Tajskie ziemniaki

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Draka zaczęła się od tego, że do klasy zajrzał pan dyrektor i spytał gdzie są te tajskie ziemniaki.
- Co??? - młoda pani od polskiego była kompletnie zaskoczona.
- No, ten na wózku mówił mi coś, że dzisiaj będą, te no... Jest on tutaj?
- Jestem - i Sajmon, uczeń na wózku inwalidzkim podniósł rękę.
- Coś ty powiedział panu dyrektorowi?
- Że na tej lekcji będziemy mieć pyrytajki...
- Pyrytajki, ziemniaki tajki, tajskie ziemniaki - rozwinął to pan dyrektor. - To co? Będą te ziemniaki? Wziąłbym z kilogram i zobaczył czy smaczne.
- Pyrytajki to skrót - wybąkała zawstydzona młoda pani od polskiego. - Od "parytetowe mikołajki".
- A... Achacha... - zaśmiał się sztucznie pan dyrektor i wyszedł wzruszając ramionami.
Młoda pani od polskiego rozpoczęła rozdawanie upominków mikołajkowych. Losowanie kto komu kupuje prezent odbyło się tydzień wcześniej, a teraz miała być ta najprzyjemniejsza część. Uczniowie byli niezadowoleni..
- Nie cieszycie się? - zdumiała się młoda pani od polskiego.
- Oczywiście, że nie! - eksplodowała dziewczynka, która zawsze odzywała się jako pierwsza. - Co to za idiotyczny pomysł, żeby dziewczyny kupowały prezenty chłopakom, a chłopaki dziewczynom!
- Nie podobał ci się?
- Oczywiście, że nie! Jak można było wymyślić, żebym ja kupowała prezent chłopakowi! - zapalała się coraz bardziej dziewczynka. - Czy pani wie przez ja przeszłam, żeby go zdobyć? Jakie upokorzenia żeby namówić kogoś, żeby mi to kupił?
- Jezus Maria, co ty kupiłaś? - wystraszyła się młoda pani od polskiego.
- Jak to co?! - krzyknęła oburzona dziewczynka. - Gazetę z gołymi babami!
Zapadła cisza, jedynie w tle było słychać jakiś zduszony rechot.
- Dlaczego? - spytała osłupiała polonistka. - Ja ci niczego nie kazałam! Prezenty mieliście wymyślić sami! Skąd ten pomysł na gazetkę z... No skąd?
- Przecież wszystkie samce to świnie - oznajmiła z godnością dziewczynka jakby to tłumaczyło wszystko, a młoda pani od polskiego ukryła twarz w dłoniach.
- Komu dałaś tą gazetę? - spytała. Prezent został skonfiskowany, a chłopiec, któremu polonistka go zabrała otrzymał ekwiwalent w banknocie.
- Żeby mi to było ostatni raz! - zagroziła pani polonistka.
- I bardzo dobrze! - zgodził się Gruby Maciek. - Przecież kupowanie czegokolwiek laskom to masakra! Już bym wolał kupować prezent temu idiocie! - wskazał okularnika z trzeciej ławki.
- I co byś mi kupił? - zapytał okularnik.
- Mózg!
I kiedy już wszyscy się spodziewali, że wybuchnie bójka okularnik z uśmiechem pobłażania sięgnął do torby i wyjął małą latarkę.
- Zobacz no to - podszedł do Grubego Maćka, zajrzał mu do ucha a do drugiego poświecił mu latarką. - Widzę światełko mojej latarki. A teraz ty.
Gruby Maciek wziął od okularnika latarkę i teraz to on patrzył okularnikowi w ucho.
- I co, widzisz światełko? - spytał okularnik.
- Nie - przyznał Gruby Maciek.
- Jest mózg, to zasłania - odparł z dumą okularnik. I się pobili.
- Nie o to mi chodził mówiąc: "ostatni raz". To się odnosiło do kupna pornografii. Następne mikołajki też będą parytetowe - oznajmiła zimno polonistka. - Parytety to wielkie zwycięstwo socjalne dwudziestego pierwszego wieku. Wiecie w ogóle co to takiego? To na przykład oznacza, że kobieta ma pełne prawo wybrać sobie taki zawód jaki chce! Na przykład pracować w kopalni na dole jako górnik i kruszyć węgiel. Może mi ktoś wymień jakiś inny przykład.
- Babcia mi powiedziała jakie jest największe zwycięstwo socjalne dwudziestego wieku - zgłosił się Łukaszek.
- Jakie?
- Wprowadzono prawo, że kobiety nie musiały już harować po kopalniach jako górnicy, bo ta praca była dla nich za ciężka!
Zapadła niezręczna cisza.
- M... No tak - westchnęła młoda pani od polskiego. - Hiobowski, masz zakaz odzywania się do końca lekcji. Jak ty niczego nie rozumiesz!
Łukaszek podniósł ręce w geście zwycięstwa i napisał Grubemu Maćkowi na kartce: "Hura! Nie będę pytany!".
- Widzę, że jakieś karteluszki sobie piszecie na lekcji - zirytowała się pani. - Maciej! Powiedz mi zaraz co to jest parytet!
- Że pięćdziesiąt procent kobiety i pięćdziesiąt procent faceci - powiedział wystraszony Gruby Maciek.
- Dobrze, a coś więcej swoimi słowami?
- Że jest to zacofanie i ciemnogród niegodne europejskiego kraju...
Młodej pani od polskiego opadły ręce i szczęka.
- Że co? Coś ty powiedział?
- Stary, chyba mi dałeś nie tą kartkę... - doleciał dudniący szept Grubego Maćka.
- Co to za kartka? Kto ci ją dał? Hiobowski!
Łukaszek milcząco wskazał na swe usta.
- No dobrze, możesz mówić. Co to za kartka?
- No, moja mama mi przygotowała takie ściągawki... Żebym mógł lepiej uczestniczyć w dyskusjach świato... poglą... dowych.
- A... Chyba kojarzę twoją mamę. Największa fanka "Wiodącego Tytułu Prasowego" po tej stronie równika. I co jeszcze masz na tej kartce?
- Że jest to przestarzałe, że czas z tym skończyć, że dyskryminacja, i że mężczyzna pod każdym względem jest w stanie zastąpić kobietę. I że dosyć zmuszania ludzi do tego żeby byli i kobieta i mężczyzna!
- Co za bzdury!! - eksplodowała młoda pani od polskiego. - Jak można tak mówić o parytetach!!
- O parytetach? - Łukaszek podrapał się po głowie i bąknął:
- Chyba faktycznie pomyliłem kartki...
- A o czym jest ta kartka?
- O legalizacji małżeństw homoseksualnych...

Brak głosów

Komentarze

b.t. :) Miodzio:).

Vote up!
0
Vote down!
0
#112324

Uśmiałem się, bo wyobraziłem sobie, że wystarczy latarka i zaświecenie w ucho i już każdy z rządu jest zdiagnozowany. Początek skali, czyli zero to np. Sekuła, a 200 (nie mylić z IQ) to nam miłościwie panujący p.rezydent.

Vote up!
0
Vote down!
0
#112747