Szopka całoroczna - rozważania o nędzy współczesnych polskich polityków

Obrazek użytkownika tutejszy
Kraj

Przeglądając listę polskiej delegacji na kongres paryski w 1919 roku, który miał ustanowić m.in. granice odrodzonej Rzeczpospolitej, można zdumieć się szlachetnością nazwisk i bogactwem życiorysów. Mieliśmy bowiem, wśród przedstawicieli ledwo powstałego przecież państwa, najwybitniejszych polskich naukowców: prawników, historyków, geografów i ekonomistów. Byli to profesorowie, lub osoby tak już zasłużone swoją działalnością polityczną, że mogli śmiało występować na arenie międzynarodowej. Nazwiska które się tam przewijają byłyby doskonale znane ówczesnym Polakom nawet wtedy, gdyby nigdy nie zajęły się polityką, a ich wkład w narodowy dorobek kulturalny i naukowy może byłby nawet większy, gdyby nie musieli dla ojczyzny porzucić swych dotychczasowych zajęć. A teraz proszę sobie wyobrazić kim byliby dzisiejsi politycy, gdyby nie byli politykami. Magister Komorowski zasłynął w ostatnim czasie z wykładu w amerykańskiej Fundacji Marschalla, w którym opowiadał o polskim parlamentaryzmie dawnych stuleci, ale jego wiedza nie wystarczyłaby nawet do zrobienia sprawdzianu dla podrzędnej szkoły średniej – i nawet machanie rękami, by pokazać jak się "ucierały" poselskie poglądy na Sejmie Walnym niewiele by pomogły magistrowi Komorowskiemu w staraniach o pracę. Ale porzućmy już "rządy historyków", wszak i Tusk i Schetyna na pensję nauczycielską nie mogliby liczyć, już prędzej spisaliby się w oferowaniu frytek w MacDonaldzie ze swoim "językiem miłości".

Niestety po każdej stronie sceny politycznej aż roi się od postaci, które w rubryce: zawód, mogłyby wpisać tylko i wyłącznie słowo: polityk. Bez wyborców i nędzy polskiej demokracji żadne media by się nimi nie zainteresowały, a ich wkład w rozwój kraju ograniczyłby się jedynie do płacenia podatków. Ryszard Czarnecki wydaje w niedługim czasie swoją pierwszą powieść, ale czy ktoś by się zainteresował taką literaturą, gdyby nie medialna sława europosła? Trzeba więc było przejść przez wszystkie możliwe prawicowe partie: UPR, ZChN, AWS Prawicy, regionalnych środowisk, Samoobronę, PiS, aby poznać kawałek świata i móc go opisywać w swoich reportażach i powieściach? Próbował też Czarnecki założyć politykierską dynastię, ale póki co Przemysław Czarnecki nie dostał się do Rady Miejskiej Wrocławia.

Mój "ulubiony" poseł – lewicowy Tadeusz Iwiński, należy do grona tych profesorów, których naukowe publikacje zakończyły swój żywot wraz z upadkiem komuny. Pisali oni o społeczeństwie socjalistycznym, o wstrętnym imperializmie Amerykanów, o wrogach władzy ludowej – dziś gdy ich formuła profesorska się wyczerpała, zasililili cyrk na Wiejskiej. Szkoda, że poseł Iwiński nie pochwali sie dziś w "Faktach po Faktach" swoją wiedzą na temat Burżuazyjnych i emigracyjnych prób deprecjacji roli i polityki PZPR, którymi niegdyś się interesował.

Staje się Sejm Rzeczypospolitej zwyczajną trampoliną, zwyczajnym przystankiem w karierze i to przystankiem niebagatelnym. Świadczy o tym także liczba młodziutkich parlamentarzystów, którzy nie zdążyli jeszcze ukończyć studiów, ale zagrzali już miejsca w poselskich ławach.Taki Krzysztof Bosak, czy raczej powinniśmy napisać "Krzysiu" Bosak zanim skończył studia zdążył już swoim autorytetem wesprzeć pracę sejmowej Komisji Edukacji, a ponadto stał się personą na tyle sławną, że wystąpił w "Tańcu z gwiazdami". Tego typu ludzie potrzebni są partiom tylko po to, by przyciągać wyborców "młodych, wykształconych, z dużych miast", osławionych lemmingów, oraz ewentualnie starszych wyborców zauroczonych młodością.

