Migawki z wakacji, część 5

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Blog

Hiobowscy zwiedzali kolejny zamek.
- Ten zamek jest wyjątkowy - oświadczyła pani przewodniczka kiedy rozpoczynali zwiedzani i stali przed zamkiem.
- Kazimierz Wielki, potop szwedzki, rozbiory, Hitler, Armia Czerwona, PeeReL - zaprezentował swój popisowy numer Łukaszek.
- Skąd on tak dobrze zna historię? - pani przewodniczka była mile zaskoczona.
- Szósty zamek zwiedzamy - wyjaśnił Łukaszek. - We wszystkich jest tak samo. Zapamiętałem.
Pani przewodniczka wzniosła oczy ku niebu i powtórzyła, że akurat ten zamek ma wyjątkową historię.
- Sami państwo zobaczą - powiedziała tajemniczo i wprowadziła wycieczkę do wewnątrz. Wycieczka była rozczarowana.
- Co to jest? Co to ma być? - pytali zwiedzający wydymając pogardliwie wargi. - To ma być zamek? To mamy zwiedzać? Za to zapłaciliśmy bilety?
Bowiem w zamku nie było właściwie nic. Literalnie gołe ściany. Wszystko niedawno pomalowane na biało. Puste sufity. Żadnych mebli. Żadnych obrazów. Żadnych książek. Żadnych dywanów. Świeże, nieheblowane deski.
- Proszę państwa - zagaiła pani przewodnik. - Faktycznie, historia większości zamków w tym rejonie wygląda tak: Kazimierz Wielki, Szwedzi, rozbiory, Hitler, Armia Czerwona i PRL.
- Ale nie są takie puste! - protestowali zwiedzający.
- Bo ten zamek został w największym stopnie zniszczony.
- A kto go tak zniszczył? - zapytała babcia Łukaszka. - Niemcy?
- Nie, Armia Czerwona - odpowiedziała pani przewodnik.
- Pewno był zacięte walki - ratowała sytuację babcia.
- Ale skąd! Miasto zbyto praktycznie bez strzału!
- E... No to skąd te zniszczenia?
- Front się zatrzymał. Wojsko zajmowało zamek i się nudziło. No... To najpierw spalili meble. Potem książki i obrazy. A potem wszystko.
- Jak to wszystko? Jakie wszystko? - obruszyła się babcia.
- Dywany, podłogi, rozpalano ogniska we wnętrzach zamku, spalono też zamkową kaplicę...
- Dzikusy - sapnął dziadek Łukaszka.
- W tej chwili zamek jest remontowany - kontynuowała pani przewodnik. - Udało nam się zrobić kaplicę i urządzamy w niej śluby, a na dziedzińcu wesela. W jednym skrzydle urządziliśmy hotel. Ale nie odtworzymy go jak był przedtem. Nie mamy żadnych zdjęć, rycin wnętrz. Nie wiemy jak go odtworzyć. Zrobimy go więc w stylu z epoki i już.
Babcia Łukaszka cały czas nad czymś intensywnie myślała, wreszcie zaczepiła panią przewodnik:
- Mówiła pani, że wszystko zniszczyła i spaliła Armia Czerwona. Wszystko? Podziemia też?
- W podziemiach były krypty. Żołnierze rozbili płyty nagrobne, wyciągnęli trumny i zbezcześcili zwłoki wyrzucając je na podłogę...
- Yyyyyy - zawołali zwiedzający ze wstrętem.
- A trumny pewno spalili - stwierdziła drwiąco babcia.
- Nie, proszę pani. Trumny wystawili na dziedziniec. I się w nich kąpali...
Wieczorem Hiobowscy oglądali wiadomości. Na Filipinach był zamach. Jakiś facet porwał autobus z turystami z Hongkongu. Miejscowa policja postanowiła odbić autobus siła. Doszło do tragedii. Zginął nie tylko porywacz, ale i ośmioro turystów. Rząd Hongkongu zażądał wyjaśnień, wspólnego śledztwa i ukarania winnych.
- Co za dzikusy - skomentowała mama Łukaszka. - Powinni oddać całe śledztwo Filipińczykom i czekać na wyniki. Jak można już ich potępiać? Przecież to może być wina turystów, że zginęli. I to wpychanie się do śledztwa! I to żądanie wyników - już, już! U nas śledztwo w sprawie katastrofy Tupolewa nadal trwa. Zresztą co ja mówię, "u nas"! U dysponentów śledztwa.

Brak głosów