy bronek stał sie marszałkiem Najjasniejszej Rzeczpospolitej i ten jego paniczny strach by pewne POwiazania nie wyszły na JAW.Pan Wybranowski słusznie przywołuje nazwiska panow,ktorzy nie tylko negatywnie zweryfikowani,to jeszcze MOIM zdaniem  są zaplątani w   wrobienie dziennikarza,pana W.Sumlinskiego,ktory jako dziennikarz śledczy znany był rowniez z tego,ze miał materiały długo zbierane do ksiązki,jaką chciał napisać o ZAMORDOWANYM KAPŁANIE,POPIEŁUSZCE.....intryga była szyta TAK grubymi nicmi,ze aż wstyd,ze ludzie,to kupili .   

mamy dwie afery 

jedna, to proba zniszczenia PANA

druga,to przyszli smutni panowie żle zweryfikowani do Marszałka Sejmu  i o czyms gadali,a ze mleko się rozlało ,to byc moze trzeba było znalezc kozła ofiarnego,czyli pana Sumlinskiego,wszak Jego proces tez jak PANSKI toczy sie latami

ale dziwne w tym jest TO,ze POSTAC bronka jest i TU i w  Panskiej Sprawie..........czy TO  tylko sprawa KŁAMSTWA w grę wchodzi? a moze jeszcze o coś innego graja ludzie ZLE Zweryfikowani........?                           gość z drogi                                                                           

Vote up!
0
Vote down!
0

gość z drogi

#34589