Przykładów można by mnożyć, ale na pewno każdy Czytelnik zna ze swojej lokalnej społeczności karierowiczów, których pozycję w polityce można śmiało skwitować jednym słowem: miernota. Dla dawnych polskich polityków działalność parlamentarna była zazwyczaj zwieńczeniem ich pracy, była podsumowaniem ich intelektualnego dorobku, a stając się urzędnikami państwowymi wnosili wiele ze swojej wiedzy i doświadczenia do funkcjonowania instytucji państwowych. Tymczasem dziś jest odwrotnie – to poselskie doświadczenie i zawarte wtedy znajomości przydają się w dalszym życiu, w finansowym ustawianiu siebie i rodziny, w dalszej drodze życiowej. Dla wielu polityka staje się także stałą pracą i poza szafowaniem partyjnymi sofizmatami przed okiem kamery, nic już nie potrafią.

Wyobrażam sobie tych wspomnianych wyżej delegatów paryskich z 1919 roku, wyobrażam sobie historyków: profesora Konopczyńskiego, profesora Haleckiego, spierających się o historyczne prawa do Śląska, geografa (wydawcę wielu atlasów, wybitnego naukowca) Eugeniusza Romera uzasadniajacego konieczność szerokiego dostępu Polski do morza, czy ekonomistę Romana Rybarskiego negocjującego odszkodowania wojenne, wyobrażam sobie Romana Dmowskiego przemawiającego w Wersalu w kilku językach, a potem wracam do rzeczywistości III RP. Poseł tańczący w "Tańcu z gwiazdami", partyjne synalki promowane w Radach Miejskich, najwyższi urzędnicy państwowi będący de facto odbiciem spauperyzowanego społeczeństwa - setki takich przypadków nakazują mi zastanowić się, czy jakiekolwiek ich postanowienia można traktować poważnie. Chyba z tej okazji pozostaje zrezygnować z szopki noworocznej – już nie tylko dlatego, że będzie ona pewnie tak poprawna politycznie i przepełniona aktami hołdu dla obecnej władzy. Polacy nie potrzebują szopki noworocznej, bo w państwowej polityce mają taką szopkę cały rok.

Czy tamci politycy sprzed 90 lat, podaliby tym dzisiejszym rękę?

Tekst opublikowany w ostatnim numerze Warszawskiej Gazety

Brak głosów

Komentarze

Nazwać złego nie umiałem,
Bo tu skryte żyło.
Nazwę złego zapomniałem,
Aż się odrodziło.

Znowu Polsce Gdańsk zabrało
I Gdańszczan wycięło.
Płaszczem swoim przykrywało
Co rozkradło, wzięło.

Niby nasze, a nie nasze -
Stale jakieś obce.
Domu naszego poddasze,
Lub tunel pod kopcem.

Wciąż pazerne jest - jak było -
Niby przy Macierzy.
Już Jurandów oślepiło
I wielu mu wierzy.

Wreszcie twarz swą pokazało!
Poznałem łajdactwo!
Z lenna zaborcą się stało
To nasze Prusactwo!

Nakryło nas swym bagażem,
Najechało dworem.
Dzisiaj się nazywać każe
Księciem Elektorem!

Z Europy tu ściągają
Najróżniejsze draństwo,
Twierdząc, że nas nawracają
I tępią pogaństwo.

Czas by knechtom zerwać maski,
Uchwycić za brodę,
Bo nie znają oni łaski.
Obcym są narodem!

Grabież jest ich specjalnością,
Kłamstwo i dryl pruski.
Darzą wielką się miłością
Z Niemcem oraz Ruskim.

Trzeba Litwę, Żmudź i Czechów
Do pomocy wzywać.
Nie powtarzać starych grzechów -
Pruski chwast wyrywać!

Vote up!
0
Vote down!
0

Marek Gajowniczek

#120576

Kiedyś napisałam w blogu o zalewającej nas tandecie, dotyczy to również polityków. Sprawiedliwie trzeba oddać, że wzór czerpiemy z Zachodu, tam już dawno najlepszym politykiem jest ignorant. Pytasz:

 

Czy tamci politycy sprzed 90 lat, podaliby tym dzisiejszym rękę?

Wtedy też byli tacy jak Nikodem Dyzma. I  myślę sobie, że tak byliby dzisiejsi politycy traktowani przez Ignacego Paderewskiego czy Romana Dmowskiego.

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0

Katarzyna

#120601

Nic dodać, nic ująć.
Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku.
contessa

Vote up!
0
Vote down!
0

contessa

___________

"Żeby być traktowanym jako duży europejski naród, trzeba chcieć nim być". L.Kaczyński

 

 

#120840