Migawki z wakacji, część 6

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Hiobowscy wybrali się na spacer. Na mapie stało jak wół: ścieżka spacerowa, szlak czerwony. Ubrali się zatem lekko i ruszyli w teren. Gdy dotarli na miejsce okazało się, że jest problem.
- Jest szlak - Łukaszek wskazał kolorowy pasek na drzewie.
- Ja też znalazłam! - pochwaliła się siostra Łukaszka.
- To nie szlak, tylko znak, że drzewo jest do wycinki - poinformował ją tata Łukaszka i zajął się znakiem znalezionym przez Łukaszka. - Jest problem. Tak. Na mapie ten szlak jest czerwony. A na drzewie znak ma kolor zielony.
- Może to nie ten szlak - poddała myśl mama Łukaszka.
- To ten, bo jest tylko jedyny pomiędzy tym a tamtym - odparł tata Łukaszka kręcąc zawzięcie mapą. - Tylko ma po prostu inny kolor na mapie. Idziemy!
Trasa prowadziła przez bezludny las i z biegiem czasu stawała się coraz bardziej dzika.
- To na pewno jest ścieżka spacerowa? - jęczał dziadek Łukaszka przechodząc przez grupę powalonych drzew.
- Powiem więcej, to jest ścieżka rowerowa - stwierdziła złośliwie babcia Łukaszka i pokazała stosowny znak na drzewie stojącym koło leśnego zawału.
- Ciekawe co rower tu przejedzie - prychnęła mama Łukaszka.
- Górski! - wyjaśniła siostra Łukaszka i wszyscy poprosili ją, aby już się nie odzywała do końca wycieczki.
- Jest problem - tata Łukaszka zatrzymał się ponownie. - Kolor się nie zgadza.
- To już wiemy - powiedziała babcia Łukaszka.
- Ale tym razem nie zgadza się inaczej. Cały czas szliśmy szlakiem zielonym, a teraz jest niebieski.
- Spytajmy kogoś o drogę - zaproponował dziadek. - Tam jest jakaś chata!
Podeszli do zabudowań, zagadnęli tubylca.
- Tak, to ścieżka spacerowa - poinformował ich tubylec. - Czemu inne kolory? Bo najpierw miał być czerwony. I tak zrobili na mapie. A potem w sklepie była promocja na niebieską farbę. I gmina kupiła niebieską zamiast czerwonej.
- A tam wcześniej był szlak zielony - oznajmił zaskoczony tata.
- Bo to inna gmina! Widocznie kupili zieloną.
- A... Acha. To dziękujemy panu. Do widzenia.
- A dokąd państwo idą?
- Na spacer.
- Jak to: na spacer? - tubylec był przerażony. - Bez plecaków? Bez śpiworów?
- Jakich śpiworów??? My tylko na parę godzin!
- Wszyscy tak mówią, a potem trzeba ich szukać w lesie! Dobra, śpiworów nie macie, może jakoś przetrwacie noce przy ognisku. Zakładam, że macie czym je rozpalić.
- Noce???
- A tak patrzę po was i powiedzcie mi tylko jedną rzecz - ciągnął niezrażony tubylec. - Czym wy zamierzacie oganiać się od wilków?
- Wilków???!! - siostra, mama i babcia były na granicy załamania. Dziadek bardzo pobladł, a Łukaszek się ucieszył. Byłoby co w szkole opowiadać! Tata Łukaszka spojrzał tubylcowi w oczy i rzekł:
- W przewodniku nie pisali nic o wilkach.
- Marian! - rozległo się z głębi chaty. - Nie strasz państwa! Znowu sobie jaja robisz z turystów! Potem nikt u nas nie chce wynająć pokoju!
Hiobowscy po krótkiej naradzie zdecydowali, że pójdą dalej. Wilków nie było. Ale spacer był wyjątkowo długi i ciężki.
Późnym wieczorem, kiedy Hiobowscy odpoczywali po wakacyjnym odpoczynku, zadzwonił telefon taty Łukaszka.
- To Kubiak, jego kolega z pracy - stwierdziła zdumiona mama Łukaszka patrząc na wyświetlacz. - Ale przecież on nie odbierze, jest teraz pod prysznicem...
- Ja odbiorę - zdecydował Łukaszek i nacisnął guzik. - Halo? Pan Kubiak? Dzień dobry. Kto mówi? Ja. Acha, wie już pan kto? No. To fajnie. Co? Fajnie jest na wakacjach. Byliśmy na wycieczce. Wróciliśmy zmęczeni, brudni, śmierdzący i pokaleczeni. Super jest. Pan płacze? Halo! Halo!
- Prosiłem, żeby nie odbierać mojego telefonu - powiedział tata Łukaszka, który stał z drzwiach łazienki owinięty ręcznikiem i ociekał wodą. - Daj mi to!
Łukaszek posłusznie oddał tacie aparat.
- No cześć stary - powiedział w słuchawkę tata Łukaszka. - Tak, jestem na urlopie. Nie, nie mogę wrócić wcześniej i iść za ciebie do pracy. Ale nie wchodzi w ogóle w rachubę. Nie ma szans. Ale dlaczego? Przecież urlopy były ustalane... Coś się stało? Ty płaczesz? Co... Ale... O... O kurczę... Nie no, jasne... A niech to... Ja rozumiem, ale nie mogę. Bardzo ci współczuję, ale nie mogę ci pomóc. Gdybym był sam to tak, ale jestem tu z całą rodziną. Trzymaj się stary. Powodzenia. Cześć.
Tata Łukaszka nacisnął guzik i powolnych ruchem odłożył telefon. Panowała cisza, widać było, że jest wstrząśnięty.
- Co się stało? - spytała mama Łukaszka.
- Kubiak ma mocny sen - nie wiedząc czemu tata patrzył na mamę oskarżycielskim wzrokiem. - I dziś, po południu sobie przysnął. Ale wcześniej zdenerwował czymś swoją dziewczynę. Bardzo.
- I co?
- I jak spał to mu brwi zgoliła.

Brak głosów