Opowiadanie część I

Obrazek użytkownika Iwona Jarecka
Kultura

Usłyszał szmer, w pokoju było ciemno, dziś przyjechał tu na całe dwa tygodnie, to miały być jego wakacje od…nie pamięta od ilu lat.

Uniósł lekko powieki, widział lekko stąpającą postać zmierzającą w stronę okna i nagle doznał olśnienia…to jego gospodyni, kobieta która mu ten pokój wynajęła!

Gdy oczy przyzwyczaiły mu się do mroku, był już pewny, że to ona, stała przy oknie w blasku księżyca….Była zupełnie naga, księżyc, czy jakieś inne światło, nie był pewien oświetlało jej ciało, że pojawiały się na nim jakby fosforyzujące refleksy.
Wydało mu się to fantastyczne, tylko nie wiedział jak ona dostała się tu do środka, przecież zamykał drzwi, tego był zupełnie pewny.

Udając, że śpi zaczął ją obserwować.

Ona, stała przez chwilę wpatrując się w mrok, potem odwróciła się twarzą w stronę pokoju, cicho zaczęła posuwać się w jego kierunku, była bosa, stopy miękko dotykały dywanu, szła prawie bezszelestnie, a on pod kołdrą był spocony i nie wiedział jak się w tej sytuacji zachować.

Gdy zbliżyła się do łóżka, nagle się zatrzymała…wtedy zobaczył, że ma zamknięte oczy…”lunatyczka”- pomyślał, ale nadal był jakby sparaliżowany, choć i urzeczony.
Kobieta jeszcze chwile stała nad jego posłaniem i nagle znów prawie bezszelestnie, zniknęła za regałem z książkami.
„Ki diabli, co tam jest?”- Pomyślał, że jutro musi to sprawdzić, bo dziś nie chciał świecić światła, by nie zbudzić kobiety, czy nie wydać się jej, że nie spał, jeśliby okazało się, że ona też nie spała.

Długo nie mógł zasnąć, myślał o niej i o tym jak tam stała w tym oknie, jak pięknie zarysowywały się jej kształty…zganił się w myślach za to, że patrzył, ale znów, że to nic przecież złego, że podziwiał piękno….i tak bił się z myślami aż do brzasku, potem zmęczony zasnął, we śnie widział ją znów…stała jak bogini Luna, ale uśmiechała się do niego i …zbudził się, miał tzw. mokry sen, nie pamięta kiedy takie miewał, szybko wstał ubrał się w spodnie i usunął ślady…gdy szedł do łazienki, kątem oka zauważył swoją gospodynię krzątającą się w kuchni.

Była w świetnym humorze, podśpiewywała…przemknął cicho i zamknął się w łazience.
Szybko się umył i ogolił, sprał plamę z prześcieradła i piżamy i rozglądał się, gdzie to powiesić…nigdzie nie zobaczył sznurka.
„ No tak, teraz będę i tak musiał jakoś wytłumaczyć jej to moje ranne pranie” I przypomniał sobie o herbacie, którą wziął do pokoju na wieczór i że może powiedzieć, że się nią i prześcieradło po prostu polało, a że nie chciał żeby była plama, po prostu zaprał. Z tym jego zdanie idealnym wytłumaczenie wkroczył do kuchni.

Na jego głośnie dzień dobry odwróciła się od piecyka.

-Dzień dobry – uśmiechnęła się promiennie – Jak się panu spało i co się śniło, sen na nowym miejscu trzeba zapamiętać, bo często się sprawdza.- mówiła jak szybkostrzelna broń.- Już szykuję panu śniadanie, długo pan spał i nie chciałam budzić, wczoraj był pan taki zmęczony podróżą.

- Wie pani, miałem wypadek – jąkał się niezręcznie – herbata…

- Wylała się panu herbata? To trzeba zaprać i najlepiej od razu solą, albo cytryną…

-Właśnie zaprałem…i tego…nie wiem gdzie to wysuszyć.

-Po co pan prał, trzeba było tylko powiedzieć, niech pan to zostawi w łazience, zaraz się tym zajmę, tylko najpierw dam panu śniadanie- mówiła i uśmiechała się, a on był i speszony, bo wciąż miał jej nagi obraz w myśli i zrozpaczony tym niewinnym kłamstwem.

CDN...

Brak głosów