Klęska obfitości - o czym tu pisać, no o czym?

Obrazek użytkownika Ponury_Wtorek
Kraj

Nie, nie chodzi mi o zdumiewające tempo rozwoju naszej gospodarki, o powszechny bronko-tuskowy dobrobyt, o przepełniający się skarb państwa. Po prostu zewsząd atakują mnie doskonałe tematy na notki, a ja, biedy miś, nie wiem, o czym dokładnie mam napisać! Skrobnę coś o durniu numer jeden - to zaraz odezwie się następny, zionąc potokiem bzdur jeszcze piękniejszych, jeszcze bardziej godnych skomentowania. Ale zanim skończę wyłuszczać, jaki to z niego ancymon, to już czuję na karku oddech dwóch-trzech następnych ciekawych/ważnych/groźnych/etc. wydarzeń. I choćbym żyły sobie wypruwał i ręce odrąbywał, nie mam szans ze wszystkim zdążyć, szczególnie że w moim przypadku życie wirtualne jest tylko skromnym dodatkiem do życia normalnego (dzięki Bogu), i nie mogę, jak co niektórzy, płodzić trzech-czterech notek dziennie i czterdziestu komentarzy. Stąd pewien zastój na moim blogu, pewien marazm i bezwład, widoczny niestety po nieregularności, z jaką dodaję wpisy.

Bo czy mam napisać o Andrzeju Halickim (facet budzi moją najgłębszą odrazę, nie wiem czemu - chyba taki agresywny atawizm), który zdobył parę dni temu kolejny szczyt, krzycząc, że "Kaczyński prowadzi polski Kościół do schizmy"?

A może o gigantycznym portrecie Włodzimierza Lenina, stojącym na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie i straszącym przechodzących mimo porządnych obywateli?

Nie napiszę już o fortecy, w jaką Prezydent Polski Ludowej zamienił Pałac Prezydencki Budę Ruską, zamykając ulicę na przestrzeni kilkuset metrów i ustawiając wokół budynku kilka rzędów barier, bo podobno w ramach integrowania się z prostym ludem kazał już te fortyfikacje usunąć. Oczywiście najpierw usuwając niebezpieczny i zagrażający prezydenckiemu życiu święty symbol, ustawiony tam przez diabła pod postacią Jarosława Kaczyńskiego.

Ale może za to napiszę parę słów o jednym z najsłynniejszych polskich hierarchów, księdzu-patriocie nowej ery, biskupie Tadeuszu Pieronku? Czcigodny ów starzec nie dalej jak trzy dni temu raczył był określić marsz osób domagających się koronacji Jezusa Chrystusa na Króla Polski "wybrykiem ludzi nienormalnych".

Albo o śp. Janie Klusiku z Opola, który zmarł na serce po tym, jak broniąc pod krzyżem modlącej się kobiety został pobity i skopany przez przyszłość Europy i Polski, młodego, wykształconego z dużego miasta?

Spójrzmy na wschód, gdzie zawsze wiele się dzieje. Może napisać o Edmundzie Klichu, który wzburzony jest faktem, iż Rosjanie zamiast papierów o które kategorycznie błagał wysłali mu jakąś bumagę niepotrzebną, byle się facet zamknął?

Albo o ministrze finansów Jeanie-Vincencie (co daje obywatelom dobry przykład i podatki rozlicza za granicą), który z niejakim zdumieniem stwierdził ostatnio, że dziura w budżecie nie zmniejszyła się, mimo jego zaklęć i rytualnych tańców, a powiększyła? "Ale jaja", zdawała się mówić mina ministra Jeana-Vincenta.

Jednak zostawmy naszego dzielnego ministra. Może mam napiętnować polską policję, która aresztuje Ahmeda Zakajewa pięć minut po tym, jak Donald odebrał "telefon z Kremla"? Czy mam wysnuć analogię do Jana Husa (Zakajew), który przybył na sobór w Konstancji (Kongres Czeczenów) z cesarską (rządową) gwarancją nietykalności, tylko po to, by zostać mimo tego spalonym na stosie (wydanym rosyjskiej prokuraturze; to się jeszcze nie stało, ale czekamy)?

Albo mam się wdać w polemikę z panem Szostkiewiczem, który w swoim wspaniałym tekście, opublikowanym (no a jak) na łamach "Rzeczpospolitej", nazywa Prawo i Sprawiedliwość partią o wielkim potencjale destrukcyjnym, i zastanawia się (metoda "ja tylko pytam"), jak długo jeszcze polska polityka będzie musiała tych szkodników tolerować, zanim wreszcie ich ciśnie za próg, w ciemność delegalizacji, i nic już nie będzie zakłócać spokoju i miłości wszechrządów jedynej słusznej Partii?

Czy może raczej mam napisać o Davidzie Irvingu, skazanym na rok austriackiego więzienia za stwierdzenie, że podawana liczba ofiar Holocaustu jest zaniżona? Ów "kontrowersyjny historyk" przyjechał teraz do Polski z grupą turystów, których chce oprowadzać miejscach związanych z Trzecią Rzeszą Niemiecką. Może w związku z tym warto poświęcić kilka zdań Piotrowi Cywińskiemu, dyrektorowi muzeum Auschwitz ("choć nie mogę zabronić Irvingowi wizyty w placówce, postaram się mu ją jak najbardziej utrudnić"), albo Władysławowi Bartoszewskiemu, znanemu komikowi, pseudonim sceniczny "Profesor" ("Irving mówi, że Polska, jeżeli podejmie przeciwko niemu jakieś działania, skompromituje się. A czy Austria, która skazała go i wsadziła go do więzienia za głoszenie własnych poglądów negowanie Holokaustu, także się skompromitowała?")?

No i widzą Państwo. Musiałbym nie wstawać od komputera, gdybym chciał się wypowiedzieć na każdy z tych walących drzwiami i oknami tematów na notki... Liczę, że zostanie mi to wybaczone. Przecież to istna klęska obfitości... Niestety, jest to obfitość aktów głupoty, podłości i chamstwa.

http://oblezonemiasto.salon24.pl/232083,kleska-obfitosci-o-czym-tu-pisac-no-o-czym

Brak głosów

Komentarze

Mam podobnie. Można by 3-4 notki umieszczać dziennie rzekłbym nienerwowo, nie wysilając się ani intelektualnie ani fizycznie, tylko po co? Szkoda życia. Lepiej się zająć czymś pożytecznym dla siebie, rodziny. Ci, którzy mają podobny do nas (Ciebie, mnie, innych użytkowników tego portalu) ogląd rzeczywistości i tak wiedzą. Ktoś gdzieś raz coś napisze, przypomni i wystarczy. Ważne żeby przypominano i pamiętano o różnych rzeczach.
A reszta, ta, która produkuje się na onecie czy gdzie indziej, to ludzie straceni, przecież ich nic nie jest w stanie przekonać ani nawet zmusić do przemyśleń.

Pozdrawiam
Andrzej.A

Vote up!
0
Vote down!
0

Venenosi bufones pellem non mutant Andrzej.A

#88590