Migawki z wakacji, część 4

Hiobowscy udali się na wakacje. Zwiedzali zamki.
- Nasz zamek ma piękną, fascynującą i unikatową historię - opowiadał z dumą pan przewodnik. - Halo, młody człowieku! Tak, do ciebie mówię! Co ty robisz?
- Piszę esemesa - odparł ze stoickim spokojem Łukaszek.
- Nie interesuje cię historia tego obiektu?
- Ja ją znam.
- Państwo tu już byli? - zaskoczony przewodnik zapytał Hiobowskich. Zaprzeczyli.
- Najpierw była wioska - zaczął Łukaszek. - Potem Kazimierz Wielki zbudował zamek i kościół. Miasto się rozwijało. Potem napadli Szwedzi. Zniszczyli zamek i kościół. Wszystko podupadło. Potem były zabory i miasto znów się odbudowywało. Potem była druga wojna światowa. Weszli Niemcy. Zabijali ludzi. Potem weszła Armia Czerwona. Nie zabijała ludzi, ale zniszczyła wszystko. A po wojnie odbudowywano wszystko do dziś.
- E... No może nie dokładnie tak, ale... - pan przewodnik był z lekka oszołomiony.
Po zwiedzaniu Hiobowscy poszli na obiad.
- Nie zamawiajcie zbyt drogo - przypomniał tata Łukaszka. - Nie mamy tyle kasy. Jest kryzys.
- Na szczęście Polska jest zieloną wyspą na tle europejskiego kryzysu - zaszczebiotała mama Łukaszka.
- Stać nas na obiad z ostatniej strony menu? - spytał tata Łukaszka.
- E... No... Nie stać.
- No to chyba nie jesteśmy tą wyspą.
Dobiegło ich parsknięcie ze stolika obok. siedziało tam młoda, opalona para heteroseksualna.
- Wakacje się rządzą swoimi prawami - rzekł nieco za głośno facet stanowiący męską część pary. - Nie można oszczędzać na jedzeniu. Zamówimy sushi!
Podszedł do nich kelner.
- Tak, zamawiamy sushi... - mówiła pani stanowiąca żeńską część pary. - Najdroższe zestawy. Ale to jest prawdziwe sushi, nie z mikrofalówki?
- Nie jest z mikrofalówki - odparł kelner z trudem utrzymując powagę.
- Koniecznie pałeczki do tego. Sushi to nie tylko jedzenie, to styl, to życie, to filozofia!
- Oczywiście proszę pani. A co do picia?
- Piwo!